Skocz do zawartości

Konfesjonał. Dla tych, którzy kopią leżącego


Przemeq

Rekomendowane odpowiedzi

@Jachu93

Wiem jak hamuje Subaru na śniegu, wiem tez jak jechać sprawnie w takich warunkach. Nie stwarzałem też zagrożenia bo cały czas miałem szerokie pobocze/lub różnica pomiędzy mną a wyprzedzanymi nie była większa niz 30-40km/h (co pozwalało mi skutecznie wyhamowywać przed nagle wyskakującymi na lewy pas "rajdowcami").

Nie wiem też czemu czepiasz się średniej? Że za wolno? nie wiem czy wiesz ale S7 pomiędzy Radomiem a Skarżyskiem ma jeden pas w każdą stronę więc karnie wlokłem się w kolumnie 50km/h (czasem tylko wyprzedzałem). Przez sam Radom tez przeczołgałem się bo był całkowicie nieodśnieżony, dopiero na rondem warszawskim zrobiło się luźniej.

 

Nie oceniaj więc i nie dopowiadaj skoro nie byłeś i nie widziałeś. Dobra rada starszego kolegi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyobraź sobie kochany, że Subaru jak każde inne auto ma normalne hamulce, normalne opony i na śniegu będzie hamował tak samo długo jak pan w BMW, Golfie czy innym Bravo, mimo że masz ten super hiper napęd AWD.

 

a to jest nieprawda :P

+1

AWD to nie tylko lepsze ruszanie...

w AWD podczas hamowania tylne kola stabilizuja auto lepiej niz w FWD czy RWD...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a mnie zima skopała, a raczej zakopała bo tyle śniegu nasypało że dziś nie chciało mi się auta odśnieżać i do pracy pks-em

@@IVAN, sam żeś się skopał. Tyle śniegu, a Ty zamiast Subarakiem to PKS-em :facepalm::P:D

a gdzie giff z kucami :huh:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam Jacha trochę rozumiem, sam aniołkiem na drodze nie jestem, ale krew mnie zalewa jak czasem właściciele Subaru jeżdżą zimą. Przyklad z niedzieli Trójmiasto kompletnie biało, pługi i piaskarki w ogóle nie jeździły, na głównej ulicy wszyscy jadą 30-40 km, slalomem to z prawej to z lewej (trzypasmowka) wyprzedza wszystkich outback z prędkością 80-90. Subaru naprawdę łatwo rozpędzić w takich warunkach ale zatrzymać nie jest łatwo. Przecież to proszenie sie o kłopoty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też widzę na drodze nieco inne zachowania:

Jedziemy z żona Forkiem w stronę Kartuz. Droga biała, samochód przed nami wlecze się niemiłosiernie - ośka nie daje rady. Długa prosta, wyprzedzamy Golfa III aby jechać około 60km/h. No i prosze Państwa ten Golfina tańcząc na drodze wyprzedza nas, oczywiście zwolniliśmy, a gość wykonywał ten manewr tak długo (nie mogł się rozpędzić), że jechał pod prąd jeszcze na zakręcie całkowicie na ślepo (dosłownie rosyjska ruletka - myslałem, że juz po nim).

Czy to, że Subaru się łatwo odpycha i czuje się w zimie jak ryba w wodzie wywołuje aż takie chore reakcje u ludzi? A cha, zdaje się, że żona wówczas prowadziła - może to urażone męskie ego? Na prawde nie wiem, a ręczę, że w wyprzedzeniu wspomnianego samochodu nie było absolutnie nic ze szpanu czy demonstracji - ot jechał bardzo wolno, znacznie poniżej bezpiecznaj predkości dla nas w tych warunkach. Nie chcieliśmy jechac 90km/h (choć można było) ale nie chcieliśmy też jechać 40 - 30km/h.

