Skocz do zawartości

KĄCIK KIBOLA


WiS

Rekomendowane odpowiedzi

 

W Pradze pojawiło się około 140 fanów Piasta Gliwice, chcących wesprzeć swoich przyjaciół z białoruskiego BATE Borysov. Większość fanów do stolicy Czech udaje się dwoma autokarami, natomiast pozostali na wyjazd wybrali się kilkoma samochodami.

Po spisaniu przez oddziały polskiej Policji ruszamy z Gliwic z niewielkim opóźnieniem. Większa część drogi przebiega bez zakłóceń. Zostajemy jednak zatrzymani przez oddziały czeskie 10 km przed Pragą i trzymani 4h w kordonie. Zostajemy dwukrotnie spisani oraz bardzo dokładnie przeszukani. Także nasze środki transportu zostają prześwietlone. "Pepiki" próbują nas powstrzymać informacją, że na drodze w pobliżu jest wypadek i musimy poczekać. To okazuje się kompletną bzdurą, co sprawdził jeden z nas.

 

Dzwonimy parokrotnie do konsula z prośbą o pomoc, który jak stwierdza, opiera się „wyłącznie na raportach policyjnych", a te mówią, że wszystko jest w porządku. W końcu udaje nam się ruszyć w stronę stadionu, kupujemy bilety (po kolejnym spisaniu danych) i czekamy na otwarcie bram. Doszło do zamieszania, w wyniku którego następuje brutalna interwencja czeskiej policji, która używa metalowych pałek teleskopowych. Jest także policja konna oraz niezbyt przyjaźnie nastawione na nas psy. Cztery osoby lądują w szpitalu z połamanymi rękami oraz palcami, jeden kibic niestety zostaje tak „poprawiony”, że lekarze walczą o jego życie na oczach setki ludzi, przed bramami stadionu!

 

Zostajemy poinformowani o poleceniu (rząd?, policja?) z Polski o bandytach z Gliwic i czujności nad nami. Do tego UEFA i organizator daje nam jasno do zrozumienia, że „Liga Mistrzów nie jest dla Polaków” i nikt nas nie chce na stadionie, więc mamy się pakować i wracać do Polski, inaczej powtórzą sytuację sprzed chwili. Podczas pacyfikacji zostaje zatrzymanych trzech naszych kibiców, podajemy do wiadomości policji, że albo ich wypuszczą albo się nigdzie nie ruszamy. Poskutkowało! Ze szpitala natomiast dostajemy informację, iż przebywający tam nasz chłopak ma liczne urazy twarzy, a także czaszki i czeka go trepanacja! Zostawiamy na miejscu paru chłopaków w celu pomocy. Udajemy się do autokarów i wracamy do Polski. Około 20 km przed Gliwicami zostajemy zmuszeni do zjazdu na parking przy autostradzie. Tam, jak ktoś policzył, 40 radiowozów, grupa antyterrorystów i inne jednostki policji. Każdy z nas jest filmowany, spisywany, a także ma robione zdjęcia do "albumu rodzinnego". Chłopakom z BATE udaje się wejść na stadion z transparentem dla miłościwie nam panującego „pierwszego kibola III RP” oraz gry sąsiadów zza miedzy na naszym stadionie. Na obiekcie pojawia się także nasza flaga.

 

:shock: :shock: :shock:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Psychoza w Eindhoven2011-09-15 08:29:57

Miasto liczące 200 tys. mieszkańców czeka na piłkarzy Legii i jej kibiców, którzy dostali od organizatorów 1625 wejściówek. Ma ich przyjechać więcej - wybrali się nawet ci bez voucherów, które dopiero na miejscu można wymienić na bilety. Burmistrz Eindhoven Rob van Gijzel wprowadzi od środowego popołudnia do piątkowegoporanka stan wyjątkowy w mieście. Dzień przed meczem było wyjątkowospokojnie, ale dziś ma już obowiązywać zakaz noszenia metalowych puszek i szklanych naczyń.

