Skocz do zawartości

Dzwony


Premo

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 76
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Jakie to uczucie

jak leciałem na Astrę, cholerna bezsilność, potem głuche jebuduuuuuuuu + głuche bummmmmmmm od Airbagów...jak odpadł dym, nie wiedziałem, kto to ten duży biały na siedzeniu pasażera (przed dzwonem byłem sam). Airbag prawy w Civicu EP1 jest potężny.

fotki i opis, wrzuce rano...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja mama od czasu wypadku boi się jeździć (mimo, że to w nią ktoś przywalił z tyłu). Na dodatek straciła zaufanie do auta pomimo, iż zostało naprawione w 100% na nowych częściach. Z tego względu obawiam się, że sprzedadzą Imprezę i kupią diesla... szkoda trochę.

 

ja po moim dzwonie juz nastepnego dnia wsiadlem w auto, wlasnie zeby nie miec zadnej traumy ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wlasnie!

 

Poruszmy kwestie wsiadania do samochodu zastepczego nastepnego dnia. Jak sie czuliscie ? :mrgreen:

 

Bo ja fatalnie, niemoglem sie odnalesc przez 2 tygodnie.Przez zbyt asekuracyjna jazde czulem sie jakbym stwarzal jeszcze wieksze zagrozenie na drodze. Zero plynnosci, trauma, fobie itp itd :roll:

 

Jak to u was jest ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kto to ten duży biały na siedzeniu pasażera (przed dzwonem byłem sam)

 

 

...anioł stróż?

 

:wink:

 

[ Dodano: Sob Wrz 12, 2009 4:05 am ]

kwestia wsiadania do samochodu zastepczego nastepnego dnia. Jak sie czuliscie ? :mrgreen:

 

Pewnie było coś takiego:

 

 

^&*^$&* dlaczego to nie chce jechać!!!???

 

ja *^$*&(@*)$* !!! co za muł!!!

 

*(^$#&^!)(#* dlaczego to nie hamuje!!!???

 

Ale za to wszystko działa... I nic nie stuka... No trudno jakoś dam radę ;-)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. W półrocznicę posiadania prawa jazdy wymusiłem na lewoskręcie jadąć biemdablju :oops: 100 metrów od domu :???: Gość się wbił w prawe drzwi polonezem. Na usprawiedliwienie mam fakt, że jechałem pod zachodzące słońce, polonez jechał bez świateł i szybciej niż powinien w tym miejscu. Ale moja wina niezaprzeczalnie. Biorąc jednak pod uwagę JAK jeździłem tym autem wcześniej to Palec Boży jest w tym, że moja współpraca z BMW zakończyła się tylko tak :???: Dzisiaj sam bym sobie po ryju natrzaskał za taką jazdę jak zaraz po zrobieniu prawka :evil: Sześciocylindrowe 2,0 to zdecydowanie za dużo jak na takiego siura bez wyobraźni :roll:

2. W rocznicę posiadania prawka pięknie przysypało śniegiem. Wybrałem się w nocy na poślizganie się FWD w automacie mojej matki :twisted: Było dużo śniegu więc nie trzeba było jeździć szybko żeby był fun :cool: Już wracałem do domu (tym razem jakieś 500 metrów w linii prostej od chałupy) kiedy skręciłem w boczną uliczkę na kilka "ostatnich" boków. Na jednym z zakrętów pod śniegiem był lód :shock: Auto nie skręciło i przywaliłem przednim prawym kołem w krawężnik... ale ten krawężnik miał chyba ze 30 cm wysokości. Koło, piasta, a urwaną pompę oleju z filtrem musiałem wrzucić do bagażnika zanim mnie zholowali :mrgreen: Oleju z trawnika już nie zbierałem :razz:

Tak to wygląda jeśli chodzi o przygody praktycznie pod domem. Trochę zmądrzałem i przestałem (odpukać) dzwonić ze swojej winy... Ale to nie był koniec przygód. Zaczęły się przygody z obcokrajowcami :cool:

