Skocz do zawartości

Maruda

Użytkownik
  • Postów

    1062
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Profile Information

  • Skąd
    a tak się przypałętał po drodze...
  • Zainteresowania
    czepianie się

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Maruda

..:: Uzależniony(a) od Subaru ::..

..:: Uzależniony(a) od Subaru ::.. (5/13)

3

Reputacja

  1. Znaczy, temat już nieaktualny, w sęsie. Witam, a nawet wręcz przeciwpołożnie. Wpadłem tu dziś (tu, czyli na "Kropkę") "spowodowany" "ogólnym" mailem od Dyrekcji (łubu dubu, łubu dubu... ) w temacie jakiejś tam US spec-imprezy "2,5 litra dla wolnossących" (w życiu nie uwierzę, że one tam tyle potrafią wypić, nawet powoli... no chyba, że Mamusia znowu tam beła z gospodarską wizytą...), winc, wpadłem i zajrzałem. A skoro już... Jak by to powiedzieć: lepiej późno, niż wcale, jak powiedziała babcia spóźniwszy się na pociąg (wzgl. "I'm always running late..."). Swego czasu (kiedy temat był jakby bardziej na czasie) zastanawiałem się nad jakimś grand finale - takim, jakie wielu innych tu ("tu", czyli "na Kropce") zamieściło. Nie bardzo jednak wiedziałem, co mógłbym wtenczas powiedzieć, a co nie zostało już powiedziane po ochnaście razy (i to we wszelkich możliwych odcieniach kurtuazji) - a że błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia nie próbują tego ubrać w słowa, to koniec końców nie napisałem nic. O. Bo mogłem (wzorem takiego n.p. Hogi'ego) zacytować co n.p. Gal napisał (i inni; u Hogi'ego źródłem natchnienia i krynicą był Intak) i dopisać pod spodem "takie to pikne, że aż musiałem zacytować, hej". A przecież kuń, jaki jest, każdy widzi - a jak kto nie widzi, to i nie ma po co ślepemu o kolorach gadać. Znaczy, przestrzenie aksjologiczne stają się ekstremalnie rozbieżne, albo przynajmniej ekscesywnie zdyferencjonowane, jak by kto nie łapał OCB. A zajrzałem raz pierwszy na to forum namówiony do tego (podstępnie, bo jakże by inaczej) przez Mamuśkę - no i już tak zostało (znaczy, ja zostałem). I -jaki piękny synchron akauzalny, powiedziałby Jung- piszę to właśnie pod postem Waldka, w temacie, od którego swoją bytność tu zacząłem... :roll: Ale, do rzeczy: Forum się zmieniało, dochodzili nowi użytkownicy - jedni lepsi, inni (tych zawsze więcej) ...jakby trochę mniej lepsi. Ale "jakoś" to działało, "jakiś" klimat - specyficzny, i "urokliwy" to Forum miało. Ale, jak to mówią, nie ma tego złego, co by nam nie wyszło - najpierw była Wurcfan/ 4t***o-afera, potem była Hubeeert-afera, potem Subaryto(?)-afera, WiS-afera... No cóż - Dyrekcja miała prawo poczuć się, ehem, lekko poirytowana działaniami piątej kolumny z czwórką w nazwie. Miała prawo dowolnie wybierać sobie modów i ustanawiać reguły. Miała prawo zechcieć pozbyć się warchołów i innego elementu psującego imydż marki (bo to raczej -czyli chęć zapobieżenia zjechaniu tegoż w okolice "BMW, Polska/ Subaru, UK", niż chęć "promocji" marki poprzez Forum- było, jak sądzę, powodem walki z pewnymi zachowaniami / osobnikami tutaj). Miała też prawo Dyrekcja wywalić WiSa na zbity pysk bez wyjaśniania "za co" (siła agrumentu, czyli argument siły - lecz tu uczciwie muszę zauważyć, że po kilku polemikach z rzeczonym, częściowo przynajmniej, rację argumentom Dyrekcji przyznaję - w sensie, że wspomniany często prowadzi polemikę nie tyle by dojść do jakieś "prawdy obiektywnej", tylko trochę jak... ee... polityk? - tak "żeby moje było na wierzchu i słowo ostatnie", by hook or by crook.) To wszystko Dyrekcja miała święte prawo zrobić. Ale też nie musiała. A przede wszystkim mogła zrobić to nieco inaczej - z poszanowaniem ("z większym poszanowaniem, bo przecież poszanowanie ma...", że tak sparafrazuję KaOwca) dla forumowiczów - ich podmiotowości i inteligencji. No i wprowadzenie konieczności logowania się do "organizacyjnego" (i innych) - ? (Dulska wprawdzie z Krakowa była, ale to jeszcze nie oblig ani nowa świecka tradycja...) Niektórzy poczuli się rozwojem wypadków obrażeni, inni oburzeni, jeszcze niektórym "się odechciało". ("Rynce i spodnie opadły" - m. innymi mnie. Do dziś pamiętam post, w którym Krebelka, niczym nie sprowokowana, przywaliła knajacko "po wyglądzie" barbie - a Pumex, w cywilu partner Krebelki, obsztorcował OBIE panie... Pomyślałem wtedy, "czas się zbierać, panowie" - Beam me up, Scotty...) Wspomniany incydent NIE JEST (nie był), naturalnie, sednem ówczesnego "problemu" - aczkolwiek jest on, w moim odczuciu, bardzo dla tamtych wydarzeń symtomatyczny. A poza tym, z różnych względów, szczególnie zapadł mi w pamięć - powiedzmy, taka "kropla", jedna z tych wielu, które w końcu przelewają czarę - i dlatego się tu pojawił. Moje odczucia "zasadniczo i w większości" pokrywają się z galowymi - tak tymi wyrażonymi dyplomatycznie tutaj, jak i tymi opisanymi "kierdlem owiec strzyżnych i właścicielem prądu serwerowego" na Kresce - więc jak kto chce je poznać, to wie gdzie szukać. (Znowu, odwołując się do powiedzenia o strzelaniu we własną stopę, wyszło trochę tak, jakby Dyrekcja pozbyła się grzybicy stóp poprzez zlanie ich stężonym kwasem solnym - pomogło, grzyb zniknął (i to szybko) - ale czy naprawdę nie dało się inaczej? Tak trochę, ehem, "bez kwasu i złych emocji"?) Pytanie retoryczne, i trochę już "po czasie" (chociaż, z drugiej strony, w tym wątku... ) Nie piszę tego wszystkiego, żeby się wyżalać i gorzkie smarki komukolwiek w mankiet wycierać - ot, spowodowany wspomnianym na wstępie mailem zajrzałem, i "tak mię naszło". Czemu? A bo ja wiem...? (znalazca odpowiedzi będzie wynagrodzony... w niebiesiech, być może. Don't hold your breath, though.). Tak czy siak: skoro nie ma już wątku "Tu się żegnamy", to korzystając z okazji wiecznej nieaktualności wątku niniejszego pozwalam sobie wrócić do sprawy dawno już nieaktualnej (wystarczająco nieaktualnej chyba, jak na potrzeby tego wątku - ?) i... ... się pożegnać "formalnie". Wszystkim moim szanownym (i pozostałym) bywszym interlokutorom dziękuję. Miło było (choć nie zawsze); czasem mądrze, czasem nie. Raz z witzem, raz złośliwie, czasem na serio. (Bywało też "na trzeźwo", ale ten aspekt dyskretnie przemilczę... 8) ) Parę kilo literek tu zostawiłem - i mam nadzieję cichą, że niektóre chociaż się przydadzą komuś do czegoś. I to może nawet bez recyklingu. Zatem, jak rzekłem: CZEŚĆ CHŁOPAKI (I DZIEWCZYNY)!! PS: "Powiadom mnie gdy ktoś odpowie" jest WYŁĄCZONE. Jeśli komuś zależy żeby się ze mną skontaktować i przekazać wyrazy (miłe, i pozostałe) to sugeruję PW albo email (jak kto zna). Oczywiście, powodowany próżnością zajrzę tu żeby zobaczyć jaki rezonans (jeśli jakikolwiek...) post mój wywoła - ale nie będzie to "zaraz", tylko bardziej tak "baatme" - i raczej incognito. Więc, jeśli komuś zależy, żeby coś mi przekazać, to jak wyżej. Nie "kryguję się" - informuję tylko "jak jest". Bulba! :wink:
  2. Ostatecznie myślę, że chyba mógłbym się być może zgodzić... :wink: M.
  3. ...a nie "rat belt"? Marudzisz, chłopaku... Gugle wyrzuca "Wyniki (...) około 1,220,000 dla zapytania cable tie" - dla "zip tie" nędzne 414 tysiaków... "Pierwsze z brzegu": http://www.nelcoproducts.com/shopping/s ... Cable+Ties. Tera wierzy? pzdr, M. [ Dodano: Sro Lut 20, 2008 5:41 pm ] Dariuszu: w moim poście jest link do słownika z pełnym objaśnieniem - kliknij na niebieskie słowo "słownik". M.
  4. Nie KRYTYKA, a TRYTYTKA. Opaska zaciskowa. Cable tie, po waszemu. Cudowny środek na wszystko - p. słownik (5. definicja "od góry"), M.
  5. Nie za bardzo się kończy. Nie możesz odmówic składania zeznań (a o tym właśnie pisałem), Ależ oczywiście, że możesz - gdybyś nie mógł, nie byłoby kary przewidzianej za niewykonanie owego obowiązku, tylko trzymali by cię, aż nie powiesz... Przepisy obligują cię do zrobienia tego czy tamtego, ale oblig to nie jest przymus absolutny - to tylko oblig. Za odmowę - sankcja (kara). Raz, i tylko raz - nie można karać wielokrotnie za to samo. (Ale "nowe" wezwanie to nie to samo, co "stare" - tu co innego.) Prawda. Wprawdzie "trzecia tischnerowska", ale jednak prawda... A po co ta komplikacja z "ponownym wzywaniem"? Nie wystarczy: - To co, powie pan? - Nie. - No to 250. Pytam jeszcze raz: powie pan? - Nie. - No to pińćset. Jeszcze raz pytam: powie pan? - Nie. - No to następne pińćset. Jeszcze raz pytam: powie pan? - (....) I tak "da capo al fine". Prościej, c'est ne pas? A logika interpretacji przepisu dokładnie taka sama... Czytaj uważnie: "Na świadka (...), który bez usprawiedliwienia nie stawił się na wezwanie uprawnionego organu (...) można nałożyć karę porządkową do 250 złotych, a w razie ponownego niezastosowania się do wezwania do 500 złotych" - co tu jeszcze tłumaczyć? Rzecz dotyczy nie odmowy wykonania czynności dla której się było wezwanym, ale zlania wezwania jako takiego. Dostaję wezwanie, stawiam się, kary za "niestawienie się" nie płacę. Niczego nie odmawiam - składam wyjaśnienia, gdzie stwierdzam, że "nie jestem w stanie wskazać" - za co dostaję mandat z art. 65 KW - bo "na świadka, (...) który (...) bezpodstawnie* odmówił złożenia zeznań (...) można nałożyć karę porządkową do 250 złotych" (ew. sprawa idzie do grodzkiego, jeśli kierownik na fotce jest nadmiernie podobny do zdjęcia w dowodzie/ prawie jazdy wezwanego). Na wezwanie się stawiłem, więc nie nie ma co karać za "niestawienie" (się). Natomiast, jeśli zignorowałbym wezwanie, to za zignorowanie wezwania jest sankcja, o której piszesz (250 zł). Jeśli zignoruję ponowne wezwanie (wzgl. "ponownie zignoruję wezwanie") - to wtedy pińćset, nie ma przebacz. (Po trzecim mogą cię "doprowadzić".) Hłe hłe. Komornik nie jest od tego, by działać "po wyczerpaniu środków" - jak już tow. Wiesław zauważył, "z próżnego i Salamon nie naleje". Komornik jest od egzekucji zaległości, których DOBROWOLNIE strona zobowiązana do ich uiszczenia nie chce uregulować - sam tego nie urodzi ani nie wytrzepie (m.in. dlatego bezdomni czniają mandaty za przejazdy "na gapę"...). pzdr, M. ___________ * Tu widzę furtkę dla prawnika - wszak podaję podstawę odmowy - a przepis nie mówi, że "odmówił, nie mając ku temu podstaw prawnych", a tylko "bezpodstawnie"...
  6. Dalej to pewnie szkieł ma tzw. pełen wkurw i zaczyna kombinować nad sposobem wcielenia w życie porzekadła "jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie" ("... i zawisła wielka dupa nad Hawaną" jak dodają niektórzy). Policmajster najprawdopodobniej zaprotokołuje, iż "złożone wyjaśnienia są mało przekonujące i noszą znamiona...", i skieruje sprawę do sądu grodzkiego. Albo, skoro nie ma możliwości ukarania sprawcy wlepi ci mandat z racji tego, że TY, jako właściciel, "ponosisz odpowiedzialność...". (I tutaj widać przewagę świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia, oraz samochodu "firmowego" nad prywatnym... ). Może i będzie to bez sensownej podstawy prawnej, ale i tak wtedy piłka będzie po twojej stronie boiska - i wtedy ty albo ten mandat z całym dobrodziejstwem inwentarza (punkty) przyjmiesz, albo odmówisz jego przyjęcia - a ta druga opcja rodzi automatyczny skutek w postaci skierowania sprawy do sądu grodzkiego. Czyli, "jak byś się nie obracał, dupa zawsze z tyłu". Na wyspach Bergamutach podobno jest kot w butach i słoń z trąbami dwiema... ...i tylko wysp tych nie ma. Tak, ale to jeszcze nie wyłącza kwestii twojej "odpowiedzialności jako właściciela". Tzn. teoretyczne to może i wyłącza, ale praktycznie to policmajstrowie nasi dość "elastycznie" podchodzą do kwestii tego, co im wolno a co nie - a "jak chce się psa uderzyć to kij zawsze się znajdzie" (choć tutaj może bardziej by pasowało "jak nie kijem go, to pałką"... ). Ale to tylko takie moje "ale". Pomysł, w sumie, uważam za ciekawy - pytanie, czy ktoś to już przerabiał? Albo zna kogoś, kto to robił, i WIE jak to się je? pzdr, M.
  7. To niestety nie jest prawdą. Prawo do odmowy składania zeznań, o którym napisałeś, ma zastosowanie tylko w postępowaniu karnym a to o czym tu mówimy jest postępowaniem w sprawach o wykroczenia :???: Oj. W postępowaniu w sprawie o wykroczenie nie ma to "zastosowania"? A prostym polskim, jak to będzie? Ja wiem, że postępowanie karne to nie to samo co "wykroczeniówka". Ale różnica jest tylko taka, że za "odmowę" w karnym nic "dalej" nie grozi, a w wykroczeniowym to można jeszcze kijkiem w postaci sądu grodzkiego (= ew. wpisanie do rejestru wykroczeń) postraszyć. Ale i tak na tym temat się kończy... Odwróćmy problem: Nie chcę się przyznać, nie pamiętam, nie chcę obciążyć bliskiej osoby. Jak, realnie, policmajster zza biurka jest w stanie SKUTECZNIE ZMUSIĆ mnie do przyznania się/ pamiętania/ obciążenia kogoś? Nu? pzdr, M.
  8. Suma Sumarum sianem się nie wykręcisz. Znaczy, na nodze od taboretu posadzą, dopóki ci rura nie zmięknie? Kolego Kwiecisty: "sianem się wykręcić", to tyle co "wykpić się z tematu" - tutaj nijak wykręcania sianem nie ma: albo mówisz szczerze jak na świnty spowiedzi, albo idziesz w zaparte. W tym drugim przypadku konsekwencją jest mandat lub (?) skierowanie sprawy do sądu grodzkiego. A Ty co najwyżej możesz dać se siana... i się przyznać bez bicia. M.
  9. ...and kicking? Być może mógłbym się zgodzić... M.
  10. Obawiam się, iż myślę, że wątpię. Choć wolałbym nie. M.
  11. Cześć chłopaki! (I dziewczyny tyż.) Fajny wątek. Coś mnie się przypomniało w związku á propos: Living is easy with eyes closed, misunderstanding all you see. It's getting hard to be someone but it all works out. It doesn't matter much to me. M. PS: Interpretacja powyższego wpisu dowolna, podług uważania. Objaśnień nie będzie.
  12. Precisamente, amigo. Z autopsji sprzedkilkudniowej: Samochód zarejestrowany "na firmę", twarz kierownika mało wyraźna na zdjęciu (na jego szczęście; fotka zrobiona w lipcu 2007, w innym mieście w Polsce). "W zależności od okoliczności" policja albo wysyła fotkę "do kadr" (duże firmy, gdzie nikt najemnego niewolnika kryć nie będzie) lub (w przypadku firm malych) "tędy owędy" próbuje ustalić parametry kierownika - n.p. dzwoniąc do firmy lub typując "głównego użytkownika" na podstawie dotychczasowego rejestru wykroczeń ("punktacji"). (Zasada jest taka, że jeśli 100%, lub prawie 100% zarejestrowanych dotychczas wykroczeń/ punktów na tym samochodzie zostało popełnionych przez jedną osobę, to najprawdopodobniej i to wykroczenie jest jego zasługą.) Jak inni już napisali, wezwany ma, i owszem, obowiązek wskazania sprawcy - ale nie oznacza to, że delikwenta nie puszczą dopóki nie wskaże. Jeśli wezwany odmawia, wówczas jest karany mandatem z art. 65 KW ( http://karne.pl/wykroczenia.html ). W moim przypadku było to dwieście złotych (da się przeżyć) i zero punktów (uffff.... :cool: ) - no bo za "niewskazanie" punktów nie ma. Ale jest jeszcze drugie "ale": otóż, tutaj wiele zależy od tego z drugiej strony biurka - jak będziemy rżnąć głupa na bezczelnego (i/ lub zdjęcie nie będzie pozostawiać wątpliwości), to (o ile dobrze zapamiętałem wywód mojego interlokutora) sprawa może trafić do sądu grodzkiego. (Mój rozmówca był akurat wyjątkowo sesnsowny i "życiowy" - sam chyba uważał, że ograniczenie do 50km/h na trzypasmówce to spore przegięcie, a 80km/h w dzień przy dobrych warunkach żadnym piraceniem nie jest.) Osoba wezwana w charakterze świadka może nie pamiętać - można tak powiedzieć to zamyka sprawę (tj. zamyka pytanie o tożsamość sprawcy na tym etapie postępowania - nie ma "obowiązku pamiętania"). Może też, jako świadek, powiedzieć, że nie musi świadczyć przeciwko sobie ani najbliższym członkom rodziny / osobom bliskim. Tak więc, to JEST WYTŁUMACZENIEM, i to całkiem logicznym. NIE JEST to jednak USPRAWIEDLIWIENIEM (czyli "nieobecny usprawiedliwony") - choć może być uznane za "okolicznością łagodzącą". Inaczej, prawo nakłada na wezanego jakiś obowiązek, i jednocześnie ustala jakieś sankcje za jego niewypełnienie - a do tego "na widelcu" należy decyzja, która opcja jest dotkliwsza, i w związku z tym jaki wariant ostatecznej wersji prawdy wybrać. No ale tyle, w którą stronę mordochwyt ma ryjek wycelowany, to chyba widać, co? :?: :cool: pzdr, M.
  13. Maruda

    Lotnictwo

    http://en.wikipedia.org/wiki/Purkinje_effect : Under conditions where it is desirable to have both [vision] systems [photopic & scotopic] active, red lights provide a solution. Submarines are dimly lit to conserve energy, but the bridge must be lit to allow crew members to read instrument panels. By using red lights, the cones can receive enough light to provide photopic vision (namely the high-acuity vision required for reading). Because the rods do not respond to long-wavelength light, however, the crew member remains dark adapted. If the crew member left the bridge for some dimly lit part of the ship, rather than being functionally blind (as would be the case had the bridge been illuminated by full spectrum light), the scotopic system is fully dark adapted and able to provide high-sensitivity vision. (W polskiej wersji [ http://pl.wikipedia.org/wiki/Zjawisko_Purkiniego ] nie ma tego kawałka.) pzdr, M.
  14. nie no, co ty? o tej porze? już dawno śpią...
  15. Maruda

    :-)

    Tak, dlatego właśnie jakoś mi to nie pasuje do PO. Nie wszyscy zajmujący ważne stanowiska należą do partii politycznych. Przykładów na razie nie podam, ponieważ to są dopiero przymiarki, oficjalnie jeszcze nie było nominacji. Zauważyłeś zapewne, że w tym wątku nie zabierałem głosu, wiele tu zwykłego prostego chamstwa i arogancji. Zatem nic nie insynuuję, napisałem tylko to, co obserwuję i na co się zanosi. Przeczytałem dzisiaj "Żelazo Tuska" Ziemkiewicza (GP z 5 XII, przedruk felietonu wygłoszonego w pr. I. PR). I zastanawiam się: on, ten RAZ, też tak sobie luźno insynuuje? Czy może jednak... ? A jak już o tym, to -oczywiście bez żadnego związku z exposé premiera, obsadami personalnymi (Schetyna - cymes, panie; zupełnie nie wiem, za co macie do niego taką alergię...), pierwszymi decyzjami (mordo ty moja, Ryszard K. wraca do kraju! a wszystkie Ryśki to fajne chłopaki, nie!? - że już o podatku liniowym, co to będzie na pewno, ale może kiedyś, nie wspomnę)- się pozwolę zapytać: 1. Dalej się cieszymy? 2. Dalej się cieszymy, ale tak jakby bardziej ...yy, dialektycznie? 3. Ja czegoś znowu nie rozumiem? Nawiasem mówiąc, szukając tekstu owego wspomnianego na wstępie felietonu RAZa po guglu (co by go podlinkować, ale nie znalazłem) natknąłem się na wypowiedź pewnego internauty. Oszołom jakiś, pewnie propaganda PiSu mu mózg zżarła, se pomyślałem. Ale on, ten internauta, z Hameryki jest. No i znowu mam problem... No bo Premier z korupcją będzie walczył, że hej. I nawet CBA powiększy. Znaczy, dołoży mu zadań, ale w trosce o kontrolę biurokracji to już etatów jakby mniej. Stawiam dolary przeciw orzechom, że pierwsze przepisy "korupcjogenne", które "polecą" będą, dziwnym trafem... Nie, niczego nie będę insynuował. Będzie dobrze. Wszystkim. Jednym bardziej, innym też kiedyś. pzdr, M. PS: Ja zawsze chciałem być złym prorokiem, ale mi to się w ogóle mało co w życiu udaje. PS 2: Ech, ta skleroza. Zapomniałem do grona Wielkich Insynuatorów doliczyć Dorna i jego "pięć wypłat" (pełen tekst tutaj). Najmocniej przepraszam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...