Skocz do zawartości

kruque

Użytkownik
  • Postów

    275
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kruque

  1. nie ściągałem w końcu tego z usa bo janmor działał ponad 5 lat bez problemów (a miałem jako backup starą cewkę, która dość rzadko powodowała wypadanie zapłonu). oryginalnie miałem w outbacku EU z 2005 (przedlift) diamonda 22433AA580 ale AFAIR był wymienny z 22433AA500. tak mi w każdym razie wyszło w trakcie poszukiwań - bo rozglądałem się też za używką 22433AA500.
  2. - a ja kupiłem kiedyś pasujący zamiennik janmora i przejeździłem potem kilka lat bez problemów (po sprzedaży auta również nie było problemu AFAIK). model w załączonym wątku.
  3. kruque

    O rowerach

    jak masz przyzwoity trenażer typu direct to chyba lepiej wrzucić na niego dedykowany rower, którego nie wykręcasz. nie potrzebujesz kół a jak jeździsz w trybie ERG (jak np w trainerroad) to nawet przerzutek.
  4. kruque

    Narty / Snowboard...

    a propos biegówek, dobra wiadomość. tego nie rozbiorą znienacka
  5. doskonałe! i świetne wejście na forum oby korba kręciła się jak najdłużej!
  6. kruque

    O rowerach

    prowadzące powinno być podpisane g-pulley albo guide pulley.
  7. kruque

    O rowerach

    najważniejsze imho żeby latarka miała wymienne ogniwa 18650. chodzi o to aby można było w terenie zmienić baterię a 18650 mają świetne parametry i łatwo je kupić. na przód polecam convoy s2+ (tylko patrz na temperaturę barw, są różne) z uchwytem tego typu co na foto. na tył styka cateye omni 3 - dobrze widoczna również z boku. od kilku ładnych lat jeżdżę na takim zestawie, nie udało mi się nic rozwalić.
  8. w każdym ASO powinni mieć. rozmawiałem o tym ostatnio w kontekście wymiany przedniej szyby (to wymaga rekalibracji eyesight). BTW - ciekawe co ma zderzak do eyesighta. sprostowanie: nie zauważyłem, że chodzi o tył.
  9. kruque

    O rowerach

    z ciekawości sprawdziłem - https://www.decathlon.pl/search?q=grx - jak ktoś chce napęd na grx / hydrauliczne tarczówki to szału nie ma - jeden model w podobnej cenie jak te powyżej. zabawne, że można (gdyby były dostępne) wyjechać z tytanową ramą z marketu
  10. kruque

    O rowerach

    heh, pan z filmu to świetny (choć smutny) przykład tego, że rowery wytrzymują więcej niż rowerzyści.
  11. kruque

    O rowerach

    obawiam się, że dyskomfort psychiczny i 'świadomość, że rozpada się rower' nie ma wiele wspólnego z oponami. jeżdżę często gównianymi asfaltami na szosówkach, zdarzają się odcinki szutrowe i nie zauważyłem uszkodzeń z tym związanych. opony standardowe 25mm - te o których piszesz, schwalbe durano, schwalbe marathon etc. nie mam kół z górnej półki i jakoś nie udało się ich pokrzywić mimo że mało nie ważę (85kg). jeśli twoje nadgarstki i dupa/kręgosłup wytrzymają te gminne asfalty to rower z pewnością też je wytrzyma. chyba, że celowo będziesz najeżdżał na ranty dużych dziur zamiast je omijać.
  12. kruque

