Skocz do zawartości

cham na drodze


GregorBa

Rekomendowane odpowiedzi

Chodzi o jechanie na torze! Nigdy powiem nigdy w życzu nie byłem i nie będzie i się nie zgodzę ze bym był w takim aucie gdzie ktoś chce jechać tak szybko poza torze

No i o to chodzi "wyobraźni"!

 

Jaki atak nie rozumiem! Albo może się mylę że wypowiedziałem co myśle o to co napisałeś to atak na twoja osobowość. Przepraszam że tak to odebrałeś!

Edytowane przez T1sh0
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym, żeby przynajmniej szkolenie typu SJS było częścią nauki jazdy. Marzę o tym, żeby okresowo powtarzano takie testy i szkolenia ( np. co 10 lat), podczas których wykwalifikowani(!) i doświadczeni instruktorzy oceniali nasze umiejętności wg. skali 1-10. Według tej oceny byłby przyznawany dopuszczalny limit prędkości KIEROWCY.

Do tego jeszcze współczynnik pojazdu (wspomniane Polonez 1 pkt, Ferrari 10)

I mamy gotowe równanie, w miarę sprawiedliwe.

Powiedzmy, że obszar zabudowany nadaj dla wszystkich 50 km/h ;)

Edytowane przez ALEX
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem na SJS super sprawa! No i zamierzam co rok albo dwa powtarzać! Tylko nie wydziałem że indtruktorzy SJS mogę oceniać stan umysłowy kierowca poza to co pokaże na kursie.

 

Tylko że tam nie uczą wyobrażni....niestety!

I co złego z 50km/h w obszar zabudowany. Czy kiedy sprawdziłeś ile zaoszczędzisz łamiąc prędkość do pracy na przykład??!? 5min??? Czy to warto?

Edytowane przez T1sh0
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem w wyobrazni chodzi o to zeby potrafic sobie wyobrazic co sie moze stac. Jezeli droga jest pusta, znam ja, warunki dobre, ja jade sam, znam samochod ktorym jade, wiem jak soe zachowuje i na ile moge sobie pozwolic to skalkukowalem ryzyko i jezeli moge cos komus zrobic to tylko sobie (mowie o przykladzie na jezdni dwupasmowej). Jezeli chodzi o drogi jednopasmowe czy miasta to wiadomo, ze tam nic nie przewidzisz i nawet przy przepisowej predkosci o tragedie nie trudno.

Co do testow na prawko, to wystarczyla by glupia plyta poslizgowa i nauka wyprowadzania samochodu z poslizgu pod i nadsterownego. To juz by bylo cos. Niestety podczas kursu przyszly kieroeca uczy sie tylko zdac egzamin.

Edytowane przez wiechu100
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uczyłem się jeździć na kursie i stąd nie mogłem zdać egzaminu. Bo instruktor powiedział mi żebym pokazał egzaminatorowi że umiem jeździć no i zawsze mnie udupiali. Dopiero jak się nauczyłem jechać pod egzamin zdałem. Zasada prosta jechać 30 kmh w zabudowanym żebyś zdarzył prrzypadkiem zaparkować jak ci każe. A tam gdzie nie ma takiej spsobnosci 50 żeby pokazać ze się nie zamula.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że wyobraźni ciężko nauczyć. ..ale można.

Chodzi mi jednak o wyuczenie odpowiednich odruchów i nawyków, które można zdobyć na torze.

Kierowca, który jeżdżąc całe życie przepisowo, a nie mający żadnego doświadczenia praktycznego, jak zareagować w sytuacji zagrożenia, tylko w nielicznych przypadkach zareaguje właściwie.

Tak więc wracając do tematu. Dla jednych 140 km/h to dużo. Dla drugich to normalność. I jeżeli widzę szeryfa pędzącego rozlatującym Polonezem, próbującego pokazać nowemu Ferrari, że więcej niż on nie wolno jechać, to krew mnie zalewa!

 

PS. Przepraszam właścicieli Polonezów! :)

Edytowane przez ALEX
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MateuszWwa, to jest dokladnie to o czym wspomnialem. Nauka jazdy podczas kursu to totalna fikcja. Niestety u nas po takiej "szkole" kursant zdaje prawko a w kazdym innym kraju zostalby odeslany z "prosba" o doszkolenie. Przyszly kierowca przedewszystkim powinien wiedziec jak auto zachowuje sie podczas roznych warunkow i roznej predkosci, powinien potrafic wyprowadzic samochod z poslizgu a dopiero potem uczyc sie parkowac.

