Skocz do zawartości

hak64

Użytkownik
  • Postów

    1216
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    9

Treść opublikowana przez hak64

  1. Dziadek zwraca się do rezolutnego wnuczka.- Jasiu, dam Ci stówę jak wbijesz dżdżownicę w ziemię.- Dziadku, na jutro coś tam wykombinuję.Następnego dnia wnuczek demonstruje dziadkowi swój eksperyment. Wkłada dżdżownicę do lakieru bezbarwnego, chwilę czeka aż lakier wyschnie i pach młotkiem - gotowe.Dziadek wyjmuje stówę i daje wnuczkowi. Następnego dnia dziadek znowu daje wnuczkowi stówę.- Dziadku, zapomniałeś!? Wczoraj już dałeś stówę...- Ta jest od babci...
  2. hak64

    GRubo przesadzony Yaris

    Miałem się nie odzywać w tym temacie, bo rajdowe dyskusje, tudzież wyczynowe pojazdy nie wywołują u mnie erekcji, ale... Mój szef był uprzejmy zakupić sobie Yaris GR. Nie boli mnie to, ani nie ziębi i nie parzy, bo Go stać, a ma jeszcze w garażu Imprezę STI, Hondę S 2000, Lancera EVO 9 i parę innych wozideł (nie wliczając zabytków). Problem w tym, że pan szef wyjeżdżając z podporządkowanej, wie co ma pod maską i zwykle osiąga prędkość auta zbliżającego się do skrzyżowania, zanim jego kierowca zdąży nacisnąć na hamulec, ale... Razu pewnego szef - jak zwykle to czyni - był uprzejmy wpakować się na drogę 20 m przed ciężarówkę z naczepą typu cysterna. Kierownik cysterny - najprawdopodobniej chcąc ratować życie nieostrożnego kierowcy Yarisa, wcisnął hamulec do dechy i... owe 20 m pokonał bokiem... ledwie wyszedł z poślizgu, a szefa nie zobaczyłbyś nawet przez lornetkę... To tak dla uświadomienia co niektórym, że ilość kucyków pod maską nie zawsze jest proporcjonalna do posiadanego IQ. Mojego szefa nie podejrzewam o braki w tej materii, ale wyobraźni mu najwyraźniej brakuje.
  3. hak64

    cham na drodze

    Ktoś się popisał, ale nie policjanci... Art. 14. o ruchu drog. Zabronione zachowania pieszego Zabrania się: 1)wchodzenia na jezdnię: a) bezpośrednio przed jadący pojazd, w tym również na przejściu dla pieszych, b) spoza pojazdu lub innej przeszkody ograniczającej widoczność drogi; 2) przechodzenia przez jezdnię w miejscu o ograniczonej widoczności drogi; 3) zwalniania kroku lub zatrzymywania się bez uzasadnionej potrzeby podczas przechodzenia przez jezdnię lub torowisko; 4) przebiegania przez jezdnię; 5) chodzenia po torowisku; 6) wchodzenia na torowisko, gdy zapory lub półzapory są opuszczone lub opuszczanie ich rozpoczęto; 7) przechodzenia przez jezdnię w miejscu, w którym urządzenie zabezpieczające lub przeszkoda oddzielają drogę dla pieszych albo chodnik od jezdni, bez względu na to, po której stronie jezdni one się znajdują; 8) korzystania z telefonu lub innego urządzenia elektronicznego podczas wchodzenia lub przechodzenia przez jezdnię lub torowisko, w tym również podczas wchodzenia lub przechodzenia przez przejście dla pieszych – w sposób, który prowadzi do ograniczenia możliwości obserwacji sytuacji na jezdni, torowisku lub przejściu dla pieszych.
  4. hak64

