Skocz do zawartości

cham na drodze


GregorBa

Rekomendowane odpowiedzi



To (kontakt pojazdów) - co prawda - wystarczy policji do wszczęcia postępowania i ukarania sprawcy, ale niestety nie wystarczy ubezpieczycielowi sprawcy do przyjęcia odpowiedzialności za szkodę.

Nie bardzo rozumiem, jak ubezpieczyciel miałby kwestionować winę sprawcy, który został ukarany przez policję czy sąd
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Aga napisał:

Podjechałam na chwilę do CH, tam, gdzie są te duże parkingi ;) ... zaparkowałam na końcu, gdzie dookoła było co najmniej 50 pustych miejsc - myślę sobie , no trudno, to 10000 kroków samo się nie zrobi ;) . Wróciłam do auta, wsiadłam, przekręciłam kluczyk, słucham radia malując paznokcie. Nagle poczułam, że samochód się poruszył, se myślę, mam jakieś omamy czy co? Patrzę w lusterko, a tam (zbyt blisko) jakieś auto zaparkowało.

No to wysiadam. Za mną stoi jakieś duże Reno, wysiada facet, ja zaglądam na swój zderzak, a tam na nim opiera się zderzak tegoż Reno. Mówię do faceta: proszę pana, pan mnie puknął ( :mrgreen: ) ... a on na to, że niemożliwe ... w sumie racja, zależy o czym mowa ... ;)

Niemniej, spojrzał na odległość między naszymi autami (a w zasadzie jej brak) i stwierdził, że jednak rzeczywiście. I że to przeze mnie, bo mój zderzak wystawał poza linię miejsca parkingowego ( :mrgreen: ) ... bo gdybym podjechała bardziej do przodu, to on by się zmieścił! Dookoła pełno pustych miejsc, przypominam, na co mu zwróciłam uwagę, a on na to, że nie chciał mnie puknąć... Zamknął auto i se poszedł. A rysa na zderzaku została... :(

 

Dlatego nienawidzę wszelkiego rodzaju CH. i chamów też.

 

Ale Szwajcarzy tacy niemili? Zawsze uchodzili za normalny i nieskory do konfliktów, ugodowy naród. 

 

 

BTW Pełnia, Halny jakiś wieje spod samiuśkich Tater czy jak, bo od 2 dni Armagedon na drogach. 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, Drizzt napisał:

Nie bardzo rozumiem, jak ubezpieczyciel miałby kwestionować winę sprawcy, który został ukarany przez policję czy sąd

Nie będą kwestionować winy, zakwestionują okoliczności powstania uszkodzeń. Facet (sprawca) przyzna, że doszło do kontaktu pojazdów, ale nie było żadnych uszkodzeń, w związku z czym on sobie poszedł, a poszkodowana nie protestowała i nie zgłaszała zdarzenia. To ubezpieczycielowi wystarczy. Niech teraz poszkodowana udowodni, że kilka dni później sama nie uszkodziła zderzaka podczas cofania, albo ktoś inny nie wjechał jej w tył w innym miejscu i czasie. 

Może to dla niektórych dziwne, ale znane są mi przypadki, gdy ubezpieczyciel odmawiał wypłaty odszkodowania, bo:

- nie doszło do kontaktu pomiędzy pojazdami (jeden wymusił, a drugi - ratując mu życie - odbił i zatrzymał się na drzewie),

- pojazd nie był w ruchu (pasażerka autobusu podczas wysiadania pośliznęła się na oblodzonym przystanku),

- poszkodowany nie miał uprawnień do kierowania (należy tłumaczyć, gdyby został w domu do wypadku by nie doszło),

- nie stwierdzono winy przewoźnika (auto spadło z lawety wskutek czego doszło do karambolu jadących z tyłu).

