Miałem ulubiony warsztat, nie tani ale dobry. Ale odkąd właściciel zaczął fuczeć, dąsać się i bronić, kiedy nie wiem jakim cudem - no przypadkiem nieuważnie - mi urwali wycieraczkę reflektora, to nie pojadę tam więcej. Latal, zdjęcia robił tego ułamania, liczył ile procent już było nadpekniete ramię, wypierał się, ja nie mówiłem wprost że mi ułamali, tylko że trzymala się - po robocie dynda i taki jest fakt. Mówie i co z tego - wisi, nie wisiała. Jak procenty liczy a jak naprężenia? A pracownik nie zgłosił że wycieraczka dyndała przed robotą, zresztą z przodu koło silnika reflektora - czyli nie była złamana. Dzień wcześniej jeszcze patrzyłem na nią. Co za brak klasy szefa. Za te nawet 200 zl. w końcu wymęczyłem, trochę mi się nawet śmiać chciało na ten ośli upor. I może coś trafiło do faceta. zamiennik dali. Ale reputacja za 2 złote.