Skocz do zawartości

Polska język, trudna język! Polecam!!!


michal

Rekomendowane odpowiedzi

Zgadzam się z tym, że obecnie jest coraz więcej błędów w j. polskim, a często ludzie zamiast uczyć się to załatwiają se orzeczenia o "dys..." (na wszystko co się da)...  :facepalm: 

Też mnie denerwują błędy w języku mówionym (pisanym też, ale np. w internecie tyle tego jest, że szkoda gadać...), a jednoczenie strasznie denerwuje mnie jak ktoś mi zwraca uwagę, że niepoprawnie mówię, podczas, gdy ja po prostu gadam typowo po "krakosku" - także na te regionalne też trzeba zwracać uwagę  ;) Nie raz się spotkałam z tym, że ludzie z innych części Polski nie rozumieli...  :( 

P.S. Sama, niestety muszę przyznać, że też robię błędy (co prawda nie w akcentowaniu, w ortografii też raczej rzadko, ale w stylistyce), przy czym u mnie kończy się na tym, że większość wyłapuję "po chwili". 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie szokuje ilosc "funu" i "fanu" (rozne slowa o roznym znaczeniu... ale udaja to samo) w watku o 2015 STI... bo przyjemnosc z jazdy to juz nie to samo ewidentnie.... Ciekaw jestem jak by to z angielskiego wygladalo....  zobaczmy:  There are no cars out there that give you the real przyjemnosc when driving, except for the STI.  STI and Evo are the only all wheel drive cars that really give you the radosc z jazdy like no other cars at that price point... inna rzecz ze nie widuje takich tekstow po angielsku...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Makaronizmy czy też kalki językowe to nic nowego w języku polskim. Jest tego nadmiar szczególnie w branżach związanych z nowymi technologiami, gdzie niestety jest coraz więcej inżynierów wtórnych analfabetów podchodzących niedbale do mowy ojczystej. Tłumaczenie o szybszej komunikacji to bzdura, nie znają wystarczająco dobrze własnego języka by się nim bez przeszkód porozumiewać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

aflinta sam pracuję w branży w której podstawowym językiem jest angielski. Ostatni raz używałem polskiego nazewnictwa w szkole bo potem już z Polakami praktycznie nie pracowałem. Teraz jak rozmawiam z kimś z branży to zazwyczaj używam angielskiego nazewnictwa bo polskiego niestety nie pamiętam. Jakieś dwa lata temu dostała się w moje ręce dokumentacja techniczna statku, którą jakiś dowcipniś napisał tylko po polsku. Zajęło mi dobrych kilka dni zanim udało mi się rozszyfrować co tam było napisane.

Czy dotknął mnie analfabetyzm wtórny? Pewnie tak, jednak z tego powodu i tak nie mam zamiaru na nowo uczyć się polskiego nazewnictwa bo zwyczajnie w 99% przypadków jest mi ono niepotrzebne.

Bardziej za to denerwuje mnie to że sam w mowie potocznej używam różnego rodzaju wstawek typu wspomniany "fun" itd. Muszę to zacząć kontrolować, bo to wstyd.

 

Sent from my SM-N9005 using Tapatalk

Edytowane przez matros1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...

[*] Szkjoda człowieka. Naprawdę umiał ładnie mówić.

 

A w kwestii drażniących mnie słów: "projekt" i "dizajn". Dziś zatrudnia się ludzi nie do konkretnego zadania lecz do "projektu". W teatrze nie przygotowuje się sztuki tylko "projekt". Po zakończeniu projektu powinien być efekt końcowy w postaci utowru, przedmiotu, konstrucji czy co tam kto chce. Jednak media przedstwaiają "projekt". :rolleyes:  Natomiast to co  faktycznie jestp rojektem, jest już "dizajnem". Coś, co jest "dizajnerskie" jest po polsku zaprojektowane. Kiedyś była w Polsce sztuka pod nazwą (mogę się mylić) projektowanie przemysłowe. Chyba nawet był taki kierunek nauki.Projektowało się meble, artykuły gospodarstwa domowego. Były to produkty wykonane przez projektanta. Teraz są wykonane przez dizajnera.

A "taak" też mnie wkurza. To chyba taka "nowomowa" ;)

Ciekawe, że redaktorzy często używają "nowomowy"

Aha! Bym zapomniał! "BUS" i "TIR". Przykładowo: jak słyszę, że na trasie xxx zderzył się bus z tirem, to naprawdę nie wiem, co się z czym zderzyło :biglol:


Co mi się jeszcze przypomniało? "Tą" i "Tę". Przypomnę: "Tą" książką, "Tę" książkę. Ale przyznaję bez bicia, że często też zdaża mi się pomylić. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ile do "busa" można mieć wątpliwości czy chodzi o samochód dostawczy o DMC<3,5 czy o mały autobus pow. 7 miejsc siedzących, tak jeśli chodzi o "tira"

uważam, że już na tyle utarł się w języku potocznym, że wiadomo, że chodzi o ciągnik siodłowy z naczepą ew. samochód ciężarowy z przyczepą.

Co do "dizajnu" i "projektu" zgadzam się w całej rozciągłości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z ogromnym zainteresowaniem prześledziłem ten temat i wybaczcie, że dorzucam przysłowiowe trzy grosze. Od kilku lat mieszkam za granicą i na codzień posługuję się językiem niemieckim, którego ciągle się uczę, a coraz rzadziej językiem polskim. Nie mam polskiej telewizji, nie słucham polskiego radia, ale uczestniczę w dwóch forach motoryzacyjnych, dlatego mam prawie codzienny kontakt z ojczystym językiem, przynajmniej pisanym i wydało by się, że to wystarczy.

 

Niestety coraz częściej łapię się na tym, że popełniam błędy językowe, mam problemy z polską składnią i odmianą przez przypadki i nieraz muszę dwa, bądź trzy razy przeczytać to, co napisałem, ponieważ albo używam niewłaściwych końcówek, albo niewłaściwych przypadków. Zauważam także, że kiedy po dłuższym czasie jadę na odwiedziny do Polski, przez pierwsze kilka dni miewam problemy z poprawnym akcentowaniem wyrazów oraz doborem właściwych słów, choćby dlatego, że nie znam polskich odpowiedników fachowego słownictwa. Nie o to chodzi, że się "zaustryjaczyłem", ale takie są skutki emigracji. U jednych większe, u innych mniejsze, ale co się dziwić, skoro 11 miesięcy w roku po niemiecku myślę, mówię, piszę i śnię; jedynie liczenie i klnięcie przychodzi mi łatwiej po polsku :D

 

To, że mówię po niemiecku z mniej lub bardziej słyszalnym polskim akcentem, wiadomo, ale czy jednocześnie mówię po polsku z akcentem niemieckim, czy austriackim? Niektórzy moi znajomi zwracają mi na to uwagę zaraz po przyjeździe do Polski. Potrzebuję dzień lub dwa, zanim muskulatura twarzy przestawi się z "Tschüß" na "Cześć" i zanim wypowiem "kotlet" zamiast "Kh-oth-letth" :D . Poza tym nie chodzi tylko o właściwe akcentowanie poszczególnych słów, ale również o melodykę języka, która zdradza, że jestem "nietutejszy". To ciągłe przestawianie się z języka polskiego na niemiecki i z niemieckiego na polski ma taki skutek, że czasem sam jestem zdezorientowany i walnę jakimś "Ausdruckiem", którego nikt nie rozumie. 

 

Problem widzę u siebie z obsługą klawiatur w moich komputerach. Niemcy, Austriacy używają QWERTZ, a w komputerze z polskim systemem operacyjnym mam QWERTY. Oczywiście przestawienie między językami klawiatury to kwestia sekundy (odpowiednia kombinacja klawiszy), ale pracując dłuższy czas na niemieckiej klawiaturze mam problemy z zamienionymi literami Y-Z oraz umiejscowieniem pozostałych znaków. Będąc w Polsce nauczyłem się pisać na klawiaturze bez patrzenia na nią, ale przesiadka do innego komputera powoduje, że mylę klawisze, litery i znaki interpunkcyjne. 

 

Na koniec mojego nieco przydługawego wywodu mam wielką prośbę do wszystkich, którym poprawna polszczyzna leży na sercu: nawet, jeśli piszemy w środowisku internetowym (dość mocno zangielszczonym), nie oznacza to, że przystoi opuszczać polskie znaki w wypowiedziach. Osobiście nie lubię czytać wypowiedzi, w których nie ma znaków diaktrycznych, wypowiedzi napisanych niechlujnie z pominięciem wielkich liter, błędami w ortografii i interpunkcji. Kultura wypowiedzi to nie tylko słowo mówione, bo to jest ulotne, ale przede wszystkim pisane, bo ono pozostaje. Warto przeczytać to, co się wypisuje, żeby się potem za to nie wstydzić. 

 

Korzystając z jakiegokolwiek komputera, w którym pierwszy lepszy edytor tekstu potrafi wychwycić i poprawić błędy, gdzie przestawienie klawiatury języka nie stanowi żadnego problemu, życzyłbym sobie i innym użytkownikom forum coraz mniej błędów w wypowiedziać i coraz większej kultury słowa. 

 

PS: według aktora Piotra Adamczyka najbardziej polskim słowem jest: "żółć", ponieważ w tym słowie znajdują się wyłącznie polskie litery, niestety dla nieużywających polskich znaków traci ono cały charakter i piękno, bo istnieje tylko jako "zolc". 

 

To napisałem ja, Krzysztof/Christoph, emigrant :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie obraź się Christoph, ale moim zdaniem powinieneś przyśpieszyć naukę niemieckiego. Co będzie jak polnisze języka ty zapomnieć a niemieckiego się nie zdążyć nauczyć? Jakim Ty językiem wtedy się porozumiewać?

 

Nie wszystkie poglądy podzielam ze Zbigniewem Brzezińskim, ale baaardzo podoba mi się sposób jego wypowiedzi. Amerykańska zwięzłość połączona z bogactwem języka polskiego. Podobno jego angielski jest też bogatszy od języka przeciętnego Amerykanina. Można?

 

Mój anglojęzyczny zięć ostatnio narzekał, że jego maleńka córka zmusza go mówić po polsku. Podobno wreszcie są nawet jakieś postępy. Biedak się trochę męczy, narzeka, ale jest dumny, że jego córka mówi w dwóch językach BEZ OBCEGO AKCENTU.  

 

To pisałem ja, Jarząbek. Emigrant w dwie strony, o trochę dłuższym stażu, wszędzie i nigdzie u siebie.

 

Łubu dubu, łubu dubu. 

 

EDIT: Pierdykłem chyba błęda. Podejrzewam, że powinno być "dwoma językami" a nie "w dwóch językach". Sorry.

Edytowane przez ten_Typ_tak_ma
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Projekt powala.

 

A co sądzicie o "sezonach" w serialach? Bo sam już nie wiem czy się nie czepiam ;)

Sezony, projekty, dizajny, targety :toobad: , i jeszcze konferencje w sporcie :facepalm: , choć wiem, że te ostatnie, to nie nasza wina.

 

...i jeszcze ze sportu -  stały fragment gry. No nic mnie tak nie trzepie jak ten zwrot. :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie jest to Stachu takie oczywista jak by się wydawało. Moi bliscy przywykli już do wielu francuskich określeń. Większość starej emigracji jaka znam nadal trzyma się w gettach i mówi po polsku.  Osobiście cienias jestem z ortografii (świadków, którzy pamiętają jest mnóstwo na forum) ale przyznam ze pisanie na forum  poprawiło mi co nieco (ale tylko co nie co) ta niepojętą sztukę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moi pacjenci,starzy polonusi ze Stanów czy WB tak pięknie mówią po Polsku,że nie można się domyśleć,iż żyją tam od dziesiątek lat.

Ci natomiast ,którzy wyjechali niedawno maja wielkie trudności ze znalezieniem polskich słów :biglol:

Dwa tygodnie w Szikago potrafią wiele zmienić w słowniku. Bierzesz takse i jedziesz na siaping :).

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@T_T_T_M, nie obraziłem się, bo niby jak i po co? Nie bardzo tylko rozumiem, skąd ta uszczypliwość, skoro podpisuję się pod apelem o stosowanie poprawnej polszczyzny i sam staram się o nią dbać, co też możesz prześledzić w moich postach.

 

Z tego, co piszesz, fajnie jest jak się dzieci uczą od małego obu języków. Dobrze, że mądrzy rodzice nie zaniedbają takiej szansy.

 

@Stachu, kontakt z Polonią w Austrii mam sporadyczny, lecz mam grono zaufanych rodaków, z którymi od czasu do czasu wypiję jakieś piwko i mogę pogadać. Różne "metamorfozy" emigracyjne, takie do których chyba pijcie, również spotykam.

 

PS: wątek dotyczy poprawnej polszczyzny

 

 

 

 

 

_____

iPhone + Tapatalk

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzioba,ale gadasz jak stary lubelak ;)

tylko ze po trzeźwemu gorzej mi idzie  :biglol:

@@Christoph, często bywasz w Polsce?  kiedyś bywałem raz w roku i przez pierwszy tydzień wszyscy darli ze mnie łacha zanim nie przyzwyczaiłem się do akcentu. Identycznie po powrocie. Teraz bywam częściej i to całkiem zmienia postać rzeczy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Moi pacjenci,starzy polonusi ze Stanów czy WB tak pięknie mówią po Polsku,że nie można się domyśleć,iż żyją tam od dziesiątek lat. Ci natomiast ,którzy wyjechali niedawno maja wielkie trudności ze znalezieniem polskich słów

Tutaj zakres lat swoje robi, ale jeszcze więcej robi otoczenie. Według mnie można, upraszczając, wyróżnić trzy grupy pośród pierwszego pokolenia emigrantów: ludzie tacy, jak Christoph, którzy się zasymilowali kulturalnie i językowo i pięlęgnują swoje korzenie, Ci, którzy się zasymilowali, ale dla nich więź z Polską jest luźna (mój brat) oraz tacy, którzy zostali z Polonią, mówią fatalnie po polsku z gigantyczną liczbą wtrąceń polglishowych (lub właściwego odpowiednika), a jeszcze gorzej w języku urzędowym.

 

Drugie pokolenie to według mojej obserwacji już pełna wolna amerykanka, a dobry polski uświadczyć można tylko u tych pielęgnujących więź z Polską. A to lubi zmienić się z czasem, choć nie u wszystkich. Chcąc nie chcąc mam w rodzinie przykłady wszystkich trzech „typów” i wyższa kultura osobista i edukacja zawsze oznacza większą więź i zainteresowanie krajem pochodzenia rodziców. Dużo, lecz nie wszystko, zależy właśnie od rodziców.

 

Skomplikowaną kwestię sobie wybraliście. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Christoph, często bywasz w Polsce?  kiedyś bywałem raz w roku i przez pierwszy tydzień wszyscy darli ze mnie łacha zanim nie przyzwyczaiłem się do akcentu. Identycznie po powrocie. Teraz bywam częściej i to całkiem zmienia postać rzeczy. 

 

Największą polewkę mają znajomi ze mnie, kiedy jadę po prawie rocznej przerwie. Jak zostanę dłużej w Polsce, to potem do znajomych w Austrii powiem coś po polsku, a oni robią wielkie oczy :D 

 

Tutaj zakres lat swoje robi, ale jeszcze więcej robi otoczenie. 

 

Przebywam wśród rodowitych Austriaków, którzy w 99,9% mówią w dialekcie, a ja urzędowym niemieckim (Hochdoetsch). Funkcjonuje to tak, że oni lepiej rozumią mnie, niż ja ich :D

 

(...) mówią fatalnie po polsku z gigantyczną liczbą wtrąceń polglishowych (lub właściwego odpowiednika), a jeszcze gorzej w języku urzędowym.

 

Nauczcielka niemieckiego powiedziała mi kiedyś o uczestnikach kursu, że ci cudzoziemcy, którzy nie rozumieją gramatyki ojczystego języka, mają ogromne trudności w zrozumieniu gramatyki niemieckiej. 

 

(...) a dobry polski uświadczyć można tylko u tych pielęgnujących więź z Polską. A to lubi zmienić się z czasem, choć nie u wszystkich. Chcąc nie chcąc mam w rodzinie przykłady wszystkich trzech „typów” i wyższa kultura osobista i edukacja zawsze oznacza większą więź i zainteresowanie krajem pochodzenia rodziców. Dużo, lecz nie wszystko, zależy właśnie od rodziców.

 

Kultura osobista to nie tylko nienaganne maniery, odpowiedni ubiór, ale także sposób wysławiania się, czyli kultura słowa. Dzieci urodzone, bądź wychowane za granicą mają ogromną szansę bycia dwu lub wielojęzycznymi, jesli oczywiście rodzice wykorzystają taką szansę. Szkoda, że czasem rodzice wstydzą się kraju swego pochodzenia i są bardziej niemieccy jak sami Niemcy :/

 

Skomplikowaną kwestię sobie wybraliście. :D

 

 

No bo dla wielu polska jenzyk trudna jenzyk :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...