ALEX znowu zielona ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Chciałbym, żeby przynajmniej szkolenie typu SJS było częścią nauki jazdy. Marzę o tym, żeby okresowo powtarzano takie testy i szkolenia ( np. co 10 lat), podczas których wykwalifikowani(!) i doświadczeni instruktorzy oceniali nasze umiejętności wg. skali 1-10. Według tej oceny byłby przyznawany dopuszczalny limit prędkości KIEROWCY. Do tego jeszcze współczynnik pojazdu (wspomniane Polonez 1 pkt, Ferrari 10) I mamy gotowe równanie, w miarę sprawiedliwe. Powiedzmy, że obszar zabudowany nadaj dla wszystkich 50 km/h ;)

 

Akurat tak się składa, że byłem w "grupie roboczej" rozpracowującej ten temat i znam go od podszewki. Należałem (i należę) do tych, którzy mocno optowali za rozwiązaniem ze szkoleniem doskonalenia techniki jazdy jako obowiązkowego elementu dla kandydatów na kierowców. Niestety jest to w naszym pięknym kraju (przynajmniej na razie) nie do przejścia. Powody:

- brak kadry. Należałoby zacząć od wymiany instruktorów nauki jazdy, tylko nie bardzo wiadomo na kogo. Musimy zdać sobie sprawę ze struktury "kadry szkolącej", a jako przykład niech posłuży tylko jedno z górniczych miast: Były 4 "szkoły" kierowców. Zlikwidowano kopalnię i wypłacono odprawy. Szkół zrobiło się 38. Po prostu w wyniku praktycznie braku żadnych wymagań stawianych przyszłym instruktorom oraz ośrodkom szkolenia kierowców, w pewnym momencie stało się modne :nie mam pracy - założę OSK. Obecnie z infrastrukturą tych ostatnich próbuje się coś bardziej lub mniej udolnie robić, natomiast poziom wykształcenia kadry jest żenujący. Ofc nie muszę mówić, że ludzi z umiejętnościami, i chęciami do samych szkoleń DTJ jest za mało, żeby to robić "innymi" kadrami.

- absolutny brak kadry egzaminatorskiej. Nawet nie byłoby z kogo jej stworzyć w wystarczającej ilości, biorąc pod uwagę wymagania stawiane egzaminatorom państwowym.

- Oczywisty brak infrastruktury, który wynika w dużej części z pkt poprzedniego. Dla OSK jest wysiłkiem wymiana samochodu na nowy, pomimo zniżek sięgających 25-30%. Gdzie mowa np o wystarczającym miejscu na płytę poślizgową. Ośrodków i instruktorów jest za dużo, cały czas jest "dzika" konkurencja, ceny kursów są irracjonalnie niskie w stosunku do kosztów prowadzenia firmy.

- Mentalność nas jako społeczeństw i wynikający z tego brak woli politycznej wprowadzenia takich zmian. Niestety, ale konsultacje społeczne (były takie w tym kierunku czynione w czasie prazy nad Ustawą o Kierujących Pojazdami) pokazuje jednoznacznie, że ludzie odbierają ten pomysł jako zupełnie niepotrzebny, że chodzi tylko o wyciągnięcie pieniędzy i nabicie sobie kieszeni przez kilku powiązanych z rządzącymi cwaniaków. Jako "pierwsza potrzeba" w tym zakresie wymieniana jest inwestycja w infrastrukturę drogową, ponieważ społeczeństwo głownie na to zwala winę za stan bezpieczeństwa. Żeby było ciekawiej, dość mocne społeczne poparcie zyskał argument "należy podnieść emerytury, bo emerytów nie stać na dobre auta i jeżdżąc złomami powodują zagrożenie" - już to powinno dać obraz jakimi kategoriami jako społeczeństwo myślimy :)

- i ostatni z "istotnych", ale nie wiem, czy nie najważniejszy punkt. W podkomisji wypracowującej tego typu rozwiązania zasiadają i mają mocny głos: przedstawiciele 2 federacji OSK, Stowarzyszenia OSK,  Stowarzyszenia egzaminatorów i Stowarzyszenia Dyrektorów WORD. Wszyscy oni są zdecydowanie przeciwni takiemu rozwiązaniu ze względów na własne interesy. Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego ... :)

 

