Skocz do zawartości

Simon

Rekomendowane odpowiedzi

mial doskonalosc (stosunek przelecianej odleglosci z wysokosci 1km)

 

czy nie masz przypadkiem na myśli: Cz/Cx ? :twisted::mrgreen:

 

Na tym filmiku http://youtube.com/watch?v=-5J1m1QC0FQ widac, jak to wyglada w rosyjskim tupolewie,

 

ja piórkuję! pan i władca na końcu świata wysiada. czy w naszych samolotach wielce szanowny Pan Kapitan też tak się zachowuje :?: :?: :!:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czy nie masz przypadkiem na myśli: Cz/Cx ? :twisted::mrgreen:

 

Dokladnie tak, ale dla kazdej maszyny jest to mierzone jako stosunek odleglosci przelecianej na V opt (gdzie Cz do Cx jest maksymalne) z wysokosci rownej 1000m.

 

A Kapitanowie bywaja rozni. To w koncu tylko ludzie, wiec czasem jak jeden z drugim ma zly dzien to czepia sie wszystkiego i najchetniej by go czlowiek zostawil na ziemi... Grunt to znac swoja wartosc i nie pozwolic przekroczyc kapitanowi pewnych granic...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witek, sytuacją którą opisujesz miała miejsce w trzysilnikowym DC10 (albo MD11- nie pamiętam). Dodam tylko, że po tej tragedii próbowano na symulatorach odtworzyć przebieg wydarzeń i spróbować bezpiecznie "usiąść" przy takicg samych, zasymulowanych awariach (zero hydraulika, maszyna sterowalna wyłącznie ciągiem a raczej jego asymetrią).Wybrano 10 najlepszych załóg(czytaj najbardziej doświadczonych załóg). No jednym słowem kozaki nad kozakami. Wynik : żadnej nie udało się w ogóle dolecieć do lotniska przeznaczenia, nie mówiąć już o precyzyjnym i bezpiecznym przyziemieniu. To czego dokonali kapitan, pierwszy i gościnnie chief instructor (to było niesamowite zrządzenie losu, że akurat na pokładzie, jako pasażer był jeden z najlepszych amerykańskich pilotów liniowych) było majstersztykiem w historii awiacji w ogóle. Czapka z głowy do samej ziemii ukochanej.

 

Dawno o tym słyszałem więc spodziewałem się, że coś pomylę. Wyczyn nawet na mnie, na laiku wywarł ogromne wrażenie, więc postanowiłem go ty przytoczyć. Po takim wyczynie inne historie lotów i lądowań z awariami wydają sie nie warte uwagi, choć tak naprawdę pełno jest ciekawych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy nie jest trochę tak że każde lądowanie wahadłowca to jest jakas kontrolowana katastrofa ponadźwiękowego szybowca o właściwościach pilotażowych cegły? ;)

 

 

Mnie generalnie rozwala, że lądują czymś co trzeba posazić w pierwszym podejściu...bo to nie ma silnika.

 

 

A tak z zupełnie innej baeczki mi się przypomniało zekeidyś czytałem ze horrendalną historią jest posadzenie U-2 na ziemi. Bo siła nośna jest taka że nie da się go zmusić żeby usiadł bez jakichś chorych patentów. Coś mi świta że jego dziewiczy lot się z tego powodu mało nie skończył tragicznie bo oblatywacze nie umieli wylądować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grzesiek_67, z ciekawości - jak bardzo są takei rejsowe samoloty pozabezpieczane - to znaczy z jak poważną awarią można go jeszcze doprowadzić do jakiegoś lotniska. Np. układy sterowania? Podwójne? Potrójne? Na ilu silnikach poleci np. 747? Z awariąpodwozia wyląduje w miarę bezpiecznie? Nie wiem zacięty jakiś ster czy uszkodzony? Jakiś pożar na pokładzie?

 

 

Zwykle sie słyszy albo o katastrofach albo o lądowaniu awaryjnym powodu jakiejś wmiarę błahej awarii - a co z powaznymi historiami?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kuba,

ja generalnie szary człek i o pilotażu takich "nielotów" nie mam pojęcia. To, że wahadłowiec lata (podobno) jak cegła to fakt. Wystraczy na niego popatrzeć a już człowiek ma wątpliwości czy to-to (fajna kapela przy okazji ;-)) powinno latać ;-)) Co do U2 to sprawa wygląda(chyba) nieco inaczej, Z wyglądu wydaje się być niemalże idealny aerodynamicznie. Może Simon1 mógłby się bardziej miarodajnie wypowiedzieć, było nie było maszyna bojowa.

 

Pozdrawiam

Grzegorz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grzesiek_67 dziękuję za jak zwykle wyczerpujące i pouczające wyjaśnienia, a także uwagi. Ja się tak uczepiłem jednego pasa na Okęciu, że neguję wartość drugiego = 29 :smile:

 

Nie lubię latać EMB. Zawsze patrzę na model samolotu, gdy kupuję bilety lotnicze (o ile jest to możliwe). Dla mnie zachowują się one bardzo nerwowo podczas podejścia (leciałem 4 razy). Dzieckiem europejskiego przemysłu lotniczego jeszcze nigdy nie podróżowałem.

