Skocz do zawartości

cham na drodze


GregorBa

Rekomendowane odpowiedzi

 

 

Uff, ale się rozpisałem. Pewnie teraz podpadnę Naszej Mamusi Kochanej, bo zacytuję innego, również bardzo przeze mnie lubianego poetę, Antoniego Marianowicza:  

"Pozycji największego wcale nie umniejszy fakt, że wyżej od niego jest najprzeciętniejszy"  

To tak do głębokiego przemyślenia

 

 

+1

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 lat popuszczałem, od 5 lat stawiam lekki opór i przewiduję eskalację ;-) Na wszelki wypadek jeżdżę zawsze z 2 pojemnikami gazu pod ręką i zomowską pałą pod siedzeniem :D Po głowie chodzi mi jeszcze maczeta lub mała siekierka :biglol: Inni (tj. kibole) mogą, to co, ja nie mogę? Jak równość, to równość.

 

Ja pierdziele, ale Ty popaprany jesteś....

 

powiem Ci jak moga wygladać ewentualne scenariusze takiego podejścia.

 

SCENARIUSZ "A"

Poniosą cie nerwy, lub nerwy poniosa kogoś w aucie obok - dojdzie do konfrontacji - Ty użyjesz jednego z atrybutów posiadanych a aucie, zrobisz krzywdę sobie, lub "przeciwnikowi", lub osobie trzeciej. Twoja "krucjata" skonczy się na zarzutach prokuratorskich, powaznych problemach, karach finansowych lub pozbawienia wolności.

 

SCENARIUSZ "B"

Zakładam, że jesteś tylko popapranym frustratem, bez siły przebicia i musisz oszukiwac sam siebie, że jestes w stanie zareagowac, na ewentualne sytuacje zmuszajace do konfrontacji. Pomimo posiadania wszystkich gazów, pałek, sekatorów, kastetów - najzwyczajniej w świecie w chwili odpowiedniej do reakcji, zfajdoliłbyś sie w gacie i potulnie "oddalił sie na z gory upatrzone pozycje strategiczne"

 

Prawda jest inna - osoba mająca poczucie swojej wartości, oraz własnej siły - zarowno psychicznej jak i fizycznej, zawsze ostatnia dąży do konfrontacji, cokolwiek by się nie działo bo wie że może to się wiązać z powaznymi konsekwencjami.

 

Pojął?

Edytowane przez carlos-wrx
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem wczoraj spotkanie z babka ~60 lat w Skodzie, może nie cham(ale w kwestii przepisów na pewno niedouk i ignorant z niej był ;) ).

Ona na prawoskręcie, ma czerwone i zieloną strzałkę, ja na przejściu z grupką narciarek bez nart(same kijki im zostały ;) ), przyhamowała delikatnie, ale się nie zatrzymała, wtedy zapaliło się zielone dla pieszych, wchodzimy na przejście(upewniając się, że babka w skodzie zdąży wyhamować), no ale hamować za bardzo nie chciała(albo już nie ten refleks), zatrzymała się w połowie pasów i zaczęła coś tam nieuprzejmie gestykulować sugerując, że to przechodzący przez przejście nie powinni nań wtargnąć ;) Uspokoiła się dopiero jak pokazałem jej sygnalizator z zielonym dla pieszych ;)

Rozumiem, że czasem można wjechać na strzałce bez zatrzymania(sam tak czasem robię na skrzyżowaniach które znam, na których wtedy piesi nie mają zielonego), ale ta pewność, że to ona miała zielone i my jej wtargnęliśmy mnie przeraziła  :wacko::facepalm:

 

Inne chamstwo na drodze, które ostatnio zauważyłem dotyczy chodnika(wszak to też część drogi) i chodzenia całą szerokością chodnika, nie patrząc na osobę idącą z naprzeciwka. Szczególnie często spotykane u grupek studentek, ale mam na to świetny patent! Zamiast wskakiwać na trawnik, chodzić bokiem itp. trzeba zwolnić, a nawet się zatrzymać przed taką grupką, efekt zorientowania się, że zajmują cały chodnik bywa bardzo ciekawy - pogadać można i nowe znajomości zawrzeć ;):thumbup:

Edytowane przez brt
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza jednostkowymi przypadkami dresów, chyba nigdy nie spotkałem się z agresywnym zachowaniem kogoś w drogim samochodzie.