Co do reszty wypowiedzi Alexa - tu byłbym przeciwny. Stworzyłoby to kolejną poważną komplikację w prawie, a ono powinno dążyć do wzorca jak najprostszego o jak najczytelniejszego. Natomiast do wprowadzenia jest indywidualny limit prędkości samochodu w przypadku gorszego stanu technicznego, istnieją odpowiednie uregulowania prawne, brak jest jedynie stosowania. Osobiście jestem również zwolennikiem modelu braku ograniczeń na autostradach i restrykcyjnego egzekwowania ich w miejscach niebezpiecznych (obszary zabudowane) - ale niech najpierw będą te autostrady ;)

Wydaje mi się również, że po prostu obecna limity prędkości w znakomitej większości nie przystają do rzeczywistych potrzeb i możliwości, ale z kolei tu mamy olbrzymie lobby ekoświrów ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi się wydaje, że chcemy niemożliwego: wsiąść w auto, depnąć ile fabryka dała po autostradzie (bo mamy ileś tam kursów i instruktor powiedział, że gdyby nie browar za czasów młodości to F1 ) i bezpiecznie dojechać do celu.

Tak się nie da.

Zacznijmy od limitów prędkości: powiedzenie, że na autostradach nie powinno być limitu jest prawdziwe pod warunkiem, że są to odpowiednie autostrady. W Niemczech to oznacza 3 pasy w każdym kierunku i długimi fragmentami (np 30km) zakaz wyprzedzania przez samochody ciężarowe. Ile takich miejsc jest u nas ? Zero. 

Druga rzecz związana z limitami prędkości, szczególnie w pobliżu obszarów silnie zurbanizowanych. Limity tam są ustawiane na zwiększenie przepustowości, czyli liczbę aut na godzinę. A zależność NIE jest tak jak większości się wydaje, tzn.im szybciej tym lepiej. Przepustowość rośnie do 60km/h a potem spada - http://www.zm.org.pl/?a=lewis-mogridge-14-00_wprowadzenie&img=1. Ktoś jedzie i bluzga na ograniczenie "bo tu jest pusto" nie wiedząc, że jak "nie jest pusto" to dzięki temu więcej aut przejedzie. Idealnie jakby ograniczenie było zmienne ale to wymaga tablic elektronicznych itp. czyli pieniędzy.

 

Kolejna sprawa kursy: idealna sprawa dla kogoś kto ma smykałkę do jazdy i ogarnięcia wszystkiego naokoło i jeszcze ma łeb na karku, tak, że po kursie uświadomi sobie ile nie umie i będzie jeździł ostrożnie zamiast dawania w palnik bo "on zrobił kurs" i teraz wszystko umie. 

 

Tak więc wszystko sprowadza się do infrastruktury i to nie tylko drogowej. Na tzw. Zachodzie jak ktoś chce szybko przemieścić się między miastami bierze szybki pociąg i po sprawie. Dzięki temu na drogach jest mniej tych, którzy zapitalają ile wlezie bo im się śpieszy. U nas z tym jest ciągle problem - po 2020 mają być wojewódzkie miasta połączone siecią kolejową 160km/h, ale zobaczymy jak z tego będzie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Druga rzecz związana z limitami prędkości, szczególnie w pobliżu obszarów silnie zurbanizowanych. Limity tam są ustawiane na zwiększenie przepustowości, czyli liczbę aut na godzinę. A zależność NIE jest tak jak większości się wydaje, tzn.im szybciej tym lepiej. Przepustowość rośnie do 60km/h a potem spada - http://www.zm.org.pl/?a=lewis-mogridge-14-00_wprowadzenie&img=1. Ktoś jedzie i bluzga na ograniczenie "bo tu jest pusto" nie wiedząc, że jak "nie jest pusto" to dzięki temu więcej aut przejedzie. Idealnie jakby ograniczenie było zmienne ale to wymaga tablic elektronicznych itp. czyli pieniędzy.

 

 

A nie jest przepadkiem tak, że w miarę wzrostu natężenia ruchu kierowcy dostosowują się do niego tak aby zmaksymalizować przepustowość dogi (kierowcy zależy na przejechaniu z A do B w możliwe krótkim czasie, przy danych warunkach). Jakoś nie widzę potrzeby regulowania przepustowości drogi przez ograniczenia prędkości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Druga rzecz związana z limitami prędkości, szczególnie w pobliżu obszarów silnie zurbanizowanych. Limity tam są ustawiane na zwiększenie przepustowości, czyli liczbę aut na godzinę. A zależność NIE jest tak jak większości się wydaje, tzn.im szybciej tym lepiej. Przepustowość rośnie do 60km/h a potem spada - http://www.zm.org.pl/?a=lewis-mogridge-14-00_wprowadzenie&img=1. Ktoś jedzie i bluzga na ograniczenie "bo tu jest pusto" nie wiedząc, że jak "nie jest pusto" to dzięki temu więcej aut przejedzie. Idealnie jakby ograniczenie było zmienne ale to wymaga tablic elektronicznych itp. czyli pieniędzy.