3. (już do kiedyś na forum opisywałem). Oglądara rajdu Moto. Trasa z Olsztynka do Olsztyna. Jedziemy w długaśnym sznurze samochodów (ja moim KJSowym Maluchem WRC), jestem jako drugi od przodu. Zwalniamy żeby skręcić w lewo. Kolega przede mną skręcił, ja właśnie zacząłem i bum. Dostałem strzał od tyłu w lewe przednie koło. Sprawca to (chyba) pijany Rom w starej corsie na niemieckich blachach :???: który wyprzedzał cały sznur pojazdów. Zaraz za naszym zjazdem pobocze ostro pikowało w dół. Droga od tego spadku oddzielona była metalowymi barierami. To na tej barierze okrakiem zatrzymała się corsa :shock: Forumowicz Bosman może to potwierdzić bo jechał za nami i również miał w tym miejscu skręcać :cool:

4. Zima. Śnieżyca jak jasna cholera. Wracam z Olsztyna do domu moją Fiestą XR2i. Wszyscy jadą 30 - 40, ja ciut szybciej bo lubię takie warunki ale bez przeginania. Dojeżdżam do wioski gdzie w samym centrum jest mostek przed którym jest lewy zakręt prawie 90 stopni. Zwalniam odpowiednio, mam 100 metrów przed mostkiem może ze 40 km/h. Z naprzeciwka jedzie (przez mostek i zakręt za nim) sznurek aut. Mijam się z pierwszym, drugim, a tu z mostka na skręconych w prawo kołach w podsterownym poślizgu wyjeżdża mi na czołówkę Ford Sierra z dwoma przerażonymi pasażerami. Oczywiście bum. Ich prawy narożnik trafił praktycznie w sam znaczek mojego Forda na masce... Okazuje się, że kierowca i pasażer to obywatele Mongolii :idea: (bez ważnych wiz), a autko Sierra na praktycznie łysych oponach również jest zarejestrowane w Mongolii i nie posiada zielonej karty :???: Wina oczywiście po ich stronie. Panowie za brak wiz dostali deport, ich auto poszło na parking policyjny, a ja czekałem ponad 6 miesięcy na odszkodowanie z Funduszu Gwarancyjnego :???:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wlasnie!

 

Poruszmy kwestie wsiadania do samochodu zastepczego nastepnego dnia. Jak sie czuliscie ? :mrgreen:

 

Bo ja fatalnie, niemoglem sie odnalesc przez 2 tygodnie.Przez zbyt asekuracyjna jazde czulem sie jakbym stwarzal jeszcze wieksze zagrozenie na drodze. Zero plynnosci, trauma, fobie itp itd :roll:

 

Jak to u was jest ?

 

ja jakos nie myslalem o dzwonie. tak na prawde bylem zdenerwowany dopoki policja nie przyjechala i nie wyjasnila sprawy. nastepnego dnia normalnie jezdzilem, tylko bardziej sie rozgladalem wyjezdzajac na zielonym :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak narazie miałem 3 dzwony siedząc za kierownicą... 1 był na moto nie z mojej winy - facet wjechał na rondo z prawego pasa tuz przed moje przednie koło zza auta które stanęło aby ustąpić mi pierwszeństwa. ostre hamowanie, stoppie z tylnym kołem na wysokości głowy, strzał w lewe przednie drzwi Peugeota 405, on jadąc dalej obraca mnie, walę barkiem w szybę wybijając ją, sam opuszczam motoi przez dach i bagażnik ląduję na drodze. moto dokonuje reszty zniszczeń, demolując jeszcze tylne drzwi w samochodzie.

poza stratami materialnymi pokrytymi z OC sprawcy miałem jeszcze 4 tygodnie gipsu ze wzgledu na wyrwany z obu stawów obojczyk.

innym razem wyjechałem 9a raczej wysunąłem się na jakieś 20cm) z podpożądkowanej kolesiowi w Vito jadącemu na 70km/h dobre 100-110km/h (źle oceniłem jego prędkość) koleś na zablokowanych kołach liznął mi przód (demolując zderzak i chłodnicę) - straty tylko materialne.

ostatni dzwon to klasyczne najechanie na tył... za blisko jak na drogę pokrytą breją byłem i wjechałem w kufer Escorta który po ruszeniu ze swiateł nagle się zatrzymał (do tej pory nie wiem po jaką cholerę skoro miał zielone) prędkość żadna więc nawet wielkich strat nie było.

wszystko na przestrzeni 14 lat odkąd mam prawko.