Jedna z moich poważniejszych konfrontacji w ostatnich miesiącach dotyczyła eleganckiego pana w nowym Q5, który najpierw bez kierunkowskazu, gwałtownym manewrem próbował wbić się na mój pas, a potem gonił mnie, szybę opuszczał i zgłaszał uwagi, bez wulgaryzmów, ale zdecydowanie nieprzyjaźnie. Kulturalnie wytłumaczyłem, co źle zrobił, życzyłem miłego dnia i się rozstaliśmy. Ale bezczelność totalna (anglosas pisałby o "entitlement").

 

Nie lubię generalizacji i oczywiście nie jest tak, że każdy bogaty czy każdy biedny to cham, ale chyba da się jednak powiedzieć, że ci w starych wrakach są często złośliwi, a ci w samochodach drogich - bezczelni. Bezmyślność zaś to cecha wielu kierowców, niezależnie od tego, czym jeżdżą.

 

A z wiekiem staję coraz spokojniejszy, nie mrugam światłami, nie trąbię, chyba że w celu uniknięcia zagrożenia. Łobuz i tak niczego się nie nauczy, a kogoś normalnego można wystraszyć czy oślepić.

Edytowane przez Chefofrats
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bezmyślność zaś to cecha wielu kierowców, niezależnie od tego, czym jeżdżą.

+1

 

I to jest rzeczywiście duży problem. Ale odczytywanie tego jako personalne ataki czy zamierzone deprecjonowanie wartości innej osoby ... hmmm, chyba jednak nie do końca :)

Edytowane przez sjak
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tylko krotko co do pomyslow hamowania gdy ktos siedzi nam na zderzaku...

 

Czesto gesto za takim oslem jedzie sobie ktos inny przy czym nie wie ze przed owym oslem jedziemy my, my przyhamujemy coby mu pokazac zeby sobie gamon nie myslal, on zahamuje natomiast tez za nim moze juz nie zdazyc. 

 

mignijcie mu kierunkami, czy przeciwmgielnym ale kurcze takie hamowanie moze kogos wpedzic prosto na intensywna terapie :|

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też w takiej sytuacji zdarza mi się błysnąć stopami, wiem, że w 90 % przypadków to wystarczy, bo gość i tak jest na tyle cienki i zestresowany, że heble gotowe. Ale są i tacy, co dają w takiej sytuacji po hamulcach. I co?

 

I to, że generalnie robisz to samo i stwarzasz niebezpieczną sytuację na drodze. Może próg wyzwolenia reakcji jest u Ciebie wyższy i tolerujesz większą liczbę zachowań, więcej sytuacji biorąc na chłodno. Krytykujesz jednak reakcje Tichego, podczas gdy zdarza Ci się, mówiąc w dużym uproszczeniu, podobnie postępować. Wyprzedzenie z symulowanym przyhamowaniem?  :omg:

 

Wiem, że tego konkretnego przypadku to nie dotyczy, ale był taki gość w Krakowie, który na autostradzie lubił wciąć się przed auto jadące pasem obok i hamować awaryjnie (przypuszczam, że chcąc wymusić odszkodowanie). Dobry znajomy przez niego dachował na obwodnicy. Sprawa jest w sądzie.

 

 

bardziej z obawy o własny tyłek i chęci sprowokowania do zachowania jednak większego odstępu.

 

Sprowokujesz w ten sposób w najlepszym przypadku złość/agresję, a w gorszym wypadek za sobą. Tyle co się wywodziłeś nad akcją i reakcją, ciężko się było nie zgodzić z Twoimi bardzo słusznymi argumentami, ale tutaj nie trzyma się to kupy. Ani trochę.