 

 

A nie jest przepadkiem tak, że w miarę wzrostu natężenia ruchu kierowcy dostosowują się do niego tak aby zmaksymalizować przepustowość dogi (kierowcy zależy na przejechaniu z A do B w możliwe krótkim czasie, przy danych warunkach). Jakoś nie widzę potrzeby regulowania przepustowości drogi przez ograniczenia prędkości.

 

Kierowcy tego nie robią bo o ile jadąc 1km/h jadą zderzak w zderzak to jadąc 140km jest już kilkadziesiąt metrów odstępu. Inżynieria ruchu naprawdę zrobiła od cholery badań praktycznych i wyszło, że na autostradach maksymalna przepustowość jest przy 110-120 km/h przy dużym natężeniu. Problem w praktyce jest następujący: w pewnym momencie następuje przesycenie - tzn. jedziemy np 120km/h w dużym natężeniu zachowując rozsądne odstępy. Teraz każdy grzecznie przyspiesza do 200km/h  z takimi samymi odstępami. Na papierze wychodzi elegancko: przepustowość wzrosła prawie prawie dwukrotnie. Ale teraz wystarczy, że jedno auto przyhamuje i za chwilę robi się problem - prędkość dramatycznie spada i pojawia się korek - zaczynamy jechać kilkadziesiąt a miejscami kilkanaście kilometrów na godzinę - przepustowość spadła znacznie poniżej tej przy 120. Powstaje tzw. korek pełzający często widoczny przy zwężeniach dróg, robotach drogowych: nikt przy zwężeniu niby się nie zatrzymywał a paręset metrów wcześniej ktoś już musi stanąć. 

Oczywiście, że jest masę bezsensownych ograniczeń.

 

Innym niby paradoksem jest to, że otwarcie nowej ulicy zwiększa korki :) 

Edytowane przez RoadRunner
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@RoadRunner, Masz rację, ale niestety tylko w odniesieniu dróg o relatywnie małej przepustowości. Jest też sporo (jeśli nie większość) dróg, gdzie przepustowość można by znacznie podnieść, niestety różne inne "interesy" na to nie pozwalają. A przyczyny są przekomiczne - począwszy od przysłowiowego "ratowania niedźwiedzi polarnych", poprzez lobbing zwłaszcza dużych koncernów i zauważalności ich reklam, a skończywszy na lokalnych inicjatywach mieszkańców, bo oni wiedzą, że będzie bezpieczniej.

Edytowane przez sjak
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Oraz stosować się do ograniczeń prędkości, a wtedy ci nie trzymający się prawej krawędzi jezdni (o ile nie jadą wolniej od prędkości max. oczywiście) nie stanowią żadnego problemu, są wręcz niezauważalni
 

 

Tichy, ja sie z Toba zgadzam, ze ci przekraczajacy predkosc nie maja prawa wymagac od nas jadacych przepisowo, zeby robic im miejsce! Gdy ja jade swoje GPS-owe 150, czyli juz absolutny maks tego, co dopuszczalne (140 + 10 tolerancji), to tez nie zwalniam lewego pasa jesli akurat jest mi wygodniej na nim zostac/zjechanie na prawy wiaze sie z tym, ze bede musial hamowac miedzy wolniejszymi autami.

 

Ale to jest co innego, niz uparcie trzymac sie lewego, chcac dac im nauczke. To jest zwalczanie lamania przepisow ... lamaniem przepisow. Podejrzewam, ze sie zgadzamy co do tego :)


 

 

Ja im przeszkadzam? Może oni tak to widzą, ale gdyby nie złamali ograniczenia prędkości, to bym im nie przeszkadzał, co najwyżej jechaliby za mną w podobnym odstępie (albo ja za nimi, kolejność obojętna). To są fakty, nie wiara. Ale fakt, taki trochę wyidealizowany model, w rzeczywistości oczywiście DROBNE różnice są dopuszczalne, ale... poganiają zazwyczaj tacy, którzy jadą z prędkością ZNACZNIE większą. I przeciw temu protestuję w moich postach, twierdzę bowiem, że nie mają takiego prawa, sami łamiąc przepisy.

 

o, popieram w 100%! 


 

 

ubie czasani pojechac szybciej niz pozwalaja przepisy i jest to tylko i wylacznie moja sprawa.
 