PZDR!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w pierwszym roku od zrobienia prawka mialem jedną stłuczke Peugeotem 306, baba tak niewinnie wyjechała mi pod prąd w uliczke jednokierunkową :mrgreen:

Jakieś 3 miesiące później zabawa Xsarą VTS, śmiganie bokami po śniegu ( noc ), skończyło się obitym przodem i tyłem po spotkaniu z barierką ( do wymiany przód: zderzak, lampa, blotnik. Tył: lampa i blotnik do klepania).

A na siedzeniu pasażera zaliczyłem dachowanie Fiatem 126p :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jeszcze załatwiłem felgę w Imprezie. Wąska uliczka mojego osiedla. Na końcu jest skrzyżowanie "T" na którym ja skręcam w prawo. Na rogu stoi kamienica, nic nie widać, trzeba jechać powoli i ostrożnie. Niestety z ulicy w którą ja skręcałem wyjechało mi auto ścinając cały zakręt. Był lód więc musiałem hamować i odbić maksymalnie w prawo. Przy prędkości 20-30 km/h tylne prawe koło łupnęło w krawężnik... gość się nie zatrzymał. Ja wysiadam, myślę, będzie obdarta felga. Okazało się, że uwaliłem kawał rantu... powietrze nie zeszło. Pojechałem tak do Bielska, wróciłem, pojechałem po nową felgę. Ostrożna jazda kosztowała mnie 450zł. Żeby to chociaż jakiś hardcorowy boczur był...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawko na "B" mam od ponad 12 lat a od 8 lat na wszystko i na szczęście nie miałem takich dzwonów jakie tu opisujecie, ze 7-8 lat temu najechałem Fiatem Uno 1.4 na tył gościa przede mną (był z innego miasta) bo słysząc karetkę nie wiadomo czemu zatrzymał się na środku dużego skrzyżowania podczas gdy karetka była od nas daleko i mogła przecież chcieć np. jechać prosto, zawsze pilnuję takich sytuacji ale akurat wtedy nastawiłem się na szybkie opuszczenie skrzyżowania no i straciłem czujność. Jemu nic się nie stało i pojechał dalej a u mnie do wymiany był zderzak, atrapa i chłodnica.

Drugą kolizję miałem teraz w zimie już moją Czarną Szczałą, jechałem sobie przez góry po dużych opadach śniegu (12. luty 2009) i niestety na jednym z zakrętów wysrało mnie ciut na zewnątrz i rysnąłem tylko na szczęście młodego chłopaczka w Hondzie Civic - u mnie przerysowany zderzak, nadkole i pęknięta lampa, u niego kawałek boku i zderzak. Chwilę przed tym zakrętem wziąłem pięknie bokiem patelnię (ostry zakręt 180 stopni) a następnie odpuściłem gaz bo następny zakręt był ostry, niestety był mocno wyślizgany (widocznie nie ja jedyny tego dnia tam poleciałem) i mocno się zdziwiłem że przy prędkości ok. 30-40 km/h mnie wysrało, miałem sporo szczęścia bo inne zakręty jechałem dużo szybciej tyle że nie były tak wyślizgane.

 

Generalnie jestem rozsądnym kierowcą i mam dużą wyobraźnię, staram się nie szaleć, z prędkością też nie przeginam :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam prawo jazdy od lipca 2007 roku i w zasadzie konto mam czyste.

 

1. Jadąc slużbową thalią stanąłem za sznurem aut. Akurat przed chwila przeszła duża burza, więc było ślisko. Patrze w lusterko i widze Vectre B, która zbliżała się z duża predkoscią. Dziwne uczucie, bo byłem przygotowany na ewentualnego dzwona ale byłem pewny, że się zatrzyma. No i trach dostałem strzałą w tył. Przede mna babka w Yarisie tez zjechała na bok, bo myslala ze dostala strzala. Oglądamy Yarisa i przod thalii i stwierdzamy, ze jednak nie reno nie spiknelo sie z toyka. W tym czasie gosc z Vectry wyszedl z samochodu, zlapal sie za glowe, poopatrzyl na swoje auto i nagle wsiadl do samochodu i uciekl. :evil: Thalia nie odniosła żadnych uszkodzen, a Vectra potłuczone lampy, połamany zderzak. I dobrze jej tak :twisted:

 