Edytowane przez mechanik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To sa dwie rożne sytuacje, zgadzam się z Tobą, ze Subaru daje szanse jazdy przepisowej w takich warunkach, sam sie wkurzam kiedy na dwu pasmuwce ciągnie sie sznur osiek jadących 30/40 i blokują szybszy pas. Żadna ze skrajności nie jest fajna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I to jest problem wielu właścicielu Subaru. Bezgranicznie wierzą w swój napęd na 4 koła i myślą, że nic i nikt nie może ich wytrącić z równowagi. Wyobraź sobie kochany, że Subaru jak każde inne auto ma normalne hamulce, normalne opony i na śniegu będzie hamował tak samo długo jak pan w BMW, Golfie czy innym Bravo, mimo że masz ten super hiper napęd AWD.

 

Czasem jest to problem nieuświadomionego bezgranicznie ufnego w swoje możliwości kierowcy. Ale to nie dotyczy tylko subaru, tylko wszystkich jak leci.

 

ALE!!!!!!!

 

Zdarzają się ludzie ogarnięci, przygotowani do zimy:

1) Niech będzie że mają subaru - ale generalnie chodzi mi o pełnosprawne auto (4WD).

2) Dobre opony zimowe (nie dobrej marki, nie dwuletnie itd) tylko takie, które DAJĄ PRZYCZEPNOŚĆ I KONTROLĘ nad autem podczas jazdy na śniegu.

3) Umiejętności - trening czyni mistrza. Dla jednego "wpadłem w poślizg jadąc może 20km/h" kończy się w rowie lub na drzewie, inny WPROWADZI auto w poślizg i pokona zakręt np. 90km/h pięknym, kontrolowanym slajdem.

4) Doświadczenie - pozwala przewidzieć co może "wykonać" inny, przerażony śniegiem kierowca.

 

Zatem, podsumowując - należy się przygotować do zimy, a o tym czy jeździmy bezpiecznie nie świadczy to, czy jedziemy szybciej niż inni, tylko to, czy nasze konto w UFG jest czyste i mamy pełne zniżki na OC.

 

Życzę wszystkim przedniej zabawy na śniegu i na pohybel ośkom :mrgreen: .

 

PS. ESP i ABS to zło! :toobad:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawie każdy ocenia zachowania kierowców wg. swoich możliwości. Znam takich, dla których mokra po deszczu jezdnia jest już powodem do jazdy z minimalna prędkością. Dla takiego kierowcy, każdy, kto jedzie szybciej jest niebezpiecznym wariatem.

Jak myślicie, co by powiedział taki wystraszony kierowca policji, gdyby miał być świadkiem jakiegoś zdarzenia? Ano to, co nieraz słyszymy w takich relacjach w TV, czyli : "Panie!!! Przejechał jak wariat!!! Ze 150 miał!", choć gość najczęściej jechał może 20-30 km. szybciej od niego.

Nie mam tu na celu usprawiedliwiania rzeczywistych wariatów, bo i tacy się trafiają. Jednak w subiektywnym odbiorze dla wielu kierowców wszyscy jadący szybciej od nich są takimi właśnie wariatami.

Jeżdżę dość ostro. Dla wielu zbyt ostro. Na trasie to ja zwykle wyprzedzam (tak, tak, swoim wolnym ssakiem), ale uznaję swoja jazdę za rozważną i przemyślaną, co nie znaczy, że czasem mam sytuacje, w których wiem, że przesadziłem. Nie raz, jadąc w warunkach dokładnie takich, jak tutaj opisujecie wyprzedzam wszystkich. Zakręty biorę szczególnie ostrożnie, i wg. mojej oceny z niewielkim zapasem bezpieczeństwa. wyobraźcie sobie jakie jest moje zdziwienie, kiedy dogania mnie jakaś ośka, albo dostawczak, i najnormalniej w świecie wyprzedza i gna do przodu, pokonując zakręty uznane przeze mnie za niebezpieczne do tej prędkości o wiele szybciej ode mnie. Czyli jednak da się moim autem jechać jeszcze szybciej w tej sytuacji. Tyle, że ja nie potrafię. Nawet jadąc za taką bezpiecznie pokonującą te zakręty ośką, i wiedząc, że mam przyczepność jeśli nie równą to nawet większą od niego, nie potrafię jechać tak jak on. I to mnie ogromnie cieszy! Dlatego nigdy nie ścigam się z lepszymi ode mnie.