    cham na drodze

    Takie auta zawsze były i będą, to nie czasy milicji, kiedy do wyboru były wyłącznie Nysy, Fiaty, Polonezy i Wołgi. Problemem jest tylko pogodzenie wymagań sprzętowych i serwisowych z warunkami zamówienia. Przetargi ogłaszane przez podmioty gospodarcze dość mocno różnią się od tych organizowanych przez instytucje państwowe (warunki określa ustawa) i tu dochodzi do delikatnie mówiąc rozbieżności interesów. Swego czasu komenda policji w mieście Z zorganizowała przetarg na mycie i dezynfekcję pojazdów służbowych. Przetarg wygrała firma z miasta R odległego o 14 km, bo ich oferta była o złotówkę tańsza. Logicznie rzecz ujmując żeby zaoszczędzić ową złotówkę trzeba spalić paliwa za 15 zł i stracić blisko 2 godziny z czasu służby. Naczelnik widać sobie zasłużył. Skoro wiedział o powstałej szkodzie i olał temat (bo trzeba zrobić oględziny, ustalić okoliczności, przyczyny, wszcząć postępowanie). Wybrał inne rozwiązanie i jak mniemam chciał się wyłgać zwalając winę na podwładnych, a w tym fachu niewielu jest takich, którzy dają się lać po pysku nie oddając. Zwykle też tonący pociąga za sobą topiącego. Pozdrawiam.
  5. hak64

    cham na drodze

    No super. Już napisałem, że działanie wbrew prawu, przekroczenie uprawnień, to najkrótsza droga do pierdla. A tu mamy całą litanię przestępstw z usiłowaniem wyłudzenia nienależnego odszkodowania i fałszywym oskarżeniem włącznie. Do tego panowie zdaje się nie błyszczą intelektem i obawiam się, że nawet posypanie głowy brokatem w tej materii nie pomoże, bo: "Funkcjonariusze poinformowali kierowcę ciężarówki, że spod jego kół wydobył się kamień, który uszkodził przednią szybę radiowozu". Zatem kierujący słusznie nie poczuwał się do winy, bo kamień mógł leżeć na drodze, gdyż wcześniej spadł z innego pojazdu, a to wyłącza odpowiedzialność za szkodę zarówno rzeczonego kierującego, jak i ubezpieczyciela jego auta. W takim przypadku nawet zarządca drogi się wyłga, bo niby skąd miał wiedzieć, że na drodze leży kamień i zagraża bezpieczeństwu uczestników ruchu. Odpowiedzialność zarządcy drogi powstaje bowiem z chwilą udowodnienia winy, a tą jest zaniedbanie lub zaniechanie zabezpieczenia, bądź usunięcia zagrożenia. Tak sobie czytam i dochodzę do chyba słusznego wniosku, że te Wasze przykłady mają wzbudzić we mnie poczucie wstydu, bądź winy, że nosiłem kiedyś mundur. Nie tędy droga... choć powiem , że jestem dumny, że ów mundur zdjąłem w odpowiednim czasie nie dając się zeszmacić. Miłego dnia.
  6. hak64

    cham na drodze

    Napisałem, że nie bronię policjantów, bo wykazali się kompletnym brakiem profesjonalizmu. Co do laweciarza, to wyobraź sobie, że ma on obowiązek sprawdzić i opisać stan pojazdu, jego wyposażenie i zawartość. Spisuje się do tego protokół... który podpisują także... a jakże policjanci...
  7. hak64

    cham na drodze

    Coś ty się tak mnie uczepił? Czy to (śmiertelny wypadek) jest temat na prowadzenie prywatnej wojenki z oponentem? Nie zauważyli strażacy, ratownicy medyczni, prokurator, nawet laweciarz, który odstawił auto na policyjny parking. No ale policjanci powinni i są winni. Nie, nie zamierzam ich bronić, bo to rzeczywiście brak profesjonalizmu, ale przy wypadkach śmiertelnych policja wykonuje czynności pod nadzorem (należy rozumieć pod dyktando) prokuratora. Sam miałem przypadek kiedy trafiły do mnie materiały z wypadku śmiertelnego i zauważyłem brak protokołu pobrania krwi denata (prokurator zapomniał, więc mu telefonicznie przypomniałem). Krew pobrano 12 godzin po zejściu, co skutkowało wynikiem 04 promila. Dla zainteresowanych podam, że po śmierci stężenie alkoholu nie spada, a rośnie. Rośnie wskutek fermentacji krwi. Musiałem więc wysyłać zapytanie do instytutu ekspertyz sądowych, czy i jakie stężenie alkoholu mógł mieć denat w chwili zdarzenia.
  8. hak64

