Skocz do zawartości

Poradnik najlepszych rodziców


Paweł_P

Rekomendowane odpowiedzi

Ciekawe że metody stresowego wychowania sprawdzały się przez wieki i nagle są złe.?? co to pokolenie zrobi jak życie przyniesie problemy,trudności, prześladowania.?

 

Przypalanie żelazem nieposłusznych niewolników na plantacji też się sprawdzało przez wieki. ;-)

 

Ludzie chodzą do psychologa? I dobrze. Pytanie, czy kiedyś mniej chodzili, bo problemów nie mieli, czy raczej po prostu w latach 70 czy 80 do psychologa chodzili tylko "świry z żółtymi papierami", a dziecko sprawiające poważne problemy leczyło się pasem, zamiast wizytą u specjalisty? Ja obstawiam raczej to drugie. 

 

Też już ten śmieszny argument o "nieprzygotowaniu do życia" słyszałem. Bo niby pójdzie takie wychowane normalnie dziecko do pracy, a tam szef będzie szmacił i krzyczał, to lepiej od małego go dręczyć żeby przywykł. Ja jednak wolał bym wychować pokolenie ludzi, którzy będąc szefami konflikty rozwiążą inaczej niż batem, bo tak ich ojciec w domu nauczył. 

 

 

 

Moja ma prawie 9 lat. Nie wiem czy będzie lepiej czy gorzej z wiekiem, ale do tej pory za każdym razem kiedy puszczą mi nerwy, efekt jest zgoła odwrotny i krzyk kończy się ogólną awanturą, fochem i niczym więcej. Przecież to też jest człowiek, czy ma 4 lata czy 14. Też ma prawo do złego dnia albo zmęczenia. W 90% przypadków kiedy młoda małpuje to jednak po przemyśleniu jest wina nas jako rodziców, bo albo wymagaliśmy zbyt wiele, albo zmęczone dziecko po 12 dniach na nogach ciągamy gdzieś załatwiając swoje sprawy. Trudno od niego potem wymagać biegania przy nodze jak pies z entuzjastycznym uśmiechem.

 

 

 

 

Zresztą w brytyjskich szkołach podejście do dzieciaków jest identyczne. Nauczycielka nie przejmuje się tym, że czasem nie zrobią zadania, bo to dopiero czwarta klasa i też mają prawo mieć gorszy dzień, dopóki rozumieją temat to nie widzi problemu. Mnie, przyzwyczajonemu do rycia na kartkówki i straszenia jedynkami od pierwszej klasy, szczęka mało nie opadła.

 

Po czym wróciłem do pracy, w której żaden korpo-faszysta nie wydziera się o dedlajny, tabelki i raporty. Bo tak go wychowano i nauczono.

Edytowane przez radnor
  • Lajk 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli jednak wracamy do tematu? :D

 

 

 

Przypalanie żelazem nieposłusznych niewolników na plantacji też się sprawdzało przez wieki. ;-)

Porównanie nie trafione. Zresztą przypalanie żelazem służyło raczej znakowaniu, nie zmuszaniu do pracy czy karaniu.

 

 

 

Ludzie chodzą do psychologa? I dobrze. Pytanie, czy kiedyś mniej chodzili, bo problemów nie mieli, czy raczej po prostu w latach 70 czy 80 do psychologa chodzili tylko "świry z żółtymi papierami", a dziecko sprawiające poważne problemy leczyło się pasem, zamiast wizytą u specjalisty? Ja obstawiam raczej to drugie. Też już ten śmieszny argument o "nieprzygotowaniu do życia" słyszałem. Bo niby pójdzie takie wychowane normalnie dziecko do pracy, a tam szef będzie szmacił i krzyczał, to lepiej od małego go dręczyć żeby przywykł. Ja jednak wolał bym wychować pokolenie ludzi, którzy będąc szefami konflikty rozwiążą inaczej niż batem, bo tak ich ojciec w domu nauczył.

 

Rozumiem, że drążysz moją przypowieść o psychologach? Przecież nigdzie nie zasugerowałem, że to źle że ludzie chodzą do psychologa. Mój syn mimo wychowywania standardowego też chodził do psychologa przez parę miesięcy. Przecież nie mówimy tu o leczeniu pasem, czy też rozwiązywaniu konfliktów pasem - Ty mówisz dosłownie o PRZEMOCY FIZYCZNEJ silniejszego nad słabszym. Ja nie o tym mówię, tylko o karceniu.

Nie chodzi też o to, że te bezstresowo wychowywane dzieci, o których mówiła ta psycholog, były nieprzygotowane do mobbingu, przemocy, zastraszania. Wcale nie chodzi o to, żeby dziecko bić po to, aby było okrzepnięte na przyszłość. Ta psycholog mówiła o nieprzygotowaniu do ŻYCIA CODZIENNEGO. Ona podawała przykłady, ale już ich nie pamiętam.

Wobec tego nie uważam, aby ten argument był "śmieszny", jak to ująłeś i przemawia przez Ciebie w tym miejscu ignorancja.

Do rozwiązywania konfliktów i bata używanego przez ojca odniosłem się już wcześniej - nie chodzi o przemoc.

 

 

 

Zresztą w brytyjskich szkołach podejście do dzieciaków jest identyczne. Nauczycielka nie przejmuje się tym, że czasem nie zrobią zadania, bo to dopiero czwarta klasa i też mają prawo mieć gorszy dzień, dopóki rozumieją temat to nie widzi problemu. Mnie, przyzwyczajonemu do rycia na kartkówki i straszenia jedynkami od pierwszej klasy, szczęka mało nie opadła.

No zgadza się, ale efekty takiego podejścia można obserwować już teraz. Ja wiele współpracuję z obcymi nacjami, również z Brytyjczykami i nie uważam ich za lepszego pokroju ludzi. Wielu z nich na codzień udowadnia braki w ogładzie i wiedzy. Są bardzo butni i zadufani. Kiedy jednak popracują trochę dłużej z mądrzejszym człowiekiem, to zaczynają rozumieć czym można się popisać przed obcą nacją, a kiedy po prostu słoma z butów wystaje. ;)


Niestety nie mogę obejrzeć filmiku. Mam blokadę na kraj mojego ISP.

  • Lajk 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Kiedy jednak popracują trochę dłużej z mądrzejszym człowiekiem, to zaczynają rozumieć czym można się popisać przed obcą nacją, a kiedy po prostu słoma z butów wystaje. ;)

 

...dawaj ich do Nas.. :biglol:


 

... a może założymy wątek o wychowaniu dzieci?... ;)


Chętnie poczytam

 

 

...po kilkunastu stronach - byłby z Tego na pewno nie zły poradnik...;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i widzę, że chyba jest potrzeba ;)

 

..dobrze widzisz Aga... ;) - zakładaj wątek o dzieciach, przenosimy...i się dopiero zacznie... :biglol:

 

zaczęliśmy od Pani Michaliny a skończyliśmy na klapsach....:P

Edytowane przez Barteq
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiałam się, czy tych spamerskich postów o klapsach ;) nie wyciąć do innego wątku i widzę, że chyba jest potrzeba ;)

Tylko zastanów się lepiej od razu czy nie otworzyć dwóch osobnych, bo jak w środku rozmowy o karceniu zboczymy nagle na 50 pośladków Grey'a to będą znowu pretensje... ;) Wasza Wielkomyślność...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z perspektywy 17 miesięcy ojcostwa wydaje mi się, że nie wiele jest dziedzin życia, w których praktyka tak szybko rozprawia się z teorią jak w przypadku wychowywania własnych dzieci  ;)

Edytowane przez Michał KR
  • Lajk 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurcze jaka fajna dyskusja. :D

 

Nasza dwójka to już nastolatkowie i coraz trudniej im "wymierzyć karę". Starsza strzela z łuku, młodszy ćwiczy Taekwon-do  :unsure:  :biglol:  ;)

 

A tak poważnie, ktoś trafnie napisał, że w tym przypadku teoria szybko mija sięz praktyką. Każde dziecko jest inne, ale także każdy rodzic jest inny. Widać to doskonale, gdy rodzice byli diametralnie różnie wychowywani jako dzieci. Na pewno też wiele zachowań, postaw, reakcji, czy "wzorców" projektujemy z własnych doświadczeń, gdy byliśmy dziećmi. Im wcześniej rodzice sobie z tego zdadzą sprawę, i ustalą wspólny front tym lepiej dla nich i dla dzieci. ;)

 

Myślę, że w tym wszystkim nie jest najważniejsze czy będziemy dawać klapsy czy nie. 

Najważniejsze jest, żeby jak najwięcej rozmawiać. Ale rozmawiać konstruktywnie, tak, żeby słuchaći rozumieć drugą stronę. Poza tym nie unikać trudnych czy krępujących, niewygodnych tematów, bo mam wrażenie, że dzieci inaczej patrzą na pewne rzeczy, gdy dowiedzą się o nich od rodziców.

I najważniejsze chyba, żeby przy tym nie tracić nerwów, w wtedy argumenty schodzą na dalszy plan i to nie ma sensu,  

 

A że jest to trudne zadanie, to już inna sprawa. :D Zwłaszcza, że dzieci im starsze, tym "mądrzejsze". ;)

 

Co do bicia. Parę razy (dosłownie) dałem klapsa dzieciom. I teraz jak jest jakiś ostrzejszy spór, i puszczają nam nerwy, a dzieciom brakuje argumentów, to wtedy pada hasło typu "tylko mnie znowu nie bij". ;)

  • Lajk 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Myślę, że w tym wszystkim nie jest najważniejsze czy będziemy dawać klapsy czy nie. Najważniejsze jest, żeby jak najwięcej rozmawiać. Ale rozmawiać konstruktywnie, tak, żeby słuchaći rozumieć drugą stronę. Poza tym nie unikać trudnych czy krępujących, niewygodnych tematów, bo mam wrażenie, że dzieci inaczej patrzą na pewne rzeczy, gdy dowiedzą się o nich od rodziców. I najważniejsze chyba, żeby przy tym nie tracić nerwów, w wtedy argumenty schodzą na dalszy plan i to nie ma sensu,

Zgadzam się w pełni. Konstruktywna rozmowa jest niezwykle ważna.

 

 

Im wcześniej rodzice sobie z tego zdadzą sprawę, i ustalą wspólny front tym lepiej dla nich i dla dzieci

A to jest uważam jeszcze ważniejsze! Myślę, że wspieranie się nawzajem to podstawa. My z małżowinką się wspieramy i prawie zawsze trzymamy wspólny front. Wyjątkiem są sytuacje, kiedy drugie z nas straci nerwy i się zbytnio nakręci ;) . Ale w ważnych sprawach rodzice mówiący "wspólnym głosem", to olbrzymia wyrocznia dla dziecka. Bardzo silny przekaz. Jestem sobie w stanie wyobrazić jak ciężko jest parom, które mają zgoła inne postrzeganie i system wartości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy urodził sie i rósł mój pierwszy syn byłem ekspertem od wychowywania dzieci i chętnie udzielałem rad.

Gdy urodził sie drugi syn cała moja teoria na temat wychowywania legła w gruzach :)

Pierwszy był grzeczny, łagodny, posłuszny i ostrożny z natury a nie przez wychowanie, drugi jest jego odwrotnością ;)

 

Nie jestem przeciwnikiem klapsów, sam byłem tak wychowywany, ale nie miałem jeszcze potrzeby dać klapsa moim synom. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Gdy urodził sie i rósł mój pierwszy syn byłem ekspertem od wychowywania dzieci i chętnie udzielałem rad. Gdy urodził sie drugi syn cała moja teoria na temat wychowywania legła w gruzach :)

 

 

Tylko tego starszego a jemu nie trzeba nic kazać, wystarczy poprosić, młodszego mozna prosić, kazać, grozić, nagradzać... I tak zrobi po swojemu... Cała mamusia :)

 

Premo chyba opisałeś jednak moje dzieci a nie swoje :P

U mnie jest identycznie. Młodsza królewna ma taki charakterek że głowa mała. Śmiałem się kiedyś z rodziców, którym dziecko potrafiło się położyć w sklepie czy na chodniku i ryczeć :huh:  Moja to się potrafi położyć na przejściu dla pieszych jak ją chcę za rękę złapać. Wczoraj za karę wróciłem z nią szybciej ze spaceru to w domu przez 40 min jeszcze ryczała i nie chciała się rozebrać bo znowu było nie po jej myśli. A nie ma nawet 2 lat jeszcze :angry: :angry:  Starszy takich problemów nie sprawia <_<

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...