W właśnie-co-miniony weekend zafundowałem sobie maraton pt. obie części nowej wersji "Hills Have Eyes". Do tego jakże nierozsądnego kroku pociągnął mnie naiwny wniosek, że Wes Craven w połączeniu z takimi elementami jak izolacja grupy ludzi (w drugiej części to nawet wojacy) od świata plus ludożerne potwory da coś porównywalnego chociaż do "Obcego" - o czymś na miarę mojego osobistego faworyta - "The Descent" nawet nie marzyłem, ale sądziłem że "Hills" część druga, czyli wojsko przeciw potworom, dostarczy mi rozrywki chociaż zbliżonej do drugiej części obcego.
Oba filmy tymczasem okazały się tymczasem dziełami na miarę kiepskiego porno, z tym, że zamiast zbliżeń genitaliów pokazywały rozrywane trzewia, wszelakie wydzieliny ludzkiego (zdeformowanego lub nie) ciała oraz brutalne gwałty z elementami na które ja bym nie wpadł nawet po naprawdę kiepskim alkoholu - np. zmutowana istota ssąca mleko sterroryzowanej, błagającej o litość kobiety - reszta scen, podobnie jak w pornolach, miała za zadanie jedynie stworzyć otoczkę wokół "akcji" (czyli w tym wypadku ohydy lejącej się z ekranu), więc nawet nie starano się zachować jakiegokolwiek sensu czy logiki wydarzeń tam pokazywanych.
Pomijając fakt, że mógłbym lepiej spożytkować czas poświęcony na obejrzenie tego chłamu, chociażby śledząc reportaż z masarni albo obrady włoskiego parlamentu, zastanawia mnie jedno - kto jest targetem takich "dzieł" ? Kto jest na tyle głupi, że pracuje określony czas na pieniądze, które potem wyda na bilet kinowy aby obejrzeć tę kupę ? Bo że twórcy wyżej opisanych siekanek mają problemy co najmniej z własną seksualnością, to pewne...
Zniesmaczony
Bergen