Historia mojego Outbacka. Kupiony u mnie w 2012 roku, do jakiegoś czasu serwisowany, po minięciu 170 tysi przeszedł pod "opiekę" garażysty, który mówił podobno "Panie, wszystkie wtryski w dieslach leją, tak ma być, nic się nie stanie" innymi słowy "zmieścisz się śmiało". Outback wytrzymał do 247 000 km i padł. Klient zostawił go u mnie rozliczeniu za nowego Outabcka, a mnie się auta żal zrobiło... Wszedł nowy silnik, sprzęgło, wytryski, hamulce, opony etc. i... i zostaje w firmie bo jak napisał Andrzej - to świetne auto a przy okazji ma hak i z moją przyczepą mieszczę się w DMC 3500. I serio jeżdżę nim teraz częściej niż innymi autami. Lubię go