Skocz do zawartości

Streetracing w Chinach


Michal_Impreza

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 54
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

a jak tam sytuacja z policja wyglada łapia ich?? jakies mandaty? skoro jezdza pod prad to nadmierna predkosc tez jest dozwolona?

 

tam policja nie zajmuje się takimi drobiazgami jak przestrzeganie przepisów, prędkości, ciągłych lini i innych :)

generalnie pilnują porządku, reagują jak jest wypadek i naprawdę ścigają złodzieji itp.

 

Kiedyś widziałem akcje na lotnisku, gdzie gość coś ukradł i uciekał. Był naprawdę sprawny i biegł bardzo szybko. Gonił go jakiś strażnik z gwizdkiem i gwizdał jak głupi. Po paru sekundach dosłownie z każdych drzwi wybiegł policjant i po chwili gonili go w 10 osób. Po 1 minucie prowadzili gościa w kajdankach do radiowozu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niezle filmiki, ciekawe czy sa miejscowosci, gdzie nie ma zadnych samochodow, tylko skuterki i rowery.

 

WiS: Bardzo ciekawa strona o sytuacji w Chinach.

 

auta wszędzie już dotarły. Czym głebiej w ląd tym więcej rowerów, ale samochody też są

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
To, że kraj [Chiny] jest fascynujący - pisałem bez ironii, to temat rzeka, zasługujący w Polsce na głębszą refleksję.

Już za chwilę pewnie jeden z głównych aktorów na światowej scenie politycznej, a przy okazji - miejsce udanego (?) eksperymentu łączenia rynku z autorytarnym systemem politycznym (...)

 

Singapur. Udany - przynajmniej jak na razie.

 

M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Singapur. Udany - przynajmniej jak na razie.

 

Prawda. Pytanie, jak się to uda w skali ogólnochińskiej. Jednak cokolwiek większej. Nie tylko my obserwujemy ten eksperyment z zainteresowaniem... Niejaki Władimir Władimirowicz P. takoż.

 

Tylko on ma do czynienia z innym "materiałem ludzkim"...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Singapur. Udany - przynajmniej jak na razie.

 

Prawda. Pytanie, jak się to uda w skali ogólnochińskiej. Jednak cokolwiek większej. Nie tylko my obserwujemy ten eksperyment z zainteresowaniem... Niejaki Władimir Władimirowicz P. takoż.

 

Tylko on ma do czynienia z innym "materiałem ludzkim"...

 

Zgadza się. Co do Singapuru (i ew. Chin w przyszłości) - zasada jest prosta: jak miska pełna, to pieski jakby łatwiej godzą się na smycz.

 

Tyle tylko, że "chińskie pieski" są jakby do smyczy bardziej "historycznie" przyuczone - jest taka popularnonaukowa pozycja, niejakiego Bo Yang, pt. "The Ugly Chinamen".

Nie jest to opracowanie naukowe, ale daje dobry wgląd w "mentalność chińską" i syndrom "kiasu" (to drugie to bardziej Singapur i Taiwan).

 

Jeszcze jest, na ten temat, pozycja niejakiego Hartzell'a: "Harmony in Conflict" - ale tego nie miałem okazji czytać.

 

No a jak już "o tym", to kłania się też Miłosz ze swym "Zniewolonym umysłem" i Jarred Diamond: "Guns, Germs And Steel" (to wyszło po polsku) i "The Rise And Fall of Third Chimpanzee" (nie wiem czy jest po polsku) - ogólnie, o czynnikach rozwoju (upadku) kultur i cywilizacji; Chinom poświęcone są duże fragmenty.

A niezależnie od tego, ciekawa lektura, godna polecenia

 

M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1.

zasada jest prosta: jak miska pełna, to pieski jakby łatwiej godzą się na smycz.

2.

"chińskie pieski" są jakby do smyczy bardziej "historycznie" przyuczone

 

W wypadku Singapuru i Chin, moim zdaniem, czynnik historyczno-kulturowy (czyli nr 2) jest decydujący. Micha ma tu mało do rzeczy. To w Europie się niektórym bzdurzy że jakby mieli michę, to czniają demokrację... Jakoś nie wpadają na pomysł, że jak już z demokracji zrezygnują, to łatwiej będzie zabrać im miskę.

 

PS.

Fajna bibliografia - thanks. Żeby jeszcze człowiek miał więcej czasu na czytanie... :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1.
zasada jest prosta: jak miska pełna, to pieski jakby łatwiej godzą się na smycz.

2.

"chińskie pieski" są jakby do smyczy bardziej "historycznie" przyuczone

 

W wypadku Singapuru i Chin, moim zdaniem, czynnik historyczno-kulturowy (czyli nr 2) jest decydujący. Micha ma tu mało do rzeczy. To w Europie się niektórym bzdurzy że jakby mieli michę, to czniają demokrację... Jakoś nie wpadają na pomysł, że jak już z demokracji zrezygnują, to łatwiej będzie zabrać im miskę.

