WiS
Użytkownik-
Postów
3985 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Artykuły
Wydarzenia
Pliki
Treść opublikowana przez WiS
-
Spox, nie tak szybko, jeszcze się nie zamortyzowały inwestycje w przemysł petrochemiczny! Jak główni inwestorzy wyjmą swoje, to może wtedy ludzkość przejdzie na co innego niż ropka... :wink:
-
czy przewidywane jest wprowadzenie do oferty si outback?
WiS odpowiedział(a) na roy temat w Pytania do Dyrekcji
No własnie w Niemczech jest - za 20.650 E... i przyznam, że gdybym był na etapie kupowania nowego Subaru, to bym poważnie rozważył. Fajne auto - wygląda co prawda gorzej, niż normalne, jak dla mnie - ale to podniesione zawieszenie i parę innych gadżetów, całkiem-całkiem praktyczne. W sumie, pod rozwagę Dyrekcji - może choćby na indywidualne zamówienie... a ja sobie wtedy za dwa-trzy lata od kogoś odkupię użytka... :wink: -
Hello! Gratuluję determinacji i przemyślanej (głęboko) decyzji... :wink: Myślę, że nie będzie czego żałować.
-
Gazik, no to mam nadzieję, że po zasilikonowaniu to już tylko śnieg Ci będzie teraz skrzypiał... :wink: Btw. - z której strony żeś sfotografował tę naszą poczciwą Łysicę na avatar, że tak ślicznie wygląda? Bo to chyba nie jest widok łode Bodzentyna...? Ale reklama regionu dobra... 8)
-
GTA3, szacuneczek. Sytuacja robi wrażenie....
-
A próbowałeś coś podłubać przy systemie audio? Jakieś dodatkowe głośniki za uszami, abo cuś... To powinno pomóc... :roll: Zaś serio mówiąc - to drodzy forumowi technicy, ruszcie się i pomóżcie człowiekowi radą, bo głupio, żeby jedyny (?) w okolicy użytkownik Forestera był niezadowolony!!! HELP!!! PS. Gazik, jak się ta wada nie da usunąć i Cię wkurzy do reszty, to ja chętnie odkupię tego felernego grata... za jakieś pół ceny, no niech stracę... :wink:
-
Czołem - i niech żyją góry niskie...! :wink: Fachowej porady niestety nie udzielę (zapewne zaraz się tu ktoś od takiej znajdzie), mogę co najwyżej przewrotnej: przesiądź się na tydzień do starego poldka, potem znów Foryś... i będzie tak ciiiicho... i przyjemnie.... :wink:
-
Znaczy się, mówiąc mniej dyplomatycznie: Dyrekcja niedługo nie wytrzyma, i jak znowu się ktoś spyta o jakieś pierdoły, to tak przywali niegrzecznie, że gościowi klawiatura się zaczerwieni... no i z góry apeluje o wyrozumiałość... Dyrekcjo droga, ze swej strony deklaruję pełne zrozumienie. Dyrektor też człowiek i swoje prawa ma!!! 8) :wink:
-
Niezłe (choć coś mi tu nie do końca się wydaje prawdopodobne :wink: )! Tak czy inaczej, uważajcie na Renówki. Na inne marki, na wsiakij słuczaj, toże. :wink:
-
Hehe, dobry pomysł... Ja się akurat zbliżam do 222222 na liczniku - co prawda do Niemiec się nie wybieram, ale często jeżdżę między Krakiem a Katowicami, więc jeśli akurat tam mi się trafi i warunki będą dobre, to spróbuję złapać to przy 222... Ale nie obiecuję... Bo mój dziadzio do rozbujania się do tej prędkości musi już mieć trochę miejsca i spokoju :wink: W ostateczności, troche się podrasuje budzik... 8)
-
Dokładnie tak... Na stojący samochód, ze znajomym w środku, stoczyły się kiedyś cembrowiny - ledwo przeżył. A co do nadjeżdżających z tyłu: radzę wyćwiczyć sobie taki oto zwyczaj: - jak staję ostatni w korku, zostawiam sobie dwa-trzy metry wolnego i gapię się w lusterko (jak ktoś dojeżdża z tyłu, czekam na biegu - jeśli dojeżdża za szybko, zawsze mam jakąś szansę uciekać w bok w sposób kontrolowany); dopiero jak to coś za mną już się ledwo toczy, podjeżdżam do przodu, żeby nie wydłużać niepotrzebnie kolejki; - kiedy hamuję przed światłami na przykład, też zawsze patrzę w lusterko - jeśli za plecami wali TIR albo jakiś rozpędzony koleś z kratką, lepiej jeszcze dać po garach i przejechać na żółtym, zanim prostopadli ruszą, niż dostać w kufer i zostać wrzuconym pod jadące już auta. Odrobina treningu i robi się to wszystko machinalnie... a warto.
