Skocz do zawartości

TomaszOBK

Użytkownik
  • Postów

    216
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez TomaszOBK

  1. TomaszOBK

    Tani ZUS

    Chyba zaczęliśmy tu pobijać kotka za pomocą młotka..., ale to off, więc co szkodzi... Jak chodziłem za komuny do podstawówki, uczyliśmy się jakiegoś wierszyka, że i piekarz ma ciężko, i strażak, i górnik, i policjant (tfu! - milicjant), i murarz, występował tam chyba też ktoś od zamiatania ulic, który zamiast w nocy spać, dba o to, żeby chodniki czyste były. Ogólnie, chyba lepiej niepracować niż pracować. Jak się pracuje, to jest bardzo ciężko (już za komuny ciężko było, a teraz jeszcze dowalili zusy, podatki i inne daniny). Ale z drugiej strony jak się nie pracuje, to też jest źle, bo co tu robić, przecież nie można cały dzień na forach siedzieć i czytać jak innym, którzy pracują, ciężko jest... Ale do rzeczy: Z tą działalnością w Polsce i umową o pracę w innym unijnym kraju jest fajnie do momentu jakiejś bardziej "zawziętej" kontroli z ZUS. Jeżeli wypiszesz się z ZUSu w Polsce i fikcyjnie (to ważne w tym przypadku) zatrudnisz się np. w Słowacji, to słowacki odpowiednik naszego ZUSu może (na prośbę naszego ZUSu) przeprowadzić u twojego pracodawcy kontrolę, czy istotnie świadczysz tam pracę. Nie wiem, jakie są procedury przy tej kontroli, czy ma tu znaczenie jakaś specjalna forma zawarcia umowy o pracę, czy też świadczenia tej pracy (np. telepraca), ale kontrole takie są przeprowadzane i wykazują, że taki-a-taki pracy w Słowacji nie świadczy. Po otrzymaniu takiego stanowiska nasz ZUS wszczyna postępowanie zmierzające do ściągnięcia zaległych składek, kar, odsetek, kosztów postępowania, biegłych, egzekucji itd. Z drugiej strony spotkałem się z bardzo wieloma umowami o pracę, które miały charakter unikania ZUSu w Polsce i w sumie z kilkoma zaledwie sprawami związanymi z kłopotami z tego tytułu. Statystycznie więc może się opłacać. Jeżeli będziesz się "wynosił" do pracy poza Polskę, to lepiej chyba poszukać pracodawcy, który nie uprawia tego procederu na masową skalę, bo prawdopodobieństwo kontroli u niego jest dużo większe.
  2. Bardzo fajny opis i zdjęcia, dzięki za przypomnienie tego miasta. My byliśmy w Tallinnie w 2010 r. na przełomie listopada i grudnia. Zimno jak fiks, śniegu po pas i krótkie dni, ale za to widoczki świetne. Kilka wrażeń (niezatartych) na + ale i na - 1. lotniska w całej Europie zablokowane (nasi klienci spóźnili się na spotkanie 36 godzin), Tallin ma zwały śniegu na wysokość kilku pięter, ale samoloty lądują (może akurat zdążyli uprzątnąć), przechodzimy po lotnisku piechotą - oddech zamarza 2. CAŁE lotnisko spowite zapachem likieru i piwa, szukałem potem po sklepach tych wkładek zapachowych, ale to chyba był najprawdziwszy zapach alkoholu 3. Nie wiem, czy coś się zmieniło w związku z Rosjanami, ale: Przejazd autobusem (miejskim) z lotniska do hotelu - idę do kierowcy po bilet i podpytać o trasę, którą jedzie, gość po angielsku ni w ząb. Przeczytałem w przewodniku, że po rosyjsku pod żadnym pozorem nie należy do Estończyków mówić, bo mogą się zeźlić, ale widzę, że kierowca coś jakby nieśmiało parusskij. Dogadaliśmy się bez problemu. Daję pieniądze za bilety (3 osoby) facet je chowa do kieszeni i mówi żeby siadać, on powie, gdzie wysiąść... Ot, porządek. Nad prawie każdym słupku i przy kasownikach wisi lusterko z napisem "czy ty skasowałeś swój bilet?". Język rosyjski jest używany niemal wszędzie przez starsze pokolenie (chyba że mieliśmy kontakt wyłącznie z tymi przesiedleńcami?), młodzi - angielski, wiadomo. 