Skocz do zawartości

cham na drodze


GregorBa

Rekomendowane odpowiedzi

Zbyt wiele już widziałem i przeżyłem (a czarę goryczy przelała niebieska Impreza... :cry: ), choć wcale dużo nie jeżdżę. Ja chcę mieć gdzie uciekać, bo to co wyprawiają tacy, którym się "ułatwia" nieraz przechodzi ludzkie pojęcie.

 

Zjeżdżam do linii - ułatwiam, daję widoczność która jest podstawą przy wyprzedzaniu - ale jej nie przekraczam. Swoje życie cenię bardziej niż czyjeś 30 sekund "zmarnowanego" czasu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mykałem traska z zielonej na gorzowa na zieloną górę,jechała L ,ale o dziwo z antenką na dachu,zapytałem grzecznie czy kolega na radyjku jest,nic...miał wolne pobocze,wszystkich blokował,mógł przepuścić ale nie (ja jak gonie to jest to mile widziane i podziekuję,a jak mam tryb "jadę spokojnie" to zjeżdzam na awaryjny i ułatwiam szybszym czy też tym z naprzeciwka),była chwila wolnego,redukcja ,ogień,i słyszę na cb: "idioto ja tu jadę z uczniem nie bądż taki kozak",no to mu powiedziałem parę słów o kulturze jazdy,o uprzejmości jak wolniejsi sa wolniejsi,a szybsi to szybsi,a reszta kierowców tak mu dopowiedziała,że już mu wystarczyło :!: :!:

Ci w L niby starzy kierowcy,ale nie nauczą o mruganiu za przepuszczenie,o przepuszczaniu,generalnie o kulturze i pomaganiu sobie..

Za zjezdzanie na pobocze i mruganie oblewa się egzamin ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbyt wiele już widziałem i przeżyłem (a czarę goryczy przelała niebieska Impreza... :cry: ), choć wcale dużo nie jeżdżę. Ja chcę mieć gdzie uciekać, bo to co wyprawiają tacy, którym się "ułatwia" nieraz przechodzi ludzkie pojęcie.

 

Jeśli chodzi o kombiaka, to być może byłem ja (poniedziałek, "długi łykend", okolice Barczewa) - za szybko, za grubo. Pierwszy raz mi sie taka głupota przydarzyła i ostatni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek, popieram w 150%, jak jadę 110 na ograniczeniu 90, to w zasadzie mam w dupie, jak się komuś jeszcze bardziej spieszy.... :twisted: niech pofrunie sobie górą... :twisted:

 

:mrgreen::mrgreen::mrgreen:

 

Trudno sie nie zgodzic...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja jestem chamem na drodze, gdyż nie zjeżdżam na pobocze.
Zbyt wiele już widziałem i przeżyłem (a czarę goryczy przelała niebieska Impreza... :cry: ), choć wcale dużo nie jeżdżę. Ja chcę mieć gdzie uciekać, bo to co wyprawiają tacy, którym się "ułatwia" nieraz przechodzi ludzkie pojęcie.

 

Zjeżdżam do linii - ułatwiam, daję widoczność która jest podstawą przy wyprzedzaniu - ale jej nie przekraczam. Swoje życie cenię bardziej niż czyjeś 30 sekund "zmarnowanego" czasu.

 

Popieram, szczególnie w zimie/deszczu i wieczorem/nocą - widziałem wypadek jak koleś zjechał, żeby ustąpić "spieszącemu się" i wjechał wprost w rowerzystę.

 

emotosport, też dobrze prawisz - eLki :wink: :lol: to czasem chamstwo w czystej postaci, przekazywane z instruktora na kursanta. I niestety zarówno na drodze jak i na parkingach widać niedouczenie :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak jesteście kozaki, że w ogóle wierzycie, że instruktor może czegokolwiek nauczyć, poza tym, jak zdać egzamin :)

Ja się uczyłem jeździć dopiero wtedy, gdy odebrałem prawko i zacząłem jeździć sam, bez ojca na prawym. Pewnie podobnie, jak większość z Was. Zdrowego rozsądku i myślenia nic nie zastąpi, a już na pewno nie żaden instruktor eLki...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popieram, szczególnie w zimie/deszczu i wieczorem/nocą - widziałem wypadek jak koleś zjechał, żeby ustąpić "spieszącemu się" i wjechał wprost w rowerzystę.

Ja bardzo rzadko zjeżdżam na pobocze. Zaliczyłem już kilka sytuacji, w których "szybkim" kolesiom chcącym mnie wyprzedzić kończyła się para na mojej wysokości (np. górka była "stromsza" niż im się wydawało), a mi kończyło się pobocze lub ktoś nim jechał/szedł i to ja w tym momencie miałem problem, bo przecież to nie honor wycofać się z rozpoczętego manewru wyprzedzania... Nigdy nie zjeżdżam wieczorem lub w nocy, nawet na prostej drodze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie zjeżdzanie na pobocze to nie jest zbyt dobry pomysł, bo ono do tego nie służy. Jak ktoś ma warunki to zrobi to noralnie, zgodnie z przepisami, a jak nie ma to nie wyprzedza.

Jak jedzie jakiś kombajn, ciągnik, albo koń to może wtedy zjazd na pobocze takiego pojazdu jest uzasadniony, ale pewny nie jestem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś ma warunki to zrobi to noralnie, zgodnie z przepisami, a jak nie ma to nie wyprzedza.

Właśnie nie. Bardzo często ktoś taki w końcu spróbuje wyprzedzać tam gdzie nie ma miejsca i dopiero wtedy będzie zagrożenie dla uczestników ruchu.

 

Ja nie widzę nic złego w zjeżdżaniu na pobocze gdy jest dobra widoczność a pobocze jest szerokie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi najczęściej kierowcy zjeżdżają, gdy coś jedzie z naprzeciwka lub na podwójnej ciągłej, a w takich sytuacjach pomimo zrobionego miejsca - nie wyprzedzam. Zawsze czekam na dogodne miejsce i wtedy wyprzedzam bez względu na to czy ktoś mi zjeżdża, czy nie - do tego służy zapas mocy. Sam zjeżdżam często, gdy ktoś się zbliża do mnie z prędkością umożliwiającą wyprzedzenie lub jadę wolno, a widzę, że gość jest chętny, a nie ma mocy na bezpieczny manewr omijający. Oczywiście każda sytuacja drogowa jest inna i wymaga odpowiedniej reakcji. Niezjeżdżanie nie jest hańbą, ale okupowanie lewego pasa na dwupasmówce to już zbrodnia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak przy okazji złych warunków pogodowych, policji, wypadków na drodze.

 

Sytuacja miała miejsce kilka lat temu. Mój brat miał stłuczkę na Bemowie (prosta droga pomiędzy „Kołem” a Bemowem na wysokości ogródków działkowych, ci co okolic to wiedzą gdzie), listopad, wieczór, piątek.

Mama do mnie zadzwoniła, żebym pojechał zobaczyć co się stało itd. W nerwach jadę na miejsce i widzę, tył samochodu mojego brata uderzony, na szczęście brat cały, ale zdenerwowany bo od kilku miesięcy miał prawo jazdy a tu taka niespodzianka.

Pan wjechał w tył samochodu mojego brata i próbował uciec, ale kilkaset metrów dalej zreflektował się i wrócił.

Jak przyjechałem brat mi opowiada, że sprawca powiedział mu, że jest kierowcą zawodowym, że było ślisko (a to fakt), że nie uchyla się od winy, oczywiście podpisze wszystkie dokumenty.

W sumie wszystko byłoby w porządku tylko brat mi mówi, że chyba czuć od niego alkohol (nie był pewny bo adrenalina i nerwy robią swoje i nie chce kogoś osądzać?).

Podszedłem do Pana a on potwierdza to wszystko co powiedział bratu (o przyznaniu się do winy). Odsuwał się jak do niego podchodziłem, jakby czegoś unikał, może się bał, że coś mu zrobimy? A może alkohol?

W końcu podjęliśmy decyzje (słusznie/ niesłusznie), że dzwonimy na policję, oczywiście nikt się nie zgłasza lub nie odbiera (nie pamiętam dokładnie, jak pisałem było to kilka lat temu).

Po dobrej godzinie, facet cały czas powtarza, że po co wzywać, przecież on się zgadza, że to jego wina, podpiszmy co trzeba, on problemów nie będzie robił, że mieszka obok, cóż wypadki się zdarzają itd.

 

Generalnie podpiszmy oświadczenie, rozjedźmy się do domów i rozpocznijmy weekend?

 

I teraz co byście zrobili w takiej sytuacji?

 

Za niedługi czas napiszę co wydarzyło się później. Buduje napięcie .

Post trochę kontrowersyjny (podejrzenie o "spożycie"), ale finał historii trochę nas (mnie i brata) zaskoczył.

Sebastian

 

 

I co dalej? Opowiadaj bo sytuacja zapowiada się ciekawie :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NewAge sedan, jakieś 5 lat temu, na drodze 51, w kierunku Olsztynka. :mrgreen:

 

 

Młody, i po co się wychyliłeś :?: :mrgreen: :wink:

 

 

No fakt :mrgreen: Faktem jest też to, że zachowałem się jak bezmózgi cham. Mam nauczkę.

 

O witam pana który mi sprzątnął nicka na forum :)

 

Byłem szybszy o jakies 2.5 roku ;):mrgreen:

 

eot ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciągle pamiętam, jak dwa lata temu posunąłem się na pobocze (z asfaltem), żeby zrobić miejsce dla Octavii mknącej z przeciwka i hamującej przed sunącym środkiem swojego pasa traktorem. Kierownik owej Okci był tak szczęśliwy, że machał i uśmiechał się jak szalony. Ale to nie wątek do chwalenia się swoją kulturą, gdyż Subaru zobowiązuje i wszyscy tu jesteśmy kulturalni ( :?: ). Opowiem Wam więc mój problem.

 

Mieszkam przy skrzyżowaniu dwóch dość uczęszczanych dróg. Wyjazd z mojej posesji pochodzi co najmniej z pierwszej połowy XX wieku i jest skierowany prawie na owo skrzyżowanie. Wyjeżdżać muszę tyłem, choć to akurat niewiele zmienia w tej historii. No i już na pewno wiecie, jak łatwo jest wyjechać; niestety, jeszcze kilka lat temu było w miarę, jednak dziś schodzą długie minuty, zanim się uda. Oczywiście wymachiwania i głupich min jest co niemiara, a przecież wystarczy pomyśleć, że ten w Subaraku nie próbuje wyjechać na jezdnię dla przyjemności, i że innej możliwości zapewne nie ma. Najczęściej zatrzyma się autobus, ew. jakaś limuzyna; ciężarówki i "zwykłe" osobówki nie mają litości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...