2. Drugi dzwon doprowadzl do smierci mojego ukochanego zardzewialego ukochanego autka, ktorym byl poczciwy MB 190E 2.0. Nauczylem sie na nim stawiac pierwsze boki, kontry, poslizgi :sad: A auto skonczylo zywot w ten sposob, ze bedac u kumpla na dzialce uczylismy kolezanke jezdzic samochodem. Jako, ze mialo to polegac na wyczuwaniu pedalu gazu i operowaniu sprzeglem nikt nie zakldal duzych predkosci i nikt nie zapial pasow. Kolezanka na waskiej drozce lesnej wrzucila 1 i zaczela cisnac gaz bez kontrowania kierownica. Robilem co moglem (reczny nie dzialal :lol: )

Skonczylo sie nie wesolo, bo kolezanka uderzyla glowa w szybe i krew poleciala jej z nosa. Na szczescie nic powaznego sie nie stalo.

 

3. Slomczyn, Adrenalina we wlosach. Ni zdazylem ogarnac opon zimowych i glupi pojechalem na letnich upalac. Frajda byla swietna ale caly czas walczylem z autem. Na jednym winklu lekkie dodanie gazu zakonczylo sie uderzeniem tylu w barierke.

 

Czyli generalnie rzecz biorac w ruchu ulicznym nie mam zadnych grzechow, aczkolwiek kilka razy zdarzylo sie, ze obrocilo mnie w MB i w BMW jadac bokiem (na ogol male predkosci 30-40)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdzie jest Mikki? On zawłaszczy ten wątek :mrgreen:

ja miałem 3 dzwony i dzwoneczki autem i 1 na moto.

1. - 3 m-ce po odebraniu prawka (13 lat temu - 1996) - robiłem stół ogrodowy i zabrakło mi wkrętów - wyskoczyłem na chwilę i zjeżdzająć z ronda nie zauważyłem kolesia z prawej - miał zielone światło. Lekki strzał.

2. - cud że żyję. Rok jeździłem - jadę R21TD lekkie zrywne - fajnie ciągnęło więc na powązkowskiej pocisnąłem troszkę - nie za mocno bo jeszcze była w budowie i było po 1 pasie i 1 wiadukt nad Toruńską. Koniec listopada czy początek grudnia - pochmurno, zimno ale nie mróz, lekki deszczyk ale przyczepność byla bo chwilę wcześniej specjalnie dałem po heblu zanim zacząłem się rozpędzać tą strzałą. Niestety na wiadukcie była jednak gołoledź. Co pamiętam? Jak na S-ce zakładam 2 kontry, jak przelatuję koło szarej Łady Samary z przerażonym kolesiem, jak odzyskuję przytomność i próbuję wybić barkiem drzwi - w końcu wysiadam stroną pasażera - wreszcie jak zbieram z jakimś kolesiem silnik ze skrzynią leżący na srodku ulicy a kolo pyta gdzie trup. Do dziś nie wiem jak udało mi się tak koncertowo wydzwonić, że złapałem latarnię od zewnątrz (od chodnika) a silnik wylądował na środku drogi - nie odbiłem się od bariery bo prawy bok był "cały". Farta miałem nieziemskiego bo trafiłem spojenie słupka, grodzi i nadkola a i tak latarnia weszła na 20cm w auto, pogięta podłoga i dach no i całkowity brak przodu. Auto na szrot a moje kontuzje to obtarta pięta od MArtensów i bolący bark jak wybijałem drzwi.

3. - moto - cały dzień jeżdżenia z kumplem i pod wieczór jak już wracaliśmy wpadliśmy na prostej drodze z gładkim asfaltem na odcinek dosłownie może 100m sera w drodze - dziura na dziurze. Szczęście, że dopiero się napędzaliśmy po wyprzedzeniu traktora więc było może 50-70. Kumpel przodem łapie dziurę, która właśnie wyskoczyła zza traktora (jak zaczynaliśmy wyprzedanie było gładko) i na bok, ja heble do dna, omijam 1 dziurę ale łapie drugą i też na bok i tylko ślizgająć się ze 20m po drodze patrzę nie wco ja wpadnę bo nawyzej w rów, trawę itp tylko oczami za motorem czy będzie tylko szlif czy rolka. moto zatrzymało się na centmetry od motoru kolegi więc zniszczenia były niewielkie a PZU zasponsorowało mi baardzo fajne i długie wakacje.

