Skocz do zawartości

Tichy

Użytkownik
  • Postów

    1062
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Odpowiedzi opublikowane przez Tichy

  1.  

     

    @Tichy, powinneś zjeżdżać na prawy pas, ponieważ obowiązuje u nas ruch prawostronny i należy jechać pasem najbliższym prawej krawędzi jezdni. Szczególnie na autostradzie jest to widoczne w zachodniej Europie. Faktycznie jadąc lewym pasem z maksymalna dopuszczalna prędlością nie blokujesz nikogo ewentualnie osoby przekraczające prędkość dopuszczalną jednak jadąc bez powodu lewym pasem kierowca nie stosuje się do prawa o ruchu drogowym.

    Tak, tak, to wszystko prawda. Chodziło mi tylko o zasygnalizowanie pewnego braku równowagi w wypowiedziach większości (nie wszystkich, ale nazwałbym to dominującym trendem). Sam to zresztą też pokazałeś niechcący: duży nacisk na to, jakim to "złem" jest jechanie lewym pasem z bardzo marginalnym wspomnieniem o tych, którzy chcą jechać tym lewym z prędkością NIEDOZWOLONĄ. Tylko o to mi chodzi, a nie o udowadnianie, że jazda lewym pasem jest zgodna z przepisami ;)  Może to wynika z faktu, że wielu Forumowiczów należy do tych, którzy przekraczają prędkość i poganiają z lewego pasa? :P


     

     

    1. Nakaz jazdy prawym pasem wynika z Art. 16 kodeksu drogowego, cytuje 4 pierwsze paragrafy:

    Tak, oczywiście masz rację, ale... znowu ten brak równowagi ;)  Czemu z równym zapałem nie cytujesz przepisów dot. ograniczenia prędkości? Powtarzam: osoby tak przestrzegające przepisów, jak tu większość opisuje, nigdy nie odczują tego, że im przeszkadzam, jeśli będę nawet 50 km jechał lewym pasem z max. dopuszczalną prędkością, bo nigdy mnie nie dogonią. Tym samym przepis staje się dla mnie w tej konkretnej sytuacji martwy, gdyż w założeniu ustawodawcy ma on doprowadzać do sytuacji, w której jadący z max. dopuszczalną prędkością na lewym pasie nie napotka kogoś, kto jedzie PONIŻEJ tej max. dopuszczalnej. Sytuacja zmienia się, gdy np. są trudne warunki na drodze: ja nie pojadę wtedy po autostradzie 140 km/h, choć teoretycznie tyle bym mógł, więc będę cały czas dążył do prawego pasa, bo zawsze może się trafić ktoś (np. z lepszym autem), dla kogo ta prędkość w tych warunkach nie będzie niebezpieczna i mógłbym go blokować, czyli mu przeszkadzać i wtedy to ja jestem "tym złym" :)


    Słuchajcie, trochę inna sprawa: nie mogę teraz tego znaleźć w przepisach, a byłbym sobie dał głowę uciąć, że lata temu był przepis brzmiący mniej więcej tak, że "należy jechać tak blisko prawej krawędzi jezdni, na ile pozwala na to stan drogi". Jakoś to mądrzej prawniczo było ujęte, w każdym razie był to przepis, który umożliwiał legalną jazdę lewym pasem, gdy prawy był w fatalnym stanie. Czy ktoś to pamięta i czy dobrze wyczytałem, że teraz już tego zapisu nie ma czy może dalej jest takowa "luka" do wykorzystania? Ważne jest to szczególnie w Krakowie, gdzie duża część prawych pasów nie nadaje się do jazdy (chyba że ktoś jeździ czołgiem).

  2.  

