No cóż. Chyba nie nam rozsądzać ten przypadek. Z jednej strony klient płaci i wymaga, z drugiej w serwisie pracują tylko ludzie, którzy też mają gorsze dni, emocje, sympatie czy antypatie. Ja osobiście nauczyłem się kilku zasad i mi z tym dobrze.
1) Zawsze korzystam tylko z jednego ASO. Parę groszy wydanych więcej w pełni jest rekompensowane przez pewien komfort psychiczny - o czym dalej
2) Nawet jak mam domysł graniczący z pewnością co się dzieje, nie stawiam diagnozy przed serwisem. Jeśli coś stuka, to mówię, że stuka. To serwis ma dojść co, a ja płacę za usunięcie konkretnej usterki. Jeśli po drodze wymienią pół samochodu, bo nie będą mogli znaleźć, to już nie mój problem.
3) Nigdy nie kwestionuję wysokości rachunku. Co najwyżej mogę się "targować" o termin zapłaty, bo np nie jestem w danym dniu na daną kwotę przygotowany. Mam komfort, że nikt mnie nie okradnie, ani nie dopisze do faktury nr kołnierzyka. Chyba potrzeba nam jest w życiu odrobiny zaufania i nie sprawdzania innych na każdym kroku. Mimo wszystko nie sądzę, aby porządna firma ryzykowała stratę klienta dla jednorazowego zarobku kilkuset złotych.
4) Nie martwię się o szkody w pojeździe. jakoś nie dociera do mnie, że mógłbym odebrać samochód z połamaną anteną lub porysowanym panelem radia. Serwis jest od tego, aby usunąć wszystkie usterki w pojeździe. A płaci ten, z czyjego powodu powstały.
Takie mam doświadczenia z ASO innych marek (Skoda i Mercedes) i mam nadzieję, że ASO Subaru ( w domyśle firma p. AK) mnie też nie zawiedzie