Skocz do zawartości

Związki homoseksualne, a adopcja dzieci


SebastianZ1

Rekomendowane odpowiedzi

Łoj. Konotacja to nie definicja - że wspomnę przywołaną wcześniej "dewiację" i "zboczenie". Może być pejoratywnie odbierane, tylko tyle - że jest taka możliwość.

Powiedz "Negro" (nie "Nigger"!!!) w Ameryce. Albo jeszcze lepiej - napisz to w gazecie. W bardzo pozytywnej konotacji...

Wiem, że Wikipedia jest jaka jest, i nie twierdzę że dam sobie rękę czy innego członka obciąć za prawdziwość i poprawność każdej zawartej tam informacji... :razz:

Ależ nie chodzi mi o prawdziwość definicji w Wikipedii. Chodzi mi o to, że Wikipedia (czy jakakolwiek inna encyklopedia) anglojęzyczna do polskiego znaczenia i konotacji jakiegoś słowa ma się jak pięść do nosa.

Zacząłem pisać coś o "nazwach własnych" i nazwach "nadanych/ narzuconych" - jak np. Eskimo (wg Centkiewiczów pejoratywne "pożeracz surowego mięsa"), Calcutta/ Kolkatta, Bombay/ Mumbai (choć to ostatnie to jest szydera historii i śmiech na całego z głupoty "narodowców indyjskich" - ta zmiana była "pierwszą poważną" i był to chyba pomysł BJP, ichniego LPR-u...).

To tylko świadczy o kompleksach.

Niemcy jakoś nie obrażają się, że Leipzig nazywamy Lipskiem, Muenchen - Monachium a Koeln - Kolonią.

Zmiana nazwy nie zmienia rzeczywistości, ale zmiana nazwy bywa rodzajem "marketingu społeczno-politycznego" - czyli manipulacją w istocie. Mnie się nie chce w tym uczestniczyć.

Ta sama reguła odnosi się do innych, politycznie poprawnych nazw. Jak ktoś ma resztki godności, to nie protestuje przeciwko nazywaniu siebie swoim imieniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 376
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Łoj. Konotacja to nie definicja - że wspomnę przywołaną wcześniej "dewiację" i "zboczenie". Może być pejoratywnie odbierane, tylko tyle - że jest taka możliwość.

Powiedz "Negro" (nie "Nigger"!!!) w Ameryce. Albo jeszcze lepiej - napisz to w gazecie. W bardzo pozytywnej konotacji...

Marudzisz. :cool:

 

"Może być" odnosiło się do "Cygana" przecież. Konotacja, czyli coś jak kontekst - ale nie ten "ściśle sytuacyjny", a ten bardziej "ogólny". (Może nie jest to bardzo precyzyjne czy super-poprawne określenie, ale chyba łapiesz w czym rzecz.)

 

Dane słowo może budzić skojarzenia (silne lub słabe) - niezależnie od kontekstu (= "bez kontekstu"). W danym kontekście, z "ogólnej konotacji słowa" (n.p. Żyd) wybierzemy sobie konkretną interpretację i wydźwięk emocjonalny (wyznawca religii, członek grupy etnicznej, sknera, nieuczciwy handlarz, etc.)

 

To oni już nie śpiewają "Negro Spirituals"? :shock:

Nie znam tamtejszych realiów i subtelności emocjonalnych związanych obecnie (!) z tym, (czy innym) słowem. Zawsze sądziłem, że polskie Murzyn to odpowiednik "Black". A nie tłumaczy się "black" na "czarny" właśnie ze względu na treść (emocjonalny wydźwięk) tych słów - zresztą, "murzyn" to właściwie też znaczy "czarny" (inna rzecz, źe raczej od brudu/ sadzy, ale mało kto o tym teraz wie). A "negro" to z hiszpańskiego chyba - i znaczy... "czarny"?

Sens - niby identyczny, wydźwięk - jakby niezupełnie.

 

Nigger to tyle (mniej więcej) co nasze swojskie "czarnuch" (ew. pier... czarnuch).

Z założenia niejako obraźliwe, niezależnie od "chęci" czy "zamiarów" ("panie Ch.." czy "ty ch.." - egal).

Ale "polish" może być już i "joke", i "ham", i "vodka") - tu jest konotacja słaba i/lub niejednoznaczna; w zależności od kontekstu będzie odebrana "dobrze" lub "źle".

 

Redneck - wiadomo, nie ma wątpliwości. Burak - warzywo, czy poseł?

Trza sie zastanowić... :roll:

 

Wiem, że Wikipedia jest jaka jest, i nie twierdzę że dam sobie rękę czy innego członka obciąć za prawdziwość i poprawność każdej zawartej tam informacji... :razz:

Ależ nie chodzi mi o prawdziwość definicji w Wikipedii. Chodzi mi o to, że Wikipedia (czy jakakolwiek inna encyklopedia) anglojęzyczna do polskiego znaczenia i konotacji jakiegoś słowa ma się jak pięść do nosa.

No właśnie - o tym pisałem wcześniej: nasz murzyn vs black (czy też getto i Ceylon).

 

Zaś odesłanie do Wikipedii nie dotyczyło "obraźliwości" "Cyganów", a tylko "nieścisłości" tej nazwy (pomijam czy prawdziwej, czy domniemanej).

(Szwed czy Holender raczej się nie obrazi gdy Indus powie o nim "Niemiec", ale jednak będzie wolał być nazywany "Szwedem" czy "Holendrem" - a przynajmniej "Europejczykiem" zamiast "Niemcem" - i tyle.)