 

PS.

Fajna bibliografia - thanks. Żeby jeszcze człowiek miał więcej czasu na czytanie... :wink:

 

Wziąć chorobowe... ;)

 

Pozwolę się cokolwiek nie zgodzić. Singapur to osobliwy przypadek.

 

Ludność napływowa to "Chińczycy" - ale była najbiedniejsza biedota z biednego południa, ściągnięta do pracy na plantacjach kauczuku, prac portowych i do kopalni cyny.

 

Dla nich celem w życiu było przeżyć, i zarobić parę groszy. Nie było w ich życiu czasu ni miejsca na to, co określa się "wyższą kulturą", obyciem, wychowaniem. (Co widać do dziś... ;)

Nawet języki, którymi większość z nich się posługiwała (posługuje) są uważane za coś w rodzaju slangu (cantonese) czy w najlepszym przypadku prowincjonalnej gwary (hokkien) - choć na dobrą sprawę cantoneese i mandarin różnią się jak hiszpański i angielski.

Mandarin był i jest (obok angielskiego) językiem klasy społecznej, z której wywodzi się rząd. Klasa ta, poza różnicami etnicznymi i językowymi różni się od "pospólstwa" także religią - są to w większości chrześcijanie.

 

Są też obywatele drugiej kategorii - Malajowie (ok. 14%) i trzeciej kategorii - Tamilowie (jakieś 6-8%). A przecież tuż za miedzą jest Malezja (24 mln), której Singapur był częścią w momencie przekazania władzy przez Brytyjczyków (Malaya Federation, która w kilka lat później rozpadła się, podobnie jak Indie - i w podobny sposóB).

 

Za "drugą miedzą" jest Indonezja (ok. 240 mln luda) - po upadku Suharto jest jakby spokojniej, ale w sumie ich sytuacja przypomina cokolwiek sytuację Izraela (z którym zresztą Singapur prowadzi ścisłą współpracę wojskową ;)

 

Więc z jednej strony ludność, która (w większości) nigdy nie miała wielkich aspiracji politycznych, obywatelskich czy kulturowych - zrobić majątek, to był cel w życiu - a czym więcej pieniędzy, tym lepiej (coś jak dawniej Żydzi w Europie).

 

Z drugiej strony, zdjają sobie sprawę, że ich bezpieczeństwo zależy od silnego rządu (nieskrępowego fanaberiami demokracji) - i to zarówno bezpieczeństwo wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Ceną jaką się za to płaci, jest -w naturalny sposób- brak swobód obywatelskich (bo tu nie można nawet powiedzieć "utrata").

 

No i specyficzna "mentalność azjatycka" też gra tu niemałą rolę - człowiek zawsze postrzegany jest jako element grupy (kolektywu), a posłuszeństwo jest cnotą samą w sobie. Tak więc, jeśli system zapewnia prawa jednostce kosztem "sprawności" społeczeństwa, to jest to zły system.

 

Następuje tu pewnego rodzaju kanalizacja energii społecznej - na robienie pieniędzy, bo to jest przede wszystkim wyznacznikiem statusu społecznego. Polityka - w to lepiej się nie mieszać, bo można dostać po łapach, i po kieszeni - PAP (partia rządząca, Peoples' Action Party, zwana przez tubylców "Pay And Pay" Party, na cześć nakładanych przez nią podatków) znana jest z wytaczania swym oponentom procesów o zniesławienie, gdzie kary idą w miliony dolarów.

 

Więc czynnik społeczno-kulturowy, jak najbardziej.

Ale nie tylko - do tego dochodzi możliwość robienia pieniędzy, co pozwala na poprawę swego statusu społecznego - to jest marchewka.

 

Ale też łatwo tą możliwość stracić - to jest kij.

Jak kto ma dużo do stracenia, to będzie uważał co robi - a i nażartemu psu też za bardzo nie chce się za łańcuch szarpać.

 

Więc, w porównaniu do Chin (ich biednych obszarów), Singapur to Ameryka - kopalnia pieniędzy i oaza swobód obywatelskich. Micha jest pełna, łańcuch stosunkowo długi - ale jak będziecie fikać, to się i michę zabierze, i łańcuch skróci.

W Chinach z michą kiepsko, to i łańcuch krótszy być musi (a i kij solidnieszy) - ot co.

 

Ale nie ma ideał, Reb WiS.

 

Ubocznym skutkiem takiej polityki jest odpływ najzdolniejszych, najlepiej wykształconych obywateli; tych o aspiracjach większych niż tylko nabić kabzę. Oficjalne liczby mówią o 40 tysiącach "wyjechanych" Singapurczyków (gł. do Australii i Kanady), podejrzewam że tak naprawdę będzie ich dużo więcej.

Przy czym są to ludzie wykształceni i o szerszych horyzontach - i brak ich jest dotkliwie odczuwalny w kraju liczącym raptem jakieś 4.4 miliona nieszkańców.