 

 

Ostatnia kwestia – może czegoś nie zrozumiałem albo nieprecyzyjnie się wyraziłeś, ale nazywasz frustratami ludzi których wyprzedzasz? Tego już kompletnie nie rozumiem. Nie każdemu doświadczenie za kierownicą ani też posiadany pojazd umożliwia bezpieczne wykonywanie manewrów we wszystkich sytuacjach. Tam, gdzie dla Ciebie margines bezpieczeństwa jest ogromny, inny kierowca widzi wysokie ryzyko wypadku i utraty życia. Nazywanie frustratem osoby, która wyraża swoje niezadowolenie/informuje o niebezpiecznym manewrze klaksonem lub mrugnięciem światłami, wypacza nieco sytuację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od paru ładnych lat jeżdżę po austriackich drogach i przywykłem do tutejszego stylu jazdy. Na autostradach jeździ się płynnie, większość korzysta z tempomatów, prawie nikt nie blokuje lewego pasa. Podczas ograniczeń jest też tolerancja do 10km/h, stąd i kierowcy nie trzymają się kurczowo ograniczeń prędkości. Podczas zwężeń i przebudowy bez problemu kierowcy zmieniają pas na zamek błyskawiczny i nikogo to nie dziwi, ale autostrady są tu już dziesiątki lat, więc i kierowcy mają takie zasady we krwi.

W mieście bardzo często wyznaczone są strefy z ograniczeniem do 30km/h i zdecydowana większość się tego trzyma, bo przekroczenie prędkości się po prostu nie opłaca, a poza tym Ordnung muss sein! Fünfzig ist Fünfzig i nie ma tłumaczenia. Poza tym większość jedzie równo, więc i jazda jest po prostu bardziej płynna i spokojniejsza.

Często zdarza się, że kierowcy nie używają kierunkowskazów przy zmianie pasa, podczas zjeżdżania z ronda, itp.; czasem jakiś przedstawiciel wymusi, albo wciśnie się przed nos, ale tutaj prawie nikt nie trąbi i nie błyska światłami, no chyba, że Niemcy, ale oni są über alles i niektórzy potrafią być bardzo aroganccy na drodze, podobnie jak Wiedeńczycy (Stolica) i przedstawiciele handlowi, czyli tak jak w Polsce.

Co raz rzadziej jeżdżę do Polski i przejazdy przez dzikie Czechy i potem drogi na Śląsku przyprawiają mnie o stres i wrzody żołądka. Ludzie, dokąd się tak wszystkim śpieszy? Czy w Polsce zwija się asfalty na noc, że każdy walczy o to, by być u celu przed czasem? Jako "cudzoziemiec" na austriackich blachach odczuwam na własnej skórze, jak traktuje się obcych na polskich drogach. Z resztą spróbujcie sami pojeździć jeden dzień przepisowo, zrozumiecie, co mam na myśli. Siedzenie na zderzaku, popędzanie, błyskanie światłami, tańczenie po pasie, żeby dać do zrozumienia, że jadę za wolno itp. - to właśnie tak kierowcy pokazują i wyładowują na innych swoją frustrację i śmiało można powiedzieć kompleksy.

Dziwi mnie tylko, że za granicą mało który się odważy jechać trochę szybciej (Austriacy od 2012 wysyłają już mandaty do Polski). Na zachodzie Polak potrafi, bo musi, ale nie u siebie. Poza tym w Polsce najlepiej i najwygodniej jeździ mi się prawym pasem - bo jest pusty i nieużywany. Mam takie wrażenie, że chyba bardzo dużo Polaków jeździ do Anglii, bo większość trzyma się kurczowo lewego pasa, blokując go i utrudniając wyprzedzanie innym. To też widać za granicą, że kierowcy z polskimi rejestracjami rzadko zjeżdżają na prawy pas (mimo, iż jest wolny), ale za to są też wysokie mandaty. Może częstsze spotkanie z Polizei to trochę zmieni.

Edytowane przez Christoph
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Christoph - cos w tym jest bo mieszkam blisko Slowacji i czesto jezdzimy gdzies wlasnie przez Slowacje bo jest szybciej i co dziwne, na Slowacji Polacy jada sobie spokojnie nie migaja nie pedza (a przynajmniej wiekszosc zdecydowana), da sie. Tylko dlaczego? boja sie mandatow?

 

Nastepna rzecz ale to juz OT, te wieczne pytanie "Co zrobic z pijakami?"

Jak to co? zabierac prawka i zamykac w pierdlu jak nie pomaga, nie rozumiem tych nie konczacych sie dyskusji "ale co zrobic, co zrobic?"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I to, że generalnie robisz to samo i stwarzasz niebezpieczną sytuację na drodze.

I tak i nie. Tak, bo oczywiście, również mam nerwy i kto jest bez winy niech pierwszy ... itd. Natomiast w tym przypadku mamy niejako odwrócenie sytuacji w stosunku do tej, co zajmowałem stanowisko. Ja wyprzedzam bez żadnego zamiaru zrobienia komuś na złość, w ogóle nie przechodzi mi to przez myśl. W momencie jak kończę manewr następuje - już bezpośrednia w stosunku do mnie - reakcja - czyli - klakson, światła. Wówczas tak - zdarza mi się błysnąć stopami. Wcale się tym nie chwalę i nie twierdzę, że to dobre, ale nobody perfect. Natomiast nigdy nie odbieram, że wyprzedzający mnie i nawet wpychający się przede mnie inny samochód robi to po to, żeby zrobić akurat mi na złość. Nigdy nie spotyka się to z moją jakąkolwiek reakcją, poza zrobieniem miejsca na zakończenie manewru ofc.

 

Wyprzedzenie z symulowanym przyhamowaniem? :omg:

A nigdy w życiu. Skąd to wyczytałeś :o

Jeszcze raz, żeby była jasność - wyprzedzam. Kończę manewr. Dla mnie sprawa jest zamknięta. W tym momencie gość (bezpośrednio za mną) zaczyna swoje "budowanie męskości" - trąbiąc i oślepiając mnie długimi - tak, potrafię się odszczeknąć ;)

 

 

 

Sprowokujesz w ten sposób w najlepszym przypadku złość/agresję, a w gorszym wypadek za sobą.

Tak. Tyle, że ja już jej nie sprowokuję, bo sprowokowało już ją inne moje  zachowanie (cel absolutnie niezamierzony, ba ... nie analizowany). Więc jest to reakcja (ok, niewłaściwa) na istniejącą już agresję.

 

Ostatnia kwestia – może czegoś nie zrozumiałem albo nieprecyzyjnie się wyraziłeś, ale nazywasz frustratami ludzi których wyprzedzasz?

Nic takiego nie napisałem. Proszę, nie przeinaczaj moich słów.

 

Nie każdemu doświadczenie za kierownicą ani też posiadany pojazd umożliwia bezpieczne wykonywanie manewrów we wszystkich sytuacjach. Tam, gdzie dla Ciebie margines bezpieczeństwa jest ogromny, inny kierowca widzi wysokie ryzyko wypadku i utraty życia.

  Tak, zgadzam się w 100%

 

Nazywanie frustratem osoby, która wyraża swoje niezadowolenie/informuje o niebezpiecznym manewrze klaksonem lub mrugnięciem światłami, wypacza nieco sytuację.

Żeby było dobrze zrozumiałe - jeśli ktoś mnie opieprzy podczas wykonywania manewru, bo przegiąłem - ok. Przeproszę i pojadę dalej. Mówię cały czas o sytuacji, że manewr został już bezpiecznie zakończony i wtedy zaczyna się wyładowywanie złości. A to już frustracja (za sjp: stan rozdrażnienia i rozgoryczenia występujący u kogoś na skutek niemożności zaspokojenia jakiejś potrzeby lub osiągnięcia celu, często połączony z poczuciem bezsilności)

Edytowane przez sjak
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj @christoph. :D.

 

dodam swoje 5 groszy. W PL za słabo egzekwuje się przepisy. Za jazdę na zderzaku w Norwegii słono się płaci, nie ma zmiłuj, mają być 3 sekundowe odstępy. Tylko tu się nikt nie wpycha między auta. Każdy jedzie jak znak przykazal, lub te 10 więcej.

Nie wiem czemu u nas tak być nie może. Tymbardziej że autostrad w No jak na lekarstwo. A średnia predkosc na "krajowkach" to 65 km /h

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A propos wpisu Tichy'ego. 

Jak to przeczytałem to miałem ochotę coś napisać, ale po trzecim zdaniu stwierdziłem, że chyba tego nie ogarniam i dałem sobie spokój.

 

@@sjak, @@carlos-wrx, dzięki za wpisy, zgadzam się z wami w 100% i podpisuję obiema rękami. :)

 

Odnośnie świecenia stopami, to czasem jak jadę autostradą i oba pasy pełne aut, jadę lewym, który z reguły jest nieco szybszy. Zachowuję przed sobą minimum bezpiecznego odstępu, jednak jeśli ktoś siada mi na zderzaku i stwarza realne  zagrożenie przy nagłym hamowaniu, zdarza mi się delikatnie dotknąć hamulca, jedynie po to żeby "stopy" się zaświeciły i zwróciły mu uwagę, że jedzie za blisko. Nie hamuję gwałtownie, nawet specjalnie nie zwalniam, ale takie zaświecenie z reguły odnosi skutek i odległość za mną się zwiększa. Nie widzę w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Myślę, że podobne zastosowanie stopów miał na myśli @@sjak :)

Edytowane przez przemekka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

sjak, fajna odpowiedź, dzięki!

 

Zdarza mi się trafić na frustratów (bo tak to trzeba nazwać), kiedy po wyprzedzeniu ich w sytuacji (w ich mniemaniu) niedopuszczalnej mam za sobą pokaz z gatunku światła i dźwięku.

Nie wydaje mi się, że cokolwiek przekręciłem, według  tego każda osoba, dająca wyraz o niezadowoleniu światłami i klaksonem, jest frustratem. Ale w szerszym kontekście Twojej odpowiedzi już wiem, o co chodziło. :)

 

Jednak dalej upieram się, że celowe muśnięcie hamulca (zapalenie świateł stop) po manewrze to symulowane hamowanie. Choć z drugiej strony, jak zmusić takiego osobnika, żeby zszedł ze zderzaka? Czasami każde rozwiązanie jest niewystarczająco dobre.

 

Wielokrotnie próbowałem muskania hamulca, żeby zmusić pojazd jadący za mną do zwiększenia odległości. Według mnie to nie działa albo spotkałem tylu uparciuchów. Natomiast stresuję się ja, a kierowcę z tylu krew zalewa, bo z jego perspektywy jakiś dupek nie dość, że go blokuje, to kretyn markuje hamowanie, a on w takim pośpiechu. Przy wysokim poziomie zdeterminowania kierowcy jadącego za mną ja po prostu zjeżdżam z drogi. Czy to na wolniejszy pas obok czy też na zajezdnię autobusową lub w inny sposób usuwam się z jezdni. Wolę takiego nieustraszonego mieć przed sobą na oku.

 

Jeszcze taka refleksja odnośnie prowokowania (choć nawet bardziej wzmacniania, jak pisał Grzegorz Magdziarz) agresji po manewrze, to każda kolejna reakcja na zaczepkę będzie eskalowała poziom zdenerwowania. Tzn. ja wyprzedzam, gość mnie zaczepia dając długimi, ja muskam hamulec, gość podjeżdża pod zderzak, no to teraz już jestem zobowiązany pójść o krok dalej. Najlepiej nie reagować na zaczepki, ale niestety nie zawsze się da. Zazdroszczę ludziom, którzy w najbardziej stresujących sytuacjach wykazują umiejętność zachowania zimnej krwi i chłodnej oceny sytuacji. Uczę się tego, ale jeszcze przede mną daleka droga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdzieś kiedyś słyszałem, że jeżeli ktoś siedzi na zderzaku, należy błysnac 3 razy światłem stóp z sekundowym odstepem. Powiem ze do tej pory zawsze działało. Nikt nie trabil ani nie atakował z tego powodu.

Może na dzikim zachodzie bardziej rozgarnieci ludzie są. Do warsiawy nigdy nie jechałem to nie wiem :)

 

Poza tym polecam każdemu poczytać, tu może niektórych zaskocze, "motocykliste doskonałego". Wiele rzeczy z jazdy jest opisane w stylu jak przeżyć na drodze, wiele z nich można przenieść do samochodu. Niektóre są oczywiste, ale dopiero po przeczytaniu człowiek zdaje sobie sprawę, że warto się do tego stosować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeżeli ktoś siedzi na zderzaku, należy błysnac 3 razy światłem stóp z sekundowym odstepem.

Często działa, ale nie każdy potrafi zrozumieć tę aluzję. Dla szczególnie opornych stosuję następujący manewr: delikatnie naciskam pedał hamulca tak, aby zaświecił się stop i jednocześnie pedał gazu do oporu (o ile warunki pozwalają na przyspieszenie)- działa w stu procentach :D

 

P.S. W moim aucie naciśnięcie pedału gazu do oporu skutkuje niemal zawsze powolnym zwiększaniem prędkości (teren równy lub z górki) bądź jej utrzymywaniem (pod górkę) :D :D :D

Edytowane przez kornik1981
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przejazdy przez dzikie Czechy i potem drogi na Śląsku przyprawiają mnie o stres i wrzody żołądka. Ludzie, dokąd się tak wszystkim śpieszy? Czy w Polsce zwija się asfalty na noc, że każdy walczy o to, by być u celu przed czasem? Jako "cudzoziemiec" na austriackich blachach odczuwam na własnej skórze, jak traktuje się obcych na polskich drogach. Z resztą spróbujcie sami pojeździć jeden dzień przepisowo, zrozumiecie, co mam na myśli. Siedzenie na zderzaku, popędzanie, błyskanie światłami, tańczenie po pasie, żeby dać do zrozumienia, że jadę za wolno itp. - to właśnie tak kierowcy pokazują i wyładowują na innych swoją frustrację i śmiało można powiedzieć kompleksy.

 

Mnie to szczerze mówiąc w ogóle nie rusza. Jadę sobie spokojnie robiąc tzw. swoje. Nie zajeżdżam nikomu drogi, ani nic z tych rzeczy. I jak sobie taki chłopak, albo dziewczynka znajdzie miejsce do wyprzedzania, to to zrobi. Mogę jej, albo jemu pomachać i się uśmiechnąć, co i Tobie polecam. Sytuacja przez Ciebie opisana, w mojej ocenie, najzupełniej nie uzasadnia "stresu i owrzodzenia żołądka".

Edytowane przez bartosz51
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie to szczerze w ogóle nie rusza. Jadę sobie spokojnie robiąc tzw. swoje. Nie zajeżdżam nikomu drogi, ani nic z tych rzeczy. I jak sobie taki chłopak, albo dziewczynka znajdzie miejsce do wyprzedzania, to to zrobi. Mogę jej, albo jemu pomachać i się uśmiechnąć, co i Tobie polecam. Sytuacja przez Ciebie opisana, w mojej ocenie, najzupełniej nie uzasadnia "stresu i owrzodzenia żołądka".

 

Będąc w Polsce naprawdę przeżywam stres i wydaje mi się, że jestem z innej bajki. A może to dlatego, że jednak człowiek się szybko przyzwyczaja do dobrego, bo podczas jazdy w Austrii dojeżdżam odprężony. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Poza tym polecam każdemu poczytać, tu może niektórych zaskocze, "motocykliste doskonałego".

 

Książki nie czytałem, ale trzy lata temu zrobiłem prawko na motocykl i .... w tym roku sprzedałem go, ku zadowoleniu rodziny i znajomych.

Poruszając się po drogach w "nie puszce" dopiero widać i przede wszystkim czuć pewne sytuacje, zachowania, itp. A niestety margines na odpowiednią reakcję jest duuuużo mniejszy.

 

Choć sama jazda motocyklem to super sprawa. :)  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...