Skocz do zawartości

Przyśyłajcie jakieś fotki z rozbitymi Subarkami!!!


Mateusz

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 416
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Ale generalnie dzisiejszy towar jest wyjatkowo blacholubny, co Przemeq z pewnoscia potwierdzi, jako bywalec.

 

Przemeq, z przykrością co prawda, potwierdza... :roll:

 

Z przykrością tym większą, że ową blachę miewa czasami (choć jak już ma, to jakąś fajną :twisted:). Ale z drugiej strony, jakoś tak się dziwnie dzieje, że jak ma blachę, to wraca najczęściej do domu sam :roll:. Hmmm... :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak się podrywa na blachę? Bo ja to dotąd nie spotykałem się z żadna której chociaż podobałby się mój samochód. Znam tylko jedną której się podoba moja jazda samochodem ;->

 

Azrael jak sie spotkamy to ci powiem :P:lol: hahah

A tak na powaznie to chyba nie ma jakiegos sprawdzonego sposobu. Chyba ze podjezdzasz super szpanerskim autem pod dyskoteke (np. Subaru Impreza :D), masz rezerwacje i nie musisz stac w kolejce za wejsciem. Panienki obserwuja i wtedy masz latwiej ;) Tylko kolejna sprawa kto o zdrowych zmyslach jezdzi autem na disco?? :roll:

 

WiS, udal sie Tobie zart udal :lol::lol::lol::twisted:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To są solidniejsze samochody od Omegi?

 

 

Ścignij Piotra :-) raczej proste i nie gniotsa nie łamiotsa.

Obecny 8)

Świerzo po zakupie Sierry 2.0 DOHC. Wprawdzie 4x4 i tylko pomagłem w zakupie, ale POLECAM-w miarę duże, proste, tanie-3 do 4 tyśiące i jest całkiem ok. sztuka z LPG.

Czesci za 200,-PLN kupisz tyle że do bagażnika nie wejdą. Omega wymięka.

Nie jest mega szybka, ale też nie stwarza zagrożenia na drodze, że niczego nie wyprzedzisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mariusz, no jasne. Już dawno Forumowicze zgosnie stwierdzili, ze wieś tańczy i śpiewa :)

 

Juz tam nie przesadzajmy ze Impreza to wiocha, tak sie sklada ze wiekszosc osob ktorzy siedza na tym forum i jeszcze nie maja tego auta, to ich marzeniem jest wlasnie owa Impreza i mysle ze glownie z tego powodu zarejestrowali sie na tym forum. Dla mnie Forester jest np. zupelnie zwyklym autem, ktory ginie w "miejskiej dżunglii", Legacy jest piekny ale bez tego czegos co ma wlasnie Impreza.

Jest to wiocha bo ma wielkie skrzydlo i zlote alusy? :roll: Napewno jest to szpanerskie auto ale o to chodzi ze ten caly szpan to nie jest tylko spowodowany wygladem, te auto potrafi naprawde super jezdzic (w przeciwienstwie do reszty aut tjuningowanych) o czym najlepiej wiedza wlasciciele tej perełki...

Najlepsze jest to, ze auto ma swoj ogromny klimat i charakter. Co tu dalej pisac, niech wypowie sie ktos kto ma te auto ;) OGS, Witek, Alex i reszta, do dziela panowie. Broncie swoje slicznotki ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gal powiem Ci co myślełem szukając auta dla żony jak zrobiła prawo jazdy:

- jak najwyższe (bezpieczniej)

- w automacie (bezpieczniej)

- nie za szybkie (żeby w mieście nie szalała, ale i nie ślamazarne)

- z gazem (niskie koszty eksploatacji)

 

Zapewne automat będzie budził najwięcej wątpliwości, szczególnie tych, którzy automatem nigdy (lub prawie nigdy) nie jeździli. Ja jeżdżę autmatem ponad 12 lat i miałem już kilka sytuacji, w których uniknąłem wypadku tylko dzięki temu, że mogłem trzymać obydwie ręce na kierownicy a redukcja "zrobiła się sama". Pewnie, że są to sytuacje ekstremalne, rzadko spotykane itd. ale... zdania nie zmienię.

 

W efekcie padło na starego, wolnossącego, zagazowanego Forysia w automacie. Można takie kupić za niewiele powyżej 20 tys. zł. No i przede wszystkim jest to SUBARU :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gal powiem Ci co myślełem szukając auta dla żony jak zrobiła prawo jazdy:

- jak najwyższe (bezpieczniej)

- w automacie (bezpieczniej)

- nie za szybkie (żeby w mieście nie szalała, ale i nie ślamazarne)

- z gazem (niskie koszty eksploatacji)

 

Zapewne automat będzie budził najwięcej wątpliwości, szczególnie tych, którzy automatem nigdy (lub prawie nigdy) nie jeździli. Ja jeżdżę autmatem ponad 12 lat i miałem już kilka sytuacji, w których uniknąłem wypadku tylko dzięki temu, że mogłem trzymać obydwie ręce na kierownicy a redukcja "zrobiła się sama". Pewnie, że są to sytuacje ekstremalne, rzadko spotykane itd. ale... zdania nie zmienię.

 

W efekcie padło na starego, wolnossącego, zagazowanego Forysia w automacie. Można takie kupić za niewiele powyżej 20 tys. zł. No i przede wszystkim jest to SUBARU :D

 

Żona, to żona - przejściowa sprawa, ale dbać o nią trzeba. Nie umie jeździć - to Ją chronić. Kupic czołg najlepiej, to się nie zniszczy (żona). Na narty też kupiłem pokrowiec.

 

Z synem jest inaczej. Jak będzie w moim wieku, to niech sobie jeździ automatem - wygodniej, bezpieczniej, a refleks już nie ten itd. Ale póki co, to niech się nauczy normalnie jeździć, czyli (jak to jakiś czas temu WIS napisał):

- benzyna

- manual

- RWD

 

Po takich naukach jest szansa, że będzie wiedział "o co biega" - np. dlaczego w zakręcie nie należy ostro redukować. I już jak będzie używał AT, a IQ mieć będzie powyżej 80, to przełoży to sobie na właściwości AT. A jak zacznie od AT, to marna szansa.

A duży ma być - to jasne. I ze słabym silnikiem.

 

NAUKA i bezpieczeństwo przede wszystkim.

 

A żona, wiadomo - AT, wysoko, duże i ładne ("si" - ma być).

 

Ale po co dziecku niszczyć życie?

 

Do Młodzieży! (bynajmniej nie Wszechpolskiej)

Czy Wy widzicie jakie ciężkie jest życie Waszego Rodzica? Jak starać się musi, by z Was Ludzie wyrośli? Jakich wyborów dokonywać musi? A wszystko w imię Waszej pomyślności w życiu (a przynajmniej zebyście przeżyli do 25-tego roku życia - dalej już pójdzie z górki).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ROWER, panie Gal, rower. Taki przez małe "er" na początku i "wu" w środku.

 

Zalety:

- tani... bardzo tani :)

- spalanie niewielkie - niech se chłopak rozwija "świadomość ekologiczną" (cokolwiek to miałoby znaczyć);

- się chłopię dotleni i kondycję sobie wyrobi (kondycja i mocne nogi przydają się PO wyrwaniu panienki);

- panienkę zawsze można wyrwać na "oryginalność" i ww "świadomość ekologiczną";

- i hart ducha też sobie latorośl wykształci, jak tak pojeździ sobie trochę w listopadzie i grudniu.

 

Ale to jeszcze nie koniec zalet:

- nie rozpędzi się zanadto (coś było wcześniej na ten temat...);

- żaden korek w mieście mu nie straszny będzie (a jak trzeba to i jednokierunkową pod prąd chodnikiem da się przejechać... byle dyskretnie);

- nauczy się jeździć nieagresywnie na drodze - i wogóle mieć oczy dookoła głowy;

- a jak w końcu ociec się zlitują i mu dadzą jakąś taczkę czterokołową to będzie ojca po ręcach ze szczęścia całował, a nie wybrzydzał "łe ociec, gorszego rupcia to już na tym szrocie nie mieli?!"

 

Znaczy się, szacunek należny i wdzięczność synowską ojcu okaże.

 

O!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ROWER, panie Gal, rower. Taki przez małe "er" na początku i "wu" w środku.

 

Zalety:

- tani... bardzo tani :)

- spalanie niewielkie - niech se chłopak rozwija "świadomość ekologiczną" (cokolwiek to miałoby znaczyć);

- się chłopię dotleni i kondycję sobie wyrobi (kondycja i mocne nogi przydają się PO wyrwaniu panienki);

- panienkę zawsze można wyrwać na "oryginalność" i ww "świadomość ekologiczną";

- i hart ducha też sobie latorośl wykształci, jak tak pojeździ sobie trochę w listopadzie i grudniu.

 

Ale to jeszcze nie koniec zalet:

- nie rozpędzi się zanadto (coś było wcześniej na ten temat...);

- żaden korek w mieście mu nie straszny będzie (a jak trzeba to i jednokierunkową pod prąd chodnikiem da się przejechać... byle dyskretnie);

- nauczy się jeździć nieagresywnie na drodze - i wogóle mieć oczy dookoła głowy;

- a jak w końcu ociec się zlitują i mu dadzą jakąś taczkę czterokołową to będzie ojca po ręcach ze szczęścia całował, a nie wybrzydzał "łe ociec, gorszego rupcia to już na tym szrocie nie mieli?!"

 

Znaczy się, szacunek należny i wdzięczność synowską ojcu okaże.

 

O!

Panie Maruda

Wszystko słusznie Pan prawisz i zalety bicykla (żeby nie mieszać z czterokołem) ja znam i doceniam. Co więcej cała trójka moich latorośli tego urządzenia używa całkiem intensywnie (liczniki wskazują roczne przebiegi w granicach 2-3kkm). Problem w tym, że mi się to coraz mniej podoba;

1. Rowerzyści mnie... denerwują (na drodze)

2. Rowerzystów nie widzę (na drodze)

3. Rowerzyści, jak wjeżdżają na przejście dla pieszych (a wjeżdżają - moi synowie też, mimo napomnień), to robią to zdecydowanie szybciej niż piesi - i mi się to nie podoba.

4. Rowerzysci jeżdżą między samochodami stojącymi w korku, co mnie osobiście... denerwuje.

5. XI i XII fajne jest do wyrabiania hartu ducha, ale kto za nich będzie chodził do szkoły jak będą leżeć połamane w domu?

6. Młodsze mają 16 km a starszy 24km do szkoły.

7. Przerąbane, ale wózek trzeba kupić.

 

I chodzi o to, żeby się czegoś uczył, a nie tylko d. woził...

 

Pzdr.

Gal

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- nauczy się jeździć nieagresywnie na drodze - i wogóle mieć oczy dookoła głowy;O!

1. Rpowerzysci sa najagresywniejsi na drodze. Walcza o swoje miejsce i robia to ginac przy okazji. Sa rwoniez potwornie bezwzgledni dla pieszych. kazdy kto sie przesiada z auta na rower wie, ze nagle od aut wymaga sie zatrzymywania na pasach, kiedy ja pelnym gazem przejzezdzam. NIEZGODNIE Z PRAWEM. Pieszy won z chodnika.

Nie raz najechali na mnie - NA POLNEJ DRODZE!!!! - rowerzysci, kiedy biegne z psami, oblany potem. Zmuszaja mnie, kiedy ja jestem na 10km do zejscia im z drogi.

2. Rowerzysta w miescie na pewno, nie ma wyjscia zostanie w koncu niezle potracony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- nauczy się jeździć nieagresywnie na drodze - i wogóle mieć oczy dookoła głowy;O!

1. Rpowerzysci sa najagresywniejsi na drodze. Walcza o swoje miejsce i robia to ginac przy okazji. Sa rwoniez potwornie bezwzgledni dla pieszych. kazdy kto sie przesiada z auta na rower wie, ze nagle od aut wymaga sie zatrzymywania na pasach, kiedy ja pelnym gazem przejzezdzam. NIEZGODNIE Z PRAWEM. Pieszy won z chodnika.

Nie raz najechali na mnie - NA POLNEJ DRODZE!!!! - rowerzysci, kiedy biegne z psami, oblany potem. Zmuszaja mnie, kiedy ja jestem na 10km do zejscia im z drogi.

2. Rowerzysta w miescie na pewno, nie ma wyjscia zostanie w koncu niezle potracony.

 

Yeah, right...

 

A wszystkie Tajki to dziwki... :mrgreen: :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie Maruda

Wszystko słusznie Pan prawisz i zalety bicykla (żeby nie mieszać z czterokołem) ja znam i doceniam. Co więcej cała trójka moich latorośli tego urządzenia używa całkiem intensywnie (liczniki wskazują roczne przebiegi w granicach 2-3kkm). Problem w tym, że mi się to coraz mniej podoba;

1. Rowerzyści mnie... denerwują (na drodze)

Najwyższy czas się przesiąść na rower i pojeździć drogami... Jak to ktoś już tu słusznie zauważył:

Ano. Świadomość ograniczeń pomaga w zrozumieniu sytuacji i zwiększa tolerancję...

To mi przypomina mój stan wk******** na kierowców TIRów, że nie zjeżdżają na pobocze (....)

Ale trzeba to wiedzieć, by zrozumieć i tolerować...

;) :roll:

2. Rowerzystów nie widzę (na drodze)
Rozumiem, że chodzi o "nie zauważam, lub zauważam w ostatniej chwili" - ?

Zgodzę się, że nagminnym jest "u nas" lekceważenie bezpieczeństwa własnego (i bezpieczeństwa kierowców) przez różnej maści kierowników pojazdów dwukołowych roweropodobnych. Sam -nie raz- zauważałem w ostatniej chwili takiego czy innego buraka jadącego po zmierzchu nieoświetloną drogą przez wieś, odzianego w ciemną kufajkę i bez grama odblasku na rowerze - i też mnie wtedy szlag nagły trafia. Ale taki stan rzeczy to nie jest coś immanentnie związanego z jazdą rowerem "jako taką", a wynika jedynie ze specyficznego podejścia do tej kwestii kmiotków wiejsko-małomiasteczkowych, ze szczególnym uwzględnieniem rejonów Polski "na wschód od Konina" (oraz tzw. Ziem "Odzyskanych").

(Nawiasem mówiąc, problem ten dotyczy -jak mniemam- w równym stopniu pieszych "pozamiejskich".)

Tak więc fakt że większość "rowerzystów" jeździ "źle" nie jest dowodem na poparcie tezy że "rower jest ".

 

3. Rowerzyści, jak wjeżdżają na przejście dla pieszych (a wjeżdżają - moi synowie też, mimo napomnień), to robią to zdecydowanie szybciej niż piesi - i mi się to nie podoba.

Sądzę że żadnemu kierowcy się to nie podoba. Nawet temu co wiele jeździ(ł) na rowerze (także po mieście).

Więc tak: pieszy ma na przejściu pierwszeństwo, ale nie wolno mu wtargnąć - tak mówią przepisy. (Konia ze złotym rzędem temu, kto potrafi to przełożyć "na ludzki" - i zrobić to jednoznacznie.)

Więc dlatego zasada postępowania jest prosta: jeśli podjeżdżam do przejścia dla pieszych i widzę że "w pobliżu" czai się pieszy (bądź zbliża rowerzysta), a sytuacja jest "niepewna" (tzn. on/ ona są na tyle blisko że "zdążą wtargnąć") to zwalniam i patrzę jaka jest ich reakcja. Jak stoją/ zwalniają żeby mnie puścić to jadę. Jak widać że "raczej wlezą" to zwalniam jeszcze bardziej (a jak trzeba to staję).

Rowerzyści wjeżdżali, wjeżdżają i wjeżdzać będą na przejścia dla pieszych - i nikt i nic tego nie zmieni - nawet ten idiotyczny przepis że nie wolno. Może powszechne wprowadzenie ścieżek rowerowych (na wzór Hamburga, Kopenhagi czy Amsterdamu) coś tu zmieni - ale to będą raczej czasy naszych wnuków, więc możemy podarować sobie dalsze deliberacje w kwestii "Ścieżki rowerowe a sprawa polska".

 

Tak samo nie wolno jeździć po mieście więcej niż te 50 czy 60 km/h, a kto z nas tak jeździ? Ano, NIKT (chyba że akurat jest zagęszczenie na drodze i szybciej się nie da). Czy ktoś z nas ma wyrzuty sumienia z tego powodu? NIE MA, a tylko zżymamy się na "tych idiotów co to wymyślili".

Zresztą, w przypadku "chodnikowych" ścieżek rowerowych regułą jest że przechodzą one przez jezdnię zaraz obok "zebry", i nie ma w takim przypadku obowiązku zsiadania z roweru przy przejeżdżaniu przez jezdnię - co stanowi niejako dowód na to, że w zakazie przejeżdżania rowerem po przejściu dla pieszych chodzi o bezpieczeństwo pieszych, a nie kierowców (podobnie jak w zakazie jeżdżenia rowerem po chodniku).

 

Inna rzecz, że współegzystencja rowerów i samochodów na jednej drodze jest z niejako "z natury" potencjalnie mocno konfliktowa - szczególnie przy stanie naszych dróg, powszechnym braku ścieżek rowerowych (szczególnie tzw. "pełnych tras") oraz swoistej mentalności polackiej. Ale, jak już napisałem wcześniej, jest to kwestia nie "roweru jako takiego" a jedynie "szczególnych uwarunkowań lokalnych" (cokolwiek by miało to znaczyć... ;)).

 

4. Rowerzysci jeżdżą między samochodami stojącymi w korku, co mnie osobiście... denerwuje.

:lol: :lol: :lol:

Tja... Mnie też żal dupę ściska jak w słoneczny i pogodny dzień tkwię w samochodzie, a bicykliści sobie śmigają... :D

(Aczkolwiek rozumiem że pkt 4. to takie "ulało mi się", a nie argument merytoryczny... :D;))

 

A jak już o tym: dwóch takich z Polski (jeden starszy, drugi młodszy) jechało sobie kiedyś samochodem po Kopenhadze. I kierownik (ten młodszy) strasznie się złościł, że "kur..., przez tych wszystkich rowerzystów nie da się normalnie jeździć!". Na co pasażer (ten starszy) powiedział: ty się ciesz że oni wszyscy jeżdżą rowerami - bo jakby każdy z nich wsiadł w samochód, to by tu się wogóle nie dało jeździć...".

 

5. XI i XII fajne jest do wyrabiania hartu ducha, ale kto za nich będzie chodził do szkoły jak będą leżeć połamane w domu?

"...Przecie tyle jeszcze jest gęsi", jak śpiewał ongiś Kazimierz Grześkowiak... ;)

Szkoła państwowa? To jak nie pójdą prze parę tygodni to żadna strata - przynajmniej będą mieli czas poczytać coś mądrego i się czegoś nauczyć.

Szkoła prywatna? To za to między innymi mają płacone (ci w tej szkole) żeby to oni byli dla ucznia, a nie uczeń dla nich. A poza tym, to nie jest tak jak kolega Arno napisał: "nie ma bata, będzie dzwon na rowerze, kwestia czasu" - bo to po prostu nieprawda.

 

6. Młodsze mają 16 km a starszy 24km do szkoły.

To młodsze mają jak splunąć, a starszy o rzut beretem. Móc to chcieć, jak śpiewał Rosiewicz... ;)

 

7. Przerąbane, ale wózek trzeba kupić.

I choć konkluzja nie jest błędna, to jednak dowód oparłeś Pan o błędne przesłanki... ;)

 

I chodzi o to, żeby się czegoś uczył, a nie tylko d. woził...

To może... do jesziwy młodzież zapisać? :lol: :lol:

 

Pozdrawiam,

Maruda

 

PS: Widzę, że kwestia okazania przez latorośl należnej czci synowskiej nie została w żaden sposób zakwestionowana... :D

No i słusznie - nie na darmo IV-te przykazanie jest przed V-tym... ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...