Wniosek jest taki, że moje możliwości są zwykle przy niższych prędkościach, niż możliwości rzeczywiste. I o to właśnie chodzi. Żeby nasza ocena sytuacji i możliwości jazdy była zawsze poniżej rzeczywistych możliwości.

ci, którzy ocenia sytuację odwrotnie, kończą w rowie.

Mi się to jeszcze, przez ponad 23 lata mojego kierownikowania, dzięki Bogu nie zdarzyło.

 

A swoją drogą, żaden gatunek kierowców nie irytuje mnie na drodze w trudnych warunkach, jak kierowcy Subaru jadący duuuuużo poniżej możliwości. Ma prawo, ale jednak.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawie każdy ocenia zachowania kierowców wg. swoich możliwości. Znam takich, dla których mokra po deszczu jezdnia jest już powodem do jazdy z minimalna prędkością. Dla takiego kierowcy, każdy, kto jedzie szybciej jest niebezpiecznym wariatem.

Jak myślicie, co by powiedział taki wystraszony kierowca policji, gdyby miał być świadkiem jakiegoś zdarzenia? Ano to, co nieraz słyszymy w takich relacjach w TV, czyli : "Panie!!! Przejechał jak wariat!!! Ze 150 miał!", choć gość najczęściej jechał może 20-30 km. szybciej od niego.

Nie mam tu na celu usprawiedliwiania rzeczywistych wariatów, bo i tacy się trafiają. Jednak w subiektywnym odbiorze dla wielu kierowców wszyscy jadący szybciej od nich są takimi właśnie wariatami.

Jeżdżę dość ostro. Dla wielu zbyt ostro. Na trasie to ja zwykle wyprzedzam (tak, tak, swoim wolnym ssakiem), ale uznaję swoja jazdę za rozważną i przemyślaną, co nie znaczy, że czasem mam sytuacje, w których wiem, że przesadziłem. Nie raz, jadąc w warunkach dokładnie takich, jak tutaj opisujecie wyprzedzam wszystkich. Zakręty biorę szczególnie ostrożnie, i wg. mojej oceny z niewielkim zapasem bezpieczeństwa. wyobraźcie sobie jakie jest moje zdziwienie, kiedy dogania mnie jakaś ośka, albo dostawczak, i najnormalniej w świecie wyprzedza i gna do przodu, pokonując zakręty uznane przeze mnie za niebezpieczne do tej prędkości o wiele szybciej ode mnie. Czyli jednak da się moim autem jechać jeszcze szybciej w tej sytuacji. Tyle, że ja nie potrafię. Nawet jadąc za taką bezpiecznie pokonującą te zakręty ośką, i wiedząc, że mam przyczepność jeśli nie równą to nawet większą od niego, nie potrafię jechać tak jak on. I to mnie ogromnie cieszy! Dlatego nigdy nie ścigam się z lepszymi ode mnie.

Wniosek jest taki, że moje możliwości są zwykle przy niższych prędkościach, niż możliwości rzeczywiste. I o to właśnie chodzi. Żeby nasza ocena sytuacji i możliwości jazdy była zawsze poniżej rzeczywistych możliwości.

ci, którzy ocenia sytuację odwrotnie, kończą w rowie.

Mi się to jeszcze, przez ponad 23 lata mojego kierownikowania, dzięki Bogu nie zdarzyło.

 

A swoją drogą, żaden gatunek kierowców nie irytuje mnie na drodze w trudnych warunkach, jak kierowcy Subaru jadący duuuuużo poniżej możliwości. Ma prawo, ale jednak.....

 

cos w tym jest, nie poznasz prawdziwych możliwości samochodu dopóki nie poprowadzi go ktoś z umiejetnościami np. Pana Pawluczuka :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:yahoo: A ja dziś skopałem ponad 100 aut... :P

Trasa S7 Kielce-Warszawa.

Wszyscy prawym bo czarny i odśnieżony (czyli max 50km/h i zderzak w zderzak). Ja puściutkim lewym po świeżutkim puchu z prędkością jeszcze dozwoloną . Ile to ja wyzwisk się nasłuchałem na CB. Zazdrość to jednak straszna rzecz :biglol: . Na moment przyczepił się mi do ogona jakiś kierownik beemwu z iks-drajw ale jak zatańczył ze dwa razy to odpuścił. :D

220km pokonałem w niecałe 3h. I jak nie kochać swojego guźca? :wub:

Pamiętam taką sytuację jak jechaliśmy z żoną Hondą. Subaru jechały na A1 lewym pasem - nieodśnieżonym. Ja po pierwszej próbie musiałem dać sobie spokój i wlec się odśnieżonym prawym. Dlatego teraz mam Forka! :)

Tak to ja kiedyś jechałem Cinquecento z Kudowy do Warszawy. Na "Katowickiej" prawy pas, wyjeżdżone koleiny i samochody wlokące się z jakąś dziwną prędkością, lewy pas biały i pusty. Ponieważ miałem dużo kilometrów do przejechania i chciałem to zrobić w sensownym czasie to nie obcyndalałem się tylko lewym pasem tak 70 - 80. W zasadzie bezproblemowo. Jakiś Range Rover chciał mnie gonić ale zrezygnował...

 

Zeszłej zimy Dusterem też bez żadnych ale z Katowic do Warszawy po śniegu na ekspresówce (łagodne zakręty, brak skrzyżowań, świateł, pieszych) dało się jechać 100km/h po białym. Generalnie 4x4 rządzi. No i dobre zimowe Yokohamy. :D

 

W niedzielę w Warszawie jak sypnęło białym to wyszedłem pojeździć. Lubię patrzeć jak nieporadnie sobie dają radę auta z napędem na jedną oś. :twisted: A jak włączyłem 4x4Lock (znaczy przód spięty na sztywno z tyłem, działa u mnie do 80 km/h) to już w ogóle szyny jakieś na drodze wyrosły czy co... :lol: Ciekawe jakby nowy Foreseter XT w takich warunkach działał...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dziś przemierzyłem traskę trochę ponad 200 km, z czego połowa autostradą. Ciutkę posypało. Skopałem wszystkich, kogo napotkałem, choć na autostradzie 120km/h nie przekroczyłem, a na krajówce 80. Nikt się nie chciał odgryzać, jak wyprzedzałem, to ile mogli tyle miejsca więcej mi zostawiali. Tak wszyscy dziś grzecznie jechali, że aż miałem wyrzuty sumienia, że ich kopię...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam dzisiaj skopałem pług :)Obaj dojeżdżamy do ronda powolutku, wiec ja stop i puszczam go przodem. Ale koleś nie jedzie i pokazuje "jedź"! No to ja gaz i bokiem przed nim po rondzie :) , potem grzecznie pojechałem do domu. Wszystko przy prędkości góra 30km/h :D

 

 

Sent with Tapatalk

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też widzę na drodze nieco inne zachowania:

Jedziemy z żona Forkiem w stronę Kartuz. Droga biała, samochód przed nami wlecze się niemiłosiernie - ośka nie daje rady. Długa prosta, wyprzedzamy Golfa III aby jechać około 60km/h. No i prosze Państwa ten Golfina tańcząc na drodze wyprzedza nas, oczywiście zwolniliśmy, a gość wykonywał ten manewr tak długo (nie mogł się rozpędzić), że jechał pod prąd jeszcze na zakręcie całkowicie na ślepo (dosłownie rosyjska ruletka - myslałem, że juz po nim).

Czy to, że Subaru się łatwo odpycha i czuje się w zimie jak ryba w wodzie wywołuje aż takie chore reakcje u ludzi? A cha, zdaje się, że żona wówczas prowadziła - może to urażone męskie ego? Na prawde nie wiem, a ręczę, że w wyprzedzeniu wspomnianego samochodu nie było absolutnie nic ze szpanu czy demonstracji - ot jechał bardzo wolno, znacznie poniżej bezpiecznaj predkości dla nas w tych warunkach. Nie chcieliśmy jechac 90km/h (choć można było) ale nie chcieliśmy też jechać 40 - 30km/h.

 

Myślę, że wielu kierówców innych aut pragnie udowodnić kierowcom Subaru, zwłaszcza STI że oni też mogą. Ja w ten weekend jeździłem po podkarpaciu i to czego się naoglądałem było bardzo podobne do tego co opisałeś. Generalnie masakra jakaś....Skody Octavia są najszybsze na ośnieżonym lewym pasie A4 :rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam dzisiaj skopałem pług :)Obaj dojeżdżamy do ronda powolutku, wiec ja stop i puszczam go przodem. Ale koleś nie jedzie i pokazuje "jedź"! No to ja gaz i bokiem przed nim po rondzie :) , potem grzecznie pojechałem do domu. Wszystko przy prędkości góra 30km/h :D

Gość zobaczył Subaru, to wolał cie puścić po nie odśnieżonym, licząc na pokaz. I nie zawiodłeś go! :thumbup:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że wielu kierówców innych aut pragnie udowodnić kierowcom Subaru, zwłaszcza STI że oni też mogą.

 

Jeszcze jeżdżąc Imprezą kombi MY'96 łapałem się na tym, że wielu kierowców, widząc jak wyprzedza ich w śniegu "jakiś stary hyundai" spinało się, bo przecież "niemożliwe, żeby takie stare truchło było szybciejsze niż ja". W "bug-eye'u" jest trochę lepiej, ale i tak zdarza się, że ktoś próbuje mi udowodnić swoją wyższość. Nie chodzi o to, że uważam, że jestem jakimś mega kierowcą, ale mieszkam w górach, śnieg mam nieraz przez pół roku, zawsze lubiłem jazdę, więc i siłą rzeczy nie jeżdżę najgorzej i często dość szybko i niestety, miałem przypadki, że takie "udowadnianie" skończyło się źle...

 

1. U mnie w górach, taka kombinacja kilku zakrętów i kierownik, który uważał, że jest szybszy (zawsze puszczam takich, daję się spokojnie wyprzedzić, nawet zwalniam). I był szybszy, aż do pierwszej kombinacji prawa-lewa: zobaczyłem tylko karuzelę świateł i gościa parkującego przodem w bandzie... Metalowej, nie śnieżnej. Odholowałem go jeszcze na parking, bo o jeździe nie było już mowy ;) : zderzak, lampy, chłodnice, maska, błotniki... "A panie bezwypadkowy cholera był"

 

2. Zjazd z drogi Tychy-Siewierz na A4 Kraków, wiadukty, lato i szybki kierowca prosiaka. Prędkości nie były "ściganckie", ot może jakieś +10% do legala. Rzecz w tym, że było lato i zaczęło padać, a pierwszy deszcz - jak wiadomo przy odrobinie doświadczenia - robi na drodze z kurzu nieprzyjemnie śliską maź, o czym chyba kierowca prosiaka nie wiedział wyprzedzając mnie. Aż żal było patrzeć na piękne porsche walące w bandy i tracące przód a następnie rysujące bok...

 

3. Najgroźniejsze: w identycznych warunkach, średnicówka (?) Zabrze-Katowice, lato, około 23. Pierwszy deszcz powoduje refleksję, czy prędkość odpowiednia? Za chwilę mija mnie czerwona astra I, wjeżdża na taki wiadukt z lewym łukiem i sru, sru, sru - kręci się i odbija od band... Lecę już na awaryjnych, zatrzymuję się, kamizelka, idę do auta: przodu nie ma, silnik leży obok, drobiazgi rozpryśnięte na wiadukcie na chyba 200 metrach. Drzwi kierowcy zakleszczone, nie ma szyb, kierowca nieprzytomny (ale obie poduchy zadziałały), oddycha, tętno ma. Odruchowo rozłączyłem stacyjkę, rzuciłem kluczyk na fotel pasażera (choć akumulator wyrwany). Pasażer, subkultura (stwierdzenie, nie ocenianie) łazi wokół auta i wyje: "Moja maleńka, moja maleńka!". Zaglądam do auta...a tam z tyłu fotelik dla dziecka PUSTY i nikogo więcej na wiadukcie... Rozmawiam z nim, proszę, żeby się położył, daję z auta koc (w międzyczasie dzwoniąc na policję), sadzam przy nim siostrę, żeby gadała (nie mam pojęcia, czy nie ma czegoś uszkodzonego, a w szoku może sobie łazić). Znalazłem telefon, daję do Siostry, szuka "Mama" i ze swojej komórki dzwoni, żeby ją zawiadomić. Okazało się, że auto jest matki pasażera, który nie miał jeszcze prawka, więc wziął swojego kumpla i pojechali się przejechać autem matki... z dziewczyną subkultury (~16 lat), KTÓREJ NIGDZIE NA MOŚCIE NIE MA. Świecę latarką w dół, nic nie widać. Dobrze, że był jakiś gość z pomocy drogowej, mówi, że wie, jak to objechać i popatrzy pod wiaduktem... I za jakiś czas krzyczy z dołu, że znalazł... Wyrwało laskę z tylnego fotela, bo nie miała zapiętych pasów i (prawdopodobnie) przez tylną szybę wyleciała z auta i poleciała ileśtam metrów w dół, na trawę. I krzyczy mi gość, że ta laska chce wstawać... Zrzuciłem drugi koc (się wozi takie rzeczy, się ma) i się drę, żeby nie dali jej absolutnie wstawać! Kierowca w międzyczasie odzyskał przytomność, kompletnie nie pamięta gdzie jest, co się stało... Na szczęście cała historia skończyła się dość dobrze: chłopcy mieli tylko urazy od zadziałania pasów, dziewczyna na szczęście nie uszkodziła kręgosłupa... ale moja Siostrą tak wstrząsnęło, że przerwała kurs prawa jazdy :(

 

To takie przypadki dość skutecznego autoskopania... I w każdym z nich kierownikowi wydawało się, że "ogarnia". Rzecz w tym, że nawet takim samym autem, w tych samych warunkach, prędkość bezpieczna będzie różna dla różnych kierowników: wystarczy bardziej nerwowe poruszenie kierownicą, lub operowanie pedałami, by przejażdżka zakończyła się na lawecie... I wracamy do idei doskonalenia techniki jazdy.

 

Wybacz Jachu, ale uważam, że niepotrzebnie się uniosłeś. Jak sam stwierdziłeś prędkości nie były kosmiczne, a to, ze inni kierowcy (z różnych względów) reagowali nerwowo... No cóż, zauważono naukowo, że jeżdżący wolniej niż my to zawalidrogi, a ci jeżdżący szybciej to wariaci (pojawiało się w tym wątku niejednokrotnie). Spotykam się z tym niejednokrotnie na CB: ktoś nadaje, a jak zapytasz o co konkretnie chodzi... to nagle konsternacja. I nagle robi się mniej nerwowo i znacznie luźniej...

 

Żeby nie było, że nie na temat: Skopałem trenującą grupę kolarzy...

 

 

Nie, jazda na kolarce przy -8 stopniach i po śliskim? Sami się skopali cholera... :biglol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...