    cham na drodze

    Znajdź sobie kolego innego "chłopa" do dyskusji, bo zarówno żołnierzowi, jak i policjantowi przysługuje prawo do odmowy wykonania rozkazu, o ile jego wykonanie jest niezgodne z prawem i nie trzeba tu żadnego sądu, bo w takim przypadku nie ma nawet podstaw do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, nie wspominając o karnym. Gdyby zatem ci którzy rzeczonego księdza utopili stosowali się do przepisów, to po pierwsze nie poszli by siedzieć, a po drugie nikt mający świadomość, że jego podwładni przestrzegają prawa nie odważył by się wydawać takich rozkazów. Co do rozsądku, to ten własnie każe mi się stosować do przepisów, zaś Twoje wywody wskazują, że coś tęskno Ci do czasów, w których obowiązywała zasada "dajcie mi człowieka, a ja już na niego paragraf znajdę".
  9. hak64

    cham na drodze

    Ty tak na poważnie!? Twoim zdaniem policja ma ignorować przepisy, żeby dorwać jakieś typa, który się komuś tam naraził, czy spowodował szkodę. A może mają podrzucać prochy tym, których ktoś oskarżył o dealerkę? Tych przepisów się nie interpretuje. Należy je respektować, a kto (w mundurze) tego nie robi, niczym się nie różni od tych, których ma ścigać. Przekroczenie uprawnień to najkrótsza droga do wczasów w pierdlu, ale dla Szanownego Pana należy je przekroczyć, bo tego sobie życzy i w jego mniemaniu takie działanie podnosi prestiż policji. Tak, masz rację. Nie jestem wyrocznią, ale noszę głowę na karku i zdarza mi się używać jej zawartości...
  10. hak64

    cham na drodze

    Ustalili, że firma będąca właścicielem pojazdu zawiesiła działalność. Zatem w sprawie o wykroczenie nie ma prawnych możliwości wyegzekwowania wglądu do ewidencji użytkowania pojazdów firmy. No, chyba, że Twoim zdaniem owe "młoty" miały czatować pod siedzibą firmy, bo a nuż ktoś się pojawi i udostępni rejestr firmy. Podobno myślenie nie boli, ale zaczynam podejrzewać, że są od tej reguły wyjątki... Jeśli ktoś prowadzi działalność i ma kilka zarejestrowanych na firmę pojazdów, to Twoim zdaniem po zawieszeniu działalności, te samochody powinny być wstawione do garażu i oplombowane? A może wystarczy nie ewidencjonowanie tych samochodów w działalności gospodarczej. Jeśli siedzibą firmy pana X jest jego dom, to po zawieszeniu działalności ten pan ma obowiązek oddać klucze do skarbówki i zamieszkać w hotelu? Nie w sprawach o wykroczenia! Tu potrzebny byłby nakaz przeszukania siedziby firmy, a ten można uzyskać tylko w sprawach karnych. Wyobraź sobie, że jednym z powodów dla których zdjąłem mundurek było właśnie mniemanie co niektórych, że policjanta można wykorzystać do wszystkiego. Do wożenia zakupów żonie komendanta, czy ministra, do pilnowania domu prezesa, czy innego prominenta, można ich zmusić do uczestniczenia w nabożeństwie kościelnym, do zrzucania konfetti z policyjnego helikoptera, założyć im stylowe białe skrzydełka - niech udają aniołków na koniach, albo śledzenia żony pana ministra, któremu się wydaje, że mu rogi rosną... Ty jednak wolisz pluć jadem na nierobów, bo w Twoim mniemaniu powinni zignorować przepisy i ustalić dla szanownego pana, kto użytkuje auto firmy, która zawiesiła działalność... Miłego dnia.
  11. hak64

    cham na drodze

    No, ale dla mz56 policjanci, którzy nie są w stanie ustalić kierującego takim autem, to młoty...
  12. hak64

    cham na drodze

    Masz blade pojęcie o młotach. Uzyskaj - w sprawie o wykroczenie - nakaz przeszukania (w celu odnalezienia ewidencji korzystania z pojazdów firmowych) siedziby firmy, która zawiesiła działalność. Powodzenia... Obecnie pracuję jako szef ochrony w zakładzie produkcyjnym zatrudniającym blisko 700 osób. Około setki pracowników ma przydzielone samochody służbowe, a prócz tego jest ze 20 wozów, którymi dysponują wszelkiej maści zaopatrzeniowcy, pracownicy utrzymania ruchu, czy dozoru technicznego, których to obowiązkiem jest wpisanie do ewidencji daty i stanu licznika po zakończeniu jazdy. Takie auta wyjeżdżają czasem i kilka razy w ciągu dnia i zwykle ktoś inny prowadzi. Dopiero jak przyszło kilka wezwań w sprawie wykroczeń ujawnionych przez fotoradary, szefostwo wpadło na pomysł, by w ewidencji zrobić rubrykę do wpisywania godzin (od - do) korzystania z auta. Pozdrawiam.
  13. hak64