Jeśli szkoda jest poważna, to zaangażowanie dobrego prawnika zwykle przynosi spodziewany efekt i odszkodowanie zostanie wypłacone. Jednak przy drobniejszych sprawach, zarówno uzyskane odszkodowanie jak i satysfakcja z sukcesu, zostają "zjedzone" przez poniesione koszty i poświęcony czas...  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie się od razu nasunęła jedna wątpliwość, dlatego nie dzwoniłam po policję itp. Ten facet mógłby stwierdzić, że to ja w niego puknęłam parkując tyłem. Mój zderzak rzeczywiście wystawał poza linię miejsca parkingowego, ponieważ OBK jest za długi, by się tam zmieścić i nie wystawać w żadną stronę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, chojny napisał:

BTW Pełnia, Halny jakiś wieje spod samiuśkich Tater czy jak, bo od 2 dni Armagedon na drogach. 

Halny mogę potwierdzić, wiał i komuś jakiś dach nawet wziął po drodze. Co do pełni, to nie wiem nie znam się, ale łatwo to sprawdzić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Aga napisał:

Mój zderzak rzeczywiście wystawał poza linię miejsca parkingowego, ponieważ OBK jest za długi, by się tam zmieścić i nie wystawać w żadną stronę...

Zawsze można pozwać CH że za małe miejsca parkingowe zrobili. :biglol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, hak64 napisał:

 Niech teraz poszkodowana udowodni, że kilka dni później sama nie uszkodziła zderzaka podczas cofania, albo ktoś inny nie wjechał jej w tył w innym miejscu i czasie. 

Może to dla niektórych dziwne, ale znane są mi przypadki, gdy ubezpieczyciel odmawiał wypłaty odszkodowania, bo:

- nie doszło do kontaktu pomiędzy pojazdami (jeden wymusił, a drugi - ratując mu życie - odbił i zatrzymał się na drzewie),

- pojazd nie był w ruchu (pasażerka autobusu podczas wysiadania pośliznęła się na oblodzonym przystanku),

- poszkodowany nie miał uprawnień do kierowania (należy tłumaczyć, gdyby został w domu do wypadku by nie doszło),

- nie stwierdzono winy przewoźnika (auto spadło z lawety wskutek czego doszło do karambolu jadących z tyłu).

Sprawa jest bardziej skomplikowana, przy czym praktyka faktycznie wygląda bardzo różnie. Zasadniczo ciężar udowodnienia faktu spoczywa na osobie, która z faktu tego wywodzi skutki prawne. Zatem, aby zakwestionować twierdzenie powoda, w podanym przykładzie co do miejsca i czasu powstania uszkodzeń, to pozwany musiałby udowodnić, "że kilka dni później sama nie uszkodziła zderzaka podczas cofania, albo ktoś inny nie wjechał jej w tył w innym miejscu i czasie".

W największym skrócie - ciężar dowodu spoczywa na tym kto twierdzi, a nie kto zaprzecza.

 

Podane przykłady dotyczą etapu odmowy wypłaty odszkodowania przez ubezpieczyciela, który jest w tym momencie tak naprawdę sędzią we własnej sprawie. Domyślam się, że ubezpieczyciel zrobi co tylko się da żeby odmówic wypłaty odszkodowania i po to zatrudnia prawników i innych specjalistów, co jednak nie zmienia faktu, że przed sądami sprawy kończą się różnie, włacznie z zawarciem ugody z ubezpieczycielem. 

 

7 minut temu, Aga napisał:

Ten facet mógłby stwierdzić, że to ja w niego puknęłam parkując tyłem. 

 

10 godzin temu, Aga napisał:

mogę spróbować się pobawić w zgłoszenie szkody, nie wiem tylko, czy mi się chce ;) 

 

45 minut temu, hak64 napisał:

przy drobniejszych sprawach, zarówno uzyskane odszkodowanie jak i satysfakcja z sukcesu, zostają "zjedzone" przez poniesione koszty i poświęcony czas...  

