Skocz do zawartości

Jedziemy autostopem...


saszynski

Rekomendowane odpowiedzi

Zalozylem osobny watek do naszych wspomnien zwiazanych z podrozami autostopem.

Opisujemy tu wszystkie przygody zwiazane z autostopem :mrgreen:

pozniej tez dorzuce swoje 3gr:)

 

zapraszam :mrgreen:

 

-- Cz maja 31, 2012 3:48 pm --

 

jakis czas temu zabralem z drogi dwoje turystow, Niemcow, chlopaka i dziewczyne...

przemierzali europe na stopa i jechali z Dublina do Galway... ja mialem jechac do siebie w nieco innym kierunku (w polowie drogi mialem odbijac)...

w chwile jak wsiedli do Legasia od razu zczaili ze z radia leci Rammstein, okazalo sie, ze oboje sa fanami R+ jak i ja... zmienilem wiec plan i zawiozlem ich do celu nadrabiajac ponad 200km...

porobili kilka fot, podziekowali i wymienilismy sie mailami:)

nie wzialem od nich nic za droge

 

mialem ponad 200km zajebistego koncertu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R+ jest dobry :twisted::twisted:

 

Kiedyś wiozłem Łotyszy z Wyszkowa do Rygi. Stali przy drodze i łapali stopa wialo i padalo troche szkoda było zostawic... Wracali z objazdowki po Europie. Nie byli zbyt rozmowni... Zreszta szybko zasneli.

Wioząc kierowce z Suwałk do Wawy to dostałem Whisky. Chyba za to ze 20 minut na niego czekałem.

Nie wiem czemu ale dużo osob boi sie atostopowiczów zawsze zabierałem i nie trafiłem nigdy na dziwnego typa :)

Najwieksze zdziwienie było na Litwie, wracałem z Wilna przez Sejny, Litwin łapał stopa jak sie zatrzymałem to spr numery czy dobrze widzi. Widocznie nie przepadał za Polakami :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sporo jeździłem autostopem w czasach studenckich.

 

Najciekawsze były wyprawy greckie. Podróżowałem wtedy z moją obecną żoną, która jest naturalną blondynką z jasną karnacją. Nigdy nie zdarzyło nam się czekać na stopie dłużej niż pół godziny oprócz jednej pamiętnej sytuacji.

Łapiemy okazję w Olimpii. O dziwo stoimy już prawie 2 godziny i nic, bo tam większość to zagraniczni turyści, a ci niechętnie zabierają. Wreszcie staje jakieś Audi, do którego się pakujemy.

Młoda, szczęśliwa para w podróży poślubnej. Ona Czeszka, on Grek. Za kierownicą dziewczyna, a chłopak obok i zachowuje się jakby chciał się w trakcie tej jazdy do niej dobrać :) Wszystko oczywiście na wesoło i w towarzystwie chichotów i pisków, ale było mizianie podszczypywanie namiętne pocałunki z zamkniętymi oczami i różne takie formy greckich zalotów :mrgreen:

Droga z Olimpii to niezłe górskie i wąskie serpentyny, na których przed zakrętami trąbi się, żeby ostrzec tych z naprzeciwka (czasami są lustra). Dziewczyna prowadziła bardzo niepewnie i nonszalancko więc możecie sobie wyobrazić, co przeżywaliśmy na tylnym siedzeniu. W trakcie jednego z pocałunków (z zamkniętymi oczami!) laska zjechała na lewy pas wprost pod jadącą ciężarówkę. Dopiero mój krzyk spowodował, że oderwała się od chłopaka i wróciła w ostatniej chwili na swój pas. Ufff! Było naprawdę ostro, ale dojechaliśmy do Nafplion cali i zdrowi, a przed wyjściem z samochodu Czeszka przyznała się, że... nie ma prawa jazdy :shock:

Zapamiętam tę podróż do końca życia :evil:

 

Generalnie zjeździliśmy Grecję kilka razy od Salonik po Olimpię i, nie licząc epizodów, spotykały nas raczej pozytywne historie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

romek_l, przypomniałeś mi jedną z moich autostopowych przygód :)