 

Od 12 lat żadnych przygód autem - nie licząć różnych przesadzonych boków na śniegu - tu raz zgiąłem felgę i raz połamałem zderzak. Na moto 5ty sezon czysty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja przydzwoniłem raz i niech tak juz zostanie. Ofiarą był Civic 1.4, mój pierwszy samochód. Jako kierowca mega niedoświadczony, młody i głupi wjechałem zbyt szybko w lewy zakręt pod wiadukt. Było mokro i troche zimno (listopad). Zarzuciło mi tył w prawo, a po desperackiej próbie ratowani tył odbił w lewo, no i poleciałem. Bączek i centralnie przodem przywaliłem w podstawe wiaduktu. Przodu praktycznie brak. Aż dach zdeformowało. Szczęśliwie nikomu postronnemu nie zrobiłem krzywdy. Ja miałem pasy, no i poduchy wystrzeliły, więc nic sie nie stało. Z wypadku pamietam chwile, jak poducha wali mnie w głowe, a potem jest mała przerwa w zarejestrowanej czasoprzestrzeni :roll:

 

Ten dzwon dużo rzeczy mi uświadomił. M. in. to, że powinienem kupic Subaru :grin:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja przydzwoniłem raz i niech tak juz zostanie. Ofiarą był Civic 1.4, mój pierwszy samochód. Jako kierowca mega niedoświadczony, młody i głupi wjechałem zbyt szybko w lewy zakręt pod wiadukt. Było mokro i troche zimno (listopad). Zarzuciło mi tył w prawo, a po desperackiej próbie ratowani tył odbił w lewo, no i poleciałem. Bączek i centralnie przodem przywaliłem w podstawe wiaduktu. Przodu praktycznie brak. Aż dach zdeformowało. Szczęśliwie nikomu postronnemu nie zrobiłem krzywdy. Ja miałem pasy, no i poduchy wystrzeliły, więc nic sie nie stało. Z wypadku pamietam chwile, jak poducha wali mnie w głowe, a potem jest mała przerwa w zarejestrowanej czasoprzestrzeni :roll:

 

Ten dzwon dużo rzeczy mi uświadomił. M. in. to, że powinienem kupic Subaru :grin:

 

Jakbym czytał opis własnego i mam nadzieje jedynego wypadku

Ogólnie nie ma się czym chwalić i co opisywać :arrow:

http://www.komunikacja.krakow.pl/fotoga ... a=20071125

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem jednego poważnego dzwona,

trasa, dosyć pusto, doganiam poldka który na oko wlecze się ze 40, u mnie na liczniku około 110.

Wyprzedzam szerokim łukiem, będąc jakieś 20m przed polonezem zauważam tylko, że zaczyna skręcać w lewo i jedno błyśnięcie kierunkowskazu.

tutaj dziura w pamięci ;)

Jak otworzyłem oczy to zdałem sobie sprawę, że wiszę na pasach a samochód leży na dachu. Przez pajęczynę przedniej szyby widzę trawę i drzewo. Odpiąłem pasy i przywaliłem głową w dach. Wykopałem przednią szybę i wyszedłem.

Poldek dostał strzała pomiędzy przednie koło a przedni słupek. Po śladach na asfalcie widać było, że obrócił się 360 stopni na suchym asfalcie. Skodzianka na długości 10m uderzyła w poldka, przewróciła się na dach, wpadała do rowu i uderzyła w drzewo. Felga na tylnim kole była zgięta pod kątem prostym a dach na miejscu pasażera był wgnieciony aż poniżej wysokości zagłówka

Kierowca poloneza skręcał w gruntową drogę pośrodku niczego nie spojrzał w lusterko i włączył kierunek w momencie jak skręcał. Byłem w szoku i nie wiem jak to się stało, że orzeczono moją winę.

Jechałem ojcową skodą felicją bez poduszek, tylko rękę miałem skaleczoną. Więc chyba niezły fart ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem w szoku i nie wiem jak to się stało, że orzeczono moją winę.

No niestety często tak jest, nie mnie osądzać sytuację bo mnie tam nie było, ale pewnie były jakieś przesłanki do ukarania Ciebie, jakie tam było ograniczenie prędkości? Był zakaz wyprzedzania lub powójna ciągła? A może był znak skrzyżowania? jeśli zawaliłeś któryś z przepisów to sąd mógł orzec Twoją winę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...