    cham na drodze

    Za szkody spowodowane przez dzieci odpowiadają rodzice (opiekunowie). Co prawda uszkodzenie nie powstało w wyniku ruchu pojazdu, ale pojęcie szkoda komunikacyjna obejmuje także szkody powstałe podczas wsiadania, wysiadania, załadunku (towar, bagaż), oraz naprawy. Problem w tym, że ubezpieczyciele bardzo niechętnie sięgają do własnej kieszeni i odmówili by wypłaty odszkodowania z OC, wskazując na nieostrożność, lub wręcz złośliwość dziecka. Zatem sprawa cywilna przeciwko rodzicom...
  14. hak64

    cham na drodze

    Raz naruszenie nietykalności cielesnej ( i to dziecka, zatem to nie jakiś efekt pyskówki i przepychanki dorosłych), a dwa to celowe uszkodzenie mienia. Ubezpieczyciel sprawcy być może zapłaci, ale potem wystąpi z regresem bezpośrednio na sprawcę.
  15. hak64

    cham na drodze

    Kolego, nie mam pojęcia dlaczego nazwałeś mnie obrońcą uciśnionych i inaczej myślących. Ja tylko wskazałem, że zdanie kolegi Juan Rapru wcale nie musi być pozbawione sensu - wszystko zależy od okoliczności.
  16. hak64

    cham na drodze

    Tyle ma wspólnego, że kierujący którzy uporczywie nie widzą, że z lewego, kończącego się pasa, ktoś zamierza zjechać na prawy, mają z kulturą tyle samo wspólnego, co ci których opisałem powyżej. Tak więc nie można wszystkich mierzyć jedną miarą i moim zdaniem słusznie wskazałem, że kolega Juan Rapru którego wypowiedź znalazła się na poprzedniej stronie, także może mieć rację. "Bo suwak ma sens, jak oba pasy są w miarę równo zapełnione. Ale jak jeden jest zajęty, a drugi (najczęściej lewy) pusty, to ludzie słusznie? uważają, że ci, co zmieniają pas na lewy to chyba jednak cwaniacy." Pozdrawiam.
  17. hak64