     

    @Tichy, przestań nas już wkręcać ;) Przecież Twoje opisy nie mają ani odrobiny prawdopodobieństwa. Ludzie tak myślący nie jeżdżą samochodami ... :)

    Chodzi Ci o tę prędkość? Yyyy... :huh:  Ale ja poważnie wtedy pierwszy raz z życiu (jako kierowca) osiągnąłem taką prędkość... :o  Także z prostej przyczyny: po raz pierwszy posiadałem auto, które umie takową rozwinąć, co mnie zresztą zdziwiło, bo myślałem, że przy 180 km/h to będzie już "czerwone pole" ;)  Wiem, że jestem dziwny, nie kryję się z tym, jak widzisz :P , ale ja naprawdę nie lubię dużych prędkości. Autostradowe 140 km/h to jest dla mnie max., zresztą zazwyczaj skutecznie unikam autostrad, ale to już niekoniecznie tylko z uwagi na prędkości.


     

     

    Jak mogę to staram się nie przeszkadzać na drodze innym. Mam wariata na zderzaku to mu zrobię miejsce

    Ze wszystkim się zgodzę, pragnę tylko zwrócić uwagę na bardzo pomijany przez większość (i przez Ciebie chyba też, stąd ten cytat) fakt: to TEN NA ZDERZAKU przeszkadza innym, nie my jemu! On oczywiście sądzi inaczej, ale to ON jest "sprawcą" zamieszania na drodze i MUSI liczyć się z konsekwencjami, wg mnie (choć pewnie jestem w osamotnieniu) nawet z rodzajem zemsty innych użytkowników drogi włącznie. To jest jak z włamywaczem: to on jest "tym złym" i wchodząc do mojego domu MUSI się liczyć z tym, że nawet może stracić życie (nigdy nie wiadomo przecież, gdzie np. domownicy trzymają żelazko i czy takowe przypadkiem nie spadnie z pawlacza na głowę intruzowi, można też wpaść do wanny i się utopić, bo nie wiedzieć czemu gospodarze trzymali ją pełną wody) :biglol:


     

     

    W Twoim mniemaniu jak z Bielska wyjedziesz lewym pasem to do Łodzi tak będziesz jechał bo będziesz jechał caly czas przepisowo i nikt nie ma prawa Cię wyprzedzić?

    Ale powiedz mi, kto mógłby Go wyprzedzić (prócz poj. uprzywilejowanych, ale nie o takich przypadkach tu mówimy), jeżeli jedzie max. dopuszczalną prędkością, a nawet ciut szybciej? Teoretycznie nikt nie ma fizycznej możliwości go nawet dogonić! Więc nikt, powtarzam: NIKT nawet nie zauważy, że on jedzie cały czas lewym! A kto to zauważy w praktyce? Ten, który sam łamie ograniczenia prędkości. A, czyli ja mam stosować się idealnie do przepisów, zjeżdżać elegancko na prawo itp., żeby ktoś mógł się NIE STOSOWAĆ do tych samych przepisów? Wg mnie to niesprawiedliwe.


     

     

    o ja ułatwiam komuś włączenie się do ekspresówki i zostawiam mu prawy pas do rozpędzenia auta.

    W "Jedź bezpiecznie" nawet tak ZALECAJĄ! Poważnie! Dokładnie ktoś o to pytał pod kątem jechania lewym pasem i taki przykład podano! Oraz taki, żeby przed skrzyżowaniami z zieloną strzałką w prawo stawać na LEWYM pasie, żeby na prawym mogli stawać ci, co sobie na strzałce skręcą.

  3. Na polskich autostradach jest niestety tak, że lewym pasem trzeba jechać tyle ile fabryka dała, bo przepisowe 140km/h to zbyt wolno dla przedstawicieli handlowych. Ja staram się jechać prawy pasem z prędkością przepisową, natomiast na lewym przebywam jak najkrócej, co niestety przeważnie wiąże się z przekroczeniem dozwolonej prędkości. 