 

 

Kibice innych drużyn niż Legia i PSV nie są w mieście mile widziani. Szczególnie fani Den Haag, którym van Gijzel zabronił wstępu do miasta do piątku do 6 rano - ma takie prawo. Kto zostanie zidentyfikowany w mieście jako kibic warszawskiego klubu, a nie będzie miał ani biletu, ani vouchera na bilet, zostanie zatrzymany. Jeśli dostanie zarzuty, grożą mu trzy miesiące więzienia albo 3800 euro grzywny. Tak działa w Holandii tzw. prawo piłkarskie. Zgodnie z nim burmistrz miasta może wydać niepożądanym osobom zakaz wstępu nie tylko na stadion, ale do całej dzielnicy lub kilku dzielnic. I Rob van Gijzel z Eindhoven z tego prawa skorzystał, robił to już przy okazji meczów PSV. Dziennikarze mają stale mieć przy sobie akredytacje oraz potwierdzenia hotelowej rezerwacji. Dziesiątki policjantów ma kontrolować polskie auta na drogach dojazdowych do Eindhoven, w mieście i okolicach położonego w centrum stadionu Philipsa wzmocnione patrole policyjne.

 

 

Co ciekawe wizyty w Eindhoven innych drużyn oraz kibiców nie prowadziły do takich działań, a fani mogli kupować wejściówki na miejscu po okazaniu dowodu osobistego. Teraz jest to niemożliwe.

 

Dodał: Marcin Szymczyk Źródło: Gazeta Wyborcza , Rzeczpospolita , Legia.Net

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie wiem czy to prawda ale Małecki podobno strzelił focha i nie wyszedł na rozgrzewkę bo był rezerwowym :lol: www.żal.pl

Podobno plotka, no ale nie wiadomo, on jest takim wieśniakiem, że po nim można się wszystkiego spodziewać. :roll:

 

Oglądałem wczoraj mecz. Nie wytrzymałem do końca. Tak to grają trampkarze. Mówili, że Odense jest najsłabszą drużyną w grupie. Nie, to Wisła nią jest. Szkoda. I jeszcze ten pusty stadion. Marnie to wyglądało... :?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze ten pusty stadion

 

właśnie, to z powodu meczu w środku tygodnia o takiej godzinie czy cena biletów zabiła spotkanie?

Cena biletu. No i myślę, że zachowanie Małeckiego. Jak powiedzmy 70% to pikniki, a czołowy zawodnik drużyny ich obraża, to stwierdzili: a niech się wali, i nie przyszli. Smutne lecz prawdziwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

GieKSa Katowice- Zawisza Bydgoszcz 0-1. Niestety grając większą część meczu w przewadze, tracimy bramkę i przegrywamy...

Na stadionie gościmy fanów z Bydgoszczy w liczbie(na moje oko) 300, których wpuszczamy na swoje sektory. Doping z obu stron prowadzony bez przerwy. Po spotkaniu fani "Zetki" dziękują nam za gościnność oraz wspólnie spiewamy PIŁKA NOŻNA DLA KIBICÓW.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poza Legią wczoraj w ogole byl piekny dzien

 

piłkarzyki pajacyki :mrgreen:

 

 

weszło napisał/a:

Milczący kibol, czyli bydło coś sobie ubzdurało

19 września 2011 - 16:29

 

 

Milczenie kiboli – zatytułowała swój tekst „Gazeta Wyborcza”. O ciszy na stadionach raz po raz informują też komentatorzy Canal+, specjalne przemówienie na ten temat wygłosił np. Jacek Laskowski, co jest o tyle dziwne, że kiedy komentuje ligę hiszpańską, to cisza mu nie przeszkadza – a wręcz przeciwnie, wówczas cisza jest muzyką dla uszu. Dziwi się zachowaniu fanów Kazimierz Węgrzyn, dziwią się kolejni dziennikarze, o czym pisaliśmy już dzisiaj w innym miejscu. A my ciągle nie możemy pojąć, kiedy to się stało, że najbardziej zagorzali kibice zostali sprowadzeni do rangi małpeczek, które mają skakać w miejscu i walić w bębenki.