 

Zacząłem pisać coś o "nazwach własnych" i nazwach "nadanych/ narzuconych" - jak np. Eskimo (wg Centkiewiczów pejoratywne "pożeracz surowego mięsa"), Calcutta/ Kolkatta, Bombay/ Mumbai (choć to ostatnie to jest szydera historii i śmiech na całego z głupoty "narodowców indyjskich" - ta zmiana była "pierwszą poważną" i był to chyba pomysł BJP, ichniego LPR-u...).

To tylko świadczy o kompleksach.

Niemcy jakoś nie obrażają się, że Leipzig nazywamy Lipskiem, Muenchen - Monachium a Koeln - Kolonią.

Zmiana nazwy nie zmienia rzeczywistości, ale zmiana nazwy bywa rodzajem "marketingu społeczno-politycznego" - czyli manipulacją w istocie. Mnie się nie chce w tym uczestniczyć.

Ta sama reguła odnosi się do innych, politycznie poprawnych nazw. Jak ktoś ma resztki godności, to nie protestuje przeciwko nazywaniu siebie swoim imieniem.

O tyle, o ile - myśmy nie wydawali dowodów osobistych i wyroków śmierci na obywateli niemieckich z Muenchen (he, he... umlauty Ci zżarło, co? :cool: ) stemplowanych orzełkiem i napisem "Polskie Władze okręgu ........, Monachium".

 

Szekspira, Paryż, Nowy Jork, Londyn czy inne takie nikt się nie żre, bo nie ma tej "drażliwej otoczki tematu". Zresztą, o Warschau żarł się ówczesny rząd ówczesnej "Republiki Ludowej" - co też ma swoją wymowę, i coś tam tłumaczy (i dlatego też było "Polska").

 

Indie, Cejlon - tam wspomnienia co do "oświaty kagańca" niesionego przez białego człowieka są takie trochę... ambiwalentne. Podczas kiedy większość docenia "zdobycze cywilizacyjne" (oświata, technika, infrastruktura, komunikacja, przemysł, struktury państwa i rządu, etc, etc.) to jednak ocena "wielowiekowych wpływów kulturowo-obyczajowych" oraz własnego statusu ("second class citizens") "pod miłościwym panowaniem Panów z Wilajatu" jest już jakby kwestią cokolwiek bardziej drażliwą.

(I coś tam musiało być na rzeczy - w końcu, Gandhi nie kupił ich wszystkich kiełbasą wyborczą - był przecież wegetarianinem... ;))

 

Ja tam się nie dziwię, że Cejlończykom jakoś tak przyjemniej mieszka się na Sri Lance - nas "Prywiślańska Republika" też mogłaby trochę w uszy drażnić. Nazwa niby tylko nazwa, ale...

 

;)

 

M.

PS: I nie łap mnie za słowa - ledwo myślę, padam na pysk i zara idę spać.

Ino jeszcze kilka postów króciutkich, jakieś piffko - i lulu... :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IMO to nie jest dewiacja. To jest inność.

Według mnie to polityczna poprawność, tak samo jak afroamerykanie, romowie, sprawni inaczej. W ostatnich latach panuje jakiś dziwny trend zastępowania słów, które były powszechne w języku jakąś beznadziejną nowomową.

 

Khe khe.

Czy ja moge swoją własną inmajopinii majopinię?

 

Wiesz jaka nowomowa nam naprawdę grozi?

Taka, którą teraz nazywa się "mową nienawiści".

Radykalne bojówki prawicowe posługują się nowomową wziętą prosto ze starych dobrych czasów.

 

"Agresja NATO, przejawiająca się kilkutygodniowym bombardowaniem Jugosławii pod pozorem obrony mniejszości albańskiej, jest wyrazem bezkarnej, nieograniczonej ekspansji liberalnego totalitaryzmu i globalizmu. Pod osłoną przewrotnej propagandy medialnej, uruchomionej dla uśpienia światowego sumienia, gwałci się wszelkie prawa Boże i ludzkie, aby poszerzyć swoje wpływy we wszytskich strategicznych punktach świata. Robi to dzisiejszy swiatowy żandarm - NATO. W tę niebezpieczną grę wmanipulowali Polskę rządzący nią liberałowie - poza świadomością i wolą Narodu."

Witold Tomczak dla "Reakcji. Tygodnika myśli" (nr 10 z 22 kwietnia 1999r.)

 

Co za soczysty język! :D Co za rozkosz dla kognitywisty! :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Agresja NATO, przejawiająca się kilkutygodniowym bombardowaniem Jugosławii pod pozorem obrony mniejszości albańskiej, jest wyrazem bezkarnej, nieograniczonej ekspansji liberalnego totalitaryzmu

(...)

poza świadomością i wolą Narodu."

Witold Tomczak dla "Reakcji. Tygodnika myśli" (nr 10 z 22 kwietnia 1999r.)

 

Co za soczysty język! :D Co za rozkosz dla kognitywisty! :mrgreen:

Ło Matko Boska! Chrystusie Nazarejski! Ło Święty Bierucie!!

Toć to żywcem jest co my na masówkach "Ręce precz od Korei!!" czytali!

 

Ludzieeee!! Plagiat!!! No ja wam mówię, plagiat - jak mi kolektywizacja i plan pięcioletni miłe!!

 

:lol::lol: :shock:

 

M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pieprzonych katolach, pieprzonych komuchach, pieprzonych Zydach, pieprzonych Murzynach, pieprzonych cyklistach

 

:roll:

 

Chyba powinieneś przeprosić kilka osób na forum. Nie ładnie tak o nich mówić.

 

 

Maruda, Gal, czy Niemcy lub im podobni mówili w zamierzchłych czasach na Warszawę inaczej niż Warschau?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pieprzonych katolach, pieprzonych komuchach, pieprzonych Zydach, pieprzonych Murzynach, pieprzonych cyklistach

 

:roll:

 

Chyba powinieneś przeprosić kilka osób na forum. Nie ładnie tak o nich mówić.

Ano, nieładnie. Tego "pieprzonego cyklisty" mu nie daruję... :twisted:

 

Maruda, Gal, czy Niemcy lub im podobni mówili w zamierzchłych czasach na Warszawę inaczej niż Warschau?

Nie wiem jak "drzewiej bywało" - ale też nie o zamierzchłe czasy się rozchodziło z tym Warschau/ Warszawa.

Z jednej strony było to nakręcanie przez władze peerela histerii n.t. "odwetowców z Bonn", "Ziomkostwa Ślązaków" i innych "Wypędzonych" co to tylko dybią i okazji wyglądają, co by nam prasłowiański Śląsk i Pomorze odebrać (wspomniane wcześniej przez Gala ugrywanie kapitału politycznego, choć wątpliwego gatunku), a z drugiej strony wciąż jednak było wielu Polaków, którzy pamiętali dobrze co Niemcy robili w Polsce (i jak "przebudowali" Warszawę na odchodnym).

 

Niech się gazeta Neues Deutschland

wstrzyma z wstępniakiem o pomocy

bo tu wciąż żyją ludzie, którzy

budzą się z krzykiem w środku nocy.

 

Swastyka też nie jest znakiem wymyślonym przez nazistów - jest to znak niemal tak stary jak ludzkość, a w Indiach widnieje na każdej niemal świątyni i świętym obrazku.

Ba! Sam gdzieś widziałem (jakiś magazyn, czy cóś) jak na zlot samochodów zabytkowych w Kalkucie jedna ekipa przyjechała "wojennym" merolem kabrio odziana w kompletne mundury SS. Dosyć dziwnie wyglądały te bengalskie ciemne gęby w mundurach SS - no ale w końcu Indusi to też biali...

Aryjczycy, jakby nie patrzeć - nawet jeśli "tak na oko" są czarni.

(W Azji to raczej Japończycy i ich "promieniste wschodzące słońce" budzi podobne skojarzenia, co u nas Niemcy i swastyka.)

 

Swastyka podobnież i w samej Europie była używana dość swobodnie i powszechnie jeszcze przed II WŚ - odsyłam do artykułu "Wszyscyśmy spod znaku swastyki!", grudniowy N.Czas!

 

Jednak wywieszenie wielkiej flagi ze swastyką, na Hali Ludowej...?

Hm... No jakoś tak.... Nie wiem...

Nie sądzisz?

 

M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pięknie się zrobiło :mrgreen::twisted:

IMHO chodzi o to, że "kulturalni" (to skrót myślowy, a nie złośliwość)ludzie na tym forum, którzy nie tolerują pedałów(niektórzy geje też używają tego określenia :mrgreen: )nie będą ich na ulicy nap........ć(pasek)w przeciwieństwie do młodzieńców weszpolskich :twisted:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marudzisz. :cool:

Dzięki za komplement.. :wink:

To oni już nie śpiewają "Negro Spirituals"? :shock:

Jakie "Negro"?!! :shock: Wpisz sobie do wyszukiwarki w Wikipedii "Negro Spirituals" i zobacz co Ci wyjdzie...

Nie męcz się - obecnie jedyną poprawną formą jest "Spiritual"

Spiritual (music)

From Wikipedia, the free encyclopedia

(Redirected from Negro spiritual) :cool:

Sam artykuł zresztą sam w sobie jest fajny - nie znajdziesz w nim słowa Negro inaczej jak w cudzysłowie. Bez cudzysłowu ktoś mógłby się poczuć obrażony...

Nie znam tamtejszych realiów i subtelności emocjonalnych związanych obecnie (!) z tym, (czy innym) słowem.

Dobra uwaga: słowa zmieniają swoje konotacje a nawet znaczenie. Jak się nie jest na bieżąco z językiem mówionym w danym kraju, to trudno wyrokować co poeta miał na myśli w roku 2006 mówiąc takie czy inne słowo.

Ale to jest "uwaga na marginesie" - nie odnosi się do istoty tej dyskusji, czyli (w moim mniemaniu), problemu "Czy należy ulegać chamskiej manipulacji i stosować się do terminologii politycznie poprawnej". Ja uważam, że nie.

Zawsze sądziłem, że polskie Murzyn to odpowiednik "Black".

Nie uzurpując sobie absolutnie prawa do nieomylności, mam wrażenie, że akurat w tym zakresie słownictwo angloamerykańskie jest dość precyzyjnie przetłumaczalne na polski a znaczenia słów są bardzo zbieżne w obu językach:

Negro = Murzyn (określenie nieobraźliwe, neutralne)

Black = czarny (określenie z lekkim zabarwieniem rasistowskim, choć trudno powiedzieć, że pejoratywnym bo przecież na tej samej zasadzie istnieje "biały", a nikt tego nie traktuje jako określenia obraźliwego - dlatego "rasistowskie" a nie "obraźliwe")

Nigger = czarnuch, asfalt (określenie pogardliwe, obraźliwe)

 

Zaś odesłanie do Wikipedii nie dotyczyło "obraźliwości" "Cyganów", a tylko "nieścisłości" tej nazwy (pomijam czy prawdziwej, czy domniemanej).