    Hmm, smutna prawda, niestety. Kiedyś, żeby sprawdzić auto po naprawie, na chwilę doszedłem do 180 km/h na autostradzie (na 3-pasowym odcinku). Wiem, nieładnie, ale... to było tylko na chwilę (doszedłem do 180 i od razu zacząłem hamować), nikogo nawet nie wyprzedziłem, ale gdy już byłem bliski prędkości max., to i tak mnie trzech "przedstawicieli" wyprzedziło! I to z dość konkretną różnicą prędkości! Nie wiem, jak tak można, ze mnie to chyba Kubica by nie był, adrenaliny miałem tyle przy tym "teście", że potem zjechałem na stację benzynową, żeby "ochłonąć" ^_^  Wiecie, wizja tego, co się dzieje z autem i kierowcą, gdybym przy takiej prędkości przywalił w coś, napięta uwaga, żeby w razie czegoś niespodziewanego jak najszybciej zareagować, itp., itd.,  po prostu dla mnie to za szybko.

  4. W szeryfa się bawiłeś? Nie lepiej trochę przycisnąć i wbić się przed wyprzedzanego żeby koleś ze Skody sobie dalej jechał?

    Czemu zdecydowana większość ma taki "uraz" do tzw. szeryfów? Wg mnie wynika to z tego, że ci, którzy ich nie lubią, sami łamią przepisy i bardzo im przeszkadza, że ktoś ośmielił się "wymusić" na nich prawidłowe zachowanie ;)

    Z opisu Kolegi zrozumiałem, że już jechał ciut ponad ograniczenie prędkości i dalsze przyciskanie chyba nie było możliwe? Wg wykładni z programu "Jedź bezpiecznie", gdzie - jak mniemam - wypowiadają się osoby naprawdę biegłe w prawie o ruchu drogowym - można wyprzedzać długo, nie ma żadnych limitów, o ile po pierwsze jedziemy z max. dopuszczalną prędkością, po drugie - o ile faktycznie ma miejsce manewr wyprzedzania, czyli przesuwamy się (może i bardzo pomału, nieistotne) cały czas nieco szybciej niż pojazd jadący przed nami (obok nas) na prawym pasie. W takich okolicznościach ignoruję całkowicie wszelkie trąbienia, migania czy najeżdżania z tyłu (poza pojazdami uprzywilejowanymi). Oczywiście jeśli mogę się jeszcze schować, to zwalniam i rezygnuję z wyprzedzania: wariatów wolę mieć przed sobą, niż za sobą :)  Zazwyczaj szybko znikają w oddali, a może kiedyś mi się poszczęści i zobaczę, jak się któryś wokół drzewa owinie? :biglol:

  5. Buuu, bardzo mi przykro, ale znajomy zmienił zdanie (oraz szablon strony, już nie ma sliderów) i nie chce ŻADNYCH zdjęć :(  Z jednej strony ma rację, bo treść jest ważniejsza, z drugiej szkoda, bo już się napracowałem nad serią ciekawych zdjęć i kompozycji wizualnych (nie tylko samochodowych).

    Przepraszam, że zająłem czas tym, którzy przysyłali mi fotki.

  6.  

    I znając siebie to nie mógł bym się zgłosić na policję z tym filmem bo obciążał by mnie za naruszenie nietykalności cielesnej kierowcy bmw

     

    Trzeba wiedzieć kiedy kamerę wyłączyć. ;)

     

    Święte słowa! To mi przypomina tekst z "Parszywej dwunastki": gość skazany na śmierć za zastrzelenie podwładnego-dezertera (uciekającego zresztą z pola walki z całą apteczką, bo to był sanitariusz) mówi oficerowi, że musiał tak zrobić, bo inaczej by go nie zatrzymał i straciliby medykamenty. A oficer mu na to: "Popełniłeś tylko jeden błąd - pozwoliłeś, żeby to ktoś zobaczył." :biglol:

  7.  

     

    I dlatego warto wozić te kamerki. Nigdy nie wiadomo na jakiego szaleńca trafisz. 

     

    Cholera, ale z tyłu nie mam, może warto dołożyć? Z drugiej strony 99% "dziwnych" przypadków, które mi się zdarzają, ma miejsce od przodu auta, a po autostradach nie jeżdżę.