 

W 2003r. (przed rozpoczęciem studiów) byłem na tygodniowym beznadziejnym obozie integracyjnym w... Grecji. Chlanie, umieranie w skwarze, chlanie, umieranie - i tak bez końca ;) (niektórzy tak lubią i nic mi do tego, ale cholera, po co się integrować wieczorem, skoro rano nikt niczego nie pamięta!? :evil: :roll: :wink: ). Zebrało się nas w końcu kilka osób niechlejących i stwierdziliśmy, że jedziemy stopem na Olimp. Wyruszyliśmy przedostatniego dnia przed świtem - spacer plażą o i skrajem helleńskiej drogi przy wschodzącym zza morza słońcu - no poezja :) Wydostawszy się z zapupia, stanęliśmy na drodze w stronę Olimpu i łapaliśmy stopa - nie czekaliśmy długo.

 

I tak oto po raz pierwszy w życiu jechałem Subarakiem Imprezakiem :mrgreen::twisted::mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to ja miałem przygode jakiś czas temu...

zawoziłem moja na lotnisko, jechałem jeszcze hondą...

 

leciałem dość szybko (jakiś czas wczesniej założyłem heble 282mm na przod i 260mm na tył i pompe z serwem od Accorda = brzytwa) a nie przepadam za szybką jazda.. no ale jeszcze bardziej nie lubie sie spóźniać...

 

lece na autostradzie ok 140-150km/h godzina 22:00 juz ciemno...

nagle w ostatniej chwili przed auto wyskoczyła zapłakana, w podartych rajtach Irlandka... i prawie bym ją rozjechał... dosłownie zatrzymałem sie a ona jak stała tak tylko opuściła rece na maske....

z płaczem podbiegła do mnie, opuściłem szybe i zapłakana poprosiła o pomoc bo od 2h nikt sie nie chce zatrzymac...

 

szczesci, ze za mna nic nie jechalo...

wiec zabrałem ja z drogi i po ostrej sjebce powiedziałem jej zeby opowiedziała co sie stało i co robi o tej porze na srodku autostrady...

 

okazało sie ze wywalił ją z auta jej mąż... jechali z jakies imprezy i cos tam sie na tej imprezie wydarzyło... i ktos zadzwonił do jej meza jak juz wracali... panna nawet, nawet :twisted:

 

moja jeszcze wystraszona, i przerazona tym całym zajsciem powiedziała, ze jak ją odstawie na lotnisko to mam zawieźć dziewczyne do domu.. ale ja sobie mysle, ze mogłoby byc nieciekawie...

 

wiec odstawiłem dziewczyne na pierwszzy posterunek Gardy i pojechałem na lotnisko...

w drodze powrotnej tylko podjechałem na posterunek zeby sie dowiedzieć czy wszystko ok.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracałem Imprezą ze Szwajcarii z moją lubą która ma niewytłumaczalną awersję do autostopowiczów ja jako że kiedyś tak śmigałem często zabieram.

 

Po parkingu chodziła sobie babeczka około 30 karnacja terrorystki widać że mocną zmęczona i zniechęcona, zaproponowałem jej podwózkę, ustaliliśmy gdzie mamy jechać.

 

Tak sobie gadamy łamaną angielszczyzną po czym z mp3 poleciały Mury Kaczmarskiego okazało się że babka mówi trochę po Polsku (w ogóle dukała w chyba 10 języków), po pewnym czasie rozmowa zeszła na porządek świata itp. Pani nawet zaproponowała mi pieniądze na paliwo (70Euro za jakieś 200 lub 300 km!), nie wzięliśmy niestety

 

Autostopowiczka była zwolenniczką spiskowo masońskiej teorii dziejów. Po pewnym czasie przestałem z nią dyskutować tylko przytakiwałem. Historie niestworzone opowiadała.

 

W końcu zostawiliśmy Panią gdzieś w Niemczech i po jakimś czasie w schowku drzwi tylnych moja luba znalazła banknot jednodolarowy.