Mimo wszystko uważam, że b.dobrym samolotem jest B737, pomimo statystyk katastrof. Ta maszyna wspólnie z B747 otworzyła nowe karty w historii lotnictwa cywilnego.

 

Co do B747 to myślę, że już po poderwaniu spokojnie pociągnie 2 silnikach. W cywilizowanych krajach awarie silników lotniczych w samolotach pasażerskch należą do niezwykle rzadkich.

 

Moja koleżanka wspominała kiedyś historię swojego lotu do Australii, co miało miejsce jeszcze w PRL (lata 80'). Otóż lot (o ile dobrze pamiętam) był realizowany przez Sowietów przez Moskwę. Były chyba 3 przesiadki. W ostatnim locie - do Australii w czterosilnikowej maszynie wysiadł najpierw jeden silnik a potem kolejny. Piloci zdecydowali się jednak kontynuować lot. Zastrzegam, że nie jestem pewien, czy dobrze pamiętam to historię i czy w owych czasach Sowieci realizowali takie połączenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o Sowietów to słysałem historię (nie mam pewności czy prawdziwą, ale z niezłegoźródła) że na jakichś pokazach na zgniłym zachodzie Ruskim (kilka lat temu)nie chciał odpalić jeden silnik w bombowcu, więc wystartowali na 3! Zrobili cały pokaz i wylądowali....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grzesiek_67, cod o uspokajania mnie - kolega kiedyś leciał Areofłotem i siedział koło skrzydła i mówi ze co jakiś czas słyszał charakterystyczny dźwięk i widział jak jakiś nit odskakuje. Zawołał stewardesse, a ta z usmiechem mówi "Wsio normalna".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

eżeli chodzi o Sowietów to słysałem historię (nie mam pewności czy prawdziwą, ale z niezłegoźródła) że na jakichś pokazach na zgniłym zachodzie Ruskim (kilka lat temu)nie chciał odpalić jeden silnik w bombowcu, więc wystartowali na 3! Zrobili cały pokaz i wylądowali....

 

Chyba troche przesada... Chociaz jesli pamietacie katastrofe Su-27 we Lwowie z setkami rannych i dziesiatkami zabitych to spowodowana ona byla podobnym zdarzeniem. Panowie mieli prygotowana maszyne, zatankowana jak do lotu pokazowego (ok 30% paliwa) Niestety maszyna grymasila i zdecydowano sie na inna. Byl to samolot z pary dyzurnej, obladowany paliwem po brzegi, szczescie ze byl czas i zdjeto uzbrojenie... I z taka to maszyna, ktora pilotuje sie juz zupelnie inaczej poszli w powietrze. W dalszej czesci odstapili od pierowtnego pokazu (na zachodzie natychmiast dostali by nakaz do ladowania) i zaczeli improwizowac nad glowami widzow. Skutkiem bylo przeciagniecie maszyny po zbyt nisko zakonczonym manewrze pionowym i zderzenie z plyta lotniska gdzie bylo pelno ludzi...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie do Grzesiek_67 i Simon1 w jaki sposób można zrozumieć komendy ATC bo czasami pronans :wink: pozostawia wiele do życzenia :?:

 

Bardzo lubię słuchać rozmów pomiędzy ATC a pilotami. O ile się nie mylę United Airlines są jedną z 2-3 linii lotniczych, które oferują możliwość słuchania tych rozmów na pokładzie.

 

To wrzucam link do pierwszego filmiku, który jest ciekawy z dwóch względów: 1) widać równolegle lądujący B777, 2) ATC instruuje kolejnych pilotów, ostrzega, przestrzego i przysłuchajcie się - w okolicach 3min. wieża uspokaja pilotów, że podchodzą następni. KURCZE, to bardzo wymowne rozmowy, które świadczą o zagęszczeniu ruchu.

 

Trzy najtrudniejsze obszary lotnicze ze względu na zagęszczenie ruchu to obszar NY, Chicago i Londynu.

 

Drugi filmik - z pokładu UA 777 - obrazuje start z Londynu i też obejmuje gatkę ATC. Nie wiem, wstyd przyznać, ale wstydzę się na myśl, że kręcą mnie słowa kontrolera "United 831 Clear for take off 9R". Na filmiku widać w sumie łagodny start 777 i przejście na "climb thrust" (5 min. 33sek.).