    O rowerach

    mogę z czystym sumieniem polecić elite direto. zrobiłem zimą kilka tyś km na direto X, kolega od kilku lat trenuje dość intensywnie na wersji bez X i nic się nie popsuło. jest jeszcze XR (różnią się % i mocą maksymalną). z apek najwięcej wyniosłem z trainerroad, chociaż to same słupki + tekst. z 'gierek na trenażer' warto sprawdzić RGT cycling - symuluje jazdę w grupie, konieczność zwolnienia w zakręcie. jest darmowa wersja, a organizowane wyścigi są całkiem fajne.
  13. dla rozluźnienia napiętej atmosfery - trafiłem przypadkiem:
  14. dokładnie - jedź do ASO. od 3.5 roku nigdy nie czyściłem tych kamer, regularnie jeżdżę na tempomacie aktywnym i ES wyłączał się na krótko tylko w sytuacjach kiedy coś (śnieg/para/coś innego na szybie) blokowało widoczność. potrzeba nie lada ulewy żeby to przestało działać. nigdy nie miałem groźniejszego fałszywego alarmu kolizyjnego - zawsze kończyło się na pikaniu (krzaki na szutrach, wysepki, znaki <<<<< w szybko atakowanym ostrym zakręcie). jadąc na tempomacie zmiany pasów i inne manewry delikatnie wspomagam gazem, wtedy problem zwalniania/za wolnego przyspieszania nie występuje. asystent pasa to inna rzecz - wykrywalność linii/pobocza jest (i od początku była) taka sobie ale to nie jest autonomiczne auto.
  15. kruque

    Initial D

    niezbyt znam się na initial D, bo mimo że niby kojarzę o czym, to nigdy nie widziałem żadnego odcinka. ostatnio jednak y-t podpowiedział mi coś takiego -- prorocze, nie powiem:
  16. kruque