    A ja na chwilę wejdę w skórę gościa z beemki.  Burak mi nie ustępuje drogi, na pewno robi to złośliwie i uważa mnie za palanta. No to ja w takim razie buraka nauczę, bo jak tego nie zrobię to chamstwo nas zgnoi i nic ja i mi podobni normalni ludzie nie będziemy mieli do powiedzenia ...

     

    Punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia ...

    "Normalni" ludzie w TAKI SPOSÓB, w dodatku autami marki BMW i to z wyższej półki cenowej, nie jeżdżą ;)

    Ale tak na serio, to aby móc się w pełni zgodzić z Twoją hipotezą, musielibyśmy wiedzieć jedno: czy ten z kamerką jechał z najwyższą dopuszczalną na tym odcinku prędkością. Jeżeli tak, to był "w prawie", bo cały czas wykonywał manewr wyprzedzania, a szybciej jechać mu nie było wolno. Nawet był o tym odcinek programu "Jedź bezpiecznie", dokładnie to tłumaczyli. Jeżeli jechał z prędkością mniejszą niż max. dopuszczalna, to opisana przez Ciebie hipotetyczna myśl kierowcy BMW może mieć uzasadnienie. Co nie znaczy, że jego dalsze postępowanie było mądre :angry:

    aa to źle Cię zrozumiałem , masz rację zaraz tichy napisze że faktycznie kierowca z BMW zrobił słusznie bo on jest za tym by edukować samemu na drodze innych. 

    Nie napiszę, bo mnie interesuje OBIEKTYWNA ocena zachowania danego kierowcy. Akurat tego z Beemy, gdyby to było dozwolone, zastrzeliłbym na miejscu, żeby zmniejszyć ilość idiotów na świecie. Akurat tak się składa, że miałem kilka lat temu prawie IDENTYCZNĄ sytuację w Częstochowie i wiem, co się wtedy czuje. Niestety wtedy jeszcze nie woziłem kamerki... Tam są miejscami 3 pasy ruchu, jechałem prawym, zgodnie z obowiązującym ograniczeniem. Jakiś facet (sportową Hondą, nie BMW, co mnie zdziwiło), co widziałem wcześniej w lusterku, jechał slalomem, z bardzo dużą prędkością, bez migaczy itp., wiadomo, król szosy. Środkowy pas i lewy były dość obłożone autami, a na prawym było aut dużo mniej, więc wskoczył na prawy, dojechał mi prawie do zderzaka, zwalniając gwałtownie w ostatniej chwili (chciał mnie nastraszyć, żebym przyspieszył) i ładuje długimi! Myślę sobie: "a jedź w cholerę!" i zwolniłem, żeby mnie wyprzedził, gdy się zrobi miejsce na środkowym. Facet mnie wyprzedził i podobnie jak na filmie: wjazd tuż przede mnie i hamulce na maxa! Wyhamowałem, ale to, co robiły auta za mną, to po prostu horror. Cinquecento tuż za nami to już byłem pewny, że w nas walnie, facet w ostatniej chwili puścił hamulce i odbił na środkowy pas, jak mi się zdaje, w każdym razie nic w nas nie walnęło (na prawym nie było TIRów). Ominąłem idiotę i odjechałem, żeby go zgubić, zanim się wpakuje do auta (bo już zaczął wychodzić, oczywiście) i zaraz skręciłem w jakąś małą uliczkę, żeby ochłonąć. Gdybym wtedy miał kamerkę, od razu posłałbym na policję - szlag mnie trafiał, że jadąc zgodnie z przepisami, w dodatku spokojnie prawym pasem (na 3 możliwe), nie przekraczając prędkości (jako jeden z nielicznych, bo środkowy pas i lewy jechały szybciej), i tak miałem takie jaja.

