Zawsze chciałem mieć starą imprezkę-od małego kiedy zabierano mnie na rajdy chodziło to auto za mną niemiłosiernie.Wiadomo,że turbo to jest to,ale rozsądek zwyciężył i kupiłem 2.0 115km.Ma to być typowy daily car,oczko w głowie.Do zabawowych kajtków i innych sprintów mam astre którą męcze solidnie.Imprezka kupiona od fana subaru-płakał jak odjeżdżałem;).Wiele lat u niego.Wcześniejszy właściciel też szmat czasu miał to auto.Generalnie zadbany egzemplarz,ale chcąc mieć igłę zabrałem się od razu po kupnie do roboty-pełna konserwacja i robienie nadkoli czyli standard można powiedzieć Wjechały amorki kayaby jako,że dotychczasowe już wysłużone.Ponadto filtry,olej,klocki,przegub i powoli zaczynam cieszyć się jazdą.Mam fajny dźwięk boksera z dobrego wydechu i jest to uczta dla uszu jadąc gdziekolwiek i jakkolwiek.Przy okazji tego,że mieszkam w górach na pewno w zimie będe wykorzysywał AWD na naszych nocnych oesach w pełni;).Muszę powiedzieć,że jak na taki wiek samochodu to jestem mega zdziwiony-nic nie skrzypi,nie puka,auto jest "zwarte" i zadbane,silnik mam wrażenie,że mógłby przejechać milion km,ogólnie takie poczucie solidności i obcowania z autem lepsze niż w niejednym swieżutkim wózku.No i te szyby bez ramek.
Z planów:
lepsze heble
kubły z gtka
Póki co tyle.
Pozdrawiam !