    O rowerach

    poza tym zawsze można ją zwęzić - to nie jest problem.
  17. Dopiszę się tu, bo temat najbardziej pasuje. Poniżej niezbyt krótkie fotostory z odrobiną świeżych spostrzeżeń na temat samochodowej wycieczki do ojczyzny prościuto na przełomie czerwca/lipca 2021. Może przyda się komuś w podjęciu decyzji. TLDR: Warto teraz jechać do Włoch bo jest ładnie i pusto. Okolica Volterry - w stronę Saline Przed wakacjami miałem sporo wątpliwości kowidowo-logistycznych, przepisy się zmieniały ale w czerwcu były dość ostre (warto śledzić https://covidzone.info/). Pojawiały się informacje o godzinach policyjnych dla turystów w większych miastach, limicie ilości osób przy stolikach etc. Pojechaliśmy z deklaracjami online wypełnionymi na włoskiej stronie, paszportami covidowymi i ze świeżymi testami dla dzieci. Półfinały Euro w knajpie okazały się wyjątkiem jeśli chodzi o dyscyplinę. W praktyce nikt nie zweryfikował żadnego papieru ani pdfa - ani na granicach ani w trakcie zameldowania w hotelach/kwaterach. W trakcie 2 tygodni wojaży trzy razy sprawdzano nam temperaturę bezdotykowo (hotel, sklep, gdzieś przy wejściu do muzeum). Na pewno trzeba mieć komplet maseczek. Przyzwyczaiłem się, że w Polsce często sprawę załatwia komin/buff, tam w pierwszym markecie pan z obsługi zwrócił mi uwagę na buffa i podarował maseczkę. Wszyscy Włosi w pomieszczeniach noszą maseczki dopóki nie siądą do stolika. Pizzeriom nie opłaca się otwierać bo nie ma klientów Co pozytywne - ludzie boją się tam jechać i jest naprawdę mało turystów. Widywaliśmy bardzo mało obcych blach, wg gospodarza w ogóle nie ma turystów z USA i Azji, którzy stanowią większość w miastach takich jak Rzym czy Wenecja. Zresztą można sobie zerknąć na webcama z dowolnego, znanego placu dużego miasta i zweryfikować stan zaludnienia. Zapomniałem jaka to górka w Dolomitach, ale na pewno jest bardzo znana. Pojechaliśmy w sprawdzonym, kompatybilnym dzięcięco składzie w 3 rodziny, podzieliliśmy trasę na kilka etapów z noclegami po drodze. Nastawiliśmy się raczej na umiarkowanie aktywny wypoczynek, 50/50 jeśli chodzi o plażing/zwiedzanie. Dolomity - postój w zatoczce przy drodze. Te kwatery były niestety zajęte Pierwszym strzałem dojechaliśmy przez noc w Dolomity (tu postój regeneracyjny na łączce przy serpentynach, o noclegi było trudniej bo trafiliśmy w termin Lavaredo Ultra Trail) a potem już za dnia do Limone sul Garda, jak się okazało jednej z ładniejszych miejscowości na zachodnim brzegu jeziora. Tam spędziliśmy 2 noce wykorzystując półtora dnia na zwiedzanie okolic autem/promem i rowerami. Santuario di Montecastello Rowery (na szosowych oponkach) stanowiły dość istotny element wyjazdu, co rano robiliśmy na nich z kolegą zwiad, który pomagał potem w planowaniu akcji samochodowych. A że towarzystwo budziło się raczej późno to mieliśmy okazję nakręcić w trakcie wyjazdu kilkaset km Zamek w Malcessine Borgo Medievale di Canale Malcesine - widok na północ z wieży Północna, górzysta część Gardy przerosła moje oczekiwania. Góry wyrastające wprost z jeziora, urokliwe miasteczka połączone promami (np Malcesine) + okolice Tenno, Canale - okazało się, że przypadkowo wybraliśmy idealną bazę na krótkie zwiedzanie okolicy. Jeśli ktoś lubi pomykać wąskimi serpentynami okolice Monte Nai to raj na ziemi - na ~40km wyszło nam ponad 2km przewyższeń. Asfalty dobrej jakości, ruch znikomy. Super widoki z tarasów knajpy w Pieve albo klaszoru w pobliżu Monte Cas. Na pewno rozważę powrót nad Gardę na dłuższy czas. Średnio legalne kąpielisko pod zamkiem ...i miejscowa młodzież, której nie powstrzyma nawet drut kolczasty Żabim skokiem przenieśliśmy się do Toskanii - a konkretnie miasteczka Pomerance, gdzie mieliśmy zaklepane 9 noclegów i gdzie czekali na nas znajomi. Na początku Toskańskie pagórki nie zrobiły wrażenia (na południu Polski mamy podobne) ale w miarę odkrywania kolejnych dróg ukazały się perełki. Okolice Pomerance Przede wszystkim ichnia kraina pagórków jest bardziej rozległa, pocięta siatką wspaniałych, pustych, krętych dróżek z bardzo miłosiernymi podjazdami - jest sporo pod górę, ale dość interwałowo. Poza tym tam już kończą żniwa, więc kolory w połączeniu z winnicami są obłędne. Panuje wszechobecna sjesta - zarówno wśród kombajnistów jak i nielicznych robotników drogowych. Cannetto Volterra Wiadomo co W zasięgu 0.5-1h drogi autem od Pomerancy mieliśmy niezliczoną ilość miasteczek i atrakcji do obskoczenia. Volterra, Piza, Sasso Pisano, San Dalmazio, Cannetto - na prawie każdym wzgórzu są jakieś kamienne zabudowania, jeśli nie ruiny zamku to mała wioska albo miasteczko ze zbitym skupiskiem starych budowli między które może wjechać tylko rower, skuter, porysowana panda 4x4 albo popularne, trójkołowe piaggio. Najpraktyczniejsze egzemplarze włoskiej motoryzacji Sprawę odległości od plaż załatwiał basen, w którym moczyły się głównie dzieciaki, ale godzina wystarczyła żeby dojechać do morza - kilka razy zrobiliśmy sobie plażowy dzień. Planowaliśmy pławić się w różnych miejscówkach, ale jak trafiliśmy na pustawy odcinek Baratti z megafalami (do prognoz tychże