     

     

    nie znamy też przyczyny pośpiechu kierowców którzy wykazują przesadną brawurę, nie zawsze jest to zwykłe znudzenie długą drogą czy wrodzona "ciężka noga", bywa że ludzie mają ważne powody by gnać, ważny termin u lekarza, żona rodzi, nawet służba ratunkowa czy policja w cywilu

    Jasne, nagle wszystkim rodzą żony! Ja też mam zawsze ważny powód, dla którego chętnie bym przyspieszył ,a tego nie robię. TAK, jechałem kiedyś z rodzącą Żoną do szpitala, gdy odeszły Jej wody, TAK, miałem nie raz pilny termin do lekarza, TAK, codziennie spieszę się do pracy, bo mamy rejestratory i nie można się spóźniać. Co to kogo obchodzi? I bez kitu, że nagle 20% ludzi na drodze ma rodzące żony czy inne "ważne powody"! No i na koniec: dlaczegóż to ich "ważne powody" mają być ważniejsze od moich "ważnych powodów"? Nie ma czegoś takiego: albo jesteśmy równi, albo jeździmy jak chcemy.

     

     

    Na moje chłopskie oko to ten gość z kamerka który wyprzedzał ciężarówki jechał jakieś 110, nie więcej jak 120kmh, spokojnie mógł miedzy ciężarówkami zjechać i na chwilę zwolnić, wiele by go to nie kosztowało. On niejako też sprowokował całą sytuację.

    Ale czy wiemy, ile wolno było w tym dniu na tym konkretnym odcinku? Może było ograniczenie?

     

     

    jak ktoś osobówką zaczyna manewr wyprzedzania i wyprzedza, wyprzedza, wyprzedza.

    OK, tylko pamiętaj, że są też słabe silniki. Jeździłem 8 lat Fabią z 55-konnym silnikiem 3-cylindrowym, to wiem :-) Fabia spokojnie dawała się rozpędzić do autostradowej 140 km/h (choć był to jej max), ale mimo piłowania silnika naprawdę z punktu widzenia np. rzeczonych BMW to jej przyspieszenie było żadne. Dajcie każdemu kasę na porządne wozy, to nie będzie takich problemów. Biedny naród jeździ, tym, na co zarobi, czyli marne zarobki - marne auta.

     

     

    na drodze obowiązuje tzw "ograniczone zaufanie" tzn że teoretycznie każdy kto się na drodze zachowuje w sposób odbiegający od normy (mruganie długimi) może równie dobrze chwilę później zrobić coś jeszcze głupszego.

    Ale z drugiej strony przepisy mówią, że mam prawo zakładać, iż inni będą się stosować do obowiązującego prawa.

     

     

    grozi z grubsza mandat 1400zł i 6pkt. i tak słabo.

    Proste, taką kasę to on wydaje na drinki w jeden wieczór, dla niego pewnie to jak splunąć. Mandaty powinny być proporcjonalne do wartości auta, którym się jedzie. Do zarobków nie, bo ci najbogatsi to na papierze albo mają same straty, albo nie mają dochodów i są na utrzymaniu żony, teścia, wujka, kolegi itp. :facepalm:  Poważnie, coś o tym wiem.

  8. Milicjant mam nadzieje, że już został bezrobotnym ale ta baba też święta nie jest i na czerwonym sobie włazi. W drugi dzień świąt też bym taką zdjął bo nic sobie nie robiła z tego że ma czerwone światło i na ulicy jest śnieg.

    No właśnie, może jak się teraz przestraszyła, to nast. razem się zastanowi, zanim wejdzie na czerwonym. Mma wiele filmików, na których widać, że piesi robią, co chcą, nawet mam taki, gdzie piesi lezą na czerwonym, zatrzymują się na środku drogi i jeszcze mi wygrażają! Mam też pieszego, młodego (bezstresowo wychowywanego), spokojnie idącego na czerwonym, wygrażającego POLICJI, która na niego zatrąbiła! Co ciekawe, gliniarze nie podjęli interwencji - może kolega? ;)

  9. Proponuję użyć kleju do śrub loctite. Latwiejsze niż dopasowanie nakrętki kontrującej. Pewnie był fabrycznie i się wykruszył, albo pan Japończyk za mało kapnął.