 

Tytuł z „GW” jest najbardziej wymowny i najbardziej bezczelny: „Milczenie kiboli”. Kibole zawsze byli źli, między innymi dlatego, że śpiewali piosenki, nie zawsze cenzuralne. Teraz są jeszcze gorsi, bo nie wywiązują się ze swoich – jak się niektórym zdaje – obowiązków. Milczący kibol – czyli jeśli dobrze rozumiemy retorykę Szanownych Panów Dziennikarzy, nie dość, że dres i burak, to jeszcze dres i burak, z którego nie ma żadnego pożytku. Piszą o tym wielcy autorzy jak o zjawisku niepojętym – najęci zostali ci durnie do tego, by krzyczeć i śpiewać, a się nagle zbuntowali. Kibol sam w sobie jest złem, ale milczący kibol to już absolutna przesada. Ubzdurał sobie, że może sam o sobie decydować, a przecież on ma klaskać, a nie myśleć. Od myślenia jest kto inny. Niedawno "GW" z przerażeniem informowała, że kibole chcą iść w politykę, co jest faktycznie informacją straszliwą - jak to w politykę, skoro oni nie powinni mieć żadnych praw obywatelskich?

 

Pisaliśmy o tym sto razy i sto razy niektórzy nie potrafi przyjąć do wiadomości: na stadionie Pan Kibic jest klientem. On decyduje, czy śpiewa, czy nie. Jak chce, to śpiewa, a jak nie chce, to nie. Pan Kibic nie ma żadnych obowiązków, w przeciwieństwie do piłkarzy czy dziennikarzy. Pan Kibic cały ten biznes sponsoruje. Wszyscy inni są tylko USŁUGODAWCAMI. Jeszcze nie zdarzyło nam się, by kelner w restauracji kazał nam bić mu brawo za każdym razem, gdy zdoła donieść zupę bez wypieprzenia się na schodach…

 

Milczenie kiboli – szczyt szczytów. Dziennikarze, podobnie jak ci wszyscy eksperci mają jeden problem – nigdy nie byli po drugiej stronie. Zawsze siadali na swoich wygodnych miejscach, a wszyscy wokół zapewniali im rozrywkę. Piłkarze – swoją grą. A pozostałe trybuny – rykiem, melodiami, oprawami. Nawet tym wszystkim VIP-om przez myśl nie przeszło, że owego ryku i całej tej atmosfery – że tego nie mają gwarantowanego w umowie. Że są takimi samymi uczestnikami widowiska i że jeśli chcą wokół siebie zrobić niezapomnianą atmosferę – to niech sobie robią. Nikt im nie broni. Kazimierz Węgrzyn głos ma bardzo donośny – niech wstanie i wrzaśnie, skoro mu właśnie tego brakuje. Kto wie – może porwie za sobą kolejnych. Może rozbuja całą prasówkę, a prasówka – całą trybunę.

 

Kibice są traktowani w Polsce jak śmieci – mają skakać, śpiewać, oczywiście zapłacić horrendalne ceny za oglądanie byle gówna. Na koniec mają pójść do domu i najlepiej po drodze kupić kiełbaskę za 10 złotych (niektórym - metodą losowania - wlepi się jeszcze dla przykładu grzywny po dwa tysiące złotych). Broń Boże jednak, żeby stawiali żądania i żeby próbowali się lenić: mają zapewnić nam, ważnym i bogatym, odpowiednie tło. My sami nie będziemy śpiewać – no jakże? To niepoważne! Ale oni muszą to robić, żeby nam milej płynął czas. „Co oni, kurwa, tak cicho? Znowu im się śpiewać nie chce” – daje się słyszeć na trybunach VIP, które to oczekują, by motłoch zamiast się buntować robił swoje.

 

A cóż znowu takiego dziwnego, że kibice nie śpiewają? Chcieli mieć niektórzy atmosferę jak w Anglii, podawaną za wzór. Czyż właśnie nie w tym kierunku poszliśmy? Właśnie w tym. Nie ma kiboli, więc jest cisza, sporadyczne oklaski, czasami jakieś ochy i achy, a czasami buczenie. Ochów i achów nie za dużo, ale to już wina piłkarzy – jak będą grali na poziomie Premier League, to i ludzie będą podrywać się z miejsc częściej niż dotychczas.