 

Nie jest tylko i wylacznie Twoja sprawa. I nie ma dyskusji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Masz rację, ale niestety tylko w odniesieniu dróg o relatywnie małej przepustowości.

 

Trzypasmowa autostrada ma wieksza przepustowosc niz dwie dwupasmowe. W NIemczech jest ich od cholery, a i tak codziennie w radiu slysze o godzinnych korkach...

 

Przy okazji, opis egzaminow na kierwowce w Finlandii (da sie?):

 

In Finland, the car driver's training can be obtained either in a private driving school or given by a near relative who has a driver's license. If the person is trained by a relative, the relative must obtain a special instructor's permit and have a car fitted and inspected with an extra set of brake pedals for the front passenger. The training for B class license requires 18 hours of instructed driving, including a spell on a slippery driving course, and 19 theory lessons. After this, the person must pass a computerized theory test and a driving test in city traffic with a minimum length of 30 minutes. C class training is similar, but longer.[1]

The initial license is issued for two years. During this time, the new driver may receive a maximum of two traffic fines in total. If the number of fines is exceeded, the license is revoked and the driver is required to re-take the exam. Even with one fine, the interim period may be extended for a maximum of two years. During the interim period, there are two different phases. Phase called practicing period which consist self learning and some teaching in a driving school. Practicing period takes at least three months. After that you have to complete advanced phase, which includes a slippery driving course, some education in a driving school and participate in dark time driving training, unless this was part of the initial training. (Finnish lighting conditions prevent the dark time training during summer.)

http://en.wikipedia.org/wiki/Driving_licence_in_Finland  


 

Nie jest tylko i wylacznie Twoja sprawa. I nie ma dyskusji.

 

Zgadza się. Jeszcze jest to sprawa stróżów prawa.

 

Natomiast dopóki nie jest to jazda komukolwiek zagrażająca, to rzeczywiście niczyja więcej :)

 

 

A no nie. Jest to rowniez moja sprawa, bo jak mi przydupi jadac 200 i zabije mi kogos z rodziny to uwierz, ze obedre ze skory :)

A przy polskich limitach predkosci mam pelne prawo nie spodziewac sie tego, ze ktos bedzie zapitalal.

 

Prowadzac samochod jestem odpowiedzialny za swoje zycie jak i zycie innych uczestnikow ruchu. Zarowno, a nawet tym bardziej jesli lamie przepisy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Trzypasmowa autostrada ma wieksza przepustowosc niz dwie dwupasmowe. W NIemczech jest ich od cholery, a i tak codziennie w radiu slysze o godzinnych korkach..
   Co nie oznacza, że zmniejszenie dopuszczalnej prędkości te korki by rozładowało.

 

A co do szkolenia i egzaminów w krajach skandynawskich - to zupełnie inny świat. Najbardziej byłem zdziwiony, jak wsiadłem z instruktorem w Danii na płycie poślizgowej. Zakręt, instruktor łaps za ręczny, ja zapinam kontrę, instruktor za wolant. I tłumaczenie - dobrze, że umiesz. Ale kursant ma wiedzieć, że jak samochód już się obraca, to nic nie da się zrobić :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Tichy, ja sie z Toba zgadzam, ze ci przekraczajacy predkosc nie maja prawa wymagac od nas jadacych przepisowo, zeby robic im miejsce! Gdy ja jade swoje GPS-owe 150, czyli juz absolutny maks tego, co dopuszczalne (140 + 10 tolerancji), to tez nie zwalniam lewego pasa jesli akurat jest mi wygodniej na nim zostac/zjechanie na prawy wiaze sie z tym, ze bede musial hamowac miedzy wolniejszymi autami.

 

 

Polecam tak jechać jak będzie obok radiowóz to zobaczysz jak szybko zaproszą Ciebie po bon do opłacenia na poczcie lub w banku ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

A no nie. Jest to rowniez moja sprawa, bo jak mi przydupi jadac 200 i zabije mi kogos z rodziny to uwierz, ze obedre ze skory :)

 

To byś był łagodny w porównaniu ze mną :D

Ale dlatego podkreślam: jeśli nie tworzy przy tym zagrożenia. Pusta autostrada, jedzie sobie gość 180 czy 200 - sprawa jego i stróżów prawa. Slalom pomiędzy samochodami - a, to już inna bajka. Trudno dać jednoznaczną wykładnię - trzeba umieć ocenić sytuację :)


 

 

Prowadzac samochod jestem odpowiedzialny za swoje zycie jak i zycie innych uczestnikow ruchu. Zarowno, a nawet tym bardziej jesli lamie przepisy.
   A to święta prawda.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...