Skocz do zawartości

TomaszOBK

Użytkownik
  • Postów

    216
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez TomaszOBK

  1. Człowiek nawet nie przypuszcza jak bardzo daje w kość, kiedy spryskiwacz nie działa. Wyprzedzanie każdego TIRa na takiej posolonej nawierzchni kończyło się białą przednią szybą i szorowaniem suchymi piórami, co oczywiście nic nie dawało, a nawet pogarszało sprawę.
  2. Ja się wybieram znowu na Bałkany, tam poza mrozami jeszcze jakaś katastrofa śnieżna (nadaje się do tematu białe z nieba leci): Niedawno w bułgarskiej gazecie (sega) przeczytałem, że wojsko odkopujące autostradę z Bukaresztu do granicy z BG natknęło się na antenę samochodową wystającą ze śniegu. Wyłączyli te swoje maszyny i łopatami wykopali auto. W środku znaleźli dwie kobiety, które już utraciły świadomość. Jedna zmarła w drodze do szpitala. Co zrobić, żeby uniknąć takiej sytuacji w śnieżycy? Tylko nie piszcie, żeby sobie czerwoną chorągiewkę na antenie powiesić, bo Subaru ma antenę nadrukowaną na tylnej szybie... Tak naprawdę zdarzenie bardzo ponure... Raz się w Bieszczadach przebijałem przez jakieś straszne zaspy, było bardzo nieprzyjemne... nie chciałbym drugi raz się z tym mierzyć. shoshone: na pewno kanapki w aucie, termos, naładowana komórka z roamingiem i bez strachu, że się środki na koncie skończą (brzmi jak truizm, ale warto być pewnym), jakieś ciepłe ubrania pod ręką i dbać, żeby zawsze było dużo w baku. Mój znajomy już stał całą noc na Słowacji na autostradzie, bo ich zawiało - auto miał nowe, sprawne. Mówił mi, ile wtedy spalił, żeby się dogrzewać, ale zapomniałem, w każdym razie cieszył się, że paliwa i jedzenia miał pod dostatkiem. Ja jechałem z Podkarpacia do Krakowa przy -27 (ale benzynką), wielkim problemem był zamarznięty płyn do spryskiwacza (wężyki pod maską, próbowałem jakoś je ogrzać ręką, ale pomógł dopiero zjazd na myjnię i postanie jakiś czas w środku z włączonym gorącym silnikiem). Bardzo dużo soli sypią w takich warunkach i przednia szyba robi się szybko biała (zwłaszcza, jak jedziesz za kimś), wtedy trzeba po prostu zjechac bezpiecznie na bok i przemyć szybę ręcznie.
  3. Łomatko, a może kolega z Opla się potajemnie na hol podczepił i oszukiwał? A opory powietrza mają tu duże znaczenie?, bo piszesz, że za tobą jechał. Aż się nie chce wierzyć w tak dużą różnicę. To wyniki z komputera, czy z tankowania?
  4. Koniecznie weźcie ze sobą jakąś butelczynę po nestea albo podobną (albo kilka - zależy od możliwości bagażowych) - ważne, żeby miała szerokie gardło (żeby łatwo było napełnić) i błotka do kraju przywieźcie. Gwarantowany efektowny 'suvenir' dla wszystkich kobiet w rodzinie. A jak się teściowa posmaruje na twarzy, to najpierw diabła ujrzysz, a potem odmłodnieje o dobrych dwadzieścia lat. Żaden bajer - wszelkie kosmetyki z serii dead see mogą się schować przy ori-błotku. Byłem w Jordanii nad M.Martwym na przełomie gru/sty - było w porządku, natomiast mówiono mi, że lepszy stosunek cena/jakość (i ogólnie wyższa jakość) będzie po stronie izraelskiej (najlepiej wczasy wykupione z Jerozolimy w jakimś biurze podróży nastawionym na rosyjskich starszych braci w wierze), ale po jordańskiej stronie też było w porządku. Warto też sprawdzić, jak jest z przekraczaniem granicy Jordania-Izrael, mogą się nie lubić i potem nie wpuścić z powrotem do Jordanii, ale nie przekraczałem, więc nie wiem. Na pewno must see (poza wymienionymi przez Ciebie) to Wadi Rum (gdzie kręcono starego dobrego Lawrence of Arabia) z jakąś przejażdżką może nawet noclegiem na pustyni, stamtąd było już chyba blisko do Aquaby nad M.Czerwonym (też warto) - stamtąd się pływa do Egiptu (my korzystaliśmy z egipskich lotnisk - loty wychodziły tam najtaniej). W samym pobliżu M.Martwego jest jeszcze góra Nebo - ważna dla naszej kultury (jak Cię to jakoś interesuje, Biblia, Mojżesz i te sprawy), poza tym fajny stamtąd widok o zachodzie słońca na dolinę Jordanu. Na granicy miedzy Jordanią a Syrią jest strefa wolnocłowa i TO JEST ZDECYDOWANE MUST SEE, jeżeli zabraknie ci trunków - alkohole tak tanie, że po prostu nie do wiary (tak było przynajmniej w Sylwestra 2009/2010). Sam Amman nie zrobił na mnie piorunującego wrażenia (już zmęczony strasznie byłem), ale przyjemnie było. Pod miastem są ruiny rzymskiego miasta w świetnym stanie, jak masz trochę porównania z innymi zabytkami z antyku to naprawdę gratka - całe miasto zachowane (no, w ruinach...) i brak współczesnej zabudowy, bo nowe miasto rozwinęło się po drugiej stronie doliny (mam nadzieję, że mi się myli z innym miejscem...). My jeździliśmy grupą zorganizowaną (chyba z 16 osó dużym autobusem, czuliśmy się całkiem bezpiecznie, jednak nie wiem, jak teraz - w Syrii bym raczej w niezorganizowanej grupie w tej sytuacji politycznej nie jeździł, Jordania robiła wrażenie bogatszej. A, no i najważniejsze dla mnie, czyli kuchnia: jedzcie wszystko, próbujcie wszystkich lokalnych atrakcji smakowych - te jordańskie dania do dziś mi się po nocach śnią, takie były smaczne. Jeśli chodzi o wiedzę przewodnikową: zadowoleni byliśmy z Berlitza. Tyle w chaosie i na szybko, poza tym udanego wyjazdu i ahoj przygodo!
  5. TomaszOBK

    USA z Subaru

    Ciężka wyprawa była! Fajny opis.
  6. TomaszOBK

    Rozerwana opona

    Mnie kiedyś "pomocni Panowie" rozcięli oponę, kiedy stałem na czerwonym świetle na skrzyżowaniu (centrum Sofii, godzina popołudniowa, główna ulica przelotowa z granicy, ale raczej pustawa; udało mi się nie skorzystać z ich pomocy, bo zamiast na pobocze zjechałem na stację benzynową i stanąłem przy dystrybutorze, żeby mnie kamera objęła; wezwana Policja grzecznie przyjęła zgłoszenie i poradziła, żeby bardziej uważać...). W każdym razie, żeby nie było totalnego off topa - wulkanizator jednoznacznie pozwolił wozić tę oponę tylko jako koło zapasowe i pod żadnym pozorem nie używać na przedniej osi, na tylnej tylko wyjątkowo i nie jeździć wtedy za szybko. Teraz zaoszczędzisz parę złotych, ale może się to skończyć nieprzyjemnie (w trasie, z rodziną, zagranicą, w najmniej oczekiwanym momencie itp. itd.).
  7. No, też kiedyś poprosiłem (dotyczyło oferty Plusa) - pani odpowiedziała, że nie przesyłają ofert na skrzynki. Łatwiej jednak klienta naciągnąć telefonicznie niż mailowo...
  8. Niektórzy tyle robią na pełnym...
  9. A co mówicie na takie propozycje składane telefonicznie? Czy wysłuchujecie? Ostatnio byłem nieuprzejmy, to mi żona powiedziała, że nie wypada, że to biedne dziewczę na drugim końcu druta ma taką pracę niewdzięczną itp. Aż głupio mi się zrobiło.
  10. Ja mam stacjonarny pre-paid VOIP (przez internet) i jak zsumuję kilkuletnie płatności to wychodzi mi, że nie wydałem więcej jak 300 stówy łącznie prze tych kilka lat, a jak miałem telefon z TP to faktury oscylowały wokół 200 PLN miesięcznie. Dużo jeżdżę na dłuższe pobyty za granicę, zawsze biorę bramkę i telefon (można mieć też opcję telefon z wbudowaną bramką, voip w komórce itp.) ze sobą, wpinam w wolne gniazdko w routerze i mam ze sobą polski stacjonarny numer. Moi klienci nawet nie wiedzą, że biuro się przesunęło na wakacje o te 1000 km, problem pojawia się, jak chcą podjechać do siedziby, żeby załatwić coś osobiście (na to nie ma siły, żeby przysłowiowemu Kowalskiemu wytłumaczyć, że dzwoni na stacjonarny, który może być podłączony do internetu w dowolnym miejscu na świecie). Początkowo trochę się tego rozwiązania bałem, bo niby jak to tak: firma bez stacjonarnego z TP i w ogóle, ale zaryzykowałem ze 100 PLN na bramkę i aktywację konta, poza tym TP bardzo się ślimaczyła z podciągnięciem kabla do domu (w samym centrum miasta - miesiąc sprawdzali, czy jest taka techniczna możliwość, pierwsi monterzy przyszli w tydzień po wycofaniu przeze mnie zlecenia na podłączenie telefonu, więc ich po prostu przegoniłem). W tej chwili mogę napisać: dziękuje TP za opieszałość, gdyby podłączyli telefon od razu na pewno nie szukałbym tej opcji z VOIP, ale teraz chyba już nic mnie nie jest w stanie przekonać do powrotu do tradycyjnej telefonii. Jak ktoś się waha, czy nie wypowiedzieć umowy z TP, to niech się już nie waha. No i poza tym prawie wcale nie mam rozmów z firm telemarketingowych, jakby nie mieli mojego numeru w swojej bazie.
  11. Znalezione w słowackim internecie: http://hipsterhitler.gulas.sme.sk/14223/post.html pokemon - też można
  12. Wydaje mi się, że tu jest dokładna instrukcja, wraz z podaniem czasów wykonywania poszczególnych czynności http://www.forum.subaru.pl/viewtopic.php?f=24&t=144942
  13. A to dramat jakiś? Spuszczać? [mam taki wężyk do wina, ale trochę mi szkoda paćkać go olejem, poza tym syntetyka z organicznym eko-winem bym nie mieszał] Czy na autobahnę do Niemiec się wybrać?
  14. Bardzo dziękuję za info. Podobne rzeczy już słyszałem, ale im więcej źródeł to potwierdza, tym lepiej.
  15. Wykopuję ten stary temat: Po wyjechaniu z garażu (stromy zjazd) auto zgasło mi w zaspie (Outback, diesel) i po ponownym uruchomieniu silnika zapaliła się kontrolka (pomarańczowa) poziomu oleju. Dolałem najpierw 0,5 l - na bagnecie poziom mniej-więcej w połowie, kontrolka nie zgasła, więc dolałem kolejne 0,5 l (teraz jest w okolicach F na bagnecie) - kontrolka dalej świeci. Pojeździłem po mieście, żeby ta niebieska od temperatury zgasła, ale pomarańczowa poziomu oleju świeci nadal. Telefonicznie zostałem uspokojony, że ta żółta sama zgaśnie w trasie po osiągnięciu odpowiedniej temperatury oleju i że zgaśnięcie niebieskiej nie ma tu znaczenia - zimą właściwą temperaturę silnik osiąga znacznie później niż po zgaśnięciu niebieskiej kontrolki. Parę osób pisało w tym wątku o samogasnącej kontrolce oleju - czy to rzeczywiście tak, że po dolaniu oleju komputer "pamięta" stare wskazania i rzeczywiście trzeba auto gdzieś przegonić? Czy ta kontrolka może odpowiada za coś jeszcze (w instrukcji nic o tym nie ma, ale po lekturze różnych wątków wiem, że tłumacz sobie ręce zostawił w tym tekście)? PS - użyłem szukajki, przejrzałem wątki, nie znalazłem odpowiedzi konkretnie w tej sprawie. Może ktoś z was już to przerabiał na własnej skórze.
  16. Miałem taki przypadek: nabyłem kupon, dzwonię, dzień dobry, blablabla, mam kupon chcę zarezerwować stolik na piątek. Oooo! Paaanie, na piątek to chyba po wielkanocy (za dwa lata), takie mamy obłożenie, no dosłownie wszystkie stoliki zajęte, ale jak pan chce, to poniedziałek tak przed 14.00 by ewentualnie można. Dziękuję uprzejmie, blabla, skorzystam kiedy indziej. Za jakiś czas dzwoni żona z innego numeru, dzień dobry, blabla, mam bardzo ważne spotkanie w piątek, potrzebny mi stolik na trzy osoby, najlepiej gdzieś z boku w cichym miejscu, tak, nie ma problemu, proszę zapisać nazwisko i numer, dziękuję, do widzenia, aaa! byłabym, wie pani, zapomniała, mam kupon z promocji - miejsce jednak było, zostaliśmy bardzo ładnie obsłużeni.
  17. TomaszOBK

    Egipt.....

    W tym czasie, kiedy byłeś tam pierwszy raz (jak piszesz 5 lat temu), kurs euro i dolara był zupełnie inny. Ja tam byłem po kursie (aż się nie chce wierzyć) 3,5 albo 3,3 PLN za EUR, wtedy też powstała opinia o Egipcie jak o tanim winie (tanie i dobre, dobre bo tanie). I w miarę blisko Europy. Wtedy też zwiedziliśmy Egipt wzdłuż Nilu (zabytki są tego warte, o infrastrukturze nie ma co gadać). Drugi raz potraktowaliśmy Egipt jako bazę wypadową do Syrii i Jordanii i też nie narzekaliśmy - zależy kto na co się nastawia. Jeśli chodzi o pogodę, raczej powinieneś mieć pretensje do siebie, że się nie dowiedziałeś, jak tam wygląda w styczniu, ew. do biura, że ci naobiecywało ciepłe morze i takie tam. Ale co prawda, to prawda - za często tam chyba nie ma po co latać (niech ktoś coś napisze o rafach!)
  18. TomaszOBK

    Dominikana

    Leciałem kiedyś do Nowej Zelandii (ponad dobę). W tamtą stronę jeszcze jako-tako, bo emocje związane z wycieczką nas trzymały (poza tym mieliśmy dłuższy postój gdzieś w Azji), ale powrót do domu naprawdę się dłużył, nogi spuchnięte jak beczki (a przewoźnik całkiem-całkiem, samoloty duże i w porównaniu z czarterami to... właściwie bez porównania). Podczas powrotu w samolocie Christchurch - Dubaj (dwa międzylądowania: Sydney, gdzie się obowiązkowo wysiada z samolotu i Bangkok, gdzie można zostać na pokładzie podczas sprzątania) zgadaliśmy się ze starszym (jak dla nas i jak na takie wojaże) panem z Austrii, który ma winnice w NZ i dwa razy w miesiącu regularnie lata stamtąd do Europy, bo trzeba kontrakty podpisywać, bo rodzina w Europie itp. Powiedział, że do wszystkiego można się przyzwyczaić, więc może i ta Dominikana nie taka straszna. Ale rzeczywiście na tydzień, chyba nie ma sensu się telepać. Udanych urlopów!
  19. TomaszOBK

    Egipt.....

    Ale napisz coś więcej! Czy to w związku z polityką? Czy po prostu "jakoś" obsługi cię powaliła? Ogólnie o Egipcie krążą różne opinie, ale rzadko aż tak skrajne, jak twoja.
  20. Tylko że kiedyś kara miała być karą (ząb za ząb i takie tam), a teraz (bo już niby jesteśmy na wyższym stopniu rozwoju cywilizacyjnego) głównym celem kary jest re-wychowanie delikwenta. Takie czasy. Miłego dnia i jak najmniej oszustów!
  21. Płaciłem zbliżając portfel zawierający kilka różnych kart, ale tylko jedną zbliżeniową - bez problemu. Zaskoczyło mnie natomiast4, że niektóre czytniki obsługują tylko mastercard a visy już nie, podobnego zonka miałem w Niemczech w kilku sklepach, w ogóle visy nie akceptowali, musiałem iść szukać bankomatu i też był kłopot ze znalezieniem obsługującego visę.
  22. Nawet skrzyneczka będzie za mało, to była jednak roczna wyprawa! Ale rzeczywiście, nie da się tego dozować po kawałku - chyba że czytasz na bieżąco i klikasz codziennie licząc, że właściciel bloga zamiast zwiedzać i cieszyć się rodziną, będzie słał posty A jak się człowiek rozmarzy i zaczyta, to cała robota odłogiem leży - zupełnie jakbyś był na wakacjach...
  23. A teść mi mówił, że jak już żywcem nie chciałem porządnej Łady Nivy, to przynajmniej Dustera miałem wziąć. Wie człowiek, co jest najlepsze.
  24. Witajcie! Witajcie wszyscy! Dawno nie czułem się tak dobrze przywitany
  25. Czemu, czemu? trunek też zacny przecie... Ktoś mi opowiadał, że zakręty są tam takie, że przez boczną szybę można własną tablicę rejestracyjną zobaczyć Rzeczywiście sieć dróg (i zakręty, i lotnisko na palach w oceanie) robi wrażenie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...