 

Oczywiście, jeśli prowadzony jest „niemy” protest, a tak naprawdę wszyscy aż przebierają nogami, żeby sobie ryknąć, to jest to bez sensu – o czym pisaliśmy pod koniec zeszłego sezonu. Niemy protest nikogo nie wzrusza, poza dziennikarzom – zwłaszcza telewizyjnym – którym trochę psuje się przekaz. Natomiast rząd wręcz nie spodziewał się tak spektakularnego sukcesu w projekcie pod tytułem „cywilizowanie trybun”. Tego rodzaju protest jest więc nie tyle nieskuteczny, co jest strzałem samobójczym. Nie zmienia to jednak faktu, że każdy kibic ma prawo sobie pomilczeć, a każda przyśpiewka to akt dobrej woli. Wymagać można od każdego, tylko nie od kibica. Zrozumieli to już wszędzie na świecie – np. na Barcelonie czy Realu, gdzie atmosfery nie ma żadnej – tylko nie w Polsce. U nas kibic ma obowiązki, a gdzie indziej ma prawa. U nas się od niego żąda, a gdzie indziej się go prosi. U nas „kibol milczy”, gdzie indziej „klient obserwuje”.

 

Problem jest natomiast z zapełnieniem trybun i tu pole do popisu mają kluby – i tu powinni naciskać dziennikarze. Prawda jest taka, że ceny biletów na mecze w Polsce absolutnie nie przystają do rzeczywistości. Wisła Kraków ostatnio pochwaliła się na oficjalnej stronie, że ceny na mecze LE są najniższe w grupie – czyli że na Fulham, Odense i Twente za wejście zapłacić trzeba jeszcze więcej. Niestety, nikt z pracowników Wisły nie zadał sobie trudu, by porównać przeciętny dochód mieszkańca Anglii, Danii czy Holandii. Podawanie informacji, że bilety na Wisłę są kilka złotych tańsze niż na Odense jako przykładu na postawę „frontem do klienta” to zwykła bezczelność – bo nie da się pominąć faktu, że średnia pensja w Danii przekracza 10 000 złotych miesięcznie. Mamy kolegę, który pisuje do gazet ze wszystkich stron świata i ma jeden przelicznik – piwo. Nie dlatego, że tak dużo go pije, bo wcale nie pije, tylko dlatego, że stwierdził, iż na podstawie ceny piwa w danym kraju jest w stanie oszacować, jakie powinien dostać wynagrodzenie. Od Szwedów czy Norwegów bierze zdecydowanie więcej niż od Polaków czy Czechów, bo i piwo jest zdecydowanie droższe. Na tej samej zasadzie, tak jak on dopasowuje swój cennik, tak kluby powinny dopasować swój.

 

Biorąc pod uwagę wszystkie kluczowe czynniki, czyli poziom widowiska i poziom zarobków w Polsce, mamy ZDECYDOWANIE NAJDROŻSZE bilety w Europie. Mówiąc krótko – mamy do czynienia ze zdzierstwem, przeciwko któremu jak do tej pory nikt nie protestuje, a szkoda (gdyby dziennikarze musieli płacić za wejście to protesty byłyby już dawno i to na ogromną skalę). Kluby chcą się nachapać od razu, jak najszybciej, zamiast najpierw dać coś na zachętę. Gdyby Wisła Kraków przez pierwsze dwa lata od oddaniu stadionu wpuszczała kibiców za 15, 20 i 25 złotych, a obiekt byłby pełny na każdym meczu – specjalnie by nie zbiedniała. Gdyby po tych dwóch latach podwyższyła ceny do 20, 25 i 30 złotych – pewnie nikt by tej podwyżki nie odczuł. I to samo można powiedzieć o Legii, Lechu i wszystkich innych klubach.