Przy wygranej sprawie koszty, niezależnie od przedmiotu wartości sporu, nie będą "zjedzone", ponieważ to strona przegrywająca sprawę obowiązana jest zwrócić przeciwnikowi na jego żądanie koszty procesu. Pytanie jednak padło słuszne: "czy mi się chce", ale bardziej zasadne jest pytanie czy warto podjąć ryzyko nie dysponując twardymi dowodami. Mając np. nagranie monitoringu, jakiegoś świadka, zgłoszenie policji zdarzenia "na gorąco" itp. byłaby realna szansa na wygranie procesu, a bez tego trzeba się dobrze zastanowić...

image.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

39 minut temu, Drizzt napisał:

Przy wygranej sprawie koszty, niezależnie od przedmiotu wartości sporu, nie będą "zjedzone", ponieważ to strona przegrywająca sprawę obowiązana jest zwrócić przeciwnikowi na jego żądanie koszty procesu.

To zrozumiałe. Problem nie tkwi jednak w sposobie, a osobie. Pozwiesz ubezpieczyciela i uzyskasz odszkodowanie, cieszysz się z sukcesu, a tu mała zagwozdka. Ubezpieczyciel miał prawo kwestionować zasadność roszczenia, bo wskazany sprawca nie przyznawał się do winy za szkodę, zatem pozew dotyczył wyłącznie ustalenia odpowiedzialności ubezpieczyciela. O zwrot kosztów procesowych proszę zatem zwrócić się bezpośrednio do sprawcy. Powiesz, błazenada - owszem, ale zakładaj kolejną sprawę...

 

Godzinę temu, Aga napisał:

Mnie się od razu nasunęła jedna wątpliwość, dlatego nie dzwoniłam po policję itp. Ten facet mógłby stwierdzić, że to ja w niego puknęłam parkując tyłem. Mój zderzak rzeczywiście wystawał poza linię miejsca parkingowego, ponieważ OBK jest za długi, by się tam zmieścić i nie wystawać w żadną stronę...

Tę wątpliwość rozwiałby zapis rejestratora (o ile się nim dysponuje). Zwykle nie ma problemu z ustaleniem, który pojazd był w ruchu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zrozumiałe. 

Cieszę się, ale mam wrażenie, że nie do końca :facepalm: ponieważ dla mnie całkowicie niezrozumiałe jest stwierdzenie, że:

Problem nie tkwi jednak w sposobie, a osobie. Pozwiesz ubezpieczyciela i uzyskasz odszkodowanie, cieszysz się z sukcesu, a tu mała zagwozdka. Ubezpieczyciel miał prawo kwestionować zasadność roszczenia, bo wskazany sprawca nie przyznawał się do winy za szkodę, zatem pozew dotyczył wyłącznie ustalenia odpowiedzialności ubezpieczyciela. O zwrot kosztów procesowych proszę zatem zwrócić się bezpośrednio do sprawcy.

Możemy pozwać samego ubezpieczyciela, samego sprawcę albo obu łącznie. Jeżeli pozwaliśmy wyłącznie ubezpieczyciela to oczywistym dla mnie jest, że ten właśnie ubezpieczyciel jest stroną procesu. Oczywistym jest również, że przedmiotem sporu była odpowiedzialność tego ubezpieczyciela. Skoro pozwany ubezpieczyciel przegrał proces to, co do zasady, obowiązany jest zwrócić przeciwnikowi na jego żądanie koszty procesu i nie bardzo rozumiem na jakiej podstawie należałoby pozywać sprawcę o koszty procesu, w którym nie brał udziału i byc może nie ma pojęcia, że taki miał miejsce :krecka_dostal:

 

Powiesz, błazenada 

Powiem

 

ale zakładaj kolejną sprawę...

Ale nie...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Drizzt napisał:

przedmiotem sporu była odpowiedzialność tego ubezpieczyciela. Skoro pozwany ubezpieczyciel przegrał proces to obowiązany jest zwrócić przeciwnikowi na jego żądanie koszty procesu 

Spotkałem się niestety z odmową zwrócenia kosztów procesu, bowiem ubezpieczyciel podniósł argument, iż nie są one (koszty procesu) w przedmiotowym przypadku, normalnym następstwem zaistniałej szkody (w rozumieniu art 361 kc). Nie pamiętam być może pewnych niuansów, które miały wpływ na decyzję ubezpieczyciela, ale takie było jego stanowisko. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, hak64 napisał:

Nie pamiętam być może pewnych niuansów

No właśnie, diabeł tkwi w szczegółach. 