    cham na drodze

    Przykro, ale to dość częsty przypadek. Jedziesz sobie dwujezdniową drogą prawym pasem, bo lewy jest w trakcie naprawy i co 50 m stoi gumowy pachołek. pomimo tego zawsze znajdzie się jakiś spieszący się bardziej, który wyjedzie za pachołki i pomyka lewym, po czym wraca na prawy pas, pakując się komuś przed maskę i jeszcze drze koparę, że korzysta z przepisu jazdy na suwak... Nie tędy droga! co innego, gdy oba pasy ruchu są zajęte i gdzieś tam następuje zwężenie. Wtedy istotnie mamy obowiązek umożliwienia zmiany pasa ruchu kierującemu pojazdem, któremu się ten pas kończy. Wpychanie się na siłę przed jadące poprawnie samochody, po pokonaniu wyfrezowanego i wyłączonego z ruchu lewego pasa, z pewnością nie wyczerpuje znamion przepisu jazdy na suwak, a co najwyżej daje świadectwo nienachalnej kultury kierującego. Pozdrawiam.
  18. Pozwolisz zatem, że przybliżę nieco problemy z tym związane. Po pierwsze, nigdzie nawet nie sugerowałem, że naprawa ma się odbywać w serwisie, czy warsztacie wskazanym przez ubezpieczyciela. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem takiego rozwiązania, gdyż naprawa w warsztacie partnerskim likwidatora szkody (ubezpieczyciela) niesie ryzyko, że to nie interes właściciela pojazdu (poszkodowanego) będzie tam priorytetem. Po drugie, przy szkodzie likwidowanej z OC sprawcy - zgodnie z zapisem art 361 kc - na ubezpieczycielu ciąży obowiązek naprawienia szkody, tą szkodą nie jest tylko koszt przywrócenia pojazdu do stanu sprzed zdarzenia. W ten zakres wchodzi również holowanie i zabezpieczenie uszkodzonego auta, koszt korzystania z pojazdu zastępczego, pomiarów i badań technicznych po naprawie, a nawet noclegu w hotelu (jeśli zdarzenie miało miejsce z dala od miejsca zamieszkania poszkodowanego). Dlaczego o tym? Dlatego, że likwidując szkodę przy wykorzystaniu BLS pozbawiamy się niektórych z tych przywilejów. Ponadto istnieje ryzyko, że szkoda obciąży nasze konto (nie to bankowe), bowiem dopiero po rozliczeniu z ubezpieczycielem sprawcy, szkoda zostanie usunięta z naszej ewidencji. A co jeśli zobowiązany do naprawienia szkody ubezpieczyciel kwestionuje - jak w tym przypadku - zasadność korzystania z samochodu zastępczego przez tak długi okres? A co jeśli spór pomiędzy ubezpieczycielami będzie musiał być rozstrzygany przez sąd? Inaczej. To warsztatowi należy udowodnić brak dochowania staranności, wadliwą naprawę, czy zastosowanie niewłaściwej technologii. Nasze prawodawstwo wskazuje na konieczność udowodnienia winy, a winą nie jest brak narzędzi, kwalifikacji, czy programu diagnostycznego. Winą - w takim przypadku - może być tylko niewłaściwie wykonana usługa naprawy. Pozdrawiam.
  19. Tu podejmę polemikę, bowiem - tu zaznaczę - od strony prawnej, sam fakt nie dysponowania stosowną dokumentacją techniczną nie dyskwalifikuje naprawy, jako wadliwej. Teoretycznie może się bowiem zdarzyć, że warsztat pozyska (nawet nielegalnie), program diagnostyczny, czy technologię napraw, lub skorzysta z pomocy pracownika serwisu i dokona tej naprawy w sposób zgodny z warunkami określonymi przez producenta. Jak już wspomniałem nasze prawo wymaga udowodnienia winy (w tym przypadku wadliwej naprawy). Powyższe warunki mogą jednak nie dotyczyć producentów spoza UE, ale nie zamierzam się w tej materii doktoryzować.
  20. Nie wiem po co Ci te dywagacje i hipotetyczne założenia, ale ja nie wyobrażam sobie by producent czegokolwiek, dał długotrwałą gwarancję na produkt, który podczas normalnej eksploatacji wymaga wymiany większości elementów w okresie ochrony gwarancyjnej. W powszechnej praktyce rozgranicza się gwarancję obejmującą cały produkt (np samochód) od gwarancji wymienionego elementu, bądź usługi. I tak np. auto po wymianie zderzaka i obu przednich błotników ma szansę zachować gwarancję nawet jako całość. Natomiast już wymiana tylnego błotnika, która wiąże się z koniecznością odspojenia uszkodzonego elementu od pozostałych części nadwozia (tym samym powoduje uszkodzenie powłok antykorozyjnych na wszystkich sąsiadujących elementach) spowoduje utratę gwarancji produktu (jako całości) na całym objętym naprawą obszarze. Zwykle wykonawca naprawy udziela wtedy gwarancji rocznej lub co najwyżej dwuletniej. Dalsza część pytania jest absurdem. Kolega nie czyta zbyt uważnie, bo polemizując z Dyrekcja wielokrotnie używałem zwrotu producenci, nie zaś producent, to zaś wskazuje, że moje uwagi nie dotyczą konkretnej marki. Ponadto w jednym z dzisiejszych nawet postów wspomniałem "Nie wiem, jak w przypadku producentów spoza UE, ale od 2010r obowiązuje dyrektywa GVO dająca każdemu użytkownikowi auta prawo do jego naprawy w niezależnym serwisie bez utraty gwarancji producenta." Pozdrawiam.