polecam windy.com) i dogodnym parkingiem w pobliżu to nie szukaliśmy dalej. Nieopodal znajduje się wielkie muzeum archeologiczne z zabytkami Etrusków. Nie zawsze musi być asfalt Nasz ulubiony odcinek plaży Jak się okazało okolica jest ewenementem w skali europejskiej jeśli chodzi o geotermię, wszędzie widać kominy maszynerii odzyskującej ciepło, chałupnicze instalacje można oglądać nawet w ogródkach prywatnych posesji. Można nawąchać się siarczanych oparów w trakcie spaceru szlakiem między muzeum geotermii w Monterotonto a Sasso Pissano. Internety polecają termy, nie starczyło nam czasu. Siarczyste klimaty - Sasso Pissano Niestety, 9 dni zleciało jak z bicza strzelił. Po zakupie pamiątkowego zestawu lokalnych win, piw (mają tam geotermalny browar rzemieślniczy :P), alabastrów i fantów z drzewa oliwnego trzeba było wracać. Zostały 3 noce, zrobiliśmy więc szybkie kalkulacje i po obserwacji webcamów klepnęliśmy 2 noclegi w Rzymie i jeden w Wenecji. Na odchodnym pojechałem jeszcze forkiem na sesję zdjęciową wśród wypatrzonych z wysoka toskańskich szutrówek. Pożegnanie z Toskanią Rzym obskoczyliśmy w systemie park & ride. Nie było żadnych problemów ze znalezieniem 3 domków obok siebie na dużym campingu położonym 25 minut komunikacją od centrum miasta, więc nie trzeba było ruszać samochodów. Okazało się to idealnym planem -- na Rzym najlepszy jest rower albo zbiorkom - autobus + metro. Tłoku nie ma Poklejone lusterka i porysowane zderzaki to norma, korki straszne, parkingi drogie. Z drugiej strony rowerzyści jeżdżą tu w stylu nowojorskich kurierów rowerowych i szybko można się do tego dostosować. We Wrocku nie odważyłbym się tak jeździć - tutaj wygląda to na powszechnie akceptowalne, babeczki na damkach z koszyczkami popylają na czerwonym między samochodami. Przy okazji kręcenia po Rzymie przejechaliśmy się fajną trasą wzdłuż Tybru i zrobiliśmy końcówkę treningu z lokalną grupą kolarską, bez żenady cisnącą wlotową dwupasmówką. Nasze przewodniczki Gdzie jest planowanie przestrzeni? Wzdłuż Tybru W sumie Rzymem pozytywnie się rozczarowałem, chociaż nie mieli na pewno planisty jak stawiali te ruiny Kolumny, rzeźby, pałace, fontanny są wszędzie, zupełnie bez ładu i składu. Polecam zwiedzanie po prostu idąc przed siebie, wystarczy skręcać w te węższe uliczki. Oczywiście - bez tłoku, kelnerzy-naganiacze biją się o klienta. Sporo śmieci, ale umiejętnie schowanych pod dywanem - blokowiska i fawele dookoła starego miasta trochę w stylu południowoamerykańskim. Rzym - nieopodal dworca głównego Wenecja - kolejne pozytywne zaskoczenie. Przede wszystkim udało się załatwić nocleg na wyspach, co pozwoliło do późnej nocy łazić po mieście. Dojazd autobusem albo promem pozbawia takiej możliwości, bo te nie kursują w nocy. Nocna granda w kanale Gdyby nie to, że następnego dnia atakowaliśmy drogę powrotną (~1200km) wstałbym skoro świt poszwendać się i porobić fotki - w nocy było komfortowo ale dopiero rano zobaczyliśmy zupełnie puste ulice. Przy okazji obejrzeliśmy jak funkcjonują sprzątacze i dostawcy. Jedyne pojazdy jeżdżące po wąskich chodnikach i mostkach to dwukołowe taczki wożące towar z/do łodzi. Śmieciarka Rowery do hotelu nieśliśmy chyłkiem bocznymi ulicami - obowiązuje całkowity zakaz pedałowania a kara nawet za prowadzenie roweru to 100e. Podobnie jak w Rzymie w okolicy głównych atrakcji kręci się sporo funkcjonariuszy przeróżnych odmian wojska i policji z bronią długą. BTW - niektóre służby pomykają niebieskimi forkami w dizlu. Pewnie po geście handlowym, bo są ciągle na chodzie Chronią i służą. W Wenecji jest srogo. A za lataniem dronem - aresztowanie. Nawet nie próbowałem. Czas na aspekt motoryzacyjny: Jechaliśmy wolnossącym forkiem z kompletem pasażerów, na ponadwymiarowych ATkach, załadowanym gratami, z dwoma rowerami na haku. Starając się jechać z grubsza przepisowo zrobiliśmy 4356km spalając 9.43l/100 wg dystrybutora. Na większości 'prostych' dróg używałem tempomatu aktywnego a praktycznie 90% toskanii i alpejskich zawijasów przejechałem na łopatkach w trybie M. Zdarzało się, że na wyjściu z agrafki pod górę musiałem zrzucać na 1kę ale ani razu banan nie zszedł mi z twarzy. W konwoju jechał z nami Outlander PHEV i A6 allroad 3.0TDI. I zaprawdę powiadam wam, że to kierowca Audi narzekał, że mu tiptronic za wolno zmienia biegi i doganiał nas dopiero na prostych. Wydaje się więc, że do Włoch można się kopsnąć nawet ssakiem 1.6, zwłaszcza patrząc na wszechobecne trójkołowe tuk-tuki i przedwieczne egzemplarze pand 4x4, które radzą sobie bez problemów. Pirelki polecam z czystym sumieniem, naprawdę uniwersalne. Acha, przy tankowaniu należy uważać na dystrybutory podpisane servito, bywają stacje na których cena wachy z servito potrafi się różnić nawet 40 centów na litrze - za sam fakt podniesienia pistoletu przez pana z obsługi. Raz się naciąłem. Podsumowując - mimo że nietanio, warto. Poza tym, mimo że mam w głębokim poważaniu piłkę kopaną, fajowo było usłyszeć jak całe miasto reaguje na zwycięskie gole swojej reprezentacji idącej po mistrzostwo Bonus dla wytrwałych (3 min, da się przeżyć):
  18. kruque

