I to dokładnie 20 lat po "lotniskowym mistrzostwie" Tommiego, czyli awarii Toyoty Sainza w Margam Park i waleniu Moyi kaskiem po tylnej szybie.
Historia pięknie zatoczyła koło, brawo.
Brawo Ogier, można go lubić lub nie, ale trudno zarzucić, że ten tytuł jest niezasłużony. Tak, jak sporo osób pukało się po głowie na fińską stodołę Toyoty, tak sporo osób miało wątpliwości gdy Seb szedł do M-Sportu, a tymczasem w dwa lata dał dowód temu, że to tytuły z VW to nie była tylko kwestia topowego samochodu..