  21. Podejrzewam, że koledze znane jest pojęcie szkody całkowitej, zatem dziwi mnie to nawet hipotetyczne założenie obowiązywania gwarancji. To żadna nadinterpretacja. Auto może kilkakrotnie zmieniać właściciela w okresie gwarancji i nie przerywa to zobowiązań gwarancyjnych producenta. To natomiast nadinterpretacja. Warsztat zięcia ma abonament na dostęp do programów serwisowych i diagnostycznych producenta pojazdów, w których naprawie się specjalizuje. Co najlepsze, trudniejsze przypadki przywożone są do niego na lawecie z ASO. Pozdrawiam.
  22. Kolega zdaje się dość radośnie interpretuje pojęcie gwarancji. Czym innym jest gwarancja na produkt, wyrób - jako całość, a czym innym gwarancja na usługę i element wymieniony, bądź naprawiony. W powszechnej praktyce stosowane jest rozgraniczenie gwarancji dotyczącej całego pojazdu (o jej długości decyduje producent, a klient godzi się z warunkami przy zakupie), od gwarancji udzielanej na wymieniony podczas naprawy element, czy powłokę lakierniczą na tym elemencie (tu zwykle okres gwarancji nie przekracza dwóch lat). Nie wiem, jak w przypadku producentów spoza UE, ale od 2010r obowiązuje dyrektywa GVO dająca każdemu użytkownikowi auta prawo do jego naprawy w niezależnym serwisie bez utraty gwarancji producenta. Treść zapisów dyrektywy potwierdza moje zdanie, wskazujące że, producent może odmówić uznania gwarancji jedynie w wypadku, gdy udowodni, że naprawa nie została przeprowadzona zgodnie z dokumentacją techniczną. Ponadto zgodnie z wytycznymi dyrektywy europejscy producenci pojazdów zobowiązani są do udostępniania swoich programów diagnostycznych, technologii serwisowania i oprogramowania. Zwykle odbywa się to odpłatnie (abonament) - podobnie jak dostęp do programów eksperckich służących do wycen kosztów naprawy. Pozdrawiam.
  23. Przedstawiłem jedynie własne - choć nie odosobnione - zdanie, w kwestii podejścia większości znanych mi serwisów, importerów i producentów, do poszanowania prawa konsumentów w zakresie ochrony gwarancyjnej. Wiem, że wiele umów gwarancyjnych zawiera klauzule niedozwolone, albo przynajmniej niezgodne, sprzeczne z ustawą o ochronie konkurencji i konsumentów. Nagminna jest przy tym nadinterpretacja przepisów prawa. Zdarzały się nawet "szlachetne" wyjątki usiłujące pozbawić gwarancji właściciela pojazdu, który samodzielnie wymienił olej i filtry (wcześniej niż to zakładał producent). Sam fakt, że istnieją autoryzowane serwisy nie posiadające własnych warsztatów blacharskich, czy lakierniczych i zlecające naprawy podwykonawcom, podważa sens tego zdania : "niezależny warsztat musi w tym celu być w stanie udokumentować odbycie odpowiednich szkoleń technicznych, posiadanie literatury producenta dotyczącej napraw oraz dysponować narzędziami specjalistycznymi". Pragę przy tym podkreślić, że nie wskazuję tu żadnego konkretnego serwisu, a tym bardziej Subaru, z którym nie mam i nie miałem konkretnych doświadczeń. Moja uwaga: "Naprawa, czy serwis w innym warsztacie niż ASO producenta (dealera), nie może powodować utraty gwarancji (o ile czynności zostały przeprowadzone zgodnie z technologią napraw i użyciem części oryginalnych)", dotyczy bowiem powszechności odmiennej interpretacji zapisów ustawy w treści warunków większości umów gwarancyjnych.
  24. Każdy argument jest dobry, byle nie dać zarobić konkurencji. Zwykle bowiem jest tak, że jeśli niezależny warsztat zgłosi, złoży wniosek o zorganizowanie i odbycie kursu, czy szkolenia, to uzyska informację, że autoryzowany serwis takowych nie prowadzi. Wiem coś o tym, bo zięć prowadzi warsztat naprawczy i jedyne szkolenia, w których mógł uczestniczyć, to te zorganizowane przez producentów oprogramowania, bądź producentów podzespołów, czy systemów montowanych w pojazdach. Nigdy nie uzyskał zgody na choćby zapoznanie się z technologią, czy warunkami producenta. Pomimo tego radzi sobie doskonale, bo swoim pracownikom funduje kontrakty (załatwia zatrudnienie) w serwisach za granicą. Tu jesteśmy zgodni.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...