Skocz do zawartości

Mogłaś moją być KRYZYSOWĄ narzeczoną...


Korton

Rekomendowane odpowiedzi

1 godzinę temu, Fala napisał:

Dyr.fin. jednego z wiekszych brokerów na rynku twierdzi, że bezpiecznie sprzedawać teraz, ale można ryzykownie poczekać do początku przyszłego roku (cytat).

 

Tego typu porady można sobie wsadzić wiadomo gdzie ;)

Mnie zawsze zastanawia, dlaczego ci wszyscy "doradcy" nie skorzystają ze swoich kompetencji, nie zarobią szybko dużych pieniędzy i dadzą sobie spokój z pracą... No chyba że z dobrego serca tak się chcą dzielić tą wiedzą ze społeczeństwem :P

 

Co do tego oczekiwanego kryzysu na rynku nieruchomości, ciężko powiedzieć co będzie... Są różne za i przeciw. W każdym razie, ja się nie pozbywam. Chyba że ktoś ma już tyle, żeby się całkiem skeszować i zmykać na emeryturę na jakąś ciepłą wyspę, to inna historia :)   

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, PiotrGS napisał:

Ponoć SNB jest gotowe na "interwencję" w przypadku zbyt wysokiej aprecjacji CHF.

Z tymi przepowiedniami "specjalistów" o kursach to jak z przepowiadaniem pogody przez górali "..albo bedzie padać, albo nie bedzie padać"

 

Odkąd banki centralne zaczęły manipulacje walutami na ogromną skalę 10 lat temu, wszystko jest możliwe. Ogólnie to dobrze coś tam trzymać w walutach, bo perspektywy dla złotówki chyba nie są teraz najlepsze  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, GREGG napisał:

 

Tego typu porady można sobie wsadzić wiadomo gdzie ;)

Mnie zawsze zastanawia, dlaczego ci wszyscy "doradcy" nie skorzystają ze swoich kompetencji, nie zarobią szybko dużych pieniędzy i dadzą sobie spokój z pracą... No chyba że z dobrego serca tak się chcą dzielić tą wiedzą ze społeczeństwem :P

 

Co do tego oczekiwanego kryzysu na rynku nieruchomości, ciężko powiedzieć co będzie... Są różne za i przeciw. W każdym razie, ja się nie pozbywam. Chyba że ktoś ma już tyle, żeby się całkiem skeszować i zmykać na emeryturę na jakąś ciepłą wyspę, to inna historia :)   

 

Jasne, w 99.999999%

Ja mu odrobinę wierzę. W 2007 czekał na moment spadku - oczywiście że się doczekał haha... - i za sprzedane 5 kupił 11 mieszkan...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Fala napisał:

Ja mu odrobinę wierzę. W 2007 czekał na moment spadku - oczywiście że się doczekał haha... - i za sprzedane 5 kupił 11 mieszkan...

 

Hmm żeby zrobić takie proste porównanie, trzeba by sprzedać 5 mieszkań i potem odkupić 11 identycznych w tym samym miejscu... dosyć wątpliwy scenariusz? a ceny mieszkań w jednym bloku różnią się czasem o kilkadziesiąt procent w zależności od piętra, powierzchni itd.

 

Trzeba było przewidzieć sytuację, nakupić ile się da 3 lata temu i teraz wszystko opylić :lol: Ale człowiek zawsze mądry po fakcie 

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Wrzucam kwestię do dyskusji. Jak postrzegacie polskie obligacje indeksowane inflacją? Wiadomo, że prognozowanie czegokolwiek w dłuższym horyzoncie to ... loteria, no ale ... no risk no fun ;)

 

Pewno w latach 2020-2021 inflacja będzie trochę powyżej celu inflacyjnego NBP,  ale jednocześnie nadal w dopuszczalnym przedziale. A co potem? Czy grozi nam stagflacja? Jak długo jeszcze EBC, FED są w stanie nadal podtrzymywać na kroplówce system finansowy? Jak się wyczerpią możliwości QE, ujemne oprocentowanie lokat ... to co dalej?

 

Inwestowanie na giełdzie przy Trumpie to loteria, huśtawka jak dobrym parku rozrywki ;) ... więc szuka człowiek jakiś bezpiecznych przystani (wiem, wiem, że to raczej USD, CHF, GOLD).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Juan Rapru napisał:

Zważ, że indeksowanie odbywa się inflacją ogłaszaną przez GUS (czyli rząd) a nie inflacją rzeczywistą, która obecnie startuje z kopyta.

 

Oczywiście, to także jest ryzykiem. GUS koszyk może zmienić ... w razie potrzeb. Jednak, raczej większe możliwości są w manipulowaniu WIBOR-ami etc. 

 

Więc czy obligacje indeksowane inflacją + kupon czy WIBOR + kupon?

Edytowane przez subleo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 tygodni później...

Zaraz wchodzi pensja minimalna 4 tys zł, niebawem wyższy ZUS oraz parę innych zmian. Nie chcę tu wątku politycznego robić, nie o to chodzi.

Chciałbym jednak aby forumowicze, a jest tu wielu ludzi z głową na karku i wielką wiedza ekonomiczną, realnie ocenili co może nas czekać w Polsce w ekonomii w najbliższych 3-4 latach. 

Szczególnie abyśmy zwrócili na kwestie takie jak: realna inflacja, ceny samochodow nowych i używanych, wartość złotówki w odniesieniu do EUR i CHF oraz najważniejsze - nieruchomości w dużych miastach.

 

Jedni znawcy mówią żeby sprzedawać bo banka jest napompowana jak nigdy i są najwyższe ceny w historii.

Drudzy mówią wprost przeciwnie - kupować, bo nieruchomości są w miare tanie i rosną i rosnąć będą, a poza tym trzeba uciekać z posiadania biletów NBP, bo za parę lat będą mieć wartość papieru toaletowego.

Dlatego trzeba kupować i wynajmować.

A zwykły człowiek jak ja który przez 20 lat odkładał ten 500-600zł miesięcznie, kosztem wielu wyrzeczeń i oszczędzania na niemal wszystkim, teraz nie wie co robić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, maciek323 napisał:

A zwykły człowiek jak ja który przez 20 lat odkładał ten 500-600zł miesięcznie, kosztem wielu wyrzeczeń i oszczędzania na niemal wszystkim, teraz nie wie co robić.

Mam podobną sytuację. Ale tak ok 2 lata temu większość kapitału zacząłem trzymać w złocie. Teraz to jest z tym problem, bo ten metal już znacznie zdrożał. Więc zarobić to się na nim nie zarobi, ale jest duża szansa, że jak ruszy inflacja (a może być galopująca) to przynajmniej ne straci się zbyt dużo (albo wcale) wartości kapitału.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze złotem to był doskonały ruch, też zamierzałem ale mi odradzili, przed inflacją zawsze ochroni trochę inwestycja w waluty obce. Z tymże nie wiadomo jakie :( 

Bo funt przez ostatnie kilka lat spadl mocno, a co bedzie z nim po brexicie?

 

jednak kluczowa  wydaje mi się sprawa nieruchomości - czy dziś majac na przykład 50% kapitału warto się zadluzyc i kupić kawalerke inwestycyjnie, czy ceny już są napompowane - i jak ktoś ma inwestycyjna nieruchomość to szybko sprzedawać.

 

Np. w mojej okolicy, na warszawskim Targówku, wzrost cen kawalerek przez ostatnie 3 lata to ok 12-13% rocznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.09.2019 o 11:03, maciek323 napisał:

majac na przykład 50% kapitału warto się zadluzyc i kupić kawalerke inwestycyjnie

Tylko jak masz PEWNOŚĆ, że będziesz miał z czego spłacać kredyt, bo z wynajmem to bywa różnie i dochód z mieszkania może nie wystarczyć na spłaty.

A jeżeli obecne ceny to "bańka" i jak wypadnie z musu sprzedać w czasie bessy, to stracisz (i to może nawet sporo) -  ale to jest oczywiście zawsze ryzyko przy inwestowaniu - vide rynek nieruchomości w USA i co się działo tam ok. 2007 roku.

I jeszcze uwaga co do kredytu: licz się z tym, że jak ruszy inflacja, to raty skoczą w górę, a jak znam banki to na pewno więcej sobie policzą niż wynikałoby to z inflacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W USA z kredytami hipotecznymi jest dla kredytobiorcy o tyle lepiej, że odpowiada on przed bankiem tylko do wysokości wartości nieruchomości. Przykładowo, nowojorczyk kupił nieruchomość za $1 mln. Po roku wybuchł kryzys i nie jest w stanie spłacać kredytu. Nieruchomość straciła na wartości 30% i jest warta $0.7 mln .... wtedy taki kredytobiorca oddaje bankowi nieruchomość i jest rozliczony. A w PL bank zajmie nieruchomość i każe spłacać pozostałe $0.3 mln.

 

Przy poważnym kryzysie, mieszkanie czy dom też nie jest dobrym zabezpieczeniem. Ewentualnie ziemia, bo tam zawsze można kartofle zasadzić :biglol: ... oraz las, bo będzie na opał ;) !

 

6 godzin temu, Juan Rapru napisał:

I jeszcze uwaga co do kredytu: licz się z tym, że jak ruszy inflacja, to raty skoczą w górę, a jak znam banki to na pewno więcej sobie policzą niż wynikałoby to z inflacji.

 

Tu miałbym wątpliwości. Obecna polityka banków centralnych z ujemnymi stopami może trwać bardzo długo ... i nawet jeżeli inflacja odchyli się znacząco od celu, to banki centralne mogą nie być skłonne ponosić stopy. Przecież trzeba pobudzać gospodarkę:

- tanim kredytem

- zniechęceniem do oszczędzania (lepiej niech ludzie te pieniądze wpuszczają w rynek, kupują, kupują, kupują)

A dodatkowo wszelkie świadczenia typu 500+ są coraz mniej warte.

 

Oczywiście na takiej kroplówce nie da się jechać w nieskończoność. Paradygmat był taki, że jak trzeba cyklicznie, naprzemiennie stosować QE oraz QT odpowiednio w okresach dekoniunktury o koniunktury ... a ostatnio wszyscy jadą tylko na QE. Zatem jak to wszystko huknie ... to nie będzie co zbierać ;)

 

Edytowane przez subleo
  • Lajk 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Juan Rapru napisał:

Kredyt hipoteczny nie bierze się na 2-3 lata...

 

Zatem piszesz o inflacji w jakiej perspektywie?

 

Bo ja pisze o zmianie długoletniej podejścia banków centralnych, czyli niskie stopy, często ujemne nawet przy rosnącej inflacji. Czyli coś czego jeszcze w historii nie przerabiano, raczej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, maciek323 napisał:

Uważam że prognozowanie gospodarcze na 20-30 lat to wogole jak wróżenie z fusów, szczególnie w przypadku Polski.

 

Skupmy się może na perspektywie rocznej-dwuletniej, albo 3-5 letniej.

Tylko kredytu na zakup nieruchomości nie dają na tak krótki czas, a w przypadku zawirowań na rynku to nie banki będą stratne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...