-
Dołączam się do gratulacji... i radzę szybko zrobić drugie prawko, zapasowe, na wypadek jakby to pierwsze źli ludzie zabrali... :wink:
-
Czas spojrzeć prawdzie w oczy...
-
Duch Pola wiecznie żywy... :wink: Ale zwracam uwagę, że sam autor tego pomysłu ma do niego pewnien dystans: ...co, po przetłumaczeniu z języka polityczno-rządowego na ludzki, oznacza mniej więcej tyle: "Wiemy, że to mrzonki - ale co sobie podebatujemy i pozamawiamy u różnych przyjaciół drogich ekspertyz, studiów i konsultacji, to nasze. Potem, jak już przestaniemy pracować w Ministerstwie, to ci nasi kumple może nas zastąpią i też zamówią u nas kosztowne ekspertyzy na temat jakiejś innej bzdury... i w ten sposób przetrwamy ciężkie czasy odcięcia (?) od koryta". A co do meritum - to ja już widzę ten obowiązkowy, elektroniczny czujnik w każdym samochodzie, który odróżnia jak, czym i po czym jedziesz oraz o której godzinie. No i wysyła te dane przez satelitę do centralnego komputera... a stamtąd przychodzi ci rachunek do zapłaty. Oczywiście, instaluje system firma Proxy... :wink: wyłoniona w drodze jak zwykle uczciwego przetargu publicznego - więc weryfikacja w praktyce na święty-nigdy... Za upalanie po szutrach system też by liczył, ale nie za zużycie dróg - a za zanieczyszczanie środowiska poprzez wzbudzanie tumanów (nomen omen :wink: ) kurzu. Czujniki oczywiście wyczuwałyby, czy upalasz na Mazurach (drożej!), czy na hałdzie za kopalnią na Szlunsku (zniżka).
-
Eeee, tam - najdroższe. Jakiś czas temu na pewną przeprawową imprezę wybrał się pewien zamożny dżentelmen nowym Range Roverem... (pozdrawiam 8) ) Napatrzył się chłop na filmach, jak to rendż sprawnie jeździ pod górkę na stromym błocku - i też tak chciał. Tylko mu nikt nie powiedział, że w połowie stoku nie należy dawać po hamulcach i stawać, a jak się już zaczyna człowiek zsuwać, to warto byłoby ten hamulec puścić... bo można zaczepić o jakiś korzeń, stanąć bokiem i się sturlać... Na szczęście błotko było głębokie i miękkie, więc nawet się za bardzo te 350 tysięcy nie pomięło... Ale i tak jeden blacharz miał kupę radochy. :wink: A z tego co wiem, rzeczony Range, już po kuracji, od tamtej pory służy wyłącznie jako miejska limuzyna...
-
...no bo brakuje mi tu: "DRIVE"...
-
Absolutnie nie zgadzam się z poniższym obrazkiem:
-
Ja tam rasistą nie jestem i generalnie twierdzę, że talenty kierownicze nie są zależne od płci - ale przypomniałeś mi anegdotę sprzed lat, kiedy zaprzyjaźniony policjant po dłuższym pościgu (!) zatrzymał na Kozłówku całkowicie zaciemnione auto (a nocą to było): w środku miłe dziewczę, pytanie - "dlaczego się pani nie zatrzymuje na sygnał?", odpowiedź: "jaaaaki sygnał?"... a na pytanie o niemanie świateł: "aaa... to trzeba? bo mąż mi nic nie mówił i nie pokazał, jak to się włącza..." Rzeczony glina długo potem dochodził do siebie... (terapia psychologiczna obejmowała męską imprezę z piwem i kręglami :wink: )... A co do mainsubjectu: Wyrazy współczucia i pozdrowienia dla eks-kierownika ślicznego, czarnego turboleśnika, który dziś z samego bladego rana jechał sobie na lawecie trasą Kielce-Sandomierz i nie miał znacznej części dzioba i lewego boku, a i dach był chyba ciut przerypany. Mam nadzieję, że strat w ludziach przy tym dzwonku nie było... :?: :?
-
Dobre! I teraz już wreszcie mam racjonalną odpowiedź na pytanie, dlaczego chcę się usubarzyć... Po prostu: trzeba wyrównać poziomy i osiągnąć harmonię... Bo ten mój Nissan jednak trochę odstaje od właściciela... 8) :wink:
-
Za to np. w Auto Moto i Sport przynajmniej dwa razy widziałem porównania SUV-ów, w których konfrontowano m.in. CRV z Foresterem... no i oczywiście Subaru wygrywało w cuglach, zarówno własciwościami jezdnymi na szosie, jak i dzielnością terenową (o ile tego górnolotnego zwrotu w stosunku do tej klasy można użyć... piszę to jako eks-ujeżdżacz UAZ-ów :wink: ) CRV nie jeździłem, ale z doświadczeń z innymi autami - wszelkie wynalazki haldexopodobne w napędzie niezbyt mnie przekonują w warunkach quasi-terenowych, więc jakbym miał wybrać z takiej pary auto do grzebania się w śniegu, piachu lub błocie, to chyba jednak wybrałbym Legaca, nawet pomimo tych czterech centymetów różnicy w prześwicie...
-
No, dobra... Mam dziś wyjątkowo spolegliwy nastrój - Fiatom odpuszczę i się wycofam (choć wzór jakości i solidności to to nie jest), ale Daewoo... Raz, sama konstrukcja. Ergonomia kiepska, bezpieczeństwo wątpliwe. Dwa - jakość materiałów i montażu: z reguły niska. Jedyna zaleta to cena. Owszem, Nexia miała fajny silnik 1,5 (z Mitsubishi bodaj), a Nubira 2.0 (z GM - Holdena), dało się tym jechać - ale już skręcać i hamować nie za bardzo :wink: To jak stara piosenka Rosiewicza o jarmarcznym piwie: "Nie ma śladu w nim po pianie, ale za to dużo taniej..." Dwa lata miałem kiedyś do dyspozycji służbową Nubirę (nową). W dłuższe trasy, jak chciałem mieć pewność dotarcia na miejsce na czas, i tak wolałem jeździć prywatnym, już niemal 10-letnim Nissanem bo w Daewoo ciągle jakieś drobiazgi się sypały... Chyba robimy offtopa, po raz kolejny, kiedy ktoś coś bąknie o innej marce... Swoją drogą, możnaby sobie kiedyś założyć odrębny, legalny wątek - dotyczący ocen, porównań i wspomnień osobistych dotyczących innych marek. Mogłoby być pouczające i ciekawe. Jak się znajdą chętni, to ja w to wchodzę. PS. Shodan - howgh! A fajkę pokoju może kiedyś wypijemy, ekhm, wypalimy w Klubie... :wink:
-
Przepraszam wszystkich, którzy moim "marudzeniem" poczuli się dotknięci - z Shodanem na czele. Cieszę się, że karty dotarły - i cieszę się, że SIP wykonał wobec Klubowiczów gest ładnych przeprosin. To mnie, jako potencjalnemu klientowi, przywraca wiarę w firmę. Bo to o tyle właśnie jest też MOJA sprawa - że rozważam wydanie niebagatelnych pieniędzy i własnie przyglądam się, komu i za co je ewentualnie zapłacę. Urokiem Subaru jest zarówno jego specyficzny stosunek do jakości, jak i skłonność do poważnego traktowania swoich klientów i sympatyków, tudzież do integrowania ich środowiska (nadal tak sądzę :wink: ). Gdybym godził się na bylejakość, to bym sobie kupił Daewoo lub Fiata... Nie wtrącałem się w ten wątek powodowany złośliwością ani chęcią dowalenia komukolwiek - wydaje mi się też, że akurat słowo "paszkwile" nie jest całkiem na miejscu... ale nie zamierzam o to kruszyć kopii. Po prostu: mam fioła na punkcie solidności i profesjonalizmu. Nie potrafię przejść obojętnie, kiedy ktoś odstawia kaszanę... i reaguję, jak reaguję. Czasem lekkim przytykiem, czasem rozróbą na pół Polski. Przytyki powyżej były leciutkie, bo i sprawa w gruncie rzeczy drobna... :wink: ...acz pouczająca. Jeszcze raz przepraszam, jeśli komuś popsułem humor. PS: A ten tekst: to mnie powalił... Nowe wraca...? :wink:
-
Było nie zamawiać w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (po znajomości?) ani w agencji towarzyskiej (w ramach transakcji wiązanej?)... :wink: ...tylko u profesjonalistów! Sorry, czepiam się, jakby mnie to dotyczyło (a nie dotyczy) - ale przykro widzieć, jak przez takie duperele psuje się krew lojalnych fanów marki. Sugestia starego piarowca: w takich sytuacjach, kiedy stałym klientom robi się jakąś obsuwę (wsio rawno, ze swojej winy czy nie) - to dobry obyczaj (i zdrowy rozsądek) nakazuje powiedzieć ładne, indywidualne "przepraszam" i wesprzeć te przeprosiny choćby jakimś drobnym gadżecikiem/ulgą/gestem/upominkiem... No i rzeczoną agencję potraktować właściwie, tzn. zamknąć klapę i spuścić wodę.
-
Bywają takie sytuacje, że niezapięte pasy ratują życie... acz rzadko Ja znam jedną - natomiast dziesiątki czy setki odwrotnych: gdy ktoś ginął, bo pasów nie zapiął, albo przeżył - bo miał zapięte. Mnie samemu pasy uratowały życie przynajmniej trzy razy. Więc zapinam zawsze - nawet jak mam przestawić samochód na podwórku ... Taki odruch po prostu. A w tym konkretnym wypadku: szczerze mówiąc, wątpię. Siła uderzenia musiała być gigantyczna (albo auto tak "osłabione" rdzą i wcześniejszymi naprawami :wink: ), a więc i prędkość przy uderzeniu niebagatelna... Gdyby człowiek został wyrzucony przy takiej bezwładnośći, musiałby mieć wyjątkowego fuksa, nawet trafiając na coś co by go miękko wyhamowało... Acz w czasie II wojny światowej zdarzały się przypadki, że kombinacja krzaków i śniegu pozwalała przeżyć upadek lotnikom, wyrzuconym bez spadochronu z eksplodujących bombowców na dużej wysokości... Którzy, jak liczą spece, w ziemię walili ponad 200 km/h.
-
Hmm, a ja w perspektywie usubarzania się właśnie planowałem także "uklubowienie"... :roll: No, to wygląda na to, że Klub sobie odpuszczę. Całusy dla Poważnych Organizatorów. Ale autka fajne... Na szczęście, póki co, Japończycy chyba poważniej traktują robotę niż Polacy?