 

U nas kibica trzeba wydoić. Od razu. Jak najszybciej. Zamiast stworzyć modę, przyciągnąć nowych ludzi, sprawić, by na stadionie huczało i by zdobycie wejściówki było naprawdę trudne (co z kolei napędza sprzedaż karnetów) – o nie. Kasa, kasa, kasa. Już, już, już.

 

Mamy więc puste i milczące stadiony. Oczywiście winni są kibole. Wszyscy tak wspaniale pracują - piłkarze, dziennikarze, eksperci, działacze, prezesi - tylko ci durni kibole nie mogą zrozumieć, że mają zapłacić wielokrotność wartości sprzedawanego im towaru i jeszcze mają bić brawo, gdy zaświeci się napis "aplauz".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ gumas_72

 

Jest trochę racji w tym co jest napisane, ale nie do końca. Część środowisk 'kibicowskich' sama ukręciła na siebie bata... czy to za rozróby gdzie się tylko da, czy swoją podziemną działalność. Mały to procent, niestety dosyć napakowany, albo posiadający takowych kolegów (i o dziwo zgrywających teraz największych 'filozofów' i 'inteligentów'), a przez to wpływowy. Myślę, że jak ten element zostanie wyeliminowany z tego "biznesu", to reszta przestanie się bać i zacznie kibicować. Nie sądzisz chyba, że taki wielki jest zysk z kilku setek kibiców, którzy mają najtańsze bilety, ale robią burdel który trzeba potem sprzątać, płacić kary, wynajmować dodatkową ochronę i obstawkę policji, żeby 'w razie czego' nie doszło do jakiegoś kataklizmu? Oczywiście zamykanie stadionów nie jest wyjściem (to pokazówka), ale szkoda, że przez bandę sfochowanych typków ma cierpieć wielu PRAWDZIWYCH kibiców, dla których klub jest ważniejszy niż jakiś tam protest, czy jakiś tam Tusk. Według mnie prościej zamknąć ludzi. I wysłać ich na budowę kolejnych stadionów czy Orlików. Przynajmniej będzie jakiś pożytek z pokolenia JP... przepraszam, JP2 ;)

 

Pozdrowienia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@QbaqBA

 

Byłem. Na kilkudziesięciu meczach Lecha, paru Warty (to akurat w Poznaniu) i kilku wyjazdach. Przyjemność wspólnego podróżowania z naszą kulturalną elitą przeżyłem niezliczoną liczbę razy :wink: Jak rozumiem więc, kolego... wobec tego, Twoja prawda jest lepsza bo jest Twojsza? ;) Ja mam zdanie wyrobione na ten temat i już parę razy wdałem się niepotrzebnie w dyskusję z argumentami w stylu: "bo Ty gówno widziałeś", "bo to wszystko wina policji (teraz także i rządu)", "my jesteśmy najważniejsi i możemy wszystko", "ten staruszek sam mi się nawinął na tulipana", a nawet "kiedyś byłeś inny". Jeśli prócz wytartych sloganów, mógłbyś dodać coś subiektywnego od siebie - to chętnie wysłucham. Jeśli natomiast masz mnie zamiar karmić tą manipulacyjną papką, którą się obecnie lansuje na 'ultrasowych' forach, daruj mi, proszę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To przestań nas karmin manipulacyjną papką którą lansuje wyborcza :lol::lol:

 

No ładnie! A ja liczyłem, że wywiąże się ciekawa dyskusja! W końcu gust w autach macie dobry. A tu beton jak z PZPN (no offence :mrgreen:) Moim ulubionym momentem w tych dyskusjach jest, kiedy się pisze o karmieniu manipulacyjną papką z kamer przemysłowych i telewizyjnych. Za tym stoi przecież TVN. I Masoni! O czym pisze obecnie GW to nie wiem, bo dawno jej nie czytałem... tak samo jak 3/4 jej stadionowych przeciwników :mrgreen::mrgreen::mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i wróciłem to napiszę trochę. Na L nie udało się dostać mimo licznych prób :x

 

We wtorek mecz Genk - Valencia z trybuny gości (20euro). Genk dobry młyn, reszta piknik. Valencia 100-150 Hiszpanów z Belgii - dno! miasto wielkości ..hmm nie wiem czego...wsi :) poziom piłkarski na pewno nie na LM. 0-0