(Wszystkie liczby za "CIA - The World Factbook" - mnie się zawsze zdawało że tam jest jakieś 3 - 3.5 mln...)

 

Tyle tytułem wstępu; wykład dokończę inną razą, przy flaszce jakiego szlachetnego napitku ;)

 

M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Singapur. Udany - przynajmniej jak na razie.

 

Prawda. Pytanie' date=' jak się to uda w skali ogólnochińskiej. Jednak cokolwiek większej. Nie tylko my obserwujemy ten eksperyment z zainteresowaniem... Niejaki Władimir Władimirowicz P. takoż.

 

Tylko on ma do czynienia z innym "materiałem ludzkim"...[/quote']

 

Zgadza się. Co do Singapuru (i ew. Chin w przyszłości) - zasada jest prosta: jak miska pełna, to pieski jakby łatwiej godzą się na smycz.

 

Tyle tylko, że "chińskie pieski" są jakby do smyczy bardziej "historycznie" przyuczone - jest taka popularnonaukowa pozycja, niejakiego Bo Yang, pt. "The Ugly Chinamen".

Nie jest to opracowanie naukowe, ale daje dobry wgląd w "mentalność chińską" i syndrom "kiasu" (to drugie to bardziej Singapur i Taiwan).

 

Jeszcze jest, na ten temat, pozycja niejakiego Hartzell'a: "Harmony in Conflict" - ale tego nie miałem okazji czytać.

 

No a jak już "o tym", to kłania się też Miłosz ze swym "Zniewolonym umysłem" i Jarred Diamond: "Guns, Germs And Steel" (to wyszło po polsku) i "The Rise And Fall of Third Chimpanzee" (nie wiem czy jest po polsku) - ogólnie, o czynnikach rozwoju (upadku) kultur i cywilizacji; Chinom poświęcone są duże fragmenty.

A niezależnie od tego, ciekawa lektura, godna polecenia

 

M.

 

Maruda pisze streszczenia referatu dla ogółu a rozwinięcie dla tych którzy noszą okulary...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maruda pisze streszczenia referatu dla ogółu a rozwinięcie dla tych którzy noszą okulary...

 

:)

To nie rozwinięcie, tylko odsyłacz; taka "uwaga na marginesie" - stąd kursywa i czcionka mniejsza (o 2 punkty raptem...).

 

pzdr,

M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę się cokolwiek nie zgodzić.

I tu już wyjąłem z futerału Colta 45, ciupagę oraz numer mobila do Chucka... szykując się do szermierki na argumenty...

ale...

specyficzna "mentalność azjatycka" też gra tu niemałą rolę - człowiek zawsze postrzegany jest jako element grupy (kolektywu), a posłuszeństwo jest cnotą samą w sobie.
Więc czynnik społeczno-kulturowy, jak najbardziej.

Ale nie tylko - do tego dochodzi możliwość robienia pieniędzy, co pozwala na poprawę swego statusu społecznego - to jest marchewka.

 

Ale też łatwo tą możliwość stracić - to jest kij.

Jak kto ma dużo do stracenia, to będzie uważał co robi - a i nażartemu psu też za bardzo nie chce się za łańcuch szarpać.

...okazało się, że nie ma sporu.

Ale nie ma ideał, Reb WiS.

Więc z żalem schowałem akcesoria do futerału - a futerał na szafę...

inną razą, przy flaszce jakiego szlachetnego napitku ;)

No, psiakostka, trzeba będzie. Myślę, że Plejady będą jakowąś okazją... a może i inna się w końcu trafi... :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

inną razą, przy flaszce jakiego szlachetnego napitku ;)

No, psiakostka, trzeba będzie. Myślę, że Plejady będą jakowąś okazją... a może i inna się w końcu trafi... :roll:

 

Na Plejadach, obawiam się, jakość przechodzi w ilość... :roll:

 

M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

obawiam się, jakość przechodzi w ilość... :

 

Tyż się obawiam - ale ja, jakby co, jestem skłonny zredukować życie towarzyskie do jakiegoś kameralnego wymiaru. Tłum mnie męczy.

 

Więc cichy kącik w pokoju, flaszka czegoś dobrego, słone paluszki i możliwośc pogadania bez przekrzykiwania muzyki... to jest to. Jestem do dyspozycji, jeśli ktoś podziela takie gusta...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

obawiam się, jakość przechodzi w ilość... :

 

Tyż się obawiam - ale ja, jakby co, jestem skłonny zredukować życie towarzyskie do jakiegoś kameralnego wymiaru. Tłum mnie męczy.

 

Więc cichy kącik w pokoju, flaszka czegoś dobrego, słone paluszki i możliwośc pogadania bez przekrzykiwania muzyki... to jest to. Jestem do dyspozycji, jeśli ktoś podziela takie gusta...

Podziela. No, może z wyjątkiem tych słonych paluszków ;)

 

M

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...