(Szwed czy Holender raczej się nie obrazi gdy Indus powie o nim "Niemiec", ale jednak będzie wolał być nazywany "Szwedem" czy "Holendrem" - a przynajmniej "Europejczykiem" zamiast "Niemcem" - i tyle.)

A to co ja pisałem, dotyczyło faktu podpierania się definicją z anglojęzycznej Wikipedii i "przekładania" tego wprost na polski - co jest moim zdaniem błędem. Jak po polsku określisz kogoś jako "typ kaukaski" to nie będzie to odpowiadało definicji "caucasian type" z Wikipedii angielskiej :wink: .

Innymi słowy; w języku polskim Cygan to każdy Cygan a nie tylko hiszpańsko-francuski.

 

O tyle, o ile - myśmy nie wydawali dowodów osobistych i wyroków śmierci na obywateli niemieckich z Muenchen (he, he... umlauty Ci zżarło, co? :cool: ) stemplowanych orzełkiem i napisem "Polskie Władze okręgu ........, Monachium".

 

Szekspira, Paryż, Nowy Jork, Londyn czy inne takie nikt się nie żre, bo nie ma tej "drażliwej otoczki tematu". Zresztą, o Warschau żarł się ówczesny rząd ówczesnej "Republiki Ludowej" - co też ma swoją wymowę, i coś tam tłumaczy (i dlatego też było "Polska").

 

Indie, Cejlon - tam wspomnienia co do "oświaty kagańca" niesionego przez białego człowieka są takie trochę... ambiwalentne. Podczas kiedy większość docenia "zdobycze cywilizacyjne" (oświata, technika, infrastruktura, komunikacja, przemysł, struktury państwa i rządu, etc, etc.) to jednak ocena "wielowiekowych wpływów kulturowo-obyczajowych" oraz własnego statusu ("second class citizens") "pod miłościwym panowaniem Panów z Wilajatu" jest już jakby kwestią cokolwiek bardziej drażliwą.

(I coś tam musiało być na rzeczy - w końcu, Gandhi nie kupił ich wszystkich kiełbasą wyborczą - był przecież wegetarianinem... ;))

 

Ja tam się nie dziwię, że Cejlończykom jakoś tak przyjemniej mieszka się na Sri Lance - nas "Prywiślańska Republika" też mogłaby trochę w uszy drażnić. Nazwa niby tylko nazwa, ale...

No. Tu jesteśmy bliżej istoty dyskusji. Otóż ja nie mam żadnych problemów z zaakceptowaniem Warschau i Breslau w języku niemieckim, bo... to są nazwy tych miast w języku niemieckim... Nie są (z założenia) obraźliwe - są kompletnie neutralne. Dla Niemca oczekiwanie by zaczął nazywać Danzig Gdańskiem, jest jakąś paranoją, świadczącą wyłącznie o naszych kompleksach!

To samo tyczy się:

Bombay - Mumbai

Negro - Afroamerican

homoseksualista - gej

Cygan - Rom

itd.

 

Wszystkie te słowa są w 100% neutralne i absolutnie nieobraźliwe w intencji używającego ich. Eliminowanie ich ze słownika jest manipulacją społeczną. Jak ktoś chce temu ulegać -

voila!

 

PS: I nie łap mnie za słowa - ledwo myślę, padam na pysk i zara idę spać.

Jakie "łapanie za słowa"?!! My to fundamentalnych sprawach dyskutujemy!!!

 

:wink: :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maruda, ja mam dywan ze znakami szczęścia, ale ciiiiii.

Finowie mieli takie niebieskie, znany kolor :mrgreen:, ale o tym też się nie mówi.

 

Hala Ludowa. Zabytek klasy zerowej. Unikat światowy. Kolejny dowód, że Polak potrafi? :mrgreen:

 

 

Hinduscy SySymani? Farmerzy jak przyjechali pobawić się na normandzkiej piaskownicy to znaleźli 3 sympatycznych Koreańczyków w mundurach wermachtu, z którymi ciężko było się dogadać :mrgreen:

 

 

Niemcy jak się do Warszawy wprowadzili to, to też ją przebudowali wedle swojego mrocznego gustu... ponoć wielu Niemców znających ją z przed wojny było... zszokowanych widokiem nowego wystroju.

 

My jakoś też nie mówimy Beijing czy inny Vilnius (tam chyba trochę przesiadywaliśmy?) :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To chyba w wikipedii było, tak?

I to irytujące, czytałam rozmowę z kolesiem, który wielokrotnie prostował informacje w Wikipedii na swój temat i nie chcieli mu uwierzyć :mrgreen:

A jednoczesnie znajoma miała problemy z dodaniem notki o jednym muzyku, ciągle jej odrzucali, że coś nie tak (wszytsko było OK rzecz jasna).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez stulecia w świecie islamskim podstawowy model rodziny to nie było "M+K+D" tylko "facet, duużo kobiet, duuuużo, duuuużo dzieci i parę wielbłądów".

...ale drugiego faceta to tam nie bylo, a o homo-zwiazkach prawimy.

 

Ale Prorok Muhamad biorący za żonę Aishę w okolicach 6-7 lat i konsumujący małżeństwo w okolicy ldziewiątego roku swej małżonki jest OK?

 

r.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Geje wypadkiem genetycznym? Jak zdeformowane konczyny? Ręce opadają. To są argumenty z zabarykadowanego umysłu, który trzyma się swojego bezpiecznego białego patriarchatu.

 

Co raz częściej dochodzę do wniosku, że strach przed homoseksualizmem wywodzi się jeszcze z czasów, kiedy samiec alfa okazywał pozostałym samcom w stadzie swoją dominację. A to może być strasznie bolesne dla samcowego ego.

 

r.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pieprzonych katolach, pieprzonych komuchach, pieprzonych Zydach, pieprzonych Murzynach, pieprzonych cyklistach

 

:roll:

 

Chyba powinieneś przeprosić kilka osób na forum. Nie ładnie tak o nich mówić.

 

 

Maruda, Gal, czy Niemcy lub im podobni mówili w zamierzchłych czasach na Warszawę inaczej niż Warschau?

 

Witek, to byla reakcja na Twoich "pieprzonych pedziow" jezeli juz uzywasz okreslenia pedzio to wystarczy samo nie w spolce z powyzszym przymiotnikiem - ale widze ze zbytnio zawoalowana byla ironia mojej wypowiedzi :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pech to, palec boży, czy diabeł ogonem namięszał? A może nasze forum po redakcjach czytają? Przeglądam prasę, a tam...

 

Jest stara anegdota o dwóch rywalizujących na tej samej ulicy sprzedawcach. Kiedy pierwszy wywiesza szyld: "Mój sklep jest najlepszy na tej ulicy", drugi odpowiada, wywieszając szyld: "Mój sklep jest najlepszy w całej okolicy!" - i toczy się to dalej: "Mój jest najlepszy w całym mieście... całym kraju... na Ziemi... w całym Wszechwiecie..." - aż wreszcie zwycięzcą zostaje ten, który wraca do pierwotnego szyldu: "Mój sklep jest najlepszy na tej ulicy!".

 

Czy to samo nie odnosi się do stopniowego zastępowania agresywnych sformułowań (seksualnych, rasistowskich) przez sformułowania bardziej "poprawne", jak cały szereg określeń: czarnuch-Murzyn-czarny-Afroamerykanin; albo: kaleka-upośledzony-sprawny inaczej? To zastąpienie potencjalnie pomnaża i rozszerza ten (rasistowski) efekt, który stara się usunąć, dodając jeszcze obelgę.

 

Tak długo jak "kaleka" zawiera nieścieralny ślad agresywności, ten ślad będzie nie tylko (w mniej lub bardziej automatyczny sposóB) przenoszony na każdy z jego "poprawnych" metaforycznych substytutów.

Ta zamiana otworzy nawet dalsze możliwości podkręcania pierwotnej agresji za pomocą dodatkowej ironii lub protekcjonalnej grzeczności (przypmnijmy sobie wszystkie ironiczne użycia słowa "inaczej" - na przykład, "mądry inaczej" - wytworzone przez polityczne porawne użycie tego terminu).

 

Jedynym skutecznym sposobem aby znieść efekt nienawiści jest, paradoksalnie, stworzenie okoliczności, w których będziemy mogli wrócić do pierwszego ogniwa łańcucha i użyć go w nieagresywny sposób.

Strategia powrotu do pierwszego ogniwa jest oczywiście ryzykowna, jeśli jednak zostanie zaakceptowana przez całą grupę, wobec której jest ono skierowane, może się to udać. Kiedy radykalne feministki mówią do siebie "ty suko", nie można odrzucać tej strategii jako czysto ironicznej identyfikacji z męskim agresorem. Funkcjonuje ona raczej jako autonomiczny akt neutralizacji agresywnego żądła.

Slavoj Žižek, art. "Groźna poprawność" - fragment książki "Rewolucja u bram"; podkr. w tekście moje.

 

* * * * *

 

Już w 1991 r. termin "polityczna poprawność (political correctness - PC) trafił do słownika Webstera.

Został zdefiniowany jako: "przejaw, odzwierciedlenie typowej postępowej ortodoksji obejmującej zwłaszcza sprawy dotyczące rasy, rodzajnika [czyli płci], preferencji seksualnych i ekologii".

Stary to słownik - w definicji brak wielu problematów, które do kanonu PC doszlusowały, a także tego, że owa "ortodoksja" (chyba wszystko mówiący termin) zaczęła być narzucana siłą.

 

Słusznie natomiast nie wspomniano, iż chodzi tylko o język. Opanowanie języka jest zaledwie pierwszym krokiem na drodze ujednolicenia postaw, a nawet myślenia. Język stanowi znakomite narzędzie do psychologicznego tyranizowania [vide]

 

Tłumaczenie "polityczna poprawność" nie jest zresztą zbyt trafne - określenie "poprawność" jest za słabe - chodzi wszakże o jedynie prawidłowe, jedynie właściwe, jedynie słuszne opinie i poglądy na wszystko. Poglądy, które powinno się wręcz automatycznie, obowiązkowo, bezapelacyjnie i bezdyskusyjnie wyznawać. Kto podaje orzeczenia PC w wątpliwość, wystawia sobie podobne świadectwo, co "dywersanci ideologiczni" w czasach komunizmu.

 

Ryszard Legutko widzi wyraźne podobieństwo między dzisiejszymi miłośnikami, entuzjastami postępu moralnego i obyczajowego a niegdysiejszymi zastępami brygad intelektualnych zachwyconych postępami planu sześcioletniego, walką z kułactwem i sojuszem robotniczo-chłopskim. "Afekt dla piatiletek i do proletariatu został zastąpiony afektem dla małżeństw homoseksualnych i feministycznej rewolucji kulturowej. Pragnienie zasadniczej przebudowy czegoś [czyli świata] pozostało niezmienione."

Jacek Kwieciński, "Szturmowe Brygady", podkr. moje.

 

 

 

I teraz najsmaczniejsze. Jeden tekst pochodzi z Wybiórczej, (nr 293, 16-17 XII 2006) drugi - z Niezależnej GP (nr 10, 1 XII 2006). Który z której - a, to już sami sobie wykoncypujcie... :mrgreen:

(To tak w nawiązaniu do tytułu postu. ;))

 

 

I jeszcze jedno, też z Wybiórczej, ten sam numer:

Stan N. Jersey legalizuje związki homoseksualne (fragmenty):

Stanowy Kongres New Jersey zgodził się na zawieranie przez homoseksualistów "związków cywilnych", w których mieliby oni identyczne prawa, jak w małżeństwie.

 

Decyzja stanowego Kongresu nie zadowoliła jednak obu stron sporu o prawa homoseksualistów. Konserwatywni przeciwnicy ustawy chcieli do niej wprowadzić poprawkę zapobiegającą zamianie w przyszłości "związków cywilnych" na normalne małżeństwa, a organizacje gejowskie nie są zadowolone, gdyż chciałyby już teraz zawierać małżeństwa.

 

Na mocy ustawy w New Jersey pary homoseksualne, które zawrą związek cywilny, nabywają takie same uprawnienia, jak małżonkowie. Uzyskują m.in. prawo do nazwiska, adoptowania dziecka i spadku.

 

Ustawę przeprowadzono po wyroku stanowego sądu najwyższego, który sześć tygodni temu stwierdził, że pary homoseksualne powinny być traktowane "na równych prawach" z heteroseksualnymi. Sąd nie zasugerował, czy wystarczy mu utworzenie równoległej do instytucji małżeństwa drogi prawnej dla homoseksualistów.

Konserwatywni kongresmani, którzy nie zdołali wprowadzić do ustawy poprawki definiującej małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, byli rozczarowani. - Tym ludziom należą się równe prawa, ale nie mają prawa do redefiniowania świętej instytucji małżeństwa, która dobrze służy społeczeństwu od 2 tys. lat - stwierdził o homoseksualistach republikański działacz Len Deo.

 

Organizacje homoseksualne zapowiadają dalszą walkę. Uważają, że utworzenie dla nich oddzielnej instytucji cywilnej nie oznacza równości, lecz inny rodzaj dyskryminacji.

No to konia z rzędem temu, kto teraz przekona mnie, że w tej całej zadymie wokół "małżeństw" chodzi tylko o równouprawnienie, a nie o zawłaszczenie pojęć i instytucji.

 

Czy ci "aktywiści" (mający tyle samo wspólnego ze "zwykłymi" gejami i leskami co "działacze związkowi" z szeregowymi robotnikami) nie rozumieją tego, że taki sposób sami kręcą na siebie bat? Że postawa "daj mi palec, to urwę ci rękę w łokciu i jeszcze pozwę do sądu za to, że się przy tym na mnie krzywo patrzałeś" prowadzi w prostej linii do tego, że jak się w końcu "konserwatywna większość społeczeństwa" wkurzy, to wypieprzą całe to towarzystwo na zbity pysk, i -jak "dobrze" pójdzie- doprowadzi to do "kotrrewolucyjnej legislacji" i odebrania im tego, co już mają?

 

Starożytni powiadali, że "jak Bóg chce kogo pokarać, to mu pierwej rozum odbiera"...

 

:roll:

 

M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez stulecia w świecie islamskim podstawowy model rodziny to nie było "M+K+D" tylko "facet, duużo kobiet, duuuużo, duuuużo dzieci i parę wielbłądów".

...ale drugiego faceta to tam nie bylo, a o homo-zwiazkach prawimy.

Ale Prorok Muhamad biorący za żonę Aishę w okolicach 6-7 lat i konsumujący małżeństwo w okolicy ldziewiątego roku swej małżonki jest OK?

Ludzie. Co ma p...a do wiatraka?

Mówimy o związkach homo. Nie "zoo" czy "pedo".

Wielbłądy nie były "częścią rodziny" - były "marginesem" lub "urozmaiceniem".

Tak samo jak dziś tirówka: jest "elementem krajobrazu (międzyludzkiego)", ale nie jest "częścią rodziny" kierowców.

W starożytnych Indiach zwyczajowym zajęciem eunuchów było robienie masażu i laski facetom (do dziś, zwyczajowo eunuchowie noszą stroje kobiece, używają żeńskich imion i mówią o sobie "ona") - i czy coś z tego wynika, co by pasowało do tutejszej dyskusji?

 

W ciepłych klimatach owoce i kobiety dorastają szybciej, więc nasza definicja pełnoletniości jest trochę mało adekwatna do tamtejszych warunków. Jeden z bohaterów książek Łysiaka -najemnik "afrykański"- powiedział coś takiego, że seks z 12 letnią Afrykanką jest OK, z Afrykanką w wieku lat 18 to gerontofilia, a z Afrykanką 30 letnią to nekrofilia... :roll:

Inna rzecz, że wiek 9 lat rzeczywiście jest "trochę przedwczesny" - nie jestem arabistą, ale coś mi się kołacze, że było to wbrew ówczesnym nawet regułom "od tych spraw" w tamtym miejscu i czasie.

 

Prorok Muhammad podobnież "w ogóle" był "nie teges" jeśli chodzi o jego "relacje z kobietami" - ale to (jak i kwestia jego najmłodszej żony) nie ma wiele do rzeczy z tutejszy wątkiem.

 

Zaś "związki homo" w świecie arabskim były dawniej i są do tej pory, "tak samo" jak to było u dawnych Rzymian czy Greków (i podobnie jak u nich, nie były "rodziną" - były "elementem krajobrazu", zastrzeżonym do pewnych obszarów wiekowych i pewnych sytuacji, ale w żadnym razie nie "rodziną").

"Żony są do rodzenia dzieci, hetery do rozrywki, a do miłości - mężczyźni" - takie greckie porzekadło przeczytałem w którejś z książek (?) "o filozofach" - niestety, nie pamiętam gdzie.

 

Niezależnie od mnogości kultur i "modeli rodziny" dominują zawsze monogamia, albo poligynia (zwana poligamią) - modele "wszyscy ze wszystkimi" (pomijam okazje rytualnych orgii, kiedy nawet jeżom nie przepuszczano :mrgreen: ) i poliandria są marginalnymi zjawiskami na przestrzeni dziejów.

Poliandria najczęściej , o ile dobrze pamiętam, praktykowana jest wśród społeczności żyjących w ekstremalnie trudnych warunkach, gdzie ograniczenie przyrostu naturalnego jest conditio sine qua non fizycznego przetrwania spoleczności - w tej chwili pamiętam tylko jakąś grupę etniczną z Nepalu żyjącą w Himalajach (żona + dwóch -tylko!- mężów).

Opcjonalnym rozwiązaniem było kastrowanie części niemowląt męskich, jak to podobnież praktykowali pierwotni (przed-maorysowi) mieszkańcy obecnej N. Zelandii.

(Odsyłam do "The Rise And Fall of Third Chimpanzee" by Jarred Diamond - niezbyt politycznie poprawna książka, ale wielce "informatywna", i nie narzucająca "naciąganych interpretacji".)

 

 

W końcu ludzie rodzą dzieci w proporcji płci 1018 chłopców na 1000 dziewczynek (nadmiarowi chłopcy z nawiązką wyginą przed dojściem do wieku dojrzewania, a i potem ich skłonność do ryzyka i brania się za łby, zamiłowania do używek, itp. przerzedza skutecznie ich szeregi), więc monogamia wydaje się być rozwiązaniem najlepszym z punktu przetrwania społeczności - a co więciej, jest ona NIEZBĘDNĄ do harmonijnego jej funcjonowania, niezbędnego dla jej -społeczności- rozwoju.

 

Poligynia ma wprawdzie pewną zaletę "w kwestii doboru naturalnego" - dominujący samiec (=najsilniejszy => nazdrowszy i najlepiej genetycznie uposażony) ma najwięcej potomstwa, ale system ten ma jedną zasadniczą wadę.

Człowiek, poza tym, że jest nagą małpą jest również istotą "z cywilizacją" - a tej, nadmierne folgowanie zwierzęcym popędom przez jej członków, szkodzi.

 

60% lwów (samców) nigdy nie kopuluje - ci silniejsi im nie pozwalają. Ale też lwy nie mają "kultury" i "cywilizacji" - tam chodzi tylko o przetrwanie gatunku i "survival of the fittest".

Zaś w społeczności taka wataha młodych, niewyżytych samców to po prostu "nastawiona" bomba zegarowa - niewiadomą jest tylko kiedy dojdzie do wybuchu i jakie spustoszenia zostawi.

W tej chwili w Chinach i w Indiach rodzi się znacznie mniej dziewczynek niż chłopców (zderzenie wzorców "kulturowych" z możliwością określenia płci nienarodzonego dziecka) - obecnie, podobnież, w Indiach w niektórych rejonach jest to proporcja 800+ dziewczynek na 1000 chłopców.

Już dzisiaj politolodzy obawiają się "co z tego będzie" za lat 20-30 - i raczej są zgodni, że nic dobrego.

 

Społeczności "wybierając" taki czy inny "model kulturowy" (palimy zmarłych, zakopujemy ich lub zjadamy; dopuszczamy kazirodztwo, lub nie; zabijamy niedołężnych starców lub mamy o nich staranie; ustalamy wiek inicjacji seksualnej na "po 1-szej miesiączce albo jeszcze później", albo "jak noga dziewczynki grubsza od ch... to już można" - itp, itd) wyznaczają sobie (w połączeniu ze środowiskiem w jakim przyszło im żyć) dalsze "szanse rozwoju". Te społeczności, które wybrały "dobrze", przetrwały i się rozwinęły; te, które wybrały "źle" (albo żyły w kiepskich warunkach i/lub miały "niemiłych sąsiadów") wegetowały na krawędzi przetrwania albo ginęły (Aborygeni, mieszkańcy Wysp Wielkanocnych, izolowane społeczności w PNG, pierwotni mieszkańcy -przed Maorysami- wysp Nowej Zelandii).

Inaczej - dobór naturalny.

 

Nie jest dziełem przypadku, że tak wśród zwierząt jak i ludzi, te "południowe" są najbardziej skłonne do skakania sobie do oczu i agresywnej rywalizacji, a te "północne" bardziej skłaniają się do "współpracy międzyosobniczej" - warunki zewnętrze ("łatwe" lub "trudne") wymuszają takie "kooperatywne" i "powściągliwe" zachowania - lub też umożliwiają "pójście na całość" (bo w razie czego szybko wyrośnie następne pokolenie - w ciepłych klimatach życie rozwija się szybko i "łatwo").

 

Najwięcej przetrwało "cywilizacji", które jako model rodziny wprowadziły monogamię i wielożeństwo - ale ono też było ograniczone do "dopuszczalnych warunków i sytuacji".

Np. wielożeństwo u Arabów/ Muzułmanów ograniczone jest do 4 żon i obwarowane restrykcjami, oraz zostało wprowadzone do Islamu jako "potrzeba chwili" - po wyniszczających wojnach międzyplemiennych, w których zginęło mnóstwo męźczyzn i groziło Arabom wymarcie. Ogromna większość małżeństw muzułmańskich na całym świecie (poza światem arabskimi i Afryką - głównie Malezja i Indonezja, "zachodnie regiony Chin i część b. republik radzieckich, Azja południowa), to jednak model M+K (jedna!).

 

Tak więc: nie licytujmy się na ekstrema ("a u was biją cza... ee... Afroamerykanów" :mrgreen: ) - trzymajmy się "głównego nurtu".

 

Sorry za mały (hłe hłe) offtop. ;)

 

M.

 

[EDIT]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marudzisz. :cool:

Dzięki za komplement.. :wink:

:razz:

 

Dobra uwaga: słowa zmieniają swoje konotacje a nawet znaczenie. Jak się nie jest na bieżąco z językiem mówionym w danym kraju, to trudno wyrokować co poeta miał na myśli w roku 2006 mówiąc takie czy inne słowo.

Ale to jest "uwaga na marginesie" - nie odnosi się do istoty tej dyskusji, czyli (w moim mniemaniu), problemu "Czy należy ulegać chamskiej manipulacji i stosować się do terminologii politycznie poprawnej". Ja uważam, że nie.

Też tak uważam. Zostawiam sobie jednak margines na pojedyncze (!) sytuacje, kiedy ktoś mnie prosi, żebym nie używał określenia dla mnie neutralnego, a dla niego - jakby mniej.

Jeśli zaś ta sama osoba powie, że nie wolno mi używać "Eskimos", "homo" czy "murzyn" w zwykłej rozmowie, bez obraźliwego kontekstu czy intencji, między mną a innym kimś, któremu owe określenia też się "nie kojarzą" ani nie są dla niego "pejoratywne" to powiem mu, żeby się pał... ee..., zajął gratyfikacją erotyczną we własnym zakresie, vulgo: stosunkiem inaczej. :mrgreen:

 

Zaś odesłanie do Wikipedii nie dotyczyło "obraźliwości" "Cyganów", a tylko "nieścisłości" tej nazwy (pomijam czy prawdziwej, czy domniemanej).(...)

A to co ja pisałem, dotyczyło faktu podpierania się definicją z anglojęzycznej Wikipedii i "przekładania" tego wprost na polski - co jest moim zdaniem błędem. Jak po polsku określisz kogoś jako "typ kaukaski" to nie będzie to odpowiadało definicji "caucasian type" z Wikipedii angielskiej :wink: .

Innymi słowy; w języku polskim Cygan to każdy Cygan a nie tylko hiszpańsko-francuski.

OK, zgoda. "Caucasian type" to "

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hinduscy SySymani? Farmerzy jak przyjechali pobawić się na normandzkiej piaskownicy to znaleźli 3 sympatycznych Koreańczyków w mundurach wermachtu, z którymi ciężko było się dogadać :mrgreen:

Ci SS-mani niekoniecznie byli "hinduscy" - West Bengal to raczej muzułmanie. ;)

To był zlot "historyczno-kostiumowy" - chłopaki odpicowali brykę, uszyli se wdzianka okolicznościowe, wydziargali szarpane ząbki na klapach, trupie główki na myckach i na błotniku zatknęli proporczyk ze znaną i lubianą swastyką.

A do zdjęcia podnieśli ręce, "jakby piwo zamawiali" - choć to było już ryzykowne, bo jeśli muzułmanie - to nie powinni piwa zamawiać... :roll: (a przynajmniej - "jak wszyscy", po cichu i dyskretnie... :mrgreen: ).

 

Niemcy jak się do Warszawy wprowadzili to, to też ją przebudowali wedle swojego mrocznego gustu... ponoć wielu Niemców znających ją z przed wojny było... zszokowanych widokiem nowego wystroju.

 

My jakoś też nie mówimy Beijing czy inny Vilnius (tam chyba trochę przesiadywaliśmy?) :roll:

Ale też nie my wymyśliliśmy "Pekin", ani też Vilniusa chłopaki od Żeligowskiego nie przemeblowywali, prawda?

 

Żeligowskiego do dzisiaj Litwini kochają jak drzazgę w dupie, a przecież mieszkańcy Wilna "wtedy" to byli w przważającej większości (95%?) Polacy, tak? Czyli, pan Lucjan nie wcielił Litwinów do Polski, tylko Polaków - i "polskie" miasto.

A kwas jest do dzisiaj.

 

M.

 

Kurde, co jest?! Ja ze sobą gadam, czy co?!

Nie piszę już więcej...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prorok Muhammad podobnież "w ogóle" był "nie teges" jeśli chodzi o jego "relacje z kobietami" - ale to (jak i kwestia jego najmłodszej żony) nie ma wiele do rzeczy z tutejszy wątkiem.

 

Żebyś nie skończył jak Rushdie. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...