 

Środa amsterdam. Ajax - Lyon. Bilety kupiliśmy za 40 euro od typa, którego panny chyba wystawiły i chciał się pozbyć. 9 rząd od boiska. wszyscy siedzą - żal. Młyn Ajaxu max 300 osób coś tam próbował. Lyon w metrze coś tam kozaczył a na meczu 2 razy coś spróbowali zaśpiewać i wyszła kupa. Generalnie nie chcieliśmy siedzieć ani z jednymi ani z drugimi więc zostaliśmy na swoich miejscach i podziwialiśmy stadion... ach tak.. mecz bez rewelacji 0-0 ale widać, że klasa wyżej od naszych kopaczy

 

no i czwartek. Na drogach dojazdowych do Eindhoven policji brak - szok. no to już wiemy, że media rozdmuchały sprawę. Oczywiście biletów nie ma. Ludzie nie chcą odsprzedawać bo się boją albo nie mają. W efekcie stadion pusty. Mecz oglądamy w barze bez skrępowania dając o sobie znać. Przed meczem na mieście baaardzo spokojnie. W zasadzie psiarnia sprawdza ludzi tylko pod stadionem ale bardzo pobieżnie. Na głównej ulicy PSV po jednej stronie - my po drugiej. Spokój i harmonia. Psiarnia tylko obserwuje oraz dołącza się do kopania buletki po Coli z kibicami :shock:

 

W piątek robimy dzień przerwy od meczów na zwiedzanie Antwerpii a w sobotę zaliczamy najlepszy mecz czyli Leverkusen - Koln. Leverkusen to "osada" obok Kolonii więc mamy derby :D Po pierwszej połowie spędzonej na piknikowej trybunie, która umie tylko gwizdać i krzyczeć idziemy obok młyna Koln i pomagamy zakrzyczeć miejscowych (co nie jest problemem bo przy 0-3 stadion pustoszeje). "dziękuję tato, że nie urodziłem się w Leverkusen" - taki szalik miał jeden gość i pokazywał go wszystkim napotkanym kibicom Lev. :mrgreen::mrgreen:

 

Wniosek taki. LM ssie. Niemcy dają radę. Fajne autostrady, pyszne piwo, ludzie naokoło pozytywnie nastawieni. Kibicowsko kicha. 3300 km nastukane w 5 dni :) Forek zwiedził trochę świata a jak wrócił do WWA to jakiś złamas na parkingu wgniótł mu zderzak i znikł :evil::evil::evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Forek zwiedził trochę świata a jak wrócił do WWA to jakiś złamas na parkingu wgniótł mu zderzak i znikł :evil::evil::evil:

 

było siedzieć w domu a tak kara :P:mrgreen:

 

-- 20 wrz 2011, o 08:19 --

 

Andrzej666, problem w dyskusji jest taki, że artykuł jest o czym innym a ty mówisz o zupełnie innej sprawie

a klu tego artykułu jest ten cytat:

 

U nas kibic ma obowiązki, a gdzie indziej ma prawa. U nas się od niego żąda, a gdzie indziej się go prosi. U nas „kibol milczy”, gdzie indziej „klient obserwuje”.

 

bo raz My to kibole a ci sami w europie to już kibice :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo tu jest lansowana jedynie jedna strona medalu, o drugiej lepiej ciiii.... .

 

Prawda leży jak zwykle pośrodku.

Ktoś słusznie policzył, że wpływy na mecz kształtują się następująco

(średnia z dotychczasowych ligowych spotkań na PGE):

Młyn:

5 000 o. x 20zł =100 000zł/ mecz - za to doping na pełnej kurze* przez 90 min.

Pikniki:

15 000 o. x 35zł = 525 000zł/ mecz - połowa siedzi cicho :)

Dla klubu potrzebni są i jedni i drudzy. Jak wyeliminują młyn, to pikniki nie będą nawet próbować dopingować - obecnie część stara się naśladować "prawdziwych kibiców" ale czasem najnormalniej w świecie nie zna słów :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...