    Też mi to przyszło do głowy. Jak są w handlu małe opakowania (kolega z pracy twierdzi, że są), to sobie kupię, przyda się. A jak nie, to podjadę do mechanika, żeby mi trochę "kapnął". Wg mnie to Pan Japończyk nie kapnął tam w ogóle, bo widziałem czyściutki gwint ;)

     

    Proponuję użyć kleju do śrub loctite.

     

    albo gotowej nakrętki samokontrującej.

     

    O, dzięki, też mądra porada. Ale klej łatwiejszy, a za nakrętką to już się nachodzić trzeba ;-) Zresztą zobaczymy, czy się znowu będzie popuszczać - w lecie zrobię inspekcję ;)

    Nie ma sprawy. Po to jest forum. Pozdrawiam. Maciek

    Niby racja, ale poświętliwość większości Forumowiczów jest zaskakująca - moja Żona ciągle nie może się nadziwić, a na Twoją propozycję udostępnienia garażu to już wręcz zrobiła wielkie oczy (ale pozytywnie)  :) 

  10. Bardzo dziękuję za wszystkie odpowiedzi i porady, szczególnie COOCERowi za zaoferowanie ciepłego garażu w razie potrzeby :)

     

    JUŻ NAPRAWIONE!

     

    Najpierw wypatrzyłem (wg instrukcji tedimy99) jakieś podejrzane cięgło na skrzyni, potem poprosiłem przechodzącą obok niewiastę o poruszanie dźwignią i miałem 100% pewności, że patrzę na dobre cięgło. Absolutnie nie drgnęło przy ataku za pomocą kija od miotły (mam Webasto i lubryfikację, więc ręki tam się włożyć nie da), więc uznałem, że może problem jest z drugiej strony. Z przyjemnością stwierdzam, że środkowy tunel fantastycznie łatwo się demontuje! :)

     

    Przyczyna była prozaiczna: linka się zwyczajnie odkręciła od rękojeści.

     

    Gdyby ktoś kiedyś miał podobny problem, to opiszę dokładniej:

    Objawy: od pewnego czasu (w zasadzie odkąd mam to auto, czyli od roku) reduktor przełączał się niechętnie i z takimi jakby oporami. Coś tam "po drodze" lekko chrupało, czasem stawiało lekki opór, nic, czym bym się martwił, ale teraz już wiem, że tak nie powinno być. Potem kilka razy zdarzyło się, że po przełączeniu na LO nie chciał się przełączyć na HI - chrupało, blokowało się i albo stawał w stanie nieustalonym na środku, albo zostawał na HI.

    Rozwiązanie: Odkręcamy dwie malutkie śrubki z podkładkami, które są po obu stronach (u nasady) gałki dźwigni reduktora (uwaga, bo są malutkie i lubią spadać pod siedzenie). Potem trzeba ściągnąć nakładkę na lewarek od biegów (jest na zatrzaskach, zaczynamy podważanie od strony hamulca ręcznego), nie trzeba odkręcać gałki biegów. Odkręcamy 2 śruby trzymające górną część środkowego tunelu, a reszta jest na zatrzaskach, które odpinamy przy użyciu siły, do góry, zaczynając od przodu auta, czyli od tych odkręconych śrub. Sam koniec maskownicy (przy schowku) schodzi bardzo ciężko, u mnie wymagało podważania śrubokrętem i jednocześnie mocnego ciągnięcia do góry ręką. Wtedy widać mechanizm dźwigni reduktora. Ma ona od dołu rodzaj haka, do którego przykręcana jest linka - przypomina mi to regulację tylnego koła w kolarzówkach starego typu, które miały ustawianie koła na hakach. U mnie śruba była odkręcona: przy przełączaniu na HI linka oparła się o hak i się przestawiła, a przy przestawianiu na LO zwyczajnie spadła z haka. Wystarczyło nałożyć, dokręcić mocno śrubę i chodzi IDEALNIE! Żