Skocz do zawartości

O rowerach


Niuniek

Rekomendowane odpowiedzi

Byłem z młodym na takim mini rajdzie (25km) na orientację z różnymi zadaniami na punktach. Nie spodziewałem się, że to taka świetna zabawa i emocje. Czytanie mapy to fajna odskocznia od GPSu. Za tydzień jedziemy znowu :) Jak ktoś jest z okolic Olsztyna to polecam śledzić na FB profil RowerowaWarmia. Na mecie zawsze jest poczęstunek i mega dobra kawa warmińska :)

image.thumb.png.4809a2f96663ad88905a3426fa0c3454.pngimage.thumb.png.6e092cc57818fc3b1134aa65f10fc9c6.png

Edytowane przez RoadRunner
  • Lajk 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.09.2024 o 16:55, Gazik napisał(a):

Ja tam się nie znam, ale czy nie istnieje ryzyko że w razie W te bolce wbiją się gdzieś między żebrami a mostkiem ?


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

te bolce maja mniej niż centymetr :smirk: 

całkiem niedawno miałem mały wypadek, nie wiem jak ale przy upadku nabiłem się pachwiną na kierownice wlazła głęboko, taki bolec z uchwytu to by sie ledwie  przesliznał :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SP Connect poza ceną jak dla mnie ma same plusy. 
Może z minusów to osłona na deszcz, która niewygodnie się zakłada (trzeba się zatrzymać by naciągnąć ją na telefon ) i zasłania mikrofon co uniemożliwi rozmowy podczas jazdy w deszczu.
Tańsza wersja SP Connect czy Quadlocka, to Spigen Gearlock. Mam i nic mu nie dolega.
Zaletą wszystkich 3 jest łatwe zdejmowanie i zakładanie jedną ręką.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kupiłem zwykłego chińczyka za jakieś śmieszne pieniądze i też działa. W górach kilkumetrowe loty zaliczył, lokalnie pumptrack i skocznie, telefon się trzyma jak trzeba :)

20240909_173215.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W niedziele był ambitny plan zmęczyć młodego (10,5 roku) - żona zawiozła nas do Sochaczewa i mieliśmy przejechać cały Kampinos aż na obrzeża Warszawy do dziadków - jakieś 60km. Nie jakiś hardkor bo trasy po 40km łyka regularnie i ma potem siłę. Początek fajny ale z czasem zaczął marudzić, że to go boli, tamto boli więc zrobiłem małą reorganizację trasy - mniej lasu, więcej asfaltu ale dalej było tylko gorzej. Więc skracamy trasę i kończymy w Truskawiu a tam żona nas ma odebrać. Niestety wpakowałem się w nieznaną droge pożarowa - sam kopny piach. Uciekliśmy w inną - góry takie, że młody już nie dawał rady podprowadzić roweru więc pchałem dwa. Tak minęły 3km zanim wróciliśmy na lepszą trasę. Finalnie wyszło 45km a młody padł co mnie zdziwiło. Rano tem. 38st.C i gość ledwo żyje. Szybki test i COVID. Chyba mu usprawiedliwię to skrócenie trasy :)

 

 

W dniu 9.09.2024 o 16:55, Gazik napisał(a):

czy nie istnieje ryzyko że w razie W te bolce wbiją się gdzieś między żebrami a mostkiem ?

miałem na studiach znajomego, który wbił sobie jeden z rogów na kierownicy. Zliczył glebe na zjeździe z górki Nowego Miasta w stronę Wisły (przy obecnych fontannach). Najlepsze było to, że o tej glebie krążyły w Warszawie legendy a ja tylko wiedziałem, że typ posuwał na żółtym GIANT'cie, co wówczas było jakimś sztosem nieosiągalnym dla zwykłego śmiertelnika. No i kiedyś sie spotkaliśmy przez przypadek w lesie i na jakiś postoju zagajam, że fajny rower i słyszałem o takiej historii... A gość tylko podciągnął koszulke i pokazał blizny :)

 

Co do uchwytu - właśnie kupiłem - pierwsze testy w niedziele wypadły bardoz dobrze - 45km przez Kampinos. wertepy, zjazdy, korzenie. Działą super i mocno trzyma. Jedynie pisali w komentarach, że max śrenica kiery chyba 25mm. Zależało mi na takim, żeby na moto tez dało sie użyć.

https://allegro.pl/oferta/uchwyt-rowerowy-motocyklowy-na-telefon-wstrzasoodporny-na-kierownice-mocny-15796458436

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, STIFF napisał(a):

Najlepsze było to, że o tej glebie krążyły w Warszawie legendy a ja tylko wiedziałem, że typ posuwał na żółtym GIANT'cie,


Zgodnie z nimi gość nie przeżył ;)

 

6 godzin temu, skwaro napisał(a):

W górach kilkumetrowe loty zaliczył


Uuuu, poka jakieś foty!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, STIFF napisał(a):

miałem na studiach znajomego, który wbił sobie jeden z rogów na kierownicy. Zliczył glebe na zjeździe z górki Nowego Miasta w stronę Wisły (przy obecnych fontannach). Najlepsze było to, że o tej glebie krążyły w Warszawie legendy a ja tylko wiedziałem, że typ posuwał na żółtym GIANT'cie, co wówczas było jakimś sztosem nieosiągalnym dla zwykłego śmiertelnika. No i kiedyś sie spotkaliśmy przez przypadek w lesie i na jakiś postoju zagajam, że fajny rower i słyszałem o takiej historii... A gość tylko podciągnął koszulke i pokazał blizny :)

Ja 10 lat temu zahaczylem rogiem kiery o drzewko i wyladaowalem tak niefortunnie ze zlamalem noge w kostce... teraz mam w niej 13 srubek i 2 sztabki oraz wbudowany barometr.  A zeby bylo ciekawiej to 4 dni przed 10-letnia rocznica zlamania kostki, zaliczylem maly OTB, wyladowalem niefortunnie na prawej rece i najprawdopodobniej peklo mi zebro w 2 miejscach... pisze najprawdopodobniej, bo u lekarza nie bylem ale dopiero po 4 tygodniach moglem spac na prawej stronie.  Jazde na szlaku tego dnia ukonczylem, nawet bylem pod wrazeniem ze mam powera - ale to ewidentnie adrenalina byla bo jak dojechalem do samochodu to juz czulem ze cos nie tak.  Tym bardziej ze ledwo rower podnioslem lewa reka...

 

...A rogi caly czas uzywam, bo to super dziala.  Telefon trzymam w plecaku, a uzywam komputerka/gps Garmina zamontowanego na wsporniku kierownicy - wychodze z zalozenia ze jak jedno padnie to jest drugie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.09.2024 o 17:36, skwaro napisał(a):

Niestety nie mam nic :(

 

Damn, szanuje, że nie dałeś się porwać trendom instagramo-tiktokowo-fejsbukowym i nie cykasz żadnych fotek ani filmów na kilkumetrowych hopach w górach! Zwłaszcza w tym wieku (nie wytykam broń b/Boże! Jestem niewiele młodszy i na większość rzeczy które kiedyś "latałem" już bym się nie porwał), i (z tego co pamiętam) to w sumie świeżo po powrocie do jeżdżenia na rowerze, a bez wcześniejszego doświadczenia z rowerowaniem grawitacyjnym!

Najs!

 

Ale rada z serca - do faktycznego latania kilkometrowych hop, to (następnym razem) zdejmij tego rodzaju mocowania, bo potrafią serio dodatkowo zaszkodzić "w razie W"...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, QbaqBA napisał(a):

 

Damn, szanuje, że nie dałeś się porwać trendom instagramo-tiktokowo-fejsbukowym i nie cykasz żadnych fotek ani filmów na kilkumetrowych hopach w górach! Zwłaszcza w tym wieku (nie wytykam broń b/Boże! Jestem niewiele młodszy i na większość rzeczy które kiedyś "latałem" już bym się nie porwał), i (z tego co pamiętam) to w sumie świeżo po powrocie do jeżdżenia na rowerze, a bez wcześniejszego doświadczenia z rowerowaniem grawitacyjnym!

Najs!

 

Ale rada z serca - do faktycznego latania kilkometrowych hop, to (następnym razem) zdejmij tego rodzaju mocowania, bo potrafią serio dodatkowo zaszkodzić "w razie W"...

Jak byłem młodszy takie akcje z lataniem były non stop, tylko na hardtailu i czasami bywało bardzo grubo. Jedynkę od wewnątrz mam do tej pory wyszczerbioną jak skok przez rów melioracyjny nie do końca wyszedł :) Teraz parę razy sprawdzałem czy coś jeszcze pamiętam i mimo że to zbyt mądre nie było to nie mogłem się powstrzymać żeby chociaż trochę nie zaszaleć :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Blixten napisał(a):

Dzieje się na rynku eMTB :) 

 

 

 


Ponieważ rezonans pokazał, że pozostało mi ok. 28% stawu kolanowego - chyba zbliża się czas elektryka...
Sport to zdrowie! :D :D :D

  • Smutny 1
  • Zdrówko! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Fala napisał(a):


Ponieważ rezonans pokazał, że pozostało mi ok. 28% stawu kolanowego - chyba zbliża się czas elektryka...
Sport to zdrowie! :D :D :D

To nie dobrze... Wczoraj znajomy kolumbijczyk przegonil mnie i kumpla po szlakach 5 minut od mojego domu, i za kazdym razem jak juz go dogonilismy (bo na nas czekal) mowilismy... Byle bez bateri... Przynajmniej mozna sie bylo tym pocieszyc.  Ale przez zime musz koniecznie intensywniej uzywac trenazera.

 

Wracajac jednak do kolana, to ubytek jest spowodowany kolarstwem czy jakims innym sportem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Fala napisał(a):


Ponieważ rezonans pokazał, że pozostało mi ok. 28% stawu kolanowego - chyba zbliża się czas elektryka...
Sport to zdrowie! :D :D :D

Mi rower akurat wyleczył kolana. A sport to rzeczywiście "zdrowie", bo rozwaliłem je sobie, tak samo jak i nadgarstki podczas uprawiania sportu właśnie (tylko że innego akurat).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.09.2024 o 17:39, Eryk napisał(a):

Ja 10 lat temu zahaczylem rogiem kiery o drzewko i wyladaowalem tak niefortunnie ze zlamalem noge w kostce... teraz mam w niej 13 srubek i 2 sztabki oraz wbudowany barometr.  A zeby bylo ciekawiej to 4 dni przed 10-letnia rocznica zlamania kostki, zaliczylem maly OTB, wyladowalem niefortunnie na prawej rece i najprawdopodobniej peklo mi zebro w 2 miejscach... 

 

I w tej konkurencji widzę, że nie mam do Was podejścia, bo parę lat już żyję, a jeszcze nigdy niczego sobie nie złamałem :blush:

Nawet wtedy gdy jadąc znaną mi na co dzień leśną ścieżką przy samej krawędzi urwiska odbiłem się ramieniem od drzewa i spadłem ... nie z samego Klifu Orłowskiego, ale może jakieś 100-200 metrów wcześniej, jadąc od strony Gdyni, mniej więcej z czegoś takiego:

rezerwat-przyrody-kepa-redlowska.jpg.76ba2f401c384543b6197b7ee0460754.jpg

Byłem na szczęście na tyle przytomny, że spadając od razu odrzuciłem rower mocno od siebie (żeby mnie z nim nie zmieliło przy upadku) i wylądowałem na czterech łapach jak kot, wstałem, otrzepałem się, znalazłem rower prawie na samej plaży z ósemką z przodu, podniosłem go, wrzuciłem na ramię i plażą wróciłem do domu ... 

Gdy po innym wypadku jednak wylądowałem na pogotowiu wijąc się z bólu, lekarz oglądający zdjęcie rentgenowskie skwitowął: "jak to jest, że wariaci mają tak mocne kości" :biglol: - do dzisiaj pamiętam słowa i minę tego lekarza jak mu opowiedziałem co wywinąłem :huh:

Tym razem miałem tylko zbity "zestaw" stawów, od dużego palca aż po skokowy, ale znów niczego nie złamałem ...   

 

9 godzin temu, Fala napisał(a):

Ponieważ rezonans pokazał, że pozostało mi ok. 28% stawu kolanowego

Możemy się kiedyś spotkać i sprawdzić czyje kolana głośniej chrupią - tutaj mam szansę być lepszy ;) 

 

9 godzin temu, Fala napisał(a):

chyba zbliża się czas elektryka...

Z jednej strony sam w elektryku dostrzegam pewien rodzaj oszustwa względem rowerów analogowych , ale z drugiej, wspomaganie silnika jednak przydaje się gdy z wiekiem sprawność organizmu niestety maleje. Trudno mi się jeszcze z tym pogodzić, i chyba podświadomie, każdą podróż zaczynam w trybie off i dopiero potem, gdy poczuję niemoc, wspomagam się silnikiem w różnym stopniu, w zależności od zmęczenia. 

Co prawda najdłuższa moja dzienna trasa to zaledwie 34 km, ale jestem przekonany, że na elektryku będę jeździł częściej i dalej niż gdybym miał mieć analoga. Elektryka mam niecały miesiąc, jeździ się nim inaczej, ale daje sporo frajdy, ja osobiście bardzo polecam :)

 

5 godzin temu, adamW202 napisał(a):

20240915_120211.thumb.jpg.331ccd77df6315ff0ee3d939931ac617.jpgLeśny potwór. Coraz bardziej go lubię, idzie jak dziki przez las. O coś takiego cały czas mi chodziło

 

Mając 2,6", które nie grzęzną na piaszczystej ścieżce, można sobie wyobrazić co potrafią te Twoje 3,0" ;)

Edytowane przez Blixten
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, Blixten napisał(a):

 

I w tej konkurencji widzę, że nie mam do Was podejścia, bo parę lat już żyję, a jeszcze nigdy niczego sobie nie złamałem :blush:

Nawet wtedy gdy jadąc znaną mi na co dzień leśną ścieżką przy samej krawędzi urwiska odbiłem się ramieniem od drzewa i spadłem ... nie z samego Klifu Orłowskiego, ale może jakieś 100-200 metrów wcześniej, jadąc od strony Gdyni, mniej więcej z czegoś takiego:

rezerwat-przyrody-kepa-redlowska.jpg.76ba2f401c384543b6197b7ee0460754.jpg

Byłem na szczęście na tyle przytomny, że spadając od razu odrzuciłem rower mocno od siebie (żeby mnie z nim nie zmieliło przy upadku) i wylądowałem na czterech łapach jak kot, wstałem, otrzepałem się, znalazłem rower prawie na samej plaży z ósemką z przodu, podniosłem go, wrzuciłem na ramię i plażą wróciłem do domu ... 

Gdy po innym wypadku jednak wylądowałem na pogotowiu wijąc się z bólu, lekarz oglądający zdjęcie rentgenowskie skwitowął: "jak to jest, że wariaci mają tak mocne kości" :biglol: - do dzisiaj pamiętam słowa i minę tego lekarza jak mu opowiedziałem co wywinąłem :huh:

Tym razem miałem tylko zbity "zestaw" stawów, od dużego palca aż po skokowy, ale znów niczego nie złamałem ...   

 

Ten upadek ze skarpy musiał być spektakularny. Ja chyba najbardziej boję się wysokich skoków, bo wylądowałem kiedyś mostkiem na siodełku (no nie pykło mi coś w locie), sztyca od siodła się wygięła a ja i myślałem że połamałem żebra. Poszedłem na prześwietlenie dnia następnego bo miałem duszności, ból klatki i uczucie ogólnego rozbicia. Okazało się, że żebra są tylko stłuczone a ja mam Covida :facepalm:.

Dochodziłem do siebie po tym szajsie ponad pół roku - nie wiem czy połamane żebra nie byłyby lepszą opcją.

 

Edytowane przez adamW202
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Eryk napisał(a):

ubytek jest spowodowany kolarstwem czy jakims innym sportem?

dwie operacje kolana z nartami w tle (ścigałem się w wieku nastoletnim, dwukrotnie miałem przygody z bramkami na SG - slalom gigant, nie Forek ;)).
Potem od 17 do 54 roku zycia b duzo pedałowałem po górach, z czego dużą część na siodełku o średnim wysunięciu (żeby nie trzeba było stawąć i zmieniać jego wysokości - zjazd/podjazd). Więc nieustający lekki szlif powierzchni ślizgających się, a potem trących ;)
W styczniu zobaczyłem na rezonansie w 4K, że się powierzchnia stawowa zużyła, a z rzepki odstawały kawałki wyślizganego materiału kostnego, masę pęknięć  w gówce kości piszczelowej jak i biodrowej. Artro raczej nie pomoże, albo powolne leczenie np. dietą z siarki albo endoproteza - czego wolałbym uniknąć dopóki to możliwe.

  • Trzymaj się 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, adamW202 napisał(a):

rower akurat wyleczył kolana

100% - o ile masz potencjał w kolanach. Rower pozwala ćwiczyć kolana - nie obciążając ich.
Jak 10 lat temu na nartach miałem drugi stopień naderwania więzadeł - rower był najlepszym rehab-pomysłem.

  • Lajk 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, adamW202 napisał(a):

20240915_120211.thumb.jpg.331ccd77df6315ff0ee3d939931ac617.jpg

 

Paczpan!!!
Od 2019 na takim jeżdżę. Byłem w Gruzji, w Armenii, u siebie bywam co parę dni na Baraniej Górze, przedwczoraj na Stożku.
Zajebista maszyna, doskonale pomyślana geometria. Ja mam tylko zgiętą do tyłu sztycę Tomsona - wydłuża trochę ramę XL ;)
No i zmieniłem w zeszłym sezonie napęd SRAM 1x11 na 1x12, wreszcie mam przełożenie do podjazdu.

Zdjęcie ze zjazdu z Baraniej w kierunku Ustronia, miód zjazd i loty!!!

DSC09320.JPG

Edytowane przez Fala
  • Super! 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Blixten napisał(a):

Możemy się kiedyś spotkać i sprawdzić czyje kolana głośniej chrupią - tutaj mam szansę być lepszy ;) 

sądzę, że wątpię :D :D :D
Ale możesz nagrać swoje i tu wrzucić plik dźwiękowy ;)

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Blixten napisał(a):

wspomaganie silnika

2 lub 3 lata temu pojechałem samochodem od siebie z Wisły do Szczyrku - bo mieli tam nowego Commencala FR z jakąś mega baterią.
Porzuciłem furę, wsiadłem na rower i podjechałem drogą techniczną do schroniska na Skrzyczne, potem na południe na Słowację przez trójstyk graniczny i granicą CZ-SK, następnie odbiłem na Czechy, pojechałem na obiad do Jablunkova i podjechałem ulubionym singletrackiem (do zjeżdżania ulubionym haha) na Wielki Stożek, a następnie zjechałem do Wisły, podjechałem żółtym szlakiem aż na przełęcz salmopolską i czerwonym nad Szczyrk, a tam zjechałem zajebistą trasą takie połączenie DH z FR :D  które przez lata woda wyżłobiła - aż do pumptracka przy cyklotrasie.
Zostało mi ok 30% baterii a zrobiłem chyba 140 lub 160km po górach. Na normalnym rowerze nie do zrobienia nawet 25 lat temu, jak jeździłem pierwsze maratony MTB Langa czy Szurkowskiego

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, adamW202 napisał(a):

Ten upadek ze skarpy musiał być spektakularny

 

Ja raczej myślę, że miałem sporo szczęścia, bo trafiłem na miękki piach. gdybym wylądował kawałek dalej, na jakimś zwalonym drzewie, to dzisiaj nie chwaliłbym się, że nigdy niczego nie połamałem ;)

  • Super! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Fala napisał(a):

Wielki Stożek, a następnie zjechałem do Wisły,

Moje pierwsze kroki na nartach miałem na Stożku, schronisko PTTK, piękne czasy :wub:

któregoś razu zjeżdżając  po oblodzonej nartostradzie wyleciałem z zakrętu i walnąłem kolanem w drzewo, ale jak wiadomo wariaci mocne kości mają, więc tylko mi chrupie ;) 

W tym samym sezonie, myślałem, że już umiem jeździć, to zacząłem ćwiczyć piruety podczas zjazdu - balet na nartach był wtedy modny - skończyło się upadkiem i wstrząśnieniem błędnika, do dzisiaj otolity wariują :krecka_dostal:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...