 

Był cały opisany ołówkiem tłumacząc symbolikę masońską, spiski światowe i Bóg wie co normalnie jak w dobrym filmie:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

taki ładny skecz o autostopowiczach:

 

http://www.youtube.com/watch?v=JswFU4xqPeI

 

Kiedyś jak jeżdziłem na studia z Ząbkowic do Wrocławia, bilet 13 zł więc jak mi się nie spieszyło to szedłem na stopa. Ktoś tam mnie podrzucił do Jordanowa ( połowa drogi) i dalej stoje i łapie. Widzę w oddali jakiś mega szybko zblizający sie punkt, nawet nie liczyłem ale pomachałem...

Czarny Kadet GSI zostawił ślady hamowania na 50m i zatrzymał się prawie w rowie, o tworzyły się drzwi i kierowca ochrypłym głosem krzyknął: wsiadaj k**** bo się spiesze. Nawet (niestety) się nie zastanawiałem, wsiadłem i ...

Boże tej podróży chyba nigdy nie zapomnę, we wrocku byliśmy chyba po 10 minutach, 90% drogi przebyliśmy lewym pasem, a jak coś jechało z przeciwka to pan kierowca konczył lub zaczynał manewr wyprzedzania lewym poboczem...

Przez całą drogę nie odezwaliśmy sie ani słowem. Od tego czasu już nie jezdziłem stopem :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy wątek - przypomniały mi się czasy studenckiej młodości. Dzięki podróżom stopem zwiedziłam pół Europy. Ale nie to jest ważne, najważniejsi są poznani w ten sposób ludzie. Co ciekawe: nie wielu w tym gronie Polaków. Nie wiem jak teraz, ale wtedy Polacy rzadko kiedy zabierali autostopowiczów, zwłaszcza za granicą. Pamiętam jak wracałam z Hiszpanii z moim mężem (wtedy jeszcze nie) i na parkingu przy granicy francusko-niemieckiej zauważyliśmy "pauzujące" polskie TIr-y. Zatem wielce ucieszeni (bo byliśmy już potwornie zmęczeni, głodni i bez kasy) zwróciliśmy się do "panów kierowców" żeby nas zabrali do Polski. Na co jeden z nich odpowiedział: "Tu obok stoi jeden Turek i on też jedzie do Polski - jedźcie z nim"

Nie ma co - na rodaka zawsze można liczyć. Oczywiście wróciliśmy do Polski z Turkiem, któremu było cały czas zimno (podróżowaliśmy latem :shock: ) i miał na ful włączone ogrzewanie w kabinie dzięki czemu co chwilę przysypiał (jechaliśmy nocą). Jednak za każdym razem kiedy zdarzyło mu się przysnąć walił się "z liścia" w pysk, a ja modliłam się żebyśmy w jednym kawałku dojechali do granicy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

za każdym razem kiedy zdarzyło mu się przysnąć walił się "z liścia" w pysk

:lol:

 

Ostatnio jadąc w rodzinne strony wziąłem na stopa chłopaka, który jak się okazało uczy się w "moim" liceum - zadziwiające, jak mało się tam zmieniło... tylko te obecne ksywy na nauczycieli jakieś takie... drętwe :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze jedna miła historia. Rok '87. Mam prawko jazdy od roku, ale pomimo wielkich chęci i pazerności na kierowanie wszelkimi pojazdami mechanicznymi, niewiele miałem okazji regularnie pojeździć samochodem. Jako młody student prawie co tydzień jeździłem wtedy z Krakowa do Radomska. Pewnego dnia zatrzymuje się i zabiera mnie młody facet w fantastycznym nowym BMW. Wsiadam i tuż przed Olkuszem facet mnie pyta: - Masz prawo jazdy? - Mam. - No to wsiadaj za kółko, bo jadę już 1300 km i muszę się zdrzemnąć.

