Koleżka w jakimś Seacie bardzo się spieszył na Czerniakowskiej, mruga na mnie światłami (lewym jechałem w kolumnie, środkowy z tą samą prędkością), zjechałem na prawy, myślę jedź sobie miszczu, ślisko jest mnie się nie spieszy... Kilkaset metrów dalej, koleżka stoi na lewym z włączonym prawym kierunkiem, bo mu się bidulce kolejka wydłużyła do skrętu w lewo na jego pas
Wpuściłem miszcza przed siebie elegancko, ładnie podziękował i poleciał dalej.
Mała rzecz a cieszy i dobry uczynek z rana zaliczony i małe kopanko. Dwa w jednym