Dokładnie. Parę lat temu, jeszcze z ojcem pojechaliśmy na narty do Fr. Niby nic nowego, nie pierwszy raz ale pierwszy raz ja coś musiałem załatwić - nie w "kuororcie" ale w ALbertville w serwisie bo sie nam łożysko sypnęło no i ojciec sie gdzieś tam ustawiał a ja już gadałem na recepcji serwisu - po angielsku, z jakims młodym gościem. Wyszedł zaraz wielki le menażer, zjechał kolesia i po francusku do mnie. Ja ni w ząb - na szczęście ojciec dobrze zna ichni język. Natomiast z tego typu upierdliwościami spotkałem sie juz kilka razy łącznie z tymi ci maja słuzyć czyli żandarmerią.