 

Tadaaamm! :) Jaka to była frajda! Tym bardziej, że koleś usnął głębokim snem w ciągu 2 minut i obudził się dopiero za Częstochową :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś sporo jeździłem autostopem, ale osobiście nie miałem jakichś ciekawszych przygód. Koleżanka opowiadała o podróży grozy z kierowcą superkatolikiem, który przejeżdżając - jak to w tamtych szczęśliwych czasach bez tachografów bywało, na pełnym gazie - obok jakiegokolwiek krzyża, kapliczki, kościoła itp. puszczał kierownicę i z namaszczeniem się żegnał obiema rękami.

 

Dziś na ogół zabieram autostopowiczów, bo pamiętam, jak sam nieraz czekałem na zmiłowanie. Chyba, że ktoś mi się nie podoba, bo są czasem takie osoby, których lepiej omijać z daleka. Martwi mnie natomiast zdziczenie w Bieszczadach i innych górach, gdzie zabieranie turystów zawsze było powszechne. Dziś niestety już nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Dziś na ogół zabieram autostopowiczów, bo pamiętam, jak sam nieraz czekałem na zmiłowanie. Chyba, że ktoś mi się nie podoba, bo są czasem takie osoby, których lepiej omijać z daleka. Martwi mnie natomiast zdziczenie w Bieszczadach i innych górach, gdzie zabieranie turystów zawsze było powszechne. Dziś niestety już nie.

 

 

No cóż różnie to bywa, znajomy mojej mamy zatrzymał się żeby zabrać kobietę w środku lasu ktoś mu mignął w tylnym lusterku i instynktownie zaczął uciekać.

 

Na szczęście skończyło się tylko na likwidacji dziury po kuli w bagażniku z AC....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawno temu, sluzac w wojsku sporo jezdzilem na stopa.

 

kiedys mialem niezla niespodzianke.

sluzylem na Balicach wiec zeby bylo szybciej sie dostac do domu lapalem stopa na autostradzie...

bedac w mundurze nigdy dlugo nie czekalem.

 

raz zatrzymuje sie facet po 40-ce, pyta sie gdzie jade, ja mu na to, ze Zory ale moze mnie zostawic w Katowicach...

wsiadlem i zaczela sie nawijka, jak w wojsku, jak dlugo, czy jest fala bla, bla bla...

koles bardzo wporzadku i fajnie sie z nim rozmawialo.

opowiadal jak bylo za jego czasow...

spytal sie dokad jade a ja ze na urodziny kuzynki, ma byc impreza. spytal na jak dlugo mam przepustke.. a ja na to ze w sumie to nie mam ale jestem kryty przez kumpli a nawet jakby byla wpada to mam wujka pulkownika, komendanta WKU.

facet do mnie ooOoo:)

mowie ze drugi jest gdzies biskupem...

a widujesz sie z wujkiem? -pytal a ja ze wuja nie ma czasu itp...

chwile jeszcze z nim pogadalem...

odstawil mnie w Katowicach i pojechalem do kuzynki stopem...

 

 

dotarlem na impreze a tak.... koles ktory mnie podrzucil... wujek pulkownik... :shock: <- takie oczy zrobilem...

mialem potem pelne gacie jak mi powiedzial ze ZW juz po mnie jedzie... :shock: :shock:

 

ale wszystko sie dobrze skonczylo... mialem odwozke pod jednostke i 14 dni ZOMZu :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

troszkę o mych wojażach :)http://boleslawiec24.pl/index.php?act=p ... acje&id=23

 

Artykuł wydaje się niedokończony, jakby nagle urwany

 

zahaczylismy o brzozę :mrgreen::mrgreen:

A na serio,był to materiał ,który ukazał się w gazecie,i Daniel zrobił taki materiał na ile miejsca miał,bo poświęcić więcej nie mógł,a w neta wrzucane musiało byc to samo co poszło w druk.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to jeszcze a propos zabierania autostopowiczów.

Tej wiosny, a raczej na przedwiośniu (lub może u schyłku zimy) zabrałam na stopa chłopaczka nastoletniego i pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że próbował zatrzymywać samochody w nieomal centrum Mysłowic. Pomyślałam sobie co za desperat, druga myśl: jakiś studencina biedak, który nie ma kasy na pociąg, więc się zatrzymałam i mówię: "wrzucaj plecak na siedzenia do tyłu" a chłopiec: "Do you speak english?"

Okazało się, że chłopiec był licealistą z Niemiec, który postanowił spędzić ferie na podróżowaniu stopem po Europie, ale tej centralnej i wschodniej. Jakiś "sympatyczny" kierowca wiozący go z Cieszyna postanowił wysadzić chłopaka w środku Mysłowic, gdzie jak powszechnie wiadomo, krzyżują się wszystkie autostrady i drogi szybkiego ruchu. Dodam, że chłopak miał w planach udać się na Ukrainę, zahaczając po drodze Kraków.

W sumie podróż obojgu nam wyszła na dobre - ja miałam okazję pogadać w obcym języku i usłyszeć kilka ciekawych historii (jedna poniżej), a chłopak nie umarł z wycieńczenia i od odmrożeń.

Historia:

W jednej z miejscowości w Czechach mój pasażer wylądował późnym wieczorem i nie udało mu się znaleźć noclegu. Postanowił zatem, że przenocuje w parku (koniec lutego) :!: , na drzewie :!: :!: , w uprzęży do wspinaczki, którą całkiem przypadkowo miał ze sobą :!: :!: :shock:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jedna z historii.

 

Lecę na kraków,stoje z karteczke KRAKÓW na wylocie z mego Bolesławca (dla niewtajemniczonych ok 380km),nagle ostro hebluje bawarka 7 E38,begne do auta,bawarka na niemieckich blachach,czarna jak noc,czarne szyby,jak dobiegam to opuszcza sie szyba,a tam szeroki,łysy,wytatuowany gośc bez koszulki wrecz wrzeszczy na mnie:"do krakowa :?: " ja na to,że tak ,on na to abym wsiadał.

Przeszło mi przez myśl w co sie pakuję gośc troszkę wizualnie groźny i w ogóle..

jak sie okazało (a było to kilkanaście lat temu_ facet wzbudził na granicy podejrzenia-i autem i swym wyglądem i przetrzepali mu dokładnie auto,nie ważne,ze mówił,że spieszy sie na sprawę sądową do Krakowai wogóle,przetrezepali i tyle, więc musiał sie "straszczać",mnie zabrał ok.9:00 w Krakowie w sądzie musiał być o 12:30,powiem wam tyle,że 11:30 wysadził mnie na wlocie na Krakowie (mój cel to Balice/Bronowice).

Jedna zasada-nie schodzic poniżej 200,jesli nie trzeba :mrgreen: :shock: :!: :!:

A facet wyglądał groźnie,ale super gość,bardzo sympatyczny a jechał do sądu bo ktos mu wała zrobił i jechał na sprawę :wink:

 

Inna historia:złapałem SuperB z księdzem (generalnie świetni goście :!: ),jadymy z Opola do Bolesławca (on na niemce leciał),gadka,szmatka,i schodzimy na temat Radia maryja,ja powiedziałem,że to moim zdaniem jest sekta,gdzie rzesza bezmyslnych "owieczek" jest wpatrzona w swego guru Rydzyka,a ksiadz co :?:

Lewy pas,prędkośc ok.140km/h,a on daje po heblach do zera i krzyczy:"Wypier...aj gnoju" :!: :!:

:shock: :shock: :shock: Wziąłem plecak i dalej łapałem,ale boże miłosierdzie tego księdza wspominam do tej pory :mrgreen:

 

Ogólnie z księzmi jeździ sie bardzo fajnie :wink:

Ja jestem osobą jako tako przeklinającą,ale to jak gadał jeden ksiądz jak odebrał telefon od operatora telefoni komórkowej to mi uszy spuchły,a po jego rozmowie przez telefon powiedział mi jedno:"ksiądz księdzem ,ale czasem idzie sie wk...ć" :wink: :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...