 

I

z ostatniego rejsu Concorda BA z JFK do Londynu. Także z ATC, w którym padają typowe stwierdzenie "Start the take off roll..." a później "... contact NY departure". Ten filmik to ewidentny dowód na dwie rzeczy: jaki emitował hałas i duże ilości gazów wylotowych. :smile:

 

pozdrawiam

 

mistee

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zrozumiec... ha... Ty gadajac do nich oczekujesz konkretnej odpowiedzi. I to czy on powie "09 right" bardziej z angielska czy bardziej z czeska nie zmienia faktu, ze wiesz dokladnie o co mu chodzi bo spodziewales sie zgody na ten pas. Zmieniaja sie szczegoly. Poza tym jest pilot gadajacy i pilot lecacy. Jak pewnie wiesz sa zwroty obligatorynje do powtorzenia (najlepiej je zapisywac skrotami) i takie, ktore mozna skwitowac krotkim zrozumialem czy innym "wilco" :wink: Jak juz zapiszesz i mu powtorzysz, to jest sekunda czasu na spojrzenie czego on wlasciwie od Ciebie chce. (bo najwazniejsze jest poprawnie zapisac i chwile pozniej nie mniej dokladnie wykonac) Poza tym rutyna... po jakims czasie gadasz z nimi prawie jak automat (na czym sie jednak mozna przejechac)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Simon1 w sumie fakt, że zawsze wiadomo o czym się mówi. Chociaż wystarczy zapoznać się problemami komunikacyjnymi wieży JFK i azjatyckiej załogi . Amerykański kontroler okazuje w sposób niekulturalny swoje znierciepliwienie. Wkurzył się kontroler a sam nie zna JFK na pamięć, bo przy odpowiedzi na pytanie "azjaty" okazuje zawahanie.

 

To jeszcze hołd dla

.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to ja o tych silnikach, trochę...

bo to jest tak, że za latanie odpowiada skrzydło (zazwyczaj), no ale to skrzydło "działa" jak jest odp. prędkość. co sprowadzić można do stwierdzenia, że jeśli pilot czuje (dosłownie: czuje), że napęd zapewni mu odp. prędkość (co oznacza też sterowność), to leci i już. i niewiele to ma wspólnego ze stosunkiem silników sprawnych do niesprawnych (zostawiając psychologię na boku).

co nie umniejsza (w moich oczach) kunsztu pilotów, którzy 1) czują 2) nie mylą się w swoich odczuciach postanawiając kontynuować współpracę z maszyną, która np. straciła 50% nominalnej mocy.

 

P.S.

a te ukraińskie bałwany (bo inaczej tego nie można nazwać) osiągnęły jeden cel:

wypromowały (bodaj najlepsze, zresztą) fotele 0:0

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No wiesz, mimo wszystko uważam, że sytuacja z jednym sprawnym silnikiem w maszynie dwusilnikowej jest na tyle niezwyczajna, że kapitan będzie szukał ZAWSZE najbliższego lotniska.

 

Miałem z fizyki trojkę, ale wydaje mi się, że przy utracie silnika na większej wysokości (przelotowej - powiedzmy 31-37 tys. stóp) obniżenie wysokości lotu jest po prostu konieczne. Dwa sprawne silniki na wyższej wysokości to gwarant, że samolot nie utraci gwałtowanie siły nośnej, która jest b. mocno zależna od prędkości (rozrzedzone powietrze). Jakbyśmy spojrzeli w instrukcje odrzutowców pasażerskich to prawdopodobnie przekonamy się, że bezpieczny "nawias" w jakim powinna mieścić się prędkość maszyny (pomijam inne zmienne) jest niewielka. Np. B777 na wysokości przelotowej powinien trzymać prędkość 0.76-0.86 macha. Tak zgaduję...

 

Można poeksperymentować w FlightSim :wink:

 

Zakładając, że model fizyczny w FS jest mniej więcej prawdziwy to B777 z 90 tonami paliwa, lecące na wysokości 37tys. stóp z prędkością 0.84 MACH. po wyłączeniu jednego silnika zaczęło gwałtowanie tracić prędkość, czego nie był w stanie skompensować drugi silnik. Autopilot próbał utrzymać zadaną wysokość lotu - w konsekwencji prędkość maszyny spadła z 0.84 MACH do 0.55 MACH i samolot ... runął.

 

 

Czekam, jak na stronie www.757.org.uk i stronie www.767.org.uk zostanie zamieszczone informacja o w sekcji poświęconej tzw. "abnormal procedures".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mistee, my tu mówimy o sytuacjach ekstremalnych. oczywiście, że samolot, który traci moc, traci pułap max. chodzi o odpowiedź na pytanie: lecę dalej, czy zawracam (bądź: lecę dalej czy wyskakuję... itp). i tu jest potrzebne wspomniane wyczucie. oczywistym jest, że w momencie utraty chociaż jednego silnika lot przestaje być rutynowy. ale dokładnie w tym momencie wszystko spada na barki pilotów. to oni muszą podjąć decyzję "co dalej". gość z przytoczonego 747 stwierdził "wyląduję". czapka z głowy, że "jak powiedział tak zrobił". bo to oznacza, że nie był głupim narwańcem, tylko potrafił ocenić, że jego umiejętności + sprzęt, który posiada w danej chwili (niesprawny Jumbo) wystarczą, żeby zrobić to, co chciał zrobić. i to jest wielkie.

IMHO

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...