Prawdopodobnie nie chodziło w tym przypadku o koszty procesu sensu stricto, które podlagają uregulowaniom kodeksowym dotyczącym zwrotu kosztów procesu, ale o tzw. koszty przedsądowej obsługi prawnej i dodatkowo sytuacji sprzed ponad 6 lat. 

Stosowana w przeszłości w tym zakresie praktyka, niekorzystna dla poszkodowanych, uległa jednak zasadniczej zmianie po wydaniu w dniu 13 marca 2013 roku przez Sąd Najwyższy uchwały (aktualnej rónież obecnie), która wskazała, że "uzasadnione i konieczne koszty pomocy świadczonej przez osobę mającą niezbędne kwalifikacje zawodowe, poniesione przez poszkodowanego w postępowaniu przedsądowym prowadzonym przez ubezpieczyciela, mogą w okolicznościach konkretnej sprawy stanowić szkodę majątkową podlegającą naprawieniu w ramach ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej."

Wszystko zależy zatem od okoliczności konkretnej sprawy i dlatego też nie można różnego rodzaju rozstrzygnięć, wydawanych w indywidualnych sprawach, traktować jako obowiązującą regułę.

Sorry za OT, to wszystko w temacie przedstawionym przez @Aga

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, evi napisał:

Spadł na jakąś drogę z tego mostu?

 

Ciężarówka przebiła bariery i spadła z ponad 20-metrowego wiaduktu. 53-letni kierowca tira zginął na miejscu.

 

 

20 metrów to coś koło 7-8 pietra. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Ojciec Założyciel
W dniu 12.11.2019 o 11:47, chojny napisał:

"Kamerkowicz" to już niestety typ kierowcy

Nie jestem w stanie się z tym zgodzić. To taki sam stereotyp, jak ten że motocykliści to "dawcy organów", czy że kierowcy BMW to piraci drogowi.

Zapewne są też tacy, którzy istotnie "polują" na zdarzenia. Ale jest też wielu kierowców, którzy takie zdarzenia prowokuję w celu pozyskania odszkodowania, czy też "nauczenia respektu". I obroną przed taki mi zachowaniami może być właśnie kamerka. Tutaj dobry przykład ( nie najnowszy, ale jednak - bez kamery trudno byłoby sprawcy coś udowodnić; inna sprawa, że i prokuratura i sąd - moim zdaniem - zawiódł na całej linii ) :

 

  • Zmieszany 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Dyrekcja napisał:

Nie jestem w stanie się z tym zgodzić. To taki sam stereotyp, jak ten że motocykliści to "dawcy organów", czy że kierowcy BMW to piraci drogowi.

Zapewne są też tacy, którzy istotnie "polują" na zdarzenia. Ale jest też wielu kierowców, którzy takie zdarzenia prowokuję w celu pozyskania odszkodowania, czy też "nauczenia respektu". I obroną przed taki mi zachowaniami może być właśnie kamerka. Tutaj dobry przykład ( nie najnowszy, ale jednak - bez kamery trudno byłoby sprawcy coś udowodnić; inna sprawa, że i prokuratura i sąd - moim zdaniem - zawiódł na całej linii ) :

 

 

 

Piraci w BMW to fakt. Wariaci na motocyklach to fakt. Nauczyciele i naciągacze z kamerkami to tez fakt. 

 

Zle jest generalizowanie.

 

To ze ktoś nie znaczy ze wszyscy, ale ze nie wszyscy nie znaczy ze nikt. 

 

I tu mamy naszego „kamerkowicza-mysliwego”, który umyślnie nie unika bądź powoduje zdarzenia na drodze. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...