4. nikt tam nic nie odśnieża. Byliśmy przez około tydzień i nie pamiętam pługów. Owszem restauracje i lepsze sklepy czy hotele mają podgrzewane chodniki, ale nie wszyscy. Natomiast "służby" regularnie odśnieżają dachy i strącają sople. 5. jesteśmy na spacerze po starówce, temperatura ok. -15, trzech facetów w ubraniach roboczych układa ozdobną dachówkę na płocie (więc nie jest to dziura w dachu, nic nikomu się nie leje na głowę, mogliby spokojnie poczekać do wiosny). Zagadani odpowiedzieli, że po prostu zostali zamówieni, to pracują, nawet nie jest przecież tak zimno... 6. Ogólne wrażenie porządku, poukładania i bezpieczeństwa bardzo duże. 7. Bardzo mało turystów, jeśli już, to Finowie - ale to wyłącznie ze względu na nieturystyczną porę roku, na zdjęciach z pierwszego postu widać, że starówka nie jest pusta w sezonie.
  3. Mnie w salonie przy kupnie poinformowano, że jeżeli już, to tylko pełnowymiarowe, bo szerokość też ma znaczenie dla oporów toczenia. Dodam, że po lekturze TheForum już wiem, że nawet bieżnik powinien być równo zużyty, więc zrezygnowałem z koła i wożę zestaw naprawczy oraz: częściej zwracam się do swojego anioła stróża. Na razie działa.
  4. Nie wiem, czy dobrze się dogrzebałem i doczytałem, ale cena tej anteny to 16500 dolarów? jak tak, to wybieram status "off-line", zostawiając ją rzeczywiście wymagającym. Strach byłoby coś takiego trzymać na dachu auta...
  5. Ja jeżdżę ze zwykłym modemem Plusa, na głównych drogach nie ma problemu. Pamiętam, że stacjonarnie na jakichś wczasach przyklejałem go taśmą klejącą do szyby okna w pokoju i kabelkiem do komputera - też chodził. Dark Knight, z tym satelitarnym internetem to nie jest tak, że trzeba mieć dobrze nacelowaną tę antenę na satelitę? Jak tak, to w czasie jazdy odpada. Ale za to zasięg w całej Europie bez patyczkowania się z zagranicznymi kartami do modemu.
  6. A ma ktoś takie zakładane elementy przyciemniające, które można zdejmować w razie potrzeby? Coś takiego mi proponowali w serwisie, ale nie jestem przekonany. Poza możliwością zdejmowania (bez suszarki i acetonu) widzę jeszcze jedną zaletę - na postoju można otworzyć okno a zasłonka dalej będzie przyciemniać i nie wpuszczać much/komarów i innego badziewia latającego. O czymś takim myślę: http://www.sklep.subaru.pl/oslona-od-sl ... d-576.aspx Jeżeli ma ktoś z tym jakieś doświadczenia, fajnie byłoby się dowiedzieć, jak się te osłonki spisują
  7. Ja miałem 4.2 wg komputera na trasie Łapsze - Nowy Sącz (a tam są górki po drodze), po przejechaniu przez Nowy Sącz średnia poszła na 4,8, potem jeszcze spadła na 4,4, by po ok. 200 km jazdy pod domem osiągnąć 4,6. Wiozłem w bagażniku bardzo fatalnie (moja wina) zabezpieczoną lodówko-zmywarko-kuchenkę i jechałem naprawdę po emerycku, żeby niczego nie poobcierać na zakrętach. Przejazd w niedzielę, bez większego ruchu. Już nigdy więcej takiej jazdy nie uprawiałem.
  8. TomaszOBK

    cuda :(

    To tych pozalewowych pojazdów przyszło do PL więcej. U znajomego przestało po jakimś czasie (2 tyg., miesiąc?) działać elektryczne sterowanie szyb - po rozebraniu okazało się, że w drzwiach widać resztki jakiegoś błotka. Ale z zewnątrz autko ładne.
  9. Nie, żebyśmy poganiali, ale fajna lektura, więc publika się niecierpliwi
  10. Super relacja - jak już zresztą tu przede mną napisano. Gdzie dalsze części? Co ze zdjęciami? Dzięki za te informacje o Indiach - już wiem, gdzie nie pojadę Pisaliście też o planach na Nową Zelandię: jest super łatwa i super wygodna w podróżowaniu. Spędziliśmy tam prawie miesiąc w ich jesieni bez najdrobniejszego problemu (nawet nas trzęsienia ziemi ominęły). Po przeczytaniu Waszej relacji, nie wiem, czy NZ nie wyda Wam się zbyt easy... Ale jak ktoś nie lubi śmieci, trupów na ulicy, lubi ciepłą wodę w prysznicu, okna w autobusach, i bezpieczeństwo do bólu (na jednym moście widziałem nawet tabliczkę, żeby się z niego nie rzucać, bo jest to niebezpieczne, czy grozi śmiercią...) - to NZ jest OK.
  11. Nawet w Bułgarii dziś sypnęło...
  12. Jak kapusta - to sprzęgło. Ale jedno przypalenie to jeszcze nie bigos. Taka specyfika auta 4x4, że nie da się kółkami popiszczeć na starcie , tylko po sprzęgle idzie W przednionapędówce byś oponki przypalił, a w Subaru sprzęgło...
  13. A czy te kłęby miały charakterystyczny zapach lekko nadpsutej kapusty kiszonej? Ten zapach naprawdę łatwo rozpoznać (nie śmierdzi olejem, spalinami itp.).
  14. Ale do tego twojego forum to logować się każe. Rejestrować się trzeba, a jak człowiek zabiegany, to mu się nie chce...
  15. To po co ty go podnosiłeś? Dwa zapasy wozisz? :shock:
  16. Bo jak nie łamie przepisów to gamoń. A jak podatki płaci to ciota. A temu samemu człowiekowi, co cię od od ciot i gamoni wyzywa, w Szwajcarii (co tam w Szwajcarii - na Słowacji i na Węgrzech nawet) nagle rurka zmięknie i na ograniczeniu do 40 km/h 39 pojedzie. Ot, ciota.
  17. Czyli idąc w kontrolowanym poślizgu potrafisz jeszcze uspokajająco pogadać przez komórkę z dyżurnym IRS ? Hoho ! Jeszcze trzeba wyłączyć silnik (wyjąć kluczyki ze stacyjki?).
  18. No to robi się gorrrrąco. Karamba.
  19. Tak, tak! popieram kolegę! Czytam też inne fora i mam podobne wrażenie.
  20. A ktoś wie, jak to działa poza krajem? Zgłaszałem transport lawetą i manipulację w warsztacie u braci Bułgarów (przez moduł ISR nie działa, trzeba było normalnie zadzwonić), to z centrum ISR poinformowali mnie, że poza granicami kraju alarmu to ustrojstwo nie wszczyna, tylko zapisuje w pamięci i po powrocie do kraju alarmuje. Ale lokalizacja działa - bo operator wiedział, z której wioski i z której posesji dzwonię. Wydaje mi się to dość absurdalne: niby jak mi auto ukradną np. w Hiszpanii (na Ukrainie?) to najpierw go trzeba przewieźć do Polski (żeby system mógł się zgłosić) i dopiero potem go sprzedadzą dalej. Przyznam, że dalej tematu nie drążyłem, ale sprawa mnie nurtuje.
  21. Zacytowałem z innego forum (sprawa nie dotyczy Subaru, tu nie mamy DSG), gdzie temat dwusprzęgłówki ciągle aktualny: Ale pewnie mieli jakąś grubszą robotę, bo to 3x tyle ile miało być w Audi.
  22. Odpowiem jak w przedszkolu: A wcale że nie! - patrz tytuł wątku A co do drugiej części twojej wypowiedzi: "podobny standard za mniej" to dokładnie tych cenników ostatnio nie studiowałem, ale rzeczywiście ogólne/powszechne wrażenie jest właśnie takie, jak piszesz. I też właśnie taka jest strategia marketingowa koncernu. Ale, ale! Jesienią byłem bliski zamówienia Yetiego, Octavii Scout lub Tiguana i jak sobie skonfigurowałem z dealerem te auta tak, jakbym chciał (najbardziej dopieszczając człowieka śniegu), a potem zadzwoniłem do Subaru, to tego mojego OBKa kupiłem "na przelew" przez telefon i w zasadzie bez targowania się o jakiekolwiek zniżki. Cena była porównywalna, a jednak Subaru to nie Skoda. Wciąż w to wierzę!
  23. Natchniony toczącą się tu dyskusją wszedłem na forum wspomnianej w tytule marki (pierwsze, które się gugluje), przejrzałem (dość pobieżnie) i pierwsze wrażenie po 4 miesiącach, od kiedy tam nie zaglądałem, jest takie samo jak w czasie, kiedy szukałem auta dla siebie. Wtedy podczytywałem i Skodę i VW i jakieś niby opinie użytkowników na różnych stronach i jednak subaru robiło wrażenie najlepszej w użytkowaniu marki. Pamiętam z jesieni wątek o odstającym nadkolu pod korkiem wlewu :roll: - wtedy pomyślałem, że gdyby jeszcze właściciele subaru narzekali na kurz osiadający na desce rozdzielczej i dywanikach, to byłaby to marka idealna i do bólu bezawaryjna (bezawaryjna nie jest - już wiem, ale na skodzie znalazłem identyczny przypadek, jak mój viewtopic.php?f=24&t=150562, więc nie tylko subaru na to choruje). Warto też rzucić okiem, na co tam narzekają: rdza w okresie gwarancji, wymiana sprzęgła po raz kolejny, mułowaty, mało miejsca (Superb!), wyje przez uszczelkę w tylnym małym okienku (narzekał ktoś tu na to? - o okienku było chyba w dziale Octavia, ale o wyciu opływającego powietrza wokół lusterek było też w innych działach), stuki ze skrzyni DSG albo z układu przeniesienia napędu (pamiętam skargi na te stuki przy zdjęciu nogi z gazu także z jesieni, więc to w Skodzie jakiś standardowy problem chyba), było też o tym, że żre olej, że wymiana DSG po gwarancji to 21 tys. mniej w kieszeni, że producent napisał do ASO, że metaliczne stuki to naturalny odgłos i takie tam - przeglądałem forum skody naprawdę tylko przez chwilę, więc mogłem przeoczyć wątki o bananie na twarzy, o lataniu boczkami i robieniu bączków na parkingach. Nie chcę oczywiście mówić, że Skoda jest nie-teges, ale że trudno jest jednoznacznie powiedzieć, że jest... no ten, że niby lepsza, czy jak się tam ktoś wyraził. To mówiłem ja, czyli TomaszOBK
  24. Pewnie i tak już masz odpowiedź Wciąż nurtuje mnie jednak ten obowiązek stania na skrzyżowaniu z nogą na hamulcu - gdzie to tak jest? (naprawdę warto wiedzieć!) Była kiedyś na jakimś forum dyskusja o wyższości jednego rozwiązania nad drugim (czy trzymać nogę na hamulcu, czy odpuścić) - oczywiście do niczego konstruktywnego nie doprowadziła. No i dopiero po przeczytaniu waszych postów o pełzaniu doszło do mnie, dlaczego rzeczywiście niektórzy kierowcy stoją po kilkadziesiąt minut z nogą na hamulcu w nocy czekając na odprawę paszportową, potem celną. Mnie te czerwone jarające po oczach strasznie irytowało, ale dzięki TheForum już przynajmniej będę miał dla nich usprawiedliwienie. Więc dyskusja może i jałowa, ale i tak pożytek jakiś jest
×
×
  • Dodaj nową pozycję...