    O rowerach

    30 powinno pasować a nawet mniej. właśnie zmierzyłem felgi z których zdjąłem oponki 25mm przód, 28mm tył - mają 22mm.
  19. jechałem przedwczoraj tranzytem przez austrię i czechy (z włoch), żadnych kontroli/problemów nie było. we wrześniu jadę do chorwacji i słowenię pewnie pojadę sprawdzonym objazdem omijającym główne przejścia i autostradę - mniej więcej takim. na mniejszych przejściach szansa na korek / kontrolę jest mniejsza.
  20. odpowiem świeżym zdjęciem z meczu mieliśmy paszporty covidowe, deklaracje i testy dla dzieci. nikt nic nie sprawdzał na wjazd. dwa razy sprawdzali nas termometrem (hotel nad gardą i raz w sklepie). jest reżim wewnątrz sklepów ale przy stolikach już nie. śledziłem temat i nie słyszałem żeby kogoś sprawdzali na wjeździe. widać, że jest mniej turystów niż zwykle.
  21. ja również zabrałem świnkę do ojczyzny prościuto. przejazdem dolomity, garda, kilka dni w toskanii. polecam. więcej fotek z szutrowych zabaw w okolicy volterry tu: https://photos.app.goo.gl/LEuvsVZD8nXqjaU76
  22. kruque

    O rowerach

    jak chcesz się przymierzyć do spd (w tym systemie kupisz buty w których da się normalnie chodzić po zejściu z roweru) to polecam pedały półplatformowe. zawsze możesz na takich jeździć w normalnym obuwiu -- coś tym rodzaju. do tego jakieś w miare cywilne buty z decathlonu, skoro masz tribana to się pewnie nie brzydzisz sieciówki co do gleb - mit czy nie, ja leżałem kilka razy. ruch wypięcia stopy nie jest intuicyjny. na początek najlepiej sprężyny maksymalnie zluzować.
  23. kruque

    O rowerach

    wygląda mi to na prototyp z napędem odrzutowym.
  24. kruque

    O rowerach

    Ostatnio jeżdżę/chodzę w takich i są spoko. https://www.decathlon.pl/p/buty-na-rower-mtb-st-500/_/R-p-301219
  25. kruque

    O rowerach

    to rama przełajowa, one są takie 'przykrótkie' w porównaniu z szosą/gravelem. też mi się to wydawało abstrakcją, ale w trakcie dyskusji o bagażnikach Xawery1939 uświadomił mi, że ramy uszkodzone w ten sposób nie są objęte gwarancją i nie opłaca się ryzykować przy bardzo drogich framesetach. np żaden bagażnik rowerowy thule dostępny u nas nie ma wprost napisanej deklaracji, że nadaje się do przewozu karbonów (trzeba zacisnąć szczękę na ramie). do przewozu drogich rowerów kolega proponował coś takiego: https://yakima.com/products/highroad albo https://www.yakima.com/drtray. ja wożę karbonową ramę na taniej platformie, ale nie mam szczęki tylko ramę przypinaną paskiem do ogumowanego pałąka. poza tym cena mojego roweru nie była pięciocyfrowa
×
×
  • Dodaj nową pozycję...