Skocz do zawartości

Cos teges


555

Rekomendowane odpowiedzi

http://www.otomoto.pl/ind...how&id=C6307183

 

moj dzisiejszy teges :cool: ma ktos tanio do sprzedania jakis fajny dres?

 

Kupujesz BMW do KJSów?

 

Bardziej asfaltowe pojeżdżawki na równych nawierzchniach. Bilstein B8 jest bardzo teges :mrgreen:

 

WRCfan dzięki :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samochód tak wytłumiony, że wazy 300 kg wiecej

 

:razz: :mrgreen:

 

Dokładnie :twisted: Czyli zwiększyła się ilość wściekłych kilogramów na polskiej drodze :cool:

 

Teges - głośniki wprawdzie się jeszcze nie "rozgrzały", ale zestaw i tak daje radę - Jeszcze nigdy z taką ochotą nie pojechałem z żoną do Silesii na zakupy (musiałem dojechać i przyjechać, czyli posłuchać muzyki przez około 170 km) :cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Trochę mnie boli bark, dupa, nadgarstek i noga, ale przynajmniej tym razem obyło się bez szwów :wink:

2. SM dostał oświetlenie i gdyby nie kierunki to jest już sreet legal, ja nie :wink:

3. Cross ma nowy napęd i SM poszedł chwilowo w odstawkę.

4. W Szczyrku spotkaliśmy czterech kolesi, każdy na KTM’ie, dwóch wyglądało na ~50lat :shock:

... mam nadzieję, że mi też będzie się jeszcze tak chciało w tym wieku :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Trochę mnie boli bark, dupa, nadgarstek i noga, ale przynajmniej tym razem obyło się bez szwów :wink:

2. SM dostał oświetlenie i gdyby nie kierunki to jest już sreet legal, ja nie :wink:

3. Cross ma nowy napęd i SM poszedł chwilowo w odstawkę.

4. W Szczyrku spotkaliśmy czterech kolesi, każdy na KTM’ie, dwóch wyglądało na ~50lat :shock:

... mam nadzieję, że mi też będzie się jeszcze tak chciało w tym wieku :roll:

 

Byłeś w Szczyrku to trza było się odezwać - mam 8 minut samochodem :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłeś w Szczyrku to trza było się odezwać - mam 8 minut samochodem :razz:

Sorry :roll:

Wyjazd nie był pewny i wypalił w ostatniej chwili. Miałem się odezwać... do Pawła_P też, ale nawaliłem. Jest szansa, że w tym roku jeszcze nie raz odwiedzę wasze strony, więc mam nadzieję, że DOZO!

 

Adam, a do Ciebie, to specjalnie podjadę, żeby Ci skopać dupsko, zobaczysz jak to jest :wink: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jest Pt. albo Sb. dzien wylotu na Ibize. decyzja zapada, ze od rana sie oszczedzamy, bo nas na poklad samolotu nie wpuszcza. pijemy na basenie tylko czysta wodke, zeby nie mieszac. na sniadanie jajka sadzone. po 8 sztuk, bo to ciezka piatkowo-poniedzialkowa noc bedzie. nie wytrzymuje, popijam piwem. kawy nie dam rady. na papierosy po wczorajszej nocy nie moge patrzec. patrze sie za to na te lotewskie cielska. zachowuja sie dzis tak, jak ja w ich wieku. udaja na zmiane, ze sie nic nie stalo albo udaja, ze nas nie znaja. Obi-wan rzuca w nie kostkami lodu i nagle zaczely nas poznawac.

 

caly dzien tym razem na plazy. obok wielki topless sie wyciagnal. dawno takich naturalnych toplessow nie widzialem, robimy zdjecia. jej facet nie protestuje. ja tez bym na jego miejscu nie protestowal. obok rozkladaja sie dwie Portugalki. jedna ladna, druga brzydka. zawsze tak jest. z tylu starszy pan rytmiczne rusza stopa w rytm naszych ciezkich beatow. Portugalki nie, uparte sa. zmieniam na plazowy set z WMC sprzed dwoch lat. rozpczynam od tego numeru http://pl.youtube.com/watch?v=n7bpjyQYk3Q i tego numeru http://pl.youtube.com/watch?v=haXk1zy6KXk i tego numeru http://pl.youtube.com/watch?v=rcA1ez4ousU - i pozamiatane. zadna jeszcze sie nie oparla takiej mieszance. ale jedna jest z nich jest brzydka i wracamy do ciezkiego brzmienia, to byla tylko taka arogancka prowokacja.

 

czas sie pakowac. nie wiem, w co sie ubrac. Obi-wan tez. walimy po szklance wodki i zakladam krotkie gacie i t-shirt z podobizna Johna Digweeda. sam robilem. Obi-wan spodnie Armaniego i koszule Ralpha Laurena, co za wiesniak. wsiadamy w autobus. kurs na Palme. w autobusie mozna pic. na lotnisku ostatnie piwo, papieros. i jeszcze jedno piwo, zebym sie nie bal latac. w samolocie piekna stewardessa. nie pozwala sie fotografowac i mowi, ze jestesmy pijani. to nie my jestesmy pijani, to ty jestes fladro trzezwa. ladujemy. kilka zdjec i na kolacje.

otoz Obi-wan pracuje z jedna Wloszka, ktorej siostra spotykala sie z pewnym Anglikiem, ktory kiedys byl managerem w kawiorowej restauracji na Ibizie i ta Wloszka koniecznie kazala nam tam zajrzec, bo podobno kawior to jest ponad kawiory i Paris Hilton tam bywa. "czemu nie" to moje motto zyciowe przeciez i jedziemy do San Rafael. restauracja zowie sie The Elephant. w restauracji jest selekcja, troche sie na mnie krzywo gapia, ale stolik mamy zarezerwowany, wiec nie maja klapsy wyjscia. czuje sie nieswojo, same biale, lniane spodnie, eleganckie koszule i spinki, szpile po trzy cale i kiecki za USD10k. siadamy na tarasie, w kaciku, widok nad morze. ja pitole, ale pieknie. mija mi pierwszy stres, bo przestaja sie juz na mnie gapic. pewnie dlatego, ze Obi-wan powiedzial kelnerowi, ze jestem znanym djem i zaraz bede gral i wszystkie bilety sa juz dawno wyprzedane. no ma gnoj poczucie humoru. wjezdzaja karty. ceny wyrywaja mnie z kamaszy, ale to Obi-wan zapraszal. na wszelki przypominam mu, ze to on placi, on oponuje, zgodnie z przewidywaniami. mam jednak na takie okazje taka szpile, ze zawsze mieknie. „to nie ja zarabiam miliony funtow w Londynie”, z sarkazmem cedze slowa. probuje ripostowac "powiedzial ten, co zarabia miliony zlotych", ale ogolnie Obi-wan lezy i sie nie wymiga. wciagamy na przystawke krewetki grilowane na lisciach szpinaku w musie z dyni. o moj Bosz, zaraz oczadzieje, jakie to dobre. Obi na drugie zamawia tunczyka jakiegos tam, ja wybieram wino. nie zastanwiam sie i zerkam od razu na koniec listy i wybieram najdrozsze Chardonnay. Obi-wan przelyka sline albo kawalek krewetki. powoli glukoza uderza do krwi, robimy sie senni i zmeczeni. bierzemy po szklance jakiegos lokalnego bimbru i przechylamy po calaku. sennosc mija.

 

tunczyk obledny, wino doskonale, jestemy znowu pijani. gapie sie w to morze, Obi tez. no jest pieknie. pelnia, widnokreg rozswietlony kursujacymi lodziami, kilka jachtow po kilkadziesiat milionow dolcow zacumowanych na dole, obok duza grupa Francuzow, z czego Francuzki naprawde piekne i ten ich jezyk lepiej dziala, niz wino musujace i kino dla doroslych na raz. czuje sie przez chwile szczesliwy, zatem zamawiamy jeszcze jedna butelke i znowu gadamy o cielskach, zeby sie nie rozkleic i zeby nas te Francuzki za pedryli nie wziely. idziemy na gore do drink baru. bierzemy Campari z sokiem. barmanka jest ladna, jest Hiszpanka i jest zlosliwa. takie sa najfajniejsze.

 

koniec tego romantyzmu, zreszta on sie skonczyl wraz z era antykoncepcji. wsiadamy w taryfe i jazda do Amnesii. BBC Radio 1 Essential Mix live @ Amnesia, kilkadziesiat milionow ludzi bedzie nas sluchac na zywo. wchodzimy bocznym wejsciem, bo Obi kupil przez net VIPowskie wejsciowki, a ja mam koszulke z Digweedem i jestem znanym djem. Managerce klubu na tyle sie spodobala moja koszulka, ze daje nam talony na wodke. szkoda, ze tak malo.

pytamy o ktorej Digweed wchodzi za decki. o 0200. mamy dwie godziny na upicie sie. barmanka pochodzi z Brazylii i ma smutne oczy. bierzemy po wodce z Red Bullem. drogo jak cholera, ale wodki do szklanki 0,4l leje do oporu. przy drugiej kolejce wodka przelala sie ze szklanki, bo czekala na moj sygnal, a ja sie zagadalem. od tej chwili juz nigdy nie zamowie wodki w Warszawie, bo ciezki szlag mnie trafi, gdy po aptekarsku odmierza mi te 40ml.

 

pod barem poznajemy sie z jakims wloskim gejem, dwiema angielskimi parami, dwiemia angielskimi lesbijkami, gosciem, ktory wlasnie wyszedl z wiezenia, ladna mulatka i jakas Chinka. wszyscy sa tak pijani, ze nawet nie zauwazaja, ze nie jestesmy Angolami. ide pierwszy raz do lazienki, o dziwo nie ma kolejki. wychodzac slysze, ze Tong miksuje wlasnie nowy remix klasyki house, to byl ten moment http://pl.youtube.com/watch?v=jzksbT7l7ns wracam do Obiego i drzemy sie razem.

 

w koncu zbliza sie 0200. katem oka zerkam nerwowo to raz na fajna Angielke, dwa za konsolete. w koncu. Digweed pojawia sie za plecami Tonga. myslalem, ze sie rozplacze. wodka robi swoje, drzemy sie „Digweed, Digweed!”. pijani Angole podchwytuja i dra sie z nami. po chwili caly bar sie drze z nami. pozniej schody ponizej i w sumie cala sala juz skanduje. myslalem, ze sie poplacze. zartowalem.

 

Digweed zaczyna mocno, szkoda czasu na pieszczoty. zahaczam o szatnie, z ktorej wyciagam moja magiczna tablice. lecimy na podest. Angole, widzac przebojowa tablice, jeszcze mnie sami tam wciagaja. jest coraz glosniej, pojawia sie para, pierwsze stroboskopy przecinaja ludzkie sylwetki, wodka poteguje efekt. w koncu lapie rownowage i zaczynamy sie kolysac, bo pol kroku nie w te strone i dwa metry w dol, a ja chce zyc, a po pijaku jeszcze bardzij http://pl.youtube.com/watch?v=w7mUQ0Wx9g0

drzemy sie, tanczymy, pijemy. pijemy, drzemy sie i tanczymy. tanczymy z dziewczetami, z facetami, krecimy filmy, robimy zdjecia i pijemy. ja juz nie ogarniam, ale nie daje po sobie tego poznac.

idziemy do drugiego baru, bo Portugalka za barem ma wszystko na wierzchu. bierzemy Gin z tonikiem, obok dwie blondyny. sa ladne, sa zdrowe, sa usmiechniete, na pewno szukaja dobrych genow. umawiamy sie z nimi po secie Digweeda na drinka. swoja droga Angielki sa naprawde fajne. pija wiecej, niz Polki, sa bardziej otwarte, bezposrednie, bawia sie na calego i nie maja wstydu. zamiast niego maja dlugie nogi.

zaczyna sie peak time setu. gasna powoli kolorowe swiatla, a stroboskop wrecz przeciwnie. jest coraz glosniej, jest coraz parniej. powietrze mozna ciac w cieniutkie plasterki. tlok jak w w puszce szprotek. szprotek tez tu nie brakuje. Digweed niszczy ludzi, jest masakra, miksuje po trzy traki jednoczesnie, wraca do poprzednich trakow, sampluje dziwne odglosy, nacpani ludzie sa w transie, pijani ludzie dalej pija. wygladalo to tak, ja z Obim na dole. 12 minut tego Timo Maasa pan Digweed miksowal. http://pl.youtube.com/watch?v=ce5117DkOoo tysiac ludzi zegna Digweeda na stojaco, Digweed na stojaca zegna publicznosc. najlepsza impreza w zyciu. muzyka zabrala mnie w podroz.

 

pozniej Halliwell i Judge Jules graja hard house i prymitywne transy. trzeba przyznac, ze Halliwell to techniczny monster, zmienia plyty co 15sek. i nie myli sie. ale to glupia, ograniczona muzyka dla glupich, ograniczonych ludzi i bez sluchu. wracamy do naszych Angielek. pytaja, gdzie sie zatrzymalismy, a wlasnie czeka na nie taryfa. Obi patrzy na mnie z ukosa i oblizuje mimowolnie usta, chyba je przegryza. ja pociagam nosem i mruze oczy coolhappy2.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MIKKI napisał/a:

Adam, a do Ciebie, to specjalnie podjadę, żeby Ci skopać dupsko, zobaczysz jak to jest :wink: :lol:

Jakby co to do mnie też możesz :razz:

 

widzisz Mikki, masz chętnego na kopanie :mrgreen:

Miało być ode mnie :razz:

Teges - jest zimno :-)
W sumie to mega teges :mrgreen:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby niebo miało smak, byłoby kompotem z papierówek mojej babci

 

Tegesem jest to że babcia zrobiła go specjalnie dla mnie

 

Takie "tegesy" aż miło się czyta :wink:

 

Proszę serdecznie pozdrowić Babcię.

 

Pozdrawiam

Grzegorz

Przypomniał mi się mój wczorajszy kompot brzoskwiniowy, który został wlany do słoika z resztką wody od ogórków :roll:

Dziwnie smakował :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z uwagi na porę roku- prawie jesień i środek sezonu na węgierki, w sobotę wpadłem na genialny (a jakże) pomysł upieczenia ciasta ze śliwkami... taki prosty gnieciuch powstał w 25minut. Wyszło pyszne. 2h później już drugie siedziało w piecu :D dziś już go nie ma- a może to nieteges :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...