Skocz do zawartości

Subaru SVX "Skowronek Millenium", czyli cierpliwość jako najnudniejsza forma rozpaczy


BelegUS

Rekomendowane odpowiedzi

13342976_1212817535409271_48026800881220

 

Wersja TL; DR - to auto to wrzód na dupie, prawie nim nie jeździłem ale i tak je kocham.

 

Siemanko!

 

Na pewnym etapie rozwoju każdej jednostki ludzkiej (zwłaszcza męskiej) nadchodzi taki moment, że do życia wdziera się rutyna i przewidywalność. Taki facet uznaje wtedy, że leciwa, wolnossąca ale niezawodna Impreza GC wymaga następcy. Jednocześnie zegar tyka - świeżo zdobyte "inż" przed nazwiskiem, stały związek i stała praca dobitnie uświadamiają - memento fori, pamiętaj o Foresterze. Z każdym dniem bliżej ci do Forestera lub Outbacka z fotelikiem Recaro z tyłu niż do STi z fotelem Recaro z przodu. Lepszego czasu na popełnianie błędów i spełnianie marzeń nie będzie.

 

Był rok 2014. Na The Forum założyłem wątek z pytaniem o następcę dla mojej "Maleńkiej", doposażonej w GT'kowe zabawki Imprezy GC8 NA. Idee uszeregowałem od tych najmniej szalonych. Impreza Outback Sport generacji GD z 2.5 NA. Impreza "Hawkeye" GD z 2.0 160KM. Impreza GC8 Turbo, czyli popularny "Gietek". Impreza "Bugeye" GD WRX. Swap 2.2 NA z Legacy I do mojej Imprezy i wsadzenie tego 2.0 do tego Legacy, w celu uzyskania niezawodnego dupowozu i zabawki do upalenia w podbeskidzkim touge.

No i na końcu listy, pomysł najbardziej szalony, durny, głupszy nawet od tego podwójnego swapa - SVX.

 

Z SVX'em to była ciekawa historia. W czerwcu 2014, kilka tygodni przed stworzeniem wątku o poszukiwaniach, odbyła się - tym razem w Wiśle, niedaleko mojej rodzimej Istebnej - największa fiesta dla miłośników Subaru w PL, czyli coroczny zlot "Plejad". Byłem tam gościem, zobaczyć te wszystkie grube projekty, Huragany Karlosy, Estiaje, Akopalipsy i inne takie. A na Plejadowym parkingu Hotelu Stok trafiłem na SVX'a. Pierwszego w moim życiu. Najlepiej utrzymany i wychuchany egzemplarz w PL, a może i w całej Europie. "Zielonego", należącego do pegiego. Krążyłem wokół tego auta i wpatrywałem się jak w obrazek. Krąży jeszcze gdzieś nagranie, na którym słychać moje rzucane w eter "Czy to nadaje się na dupowóz?", a głos kamerzysty, jednego z podbeskidzkich forumowiczów, właściciela grubo porobionego Legacy GT250, odpowiada "No, chyba nie ma szans".

Znamienne.

 

W założonym kilka tygodni później wątku wypowiedział się nikt inny jak sam pegi, Ojciec Chrzestny SVX'ów w PL. Opowiedział barwnie o SVX'ach (sam ma kilka), "Rydwanach Boga". W wątku pojawił się adixi, drugi znany SVX'iarz. Przekonywali, namawiali że SVX to całkiem racjonalne i niezawodne auto. Mówili że problemy są, ale ogarnialne. Namawiali. Namawiali. Namówili.

 

Wymagania miałem nietypowe. Chciałem polifta - ze względu na dwie poduszki powietrzne. Kolor miał być dowolny, byle nie czerwony nie-metalik. Wersje z MY92 i MY93 miały 230KM, ale nie było we mnie pragnienia mocy. Chciałem dupowóz, który będzie skręcał karki na zlotach i ulicach. Ale dupowóz śmiercioodporny - widać dojrzałość jednak gdzieś tam we mnie tkwiła.

 

Miesiąc obserwowania Alledrogo i Tablicy, wyszukany srebrny SVX pod Radomiem. Cena śmieszna, nawet jak na tamte czasy, jak się miało okazać - przed nadmuchaniem bańki cenowej. Ustalone wszystkie szczegóły, przypadłości auta dość standardowe (łożysko koła do zrobienia, jakieś małe wycieki, do ogarnięcia papierologia bo auto ściągnięte rok wcześniej ze Szwajcarii i jeszcze niezarejestrowane). W wieczór przed dniem, gdy oglądać go mieli dla mnie pegi i adixi auto się sprzedało. Dawno nie czułem takiego zawodu.

 

Potem zaś nadmuchała się, jak to nazwałem, "svxowa bańka spekulacyjna". Wszystkie auta które się pojawiły (czyli jakoś jedna sztuka co dwa miesiące) były albo idiotycznie drogie, albo czerwone (albo idiotycznie drogie i czerwone).

 

W styczniu 2015 zadzwonił telefon z Warszawy.  adixi poznał gościa, którego śp Tata miał SVX'a - a teraz auto stało odłogiem, zabierając miejsce. Zielony, końcówka produkcji (MY96), dwie poduszki, składana tylna kanapa. Stan ogólny akceptowalnie dobry. Dogadaliśmy się co do ceny, zadeklarowałem zakup - pozostało ogarnąć nabycie spadku. "Kwestia dwóch-trzech tygodni".

 

Tydzień później - telefon. W czasie jazdy w aucie padła skrzynia, z czterech zostały dwa biegi. "Pewnie nie jest już pan zainteresowany?".

Byłem. W ciągu tych miesięcy zdążyłem przewertować wszystko, co Internet wie o SVX. Złapałem kontakty w Stanach, wiedziałem jakiej skrzyni potrzebuje, liczyłem się, że oryginalna wyzionie ducha, nie było to kwestią "czy" tylko "kiedy".

 

Kwestie spadkowe się przeciągnęły. Początkowo o miesiąc. Dwa.

W sumie - o przeszło rok.

 

Przez ten czas zdążyłem kupić skrzynię biegów z Legacy GTB, przełożenie 4.44, VTD, jedyna skrzynia która do europejskiego SVX pasuje oprócz delikatnej oryginalnej 3.74. Miałem skrzynię, nie miałem auta.

 

Były chwile zwątpienia. Było ciągłe odkładanie na remont. Były kolejne telefony i rozmowy z właścicielem. Auto stało, głównie "pod chmurką", na osiedlu w Warszawie, ze "słoiczymi" tablicami. "Zabierało miejsce". Najpierw obito błotnik, potem urwano wycieraczkę. Mnie szlag zdążył trafić wielokrotnie.

Przeklęte auto uczyło mnie cierpliwości.

 

Po samochód pojechałem w kwietniu 2016, z sercem na ramieniu. Niby był przepalany, czasami jeżdżony, ale mimo wszystko stał prawie półtorej roku (albo i dłużej). Miałem wracać ze Stolicy na Podbeskidzie w nieznanym mi zupełnie, zastanym japońskim halo-carze z lat 90, z uszkodzoną automatyczną skrzynią biegów. Ja nie miałem nawet pojęcia, jak jeździć automatem. W aucie działał wsteczny, jedynka i dwójka. Do pokonania miałem 400 kilometrów. Nie wierzyłem w sukces. Ostatnia fotka na pożegnanie, powierzam moją duszę jakiemukolwiek bóstwu, które potrafi ją znaleźć - jedziemy!

 

8343_1169154756442216_323558041069415533

 

Na drugim biegu, przy 90km/h miałem ledwie 3,5k obrotów. Zawieszenie skrzypiało, nie działała klima, szyberdach się zacinał, ale żelazo targało przed siebie z godnością Sokoła Millenium. Dotarło do Katowic. Potem do Istebnej. Bez zająknięcia.

Check Engine wyskoczył na trasie raz, na krótką chwilę, z mojej własnej winy. "Przyjanuszyłem", bo po rozbujaniu do "prędkości przelotowej" przerzucałem auto na gaz - auto absolutnie nie chciało przyśpieszać na gazie, ale "toczyło się" zupełnie normalnie. Jak się miało okazać, być może uratowałem siebie i samochód w ten sposób.

 

SVX, nazwany już "Skowronkiem Millenium", trafił do najlepszego warsztatu jaki znam, w Wiśle. Był kwiecień 2016. Co mogło pójść nie tak?

 

Wszystko. Ale nie uprzedzajmy faktów.

 

Najlepszy Mechanik wytargał starą skrzynię. Żeby wsadzić 4.44 potrzebny był dyfer o pasującym przełożeniu. Udało się kupić, i to też od Legacy GTB. Żeby pasowały tylne półosie trzeba było z dyfra SVX'owego przełożyć LSD. Spec od dyfrów ogarnął to za śmieszne pieniądze. Skrzynia 4.44 wjechała na swoje miejsce, po prawie roku stania w warsztacie. Z sercem na ramieniu Najlepszy Mechanik pojechał na jazdę testową.

Targało jak należy, a odejście wgniatało w fotel. Skrzynia kupiona za psie pieniądze, dyfer w nieznanym stanie, wsadzone do nietypowego auta - a zagrało od razu. Niby prędkościomierz przekłamywał (160 przy 120 na GPS), ale na to musiał być sposób. Dobry znak?

Tia...

 

Pamiętacie moje januszowanie w drodze z Warszawy? Przerzucałem auto na gaz, na benzynie tylko rozpędzałem. W sumie jeszcze przed zakupem we wnętrzu waliło benzyną, ale w końcu auto stało prawie dwa lata, prawda?

Po swapie skrzyni Najlepszy Mechanik zszedł pod auto, obejrzeć czy nie ma wycieków. Coś faktycznie kapało, ale od strony silnika.

Wyszedł na górę, otworzył maskę.

Benzyna lała się wartką strużką z filtra paliwa. Przewody były zupełnie luźne.

Boże, błogosław LPG. I opatrzność.

 

Ze Stanów przyszedł komplet rozrządu (w Europie niedostępny). Bez pompy wody, bo amerykańską trzeba przerabiać, a ASO Subaru miało europejską za "liche" 400zł. Po miesiącu od zamówienia ASO odpisało, że Japonia odpisała, że dostane figę, nie pompę. Nie ma, nada. Auto stało na placu i czekało na części. Pompy wody nigdzie nie było, uznaliśmy w akcie desperacji oddać starą do regeneracji. Zakład w Bielsku zapewniał, że to żadna filozofia. Auto stanęło na kanale, rozrząd rozebrany, pompa out. Po dwóch dniach odebrałem telefon od Najlepszego Mechanika. Jak Najlepszy Mechanik zaczyna od "Szymon, tylko się nie wkur*iaj..." to wiesz, że jest do pupy. Zakład rozbebeszył pompę i stwierdził, że zregenerować to oni tego nie zregenerują, a złożyć to w sumie też nie potrafią. Znalazłem w Internecie pompę o pasujących numerach OEM, wszystko się zgadzało. Sklep niby podejrzany, niemiecki, ale co mogło pójść nie tak? Pompa. Pompa przyszła. Nie wiadomo od czego, do czego. Na pewno nie do SVX.

Byłem wtedy na urlopie. Toskania koi nerwy. Pompę zamówiliśmy amerykańską, ze Stanów. Udało się ją przerobić. Nauka wyniesiona - czasami chcąc uniknąć małego wyzwania pakujemy się w sam środek wielkiego problemu.

 

W międzyczasie kilka drobiazgów (sworzeń wahacza, gumy stabilizatorów) miała sprowadzić pewna firma z częściami do Subaru. Zamiast 2 tygodni zajęło im to przeszło miesiąc. Po kilkunastu telefonach, mailach, w końcu znaleźli otwartą paczkę na sortowni. Brakowało jednej gumy. Małą wojnę z nimi stoczyłem, ale sprawiedliwość musi być, ordnung muss sein. Nauka wyniesiona - jak są dostępne poliuretany (a są, Strongflex robi) to nie kombinujemy.

 

SVX'y cierpią też na problemy z gorącem. Zauważyliśmy z Najlepszym Mechanikiem, że plastikowa góra chłodnicy wody zaczyna popełniać seppuku. Szybka decyzja - jak gad i tak stoi na kanale, z rozebranym rozrządem - trzeba działać. Chłodnic do tego auta oczywiście nie ma. Znaczy - ASO ma, ale szkoda mi nerki. Zabrałem ją do Chłodnic-Polu w Sośnicowicach. Do zrobienia góra z aluminium. Wracając z Sośnicowic utknąłem Imprezą w korku do bramek na A4.

Po kilku minutach poczułem na nogach gorące powietrze zamiast klimatyzacyjnego chłodu.

Po raz pierwszy w życiu, wracając z zakładu regenerującego chłodnice, zagotowałem silnik.

Zacząłem wtedy wierzyć, że Skowronek Millenium i Devil Z z autostrady Wangan mają wspólnego ojca.

No, ale Impreza przeżyła, a chłodnicę zrobili świetną. Co nas nie zabije...

13615520_1227765440581147_31045510630120

 

Rozrząd ogarnięty, pompa wody dopasowana, chłodnica wsadzona, skrzynia działa, tarcze przetoczone (nowe na przód trudnodostępne, na tył po prostu niedostępne), zawieszenie ogarnięte. Auto miałem odbierać w ubiegły weekend, tj. 31 lipca, po prawie pół roku od zakupu, półtorej od decyzji, że kupuje ten egzemplarz i dwóch latach od rozpoczęcia poszukiwań.

 

Odebrałem? Nie.

Po przejechaniu kilku kilometrów, we wnętrzu intensywnie pachnie benzyną. W sumie objaw był już podczas jazdy przedzakupowej w Wawie.

Saga trwa...

 

Kilka zrobionych na szybko fotek, dzięki uprzejmości Qba25, który wziął auto na spacer po wymianie rozrządu (i stwierdził, że w środku dalej wali benzyną).

13839915_10208587850307141_661625985_o.j

13662411_10208587849947132_464549230_o.j

13918626_10208587850027134_1405911168_o.

 

To be continued...

Edytowane przez BelegUS
  • Lajk 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zwykle fajnie opisana, ciekawa historia ;-) Fajnie bylo miec w niej swoj maly udział. Zapomniales jednak wspomniec o watku bialego z Ryk, a byl przeciez taki epizod.

Z niecierpliwoscia czekam na finał tej opowiesci :-D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poza tym ze felgi zle zalozone :biglol: to fane auto :thumbup:

Wiem :P I tak te raczej pójdą na zimówki, muszę wtedy wulkanizatora przypilnować ;)

 

Do nielegala z tym tematem,ma nie oryginalną pompę wody.

Pompa oryginalna, do SVX'a, z Gatesa... tylko trójnik dołożony ;) Amerykanie nie mieli chłodzenia przekładni kierowniczej, stąd 2 wyloty u nich, a 3 u nas.

 

Tak czytam i zaczynam wierzyć, że trafiłem dobrą sztukę. Zrobiłem już koło 5000km bez awarii, bez checka, ale teraz mój SVX stoi w warsztacie i czeka na pompe wody :)

Prawda jest też taka, że ja się liczyłem z tym, że auto wymaga remontu. Kupiłem kilkakrotnie poniżej tego, za ile są teraz SVX'y wystawione na portalach ogłoszeniowych z założeniem, że budżet na remont przekracza budżet na zakup. Wbrew pozorom, pomimo wszystkich problemów, nadal jestem na plusie :P Pewne rzeczy zaś (rozrząd, pompa) trzeba by i tak zrobić. Inne (skrzynia) padają prędzej czy później w każdym egzemplarzu. :)

 

Jak zwykle fajnie opisana, ciekawa historia ;-) Fajnie bylo miec w niej swoj maly udział. Zapomniales jednak wspomniec o watku bialego z Ryk, a byl przeciez taki epizod.

Z niecierpliwoscia czekam na finał tej opowiesci :-D

"Mały" :P Tobie to auto zawdzięczam, i za całe wsparcie i opieke nad nim w Wawie serdecznie dziękuję ;)

 

Faktycznie, był jeszcze Biały z Ryk... nie pamiętam już nawet w jakiej konfiguracji i roczniku... tyle tylko że z pękniętą szybą. Też z nim chyba jakieś jaja prawne były? Ciekawe, co się teraz dzieje z tym autem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super historia.:D

 

Sam od kilku lat dumam nad SVX-em, a kiedyś przy okazji wizyty w Dzierżoniowie, w MTSie, akurat stał jeden, to go sobie pooglądałem. Akurat Pani Grażyna przechodziła, to się podzieliłem z nią przemyśleniem, że chodzi mi taki po głowie. Co usłyszałem?

 

"Żeby mi lepiej przestał chodzic". :P

 

Wiadome, że powiedziała to w kontekście akcji, o których również w tym wątku można przeczytać - ogromny problem z częściami...

 

A ostatnio będąc w Szwajcarii, stał jeden przy salonie Subaru, ale nie na sprzedaż. Wyglądał na superzadbany egzemplarz. Poszedłem tam jeszcze raz z aparatem, żeby zdjęcia porobić, ale już go nie było.

 

W każdym razie życzę cierpliwości, a przede wszystkim, jak już się doczekasz, radości z jazdy tym kosmodromem. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Zacząłem wtedy wierzyć, że Skowronek Millenium i Devil Z z autostrady Wangan mają wspólnego ojca.

Ktoś kto strzela takie odniesienia i ma w avatarze Royosuke'go (bo to on, prawda?) musi być pozytywnie wygięty w stronę japońskich machin.

Świetna historia chłopie, wyrazy uznania i czekam na ciąg dalszy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Zacząłem wtedy wierzyć, że Skowronek Millenium i Devil Z z autostrady Wangan mają wspólnego ojca.

Ktoś kto strzela takie odniesienia i ma w avatarze Royosuke'go (bo to on, prawda?) musi być pozytywnie wygięty w stronę japońskich machin.

Świetna historia chłopie, wyrazy uznania i czekam na ciąg dalszy.

 

To on ;)

Ciąg dalszy... skoro masz Akio w avatarze... (a co mi tam, zareklamuje mój uroczy projekt z czasów zamierzchłych :P) zapraszam na zazakretem.pl :P

Edytowane przez BelegUS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:thumbup:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ramach ciekawostki - znowu z serii "samochód przeklęty", choć tutaj akurat typowo wyszła moja naiwność i niewiedza.

 

Na lato chciałem jakąś ładną, 17' felgę. Skłaniałem się ku kutej OEM 17' BBS z STi, ale pewnego dnia przeglądając OLX (taki mój nałóg) trafiłem na te cudeńka:

399467205_1_644x461_oryginal-bbs-rsii-sk

Jako że na Japonie SVX wychodził na "szprychowych" BBS:

b995f58s-960.jpg

A cena była śmieszna (~1k z wysyłką), postanowiłem dać im szansę, zwłaszcza gdy zobaczyłem te felgi w satynowej bieli.

 

Był dopisek w aukcji, że "felgi bez dekielków". Nie jestem obeznany w BBS, i patrząc na fotkę sądziłem, że "dekielek" = "centralny kapselek".

Cóż, nie do końca. Przyszło coś takiego (nie, nie maluje paznokci, Siostra fotkę robiła ;) ):

13617634_1060359627332418_1253687441_n.j

 

No i ostałem się z kompletem oryginalnych BBS RS2, leciutkie, w super stanie, zadbane - ale bez dekli.

A komplet dekli na eBaju drugi tysiak.

Eh.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

  zapraszam na zazakretem.pl :P

No Staaaryyy... Sądziłem że taką twórczość można spotkać tylko na wmexpressway.net Chylę czoła.

 

A co do BBS'ów - skoro też masz nawyk przeglądania portali ogłoszeniowo-aukcyjnych w poszukiwaniu "niewiadomoczego", tak jak ja, to znajdziesz to czego szukasz. To tylko kwestia czasu.

  • Lajk 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Zacząłem wtedy wierzyć, że Skowronek Millenium i Devil Z z autostrady Wangan mają wspólnego ojca.

Ktoś kto strzela takie odniesienia i ma w avatarze Royosuke'go (bo to on, prawda?) musi być pozytywnie wygięty w stronę japońskich machin.

Świetna historia chłopie, wyrazy uznania i czekam na ciąg dalszy.

To on ;)

Ciąg dalszy... skoro masz Akio w avatarze... (a co mi tam, zareklamuje mój uroczy projekt z czasów zamierzchłych :P) zapraszam na zazakretem.pl :P

Dzieki mistrzu! Mam co czytać przed snem. Initual D to moje klimaty. Swietnie piszesz!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjechał! Wyjechał z warsztatu!

 

Dziś z Najlepszym z Mechaników ogarnialiśmy "ostatnie szczegóły". Niestety (?), miejsca wycieku, źródła benzynowego smrodu nie daliśmy rady zlokalizować. Pod kanapą, pod dywanem - brak śladów wycieku...

 

... za to od strony kierowcy - tragedia w jednym akcie z rudą diwą w roli głównej i popisowej:

IMAG1227.jpg

IMAG1228.jpg

IMAG1229.jpg

 

Jak to zobaczyłem to chciało mi się wyć do księżyca. Cóż... obym trafił na wirtuoza blacharki... albo ten syf okazał się powierzchowny / niezbyt poważny. W sumie, na spokojnie patrząc, to na zdjęciach jest gorzej niż w rzeczywistości...

 

W każdym razie, wycieku nie znaleźliśmy nigdzie. Wziąłem nawet auto na dłuższy "spacer" do drogiego lokalu (stacja benzynowa) - pistolet odbijał non-stop gdzieś do 10-15 litrów, ale benzyny w kokpicie nie czułem. Czas gonił, temat odłożyliśmy na później. Osoby "postronne" niby jakiś benzynowe aromaty w środku wyczuwają... cóż... liczę, że to kwestia rozruszania tej kupy żelastwa.

 

Auto pojechało też dzisiaj do speca od klimatyzacji. Klima nawet się nie załączała, podejrzewałem martwy kompresor i kolejną epopeję w poszukiwaniu tej nietaniej części. A tu - surprise. Układ jest niemal idealnie szczelny, a po nabiciu czynnikiem klima odżyła i chłodzi aż miło. Miła odmiana!

 

Temat lutowania kabli od wtyczki drugiego sensora prędkości, która jak na razie wisi sobie luźno (skrzynia EU ma drugi sensor prędkości wewnątrz i jego kable w głównej wiązce skrzyni, a skrzynia JDM drugi sensor prędkości ma, jak pierwszy, na osobnym kablu) odłożyliśmy na "za tydzień". Instrukcje z amerykańskich forów SVXowych nie były jasne, a dołączyć do ISIS nie mieliśmy zamiaru. Nic się przez ten czas wychrzanić nie powinno... w sumie ciekawe, jak skrzynia działa z zerowym odczytem z drugiego sensora prędkości. Błędami nie rzuca... ale lepiej nie nadużywać tej gościnności. To priorytet na następny weekend.

 

Następnie zrobiona została geometria. Znowu miała niespodzianka - była niemal idealna. Jak na 20-letni samochód świetnie - byliśmy z Mechanikiem pod wrażeniem.

 

Potem stwierdziliśmy jeszcze, że gadzina bierze sobie prąd w czasie spoczynku. Miernik pokazał 120mA upływu prądu pomimo (teoretycznie) braku włączonych urządzeń. Wyjęcie bezpiecznika od oświetlenia wnętrza zbiło tę wartość do 30mA. Cóż... któraś z dziesiątek lampek i lampeczek leci z nami w kulki.

Pytanie tylko... która oO

 

Ogółem auto dostało nowy rozrząd, świece, płyny ustrojowe, filtry etc. itd. Warto było. Zobaczyć i poczuć aksamitnie pracującego, sześciocylindrowego boksera - bezcenne, za wszystko inne zapłaciłem kartą Mastercard. ;)

 

Zwieńczeniem tego dnia pełnego wrażeń był powrót autem do Katowic, ale wcześniej - malutka sesja zdjęciowa, telefonem, na szczycie ukochanej Przełęczy Kubalonka, czyli słynnych Serpentyn:

IMAG1236.jpg

IMAG1240.jpg

IMAG1245.jpg

 

Teraz rozumiem, dlaczego SVX'y nazywa się "Rydwanami Boga". Tak miękkiej, płynnej jazdy, takiego poczucia pewności prowadzenia i bezpieczeństwa... takiego dostępnego wszędzie momentu obrotowego i urywającego głowę trybu "Power"... tak mile podgrzewanych siedzeń...

... no, warto było.

 

Uwielbiam ten wóz!

Edytowane przez BelegUS
  • Lajk 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjechał! Wyjechał z warsztatu!

 

Dziś z Najlepszym z Mechaników ogarnialiśmy "ostatnie szczegóły". Niestety (?), miejsca wycieku, źródła benzynowego smrodu nie daliśmy rady zlokalizować. Pod kanapą, pod dywanem - brak śladów wycieku...

 

... za to od strony kierowcy - tragedia w jednym akcie z rudą diwą w roli głównej i popisowej:

IMAG1227.jpg

IMAG1228.jpg

IMAG1229.jpg

 

Jak to zobaczyłem to chciało mi się wyć do księżyca. Cóż... obym trafił na wirtuoza blacharki... albo ten syf okazał się powierzchowny / niezbyt poważny. W sumie, na spokojnie patrząc, to na zdjęciach jest gorzej niż w rzeczywistości...

 

W każdym razie, wycieku nie znaleźliśmy nigdzie. Wziąłem nawet auto na dłuższy "spacer" do drogiego lokalu (stacja benzynowa) - pistolet odbijał non-stop gdzieś do 10-15 litrów, ale benzyny w kokpicie nie czułem. Czas gonił, temat odłożyliśmy na później. Osoby "postronne" niby jakiś benzynowe aromaty w środku wyczuwają... cóż... liczę, że to kwestia rozruszania tej kupy żelastwa.

 

Auto pojechało też dzisiaj do speca od klimatyzacji. Klima nawet się nie załączała, podejrzewałem martwy kompresor i kolejną epopeję w poszukiwaniu tej nietaniej części. A tu - surprise. Układ jest niemal idealnie szczelny, a po nabiciu czynnikiem klima odżyła i chłodzi aż miło. Miła odmiana!

 

Temat lutowania kabli od wtyczki drugiego sensora prędkości, która jak na razie wisi sobie luźno (skrzynia EU ma drugi sensor prędkości wewnątrz i jego kable w głównej wiązce skrzyni, a skrzynia JDM drugi sensor prędkości ma, jak pierwszy, na osobnym kablu) odłożyliśmy na "za tydzień". Instrukcje z amerykańskich forów SVXowych nie były jasne, a dołączyć do ISIS nie mieliśmy zamiaru. Nic się przez ten czas wychrzanić nie powinno... w sumie ciekawe, jak skrzynia działa z zerowym odczytem z drugiego sensora prędkości. Błędami nie rzuca... ale lepiej nie nadużywać tej gościnności. To priorytet na następny weekend.

 

Następnie zrobiona została geometria. Znowu miała niespodzianka - była niemal idealna. Jak na 20-letni samochód świetnie - byliśmy z Mechanikiem pod wrażeniem.

 

Potem stwierdziliśmy jeszcze, że gadzina bierze sobie prąd w czasie spoczynku. Miernik pokazał 120mA upływu prądu pomimo (teoretycznie) braku włączonych urządzeń. Wyjęcie bezpiecznika od oświetlenia wnętrza zbiło tę wartość do 30mA. Cóż... któraś z dziesiątek lampek i lampeczek leci z nami w kulki.

Pytanie tylko... która oO

 

Ogółem auto dostało nowy rozrząd, świece, płyny ustrojowe, filtry etc. itd. Warto było. Zobaczyć i poczuć aksamitnie pracującego, sześciocylindrowego boksera - bezcenne, za wszystko inne zapłaciłem kartą Mastercard. ;)

 

Zwieńczeniem tego dnia pełnego wrażeń był powrót autem do Katowic, ale wcześniej - malutka sesja zdjęciowa, telefonem, na szczycie ukochanej Przełęczy Kubalonka, czyli słynnych Serpentyn:

IMAG1236.jpg

IMAG1240.jpg

IMAG1245.jpg

 

Teraz rozumiem, dlaczego SVX'y nazywa się "Rydwanami Boga". Tak miękkiej, płynnej jazdy, takiego poczucia pewności prowadzenia i bezpieczeństwa... takiego dostępnego wszędzie momentu obrotowego i urywającego głowę trybu "Power"... tak mile podgrzewanych siedzeń...

... no, warto było.

 

Uwielbiam ten wóz!

Brawo nalezalo Ci sie po tylu trudach usiac wreszcie za kolkiem.

 

Co do trybu power to masz osobny przycisk na wybieraku? U mnie przy standardowej skrzyni jest tylko przycisk normal/econ. Tryb power wlacza sie automatycznie (kontrolka na desce) po kickdown'nie.

 

Moje auto powstało 2 tygodnie i ledwo odpalilem. Pytanie czy juz aku pada czy gdzies prad tez ucieka...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...