Podejmiesz się przekonania o swych racjach przeciętnego polskiego szefa małej, budowlanej firmy, żeby kupił swoim chłopakom od szpadla i kielni F-150 z V8 pod machą? A jak w przerwie pracy któremuś się zechce poszaleć na placu, zmieli skrzynie lub przywali w mur, to jak wytłumaczysz że auto idzie na kołki dwa miechy zanim znajdziesz warsztat który zechce go naprawić, sprowadzić części, a na końcu rachunek nie do przełknięcia
Emocje i kalkulacja biznesowa nie idą w parze. Jak przyjdzie szara rzeczywistość dnia codziennego, okazuje się że poczciwa, dziurawa od rdzy T4 2.4 D 72 konie robi robotę i jest niezastąpiona
Znam takie przypadki ale powód nieco inny. Zaczęli jeździć wolniej, bo zwyczajnie zbyt mocno bolało po kieszeni jazda mocnym samochodem z dużym silnikiem.