Skocz do zawartości

cham na drodze


GregorBa

Rekomendowane odpowiedzi

jeszcze trochę pomęczymy się (5-10 lat) ale będzie nam z roku na rok lepiej się jeździć wraz z rozwojem techniki  dzięki której wielu kierowców nie będzie mogło się czuć bezkarnie. A tu ciekawy artykuł http://moto.wp.pl/kat,55194,title,Coraz-wiecej-mandatow-wystawianych-na-podstawie-nagran,wid,16966188,wiadomosc.html?ticaid=113a36&_ticrsn=3 i ja podpisuje się nogami i rękami za tym aby jak najwięcej było takich mandatów wydawanych z np rejestratorów lub kamer przemysłowych na których widać ewidentnie chamskie zachowanie kierowcy.    

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Zluzuj pory :)

Nie wiem, czemu twierdzisz, że nie jestem wyluzowany. Chyba masz obraz jakiegoś mianiaka, śliniącego się i przeklinającego, napiętego i z wytrzeszczonymi oczami podczas pisania tych postów ;)  Zapewniam Cię, że jestem wyluzowany, zresztą równolegle naprawiam drugi komputer, a no moim licytuję sobie różne rzeczy na Allegro. Że poglądy mam kontrowersyjne, to nie znaczy, że się spinam, wbrew pozorom nawet za kierownicą jestem zazwyczaj spokojny, a Wy tworzycie obraz jakiegoś potwora :biglol:


 

 

ludzie sa z natury zli i kazdy lub raczej prawie kazdy chce mi tylko dokopac to juz lepiej nie wstawac z lozka ;)

Tak uważam, bo tego mnie nauczyło życiowe doświadczenie, zaznałem od ludzi (obcych, nie dotyczy to rodziny i przyjaciół) głównie dużo złego i to bez winy z mojej strony, bo zazwyczaj ludzi unikam i nie chcę mieć z nimi do czynienia. Pozazdrościć, że masz lepsze doświadczenia, ale nie przekonasz mnie: moje doświadczenie zaprzecza Twoim słowom.


 

 

wyzywajacych sie na kasjerkach ktore wcale fajnie nie maja, itd itp)

Nigdy tak nie postępuję, choćbym miał nie wiem jak zły dzień, na mnie się też w życiu wyżywano, choć byłem "niewinny", więc wiem, jak to jest, poza tym moja kuzynka pracuje na kasie. Byłbym niemiły WYŁĄCZNIE wtedy, gdyby np. kasjerka mnie zwyzywała lub złośliwie rzuciła kupione jajka na ziemię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

przejazdy przez dzikie Czechy i potem drogi na Śląsku przyprawiają mnie o stres i wrzody żołądka. Ludzie, dokąd się tak wszystkim śpieszy? Czy w Polsce zwija się asfalty na noc, że każdy walczy o to, by być u celu przed czasem? Jako "cudzoziemiec" na austriackich blachach odczuwam na własnej skórze, jak traktuje się obcych na polskich drogach. Z resztą spróbujcie sami pojeździć jeden dzień przepisowo, zrozumiecie, co mam na myśli. Siedzenie na zderzaku, popędzanie, błyskanie światłami, tańczenie po pasie, żeby dać do zrozumienia, że jadę za wolno itp. - to właśnie tak kierowcy pokazują i wyładowują na innych swoją frustrację i śmiało można powiedzieć kompleksy.

 

Mnie to szczerze w ogóle nie rusza. Jadę sobie spokojnie robiąc tzw. swoje. Nie zajeżdżam nikomu drogi, ani nic z tych rzeczy. I jak sobie taki chłopak, albo dziewczynka znajdzie miejsce do wyprzedzania, to to zrobi. Mogę jej, albo jemu pomachać i się uśmiechnąć, co i Tobie polecam. Sytuacja przez Ciebie opisana, w mojej ocenie, najzupełniej nie uzasadnia "stresu i owrzodzenia żołądka".

 

Ja podobnie jeżdżę, staram się nie stresować, bo na przykład w Warszawie to wydaje się że uczestniczymy w nieustającym wyścigu. Tylko gdzie jest meta?

Uwielbiam natomiast uczyć i wychowywać chamów, robię to pokazując swoją kulturalną jazdę. Zatrzymuję się zawsze na czerwonym z zieloną strzałką (20% aut za mną ostro hamuje)

Przepuszczam pieszych na przejściach pokazując gestem wolną drogę, nie rozjeżdżam ich nawet gdy przechodzą w niedozwolonym miejscu, ułatwiam innym włączającym się do ruchu.

 

Wrzody na żołądku to poważna dolegliwość i trzeba się jej wystrzegać, szczęśliwi żyją dłużej. :)

 

Pozdrawiam

cewie 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Jak stoisz w godzinnym korku to to czy Ci sie wepchnie jeden z drugim nie robi zadnej roznicy, po co sie stresowac, trabic, migac swiatlami, rzucac ujami na prawo i lewo?

"Zwykłe" wpychanie w korkach już dawno olewam, mieszkam w Krakowie, które wg. badań jest najbardziej zakorkowanym miastem w Polsce. Ja mówiłem o EKSTREMALNYCH przypadkach,totalnym cwaniactwie połączonym z niebezpiecznym (dla mnie) łamaniem przepisów.


 

 

lepiej posluchac dobrej muzyki te minute dluzej

Tak robię, podczas stania w korkach "obrabiam" płyty (tj. robię sobie swoje kompilacje), na co ciągle nie mam czasu w domu.


 

 

pokaż mu fakalca jak i on Ci pokazał

Nawet wtedy tego nie robię, chyba tego gestu jeszcze nigdy na serio nikomu nie pokazałem. Mam trochę kultury (jeszcze) ;)


 

 

wszyscy dookoła są źli, mają złą wolę, są cwaniakami itp.

Ale co powiesz, jeżeli tego mnie nauczyło ŻYCIE? Skąd wiesz, co w życiu przeszedłem? Powiem Ci tak: mam podstawy do takiego mniemania o ludziach i kropka. Może miałem w życiu pecha, ale tego nie zmienisz już ani Ty, ani ja.


 

 

Zamknięci w puszcze jesteśmy bardzo anonimowi. Trzeba zdać sobie z tego sprawę, bo odbieranie, że każdy przytyk jest personalnie do mnie i ktoś w ten sposób pomiata moją osobą ... no to rzeczywiście, ale zwariować nie trudno.

Oraz reszta wywodu Szanownego Kolegi, której nie przytaczam, bo długaśna:

Wiem, wiem, tak się składa, że moja Żona wie coś niecoś o psychologii, a ja hobbystycznie interesuję się filozofią, więc znam te mechanizmy itp. Ja po prostu tylko chcę być RÓWNY z innymi, mnie też się spieszy, ja też chcę spokojnie dotrzeć do domu. Wkurza mnie, że ktoś ma innych za nic, że uważa się za pana szosy (kolejki, autobusu, sklepu, bloku itp.) i nie zauważa innych, a raczej ma ich głęboko w d... Nie ma to jak wiercić w żelbecie o 22:30, to nieważne, że w połowie mieszkań zaczęły wyć obudzone dzieciaki, on i tak nie słyszy tego przez huk wiertarki, prawda?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No OK, jak pisałem próbuję Cię zrozumieć i wierzę, że życie Cię tak nauczyło i może po prostu miałeś pecha, ale może warto spojrzeć na to inaczej: skoro inni tutaj będąc w podobnej jak Ty sytuacji a mając tylko po prostu inne doświadczenia życiowe potrafią "normalnie" żyć na drodze to może nie ma tak źle???? Może jednak inni nie są tacy źli? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Musisz. Nie robi tego, aby zrobić Ci na złość. W ogóle o tym nie myśli

Nic na to nie poradzę, nie mogę się z tym pogodzić, całe życie tak mam. Zdziwisz się, ale jest sporo osób, którzy się z tym nie godzą (większość mojej rodziny i znajomych na przykład). Jedni walczą z tym ostro (np. kumpel wyskoczył na agresywnego łebka z siekierą), inni tylko przeklinają pod nosem. Mnie bliżej do tych przeklinających, tylko czasem robię to przy otwartej szybie ;)


 

 

Stawiam dolary przeciw orzechom, że wielu z nas jeździ więcej od Ciebie (ja niewiele poniżej 100 kkm rocznie), a kilkudziesięciu takich przypadków razem do kupy nie będziemy w stanie nazbierać (osobiście coś takiego widzę raz, może dwa w roku). Może więc problem nie leży po stronie innych, tylko w Twojej psychice, nastawieniu i przez to prowokowaniu do takich a nie innych zachowań?

Stary, ale jak mogę Cię przekonać, jeżeli nawet nie wierzysz w zapis video takich przypadków? Dobrze, w ten weekend może będę miał chwilę luzu, to specjalnie dla Ciebie stworzę w chmurze pakiet filmików i prześlę Ci linka, OK? Jeździsz więcej ode mnie, ale może w innej części Polski? Przyznaję, że od kilku miesięcy nawet już nie zachowuję sobie takich filmików, zwyczajnie nie mam czasu na ich zgrywanie itp. Ale ze starszych zbioró coś Ci wrzucę. Nie mogę niestety na Forum zapodać, bo miałbym problemy prawne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Nic na to nie poradzę, nie mogę się z tym pogodzić, całe życie tak mam.

 

Wcześniej pisałeś, że po 35 Ci się zmieniło. Czy mi się wydaje?

 

 

 

(np. kumpel wyskoczył na agresywnego łebka z siekierą)

 

A ta agresja "łebka" to na czym polegała? I co Twój kolega zyskał? Coś zaspokoił? Chociaż użył tej siekiery? To ma sens w ogóle?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Na tym sprawa się skończy, a kiedyś i on trafi na mocniejszego - czyt. pana w białej czapce :)

Bogaczy i "ustosunkowanych" to nie dotyczy - uwierz mi na słowo, do niedawna jeszcze pracowałem w instytucji związanej z wymiarem sprawiedliwości, więc wiem, jak to działa. A Frogowi coś zrobili? Poza tym pewni ludzie mają "kapusiów" w pewnych służbach, zdobywają adresik i potem możesz źle skończyć, jak Cię pod domem napadną. Możesz uznać, że to spiskowa teoria dziejów, ja swoje wiem. I też: doświadczenie życiowe, nie moje urojenia.


 

 

No właśnie - do czego używasz klaksonu? Jako ostrzeżenie

Wyłącznie. Nigdy nie trąbię dłużej niż 1 sek., zazwyczaj tylko naciskam i od razu puszczam.


 

 

pokaz z gatunku światła i dźwięku

Tak nie robię.


 

 

Mleko się rozlało i należy przejść nad tym do porządku dziennego, a nie rozpamiętywać a tym bardziej wymierzać sprawiedliwość na własną rękę.

Jak pobili w autobusie niewidomego, bo zwrócił uwagę rozrabiającym małolatom, to właśnie wszyscy przeszli do porządku dziennego i nikt nie zareagował. Nie chcę żyć w Twoim świecie "olewania zła". I tak, jestem za samosądami, bo organy powołane do ścigania nie sprawdzają się.


 

 

Akurat z moich obserwacji wynika coś odwrotnego - to ci gorzej sytuowani, którzy często czują się w życiu przegranymi prowokują groźne sytuacje, choćby w sposób opisany powyżej. Poza jednostkowymi przypadkami dresów, chyba nigdy nie spotkałem się z agresywnym zachowaniem kogoś w drogim samochodzie.

Ciekawe, może w Twojej okolicy jest inaczej? Interesujące - bo zakładam, że mówisz prawdę, a z kolei ja zaobserwowałem coś przeciwnego. Właściciele aut raczej pospolitych i nie pierwszej młodości (i jakości) są zazwyczaj bardzo porządni na drodze, za to bogacze... Ech, szkoda słów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

A skąd takie wnioski? Jeśli nie "pokażesz" komuś na drodze to uczysz dzieci bycia pierdołami? Nie. Droga nie jest dobrym miejscem uczenia dzieci asertywności. - Najpierw naucz dzieci bycia ponad to wszystko, naucz tolerancji, naucz, co stanowi o prawdziwej wartości człowieka. Bo na pewno nie jest tym, czy ktoś jedzie szybciej, lepiej od Ciebie czy lepszym samochodem.

Ależ mnie spłyciłeś - ja właśnie nie pisałem tylko o szosie, ale ogólnie o życiu! I tak, mnie uczono tak, jak mówisz i uważam, że wyrosłem na pierdołę. A "prawdziwą wartość człowieka" doceniają tylko ludzie na poziomie, reszta ma gdzieś Twój intelekt, edukację czy system wartości, liczą się tylko łokcie i pięści. To jest smutne, ale prawdziwe.

To taki przykład i powiedz, jak byś postąpił: czekasz sobie w kolejce na stacji benzynowej, przed Tobą 2 osoby, żadnych szaleństw czy zamieszania. Gdy już jestem pierwszy i zwalnia się kasa, nagle przede mnie (że aż musiałem się cofnąć) wchodzi facet w wieku ok. 45 lat i zaczyna załatwiać swoje tankowanie. Na moje grzeczne zwrócenie uwagi (naprawdę spokojnie powiedziane: "proszę pana, ale jest kolejka, teraz moja kolej") zareagował w bardzo agresywny sposób (chodzi o ton wypowiedzi, więc tego tu nie oddam) mówiąc: "spadaj, nie widziałem Cię". No to wtedy ja się wypowiedziałem, nie przekleństwami, ale mam taki system ciętych tekstów, że ludziom w pięty czasem idzie ;)  Oczywiście zero jakiejkolwiek agresji fizycznej, machania rękami czy coś, wbrew Waszym obawom nie dążę do fizycznej konfrontacji, bo jestem raczej mizerny z postury i generalnie nie uznaję przemocy fizycznej - ale mam za to niezłe "gadane". Facet zareagował tak, że aż interweniowała ochrona stacji :)  Wg Ciebie powinienem go jeszcze po głowie pogłaskać? Jeżeli każdy mu ustąpi, to gość się tak prześlizgnie przez życie na cudzych garbach, łatwo i przyjemnie - nie to, że życzę innym źle, niech mają dobrze, ale nie moim kosztem! Jak Ty postępujesz w takich sytuacjach? Tylko nie wymyślaj pięknych bajek, tylko postaw się na moim miejscu i powiedz uczciwie, co byś zrobił.


 

 

Ja pierdziele, ale Ty popaprany jesteś....

I wzajemnie - z mojego punktu widzenia :)


 

 

Ty użyjesz jednego z atrybutów posiadanych a aucie

Wszystkich tych rzeczy ewentualnie użyłbym (na szczęście nie było takiej potrzeby) TYLKO w samoobronie, gdyby ktoś mnie zaatakował FIZYCZNIE (słowne ataki olewam, słyszałem już w życiu o sobie takie rzeczy, że mnie to nie rusza).


 

 

Twoja "krucjata" skonczy się na zarzutach prokuratorskich, powaznych problemach, karach finansowych lub pozbawienia wolności

To byłaby obrona konieczna, zresztą trudno - życie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I skończyło się fajnie czytać :( Tichy idź zrób coś pożytecznego i pięknego, przytul kogoś, powiedz komuś że go kochasz, spędź czas z dzieckiem, zrób coś dobrego dla innych, szkoda żółci, szkoda życia

Edytowane przez Herostrates
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tichy. Twoje wypowiedzi i zaczynam wątpić, czy "rozmawiam" z jedną osobą. Jedno zdanie piszesz całkiem z sensem, trudno się z tym nie zgodzić, a za chwilę walisz takie farmazony i teorie, że włos się na głowie jeży. (wyszło np na to, że każdy w lepszym samochodzie to gangster powiązany z wymiarem sprawiedliwości)

 

Nie wątpię, że przeżyłeś w życiu traumę, wielu ją przeżyło (również ja), ale siłą człowieka, a zwłaszcza faceta z jajami jest umiejętność oddzielenia złych wspomnień od normalnego, codziennego życia. Zmierzenie się z własnymi lękami jest trudne, ale uwierz,  warto. W wielu przypadkach jako poparcie swoich słów podajesz przykłady absolutnie skrajne, rzeczy, które owszem, sporadycznie się zdarzają , ale one nie stanowią treści życia. To margines. Facet wpychający się przed Ciebie na stacji - czy zdarza się to co dzień, czy zdarzyło jednokrotnie? W jaki sposób to ma wpłynąć na moją samoocenę?   Czy to, że go zwymyślałeś coś zmieniło? Za godzinę ta scysja nie ma już żadnego znaczenia (co nie znaczy, że ja zachowałbym spokój ;) ) - tyle, że dla mnie (i bardzo wielu) taka scena może być powodem chwilowego wkurzenia, dla Ciebie, widzę, jest powodem poważnych fobii o własną wartość i wskazówką, jak należy w życiu postępować. Przykro mi to pisać, ale wdając się w przepychanki z "takim" targetem, sam, na własną prośbę, się do niego zaliczasz. I dlatego się z nim porównujesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

SCENARIUSZ "B" Zakładam, że jesteś tylko popapranym frustratem, bez siły przebicia i musisz oszukiwac sam siebie, że jestes w stanie zareagowac, na ewentualne sytuacje zmuszajace do konfrontacji. Pomimo posiadania wszystkich gazów, pałek, sekatorów, kastetów - najzwyczajniej w świecie w chwili odpowiedniej do reakcji, zfajdoliłbyś sie w gacie i potulnie "oddalił sie na z gory upatrzone pozycje strategiczne"

Pominąłeś cały szereg scenariuszy pośrednich. Masz rację w jednym: nie mam pojęcia, jak zareagowałbym w sytuacji całkiem drastycznej, tego nigdy nie wiesz, póki się nie zdarzy. Widziałem (lub słyszałem) o naprawdę twardzielach, którzy załamywali się w sytuacjach krytycznych (np. w obliczu wypadku czy czyjejś śmierci) i widziałem "leszczy", którzy okazywali się bohaterami sytuacji.

Wszystkie te gazy, sekatory itp. skądś się wzięły. Miałem w życiu trzy krytyczne sytuacje, opiszę w naprawdę super-hasłowym skrócie. Z góry zaznaczam, że za każdym razem ja byłem "poszkodowany", tj. np. zostałem zepchnięty z pasa ruchu, wjechano mi na czerwonym i inne.

  1. Wjazd na czerwonym, hamuję awaryjnie i odbijam na sąsiedni pas ruchu, bo bym nie wyhamował. Zatrąbiłem, nie ukrywam. Facet wysiada, WYCIĄGA MNIE Z AUTA i chce bić! Udało mi się wyrwać. Od tego czasu jeżdżę z zablokowanymi drzwiami. I dobrze, bo innym razem...
  2. Wymuszenie pierwszeństwa przy zmianie pasa ruchu, zostałem zepchnięty na kończący się pas i prawie wpadłem na wysepkę. Zatrąbiłem i odjechałem. Facet gonił mnie przez kilka skrzyżowań, w końcu kiedyś trafiłem na czerwone - zdążyłem tylko krzyknąć do jadącej ze mną ciotki: zamknij drzwi! Facet wybiegł, biegał dookoła, szarpał za klamki, wołał: "wysiadaj, k..., to Ci pokażę!", w końcu skopał mi błotnik (auto sprzedałem jakiś czas później nadal z lekką wgniotką). Odjechałem, ale trzeba było widzieć minę ciotki... :rolleyes: Od tego czasu doposażyłem się w gaz.
  3. Wyjechanie z podporządkowanej - nie wyhamowałem, odbiłem na chodnik, szczęściem niski krawężnik. Zatrąbiłem - nie zauważyłem niestety (ciemno było no i lekki szok), że to nowe BMW... Dresiarz-mafioso gonił mnie przez ok. 4 km, robił tak: wyprzedzał, zajeżdżał na prawy pas i hamulce do oporu - on z ABS, mokro na drodze, a mnie Malucha w poprzek stawiało... Nie wiem, jakim cudem się wtedy nie rozbiłem, bo robił tak non-stop przez tę trasę. Jak się inni kierowcy po drodze patrzyli, uciekali na boki... Konsekwentnie dojechałem pod dom, on za mną. Wybiegłem z auta nie zamykając drzwi na klucz, złapał mnie w wejściu do klatki, ale udało mi się wyrwać (chyba naderwałem sobie wtedy kurtkę) i ogień po schodach - on był, typowo, łysy, w dresie, ze złotymi łańcuchami i dużym brzuchem, więc po schodach pościgu nie podjął ;)  Stał pod klatką ok. 5 min. i krzyczał, a ja patrzyłem przez okno, czy mi auto podpali. Ku mojemu zdziwieniu nawet nie skopał go ani nie otworzył, powrzeszczał, powyklinał i pojechał. Od tego czasu doszła pała zomowca i drugi gaz w kieszeń.

Na szczęście od tego czasu nie miałem już aż tak ostrych zajść, całe szczęście, bo nast. krokiem byłoby chyba ubieganie się o pozwolenie na broń :D  Spoko, żartuję, nie toleruję broni palnej.

Jak jesteś taki mądry, to powiedz mi, jak Ty byś zareagował, bo sądząc z Twoich wypowiedzi, to do łagodnych i spolegliwych nie należysz ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Facet wpychający się przed Ciebie na stacji - czy zdarza się to co dzień, czy zdarzyło jednokrotnie? W jaki sposób to ma wpłynąć na moją samoocenę?   Czy to, że go zwymyślałeś coś zmieniło? Za godzinę ta scysja nie ma już żadnego znaczenia (co nie znaczy, że ja zachowałbym spokój  ;) ) - tyle, że dla mnie (i bardzo wielu) taka scena może być powodem chwilowego wkurzenia, dla Ciebie, widzę, jest powodem poważnych fobii o własną wartość i wskazówką, jak należy w życiu postępować. Przykro mi to pisać, ale wdając się w przepychanki z "takim" targetem, sam, na własną prośbę, się do niego zaliczasz. I dlatego się z nim porównujesz.

Znowu dobrze powiedziane ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

trzeba zwolnić, a nawet się zatrzymać przed taką grupką

Tak, tak, zawsze tak robię, jeszcze z czarującym uśmiechem na ustach - ludzie fajnie się zachowują :biglol:  Lepszy patent ma mój teść, ale nie polecam, choć jest to wesoły sposób ;)  Teść jest wielkości średniego dębu, czyli ok. 2m. wzrostu, szeroki w barach (dawniej kulturysta) i twarz ponura jak cmentarny nagrobek z lastriko :biglol:  Ostatnio jak szła panna i gadała przez telefon, nie patrząc przed siebie, to oczywiście nie zszedł jej z drogi, tylko ją chwycił (no oczywiście nie mocno, tylko tak za ramiona) i po prostu przesunął na bok, mówiąc: "chodnik nie jest do rozmów przez telefon" :biglol:  Myślałem, że padnę, panna była tak zaskoczona, że nic nie powiedziała, tylko po chwili refleksji poszła dalej :)


 

 

mignijcie mu kierunkami, czy przeciwmgielnym

Ja używam tego drugiego, tym bardziej, że mam tylko jedno tylne przeciwmgielne, więc mniejsza szansa, że ze stopem pomylą.


 

 

Jeszcze raz, żeby była jasność - wyprzedzam. Kończę manewr. Dla mnie sprawa jest zamknięta. W tym momencie gość (bezpośrednio za mną) zaczyna swoje "budowanie męskości" - trąbiąc i oślepiając mnie długimi - tak, potrafię się odszczeknąć ;)

Widzisz, ale może tylko w Twojej głowie nie zrobiłeś niczego niebezpiecznego, może inni oceniliby to inaczej? Mnie krytykujesz, ale nie zastanowiło Cię, że zdarzają Ci się takie sytuacje, jak opisałeś? Bo z kolei ja tego nigdy nie doświadczyłem. Czy to czasem nie świadczy o tym, że coś z Twoją jazdą jest nie tak, że inni użytkownicy dróg uważają Cię za pirata? NAPRAWDĘ CIĘ TO NIE ZASTANAWIA? Wg Ciebie to ONI popełniają błąd? Ja wiem, wiem, wg Ciebie jeździsz świetnie, setki tys. km itd., manewry super precyzyjne, 100% bezpieczne, zawsze masz rację, ale pamiętaj - to może być szalenie subiektywne.


 

 

Może jednak inni nie są tacy źli?

Na pewno tak jest, wiem o tym, tylko nie zawsze się trafia na "tych dobrych". Na wszelki wypadek zachowuję daleko idącą ostrożność i zakładam, że ktoś mnie może skrzywdzić. Jeśli okazuje się, że to spoko człowiek, to oczywiście może liczyć na moją pełną sympatię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Zatrzymuję się zawsze na czerwonym z zieloną strzałką
Temat zatrzymywania się na stopach i zielonej strzałce powinien być całkowicie zakazany. Gdy się zatrzymuję, tylko czekam na klakson i nerwowe gesty. Zawsze sprawdzam w lusterkach, czy kierowca za mną rozumie manewr i niestety opór materii w tej kwestii jest niezwykle wysoki. Najgorzej, jeśli na strzałce skręca kolumna pojazdów i żaden wcześniejszy się nie zatrzymuje. W takim przypadku nie ryzykując kolizji zatrzymać się po prostu nie da. :/
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nic na to nie poradzę, nie mogę się z tym pogodzić, całe życie tak mam.

 

Wcześniej pisałeś, że po 35 Ci się zmieniło. Czy mi się wydaje?

 

 

 

(np. kumpel wyskoczył na agresywnego łebka z siekierą)

 

A ta agresja "łebka" to na czym polegała? I co Twój kolega zyskał? Coś zaspokoił? Chociaż użył tej siekiery? To ma sens w ogóle?

 

Zmieniło mi się zachowanie, stałem się bardziej asertywny i szczery, do 35 r.ż. nie ujawniałem się ze swoimi negatywnymi emocjami wobec zła i niesprawiedliwości świata tego.

Łebek mu zajechał, po czym oczywiście wyskoczył z auta i chciał się bić. Jak na niego wyszedł gość z siekierą, to grzecznie w tył zwrot, wsiadł do auta i odjechał :)  Sądzę, że kolega nie użyłby siekierki, to miał być tylko efekt psychologiczny.

 

 

Czy my tu rozmawiamy o znieczulicy i pochwale robienia krzywdy innym ludziom?

Tak, odniosłem wrażenie, że wielu do tego właśnie namawia: zignoruj to, olej, uśmiechnij się, puść muzyczkę, zluzuj pory, świata nie zmienisz, nie ucz tak dzieci, nie gestykuluj, nie migaj światłami, nie trąb - to tylko wybrane cytaty. Ekstrapoluję to na "nie reaguj, gdy biją słabszego", "pozwalaj sobie zabrać obiad", "wpuszczaj wszystkich przed siebie do kolejki". Jak można to inaczej zinterpretować?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Facet wpychający się przed Ciebie na stacji - czy zdarza się to co dzień, czy zdarzyło jednokrotnie?

Mniej więcej raz na miesiąc.


 

Łebek mu zajechał, po czym oczywiście wyskoczył z auta i chciał się bić.

 

Nic pomiędzy "zajechał" a "po czym wyskoczył i chciał się bić" nie było?

 

Sygnał dźwiękowy, jeśli o to Ci chodzi :)  Ale chyba po coś go zamontowali w każdym aucie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bartosz51 powiedział Czy my tu rozmawiamy o znieczulicy i pochwale robienia krzywdy innym ludziom? Tak, odniosłem wrażenie, że wielu do tego właśnie namawia:

 

A ja jednak nie sądzę.

 

Poza tym, nie gniewaj się, ale coś mi się tu nie klei. Prawo jazdy posiadam od 1992 r. Własnymi samochodami jeżdżę od 1999 r. I prawdę mówiąc w ogóle nie miałem takich problemów, jak Ty. A jak miałem, to nie pamiętam, tak bardzo były nieistotne przy bezkresności wszechświata. Może to jednak jest tak, że nabzdyczony, z (pardon) kijem w dupie facet przyciąga tę całą złą energię? Może się po prostu uśmiechnij, wyluzuj, zrelaksuj - dokładnie tak, jak ktoś to wyżej bardzo słusznie napisał (niestety nie umiem cytować przy edycji postu, a z poprzedniej strony, to już w ogóle ;) )

Edytowane przez bartosz51
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, ale może tylko w Twojej głowie nie zrobiłeś niczego niebezpiecznego, może inni oceniliby to inaczej? Mnie krytykujesz, ale nie zastanowiło Cię, że zdarzają Ci się takie sytuacje, jak opisałeś? Bo z kolei ja tego nigdy nie doświadczyłem. Czy to czasem nie świadczy o tym, że coś z Twoją jazdą jest nie tak, że inni użytkownicy dróg uważają Cię za pirata? 

 Czy takie sytuacje zdarzają mi się - tak. Od czasu do czasu - (może kilkanaście razy na ok 3 mln km). Tylko wrócę do jednej rzeczy - manewr zakończył się bezpiecznie. To raz. Dwa - nie zmusiłem nikogo do zmiany dotychczasowej jazdy - prędkości czy toru (akurat na te rzeczy zwracam dużą uwagę - jeden z gorszych grzechów za kierownicą to przeszkadzanie innym). Trzy - nie spowodowałem żadnego zagrożenia w ruchu drogowym. A mimo to reakcja jest tu opisywana.

Tak, pewnie taki ktoś uznał mnie za pirata, idiotę i szaleńca, który czyha na jego życie. Ale to tylko subiektywna ocena (moja - również subiektywna - jest inna) i ani ja, ani on nie jest od tego, aby to rozstrzygać. Dla mnie sprawa zakończona - dla niego nie. Ja nie chcę "konfrontacji" - on wyraźnie do niej dąży. Mam tylko 1 pytanie - PO CO? i co mu da, że sobie potrąbi, poświeci światłami i być może popuka się w czoło? Zupełnie nic się nie stało, więc jakie to ma znaczenie dla dalszego życia?

 

inni użytkownicy dróg uważają Cię za pirata? NAPRAWDĘ CIĘ TO NIE ZASTANAWIA?

Nie. Wiem, kiedy coś schrzanię i sam potrafię się do tego przed sobą przyznać. A wtedy zawsze ręka czy ukłon :) A nie będę rozpamiętywał dlaczego ktoś coś o mnie pomyślał, kiedy jestem absolutnie pewien swoich racji. Jeśli w danym momencie się mylę - trudno. Nie jestem w stanie tego obiektywnie ocenić ;)

 

Wg Ciebie to ONI popełniają błąd?

Nie. Tylko niepotrzebnie próbują udowodnić swoją rację. Mnie nie przekonają, a nawet jeśli, to co z tego? Warte to było kolejnego wrzodu na żołądku i w dalszej części jazdy w stresie i wkurzeniu?

 

Ja wiem, wiem, wg Ciebie jeździsz świetnie, setki tys. km itd., manewry super precyzyjne, 100% bezpieczne, zawsze masz rację, ale pamiętaj - to może być szalenie subiektywne.

O nie. Tego mi nie wmówisz. Wielokrotnie zdarza mi się popełnić błędy  (dzięki Bogu z reguły bez konsekwencji ;) ). Często jeżdżę zmęczony czy zamyślony. Nie uważam siebie za alfę i omegę za kierownicą. Uwierz mi, że duuużo częściej zdarza mi się kogoś przeprosić, niż zostać "strąbionym" (choć, żeby była jasność, nie zdarza się to na co dzień ;) ). I często wykonuję również przepraszający gest w sytuacji, gdy wiem, że manewr był w 100% pod kontrolą, bez żadnego zagrożenia, ale zdaję sobie sprawę, że mógł być dla kogoś nieco "egzotyczny" i tym samym mógł się zlęknąć.

Edytowane przez sjak
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I skończyło się fajnie czytać :( Tichy idź zrób coś pożytecznego i pięknego, przytul kogoś, powiedz komuś że go kochasz, spędź czas z dzieckiem, zrób coś dobrego dla innych, szkoda żółci, szkoda życia

Ależ ja się tu (po mojej stronie monitora) wcale nie zalewam żółcią, a co do dziecka, to przed pół godziną, w ramach odprężenia rąk od klawiatury, myłem Małej ząbki i rzucałem balonikiem :)  Full luz, piszę tylko swoje zdanie, możecie mnie uważać nawet za czuba, mam to gdzieś. Mam prawo do własnego zdania jak i Wy: zaznaczam, że zdanie wielu tu wypowiadających się też mi "nie leży" - no i dobrze, ludzie muszą się różnić, rozumiem, że wypowiadacie się też na podstawie własnego doświadczenia. Nie szukam tu jakiejś "racji" - mojej czy Waszej, po prostu przedstawiam, jak ja to widzę. Warto poznać zdanie innych ludzi, to uelastycznia w poglądach życiowych. Poza tym myślę swoje, a robię czasem nie do końca tak samo: trzeba się mimo wszystko (choć nie zawsze mi się to podoba) dostosować się do społeczeństwa, czyli np. mogę być "myślowym" zwolennikiem lokalnych milicji obywatelskich i samosądów, jednocześnie nie używając NIGDY przemocy fizycznej, nie wymierzając sprawiedliwości na własną rękę itp. Nie wszyscy widać umieją rozgraniczyć moje poglądy od zachowań, ale rozumiem to, bo nie znacie mnie w większości osobiście - naprawdę nie jest tak źle ;) 

 

Proponuję koniec tych wynurzeń, swoje zdanie wyraziłem, Wy też, dyskusja była fajna i zapewniła mi oryginalną rozrywkę intelektualną w piątkowy wieczór, ale proszę: MOŻE JUŻ DOŚĆ? Wróćmy do  tematu wątku, bo zaczynają tu niektórzy robić analizę psychologiczną mojej osoby. Dobra, możemy przyjąć, że jestem wariatem, może nawet idiotą, OK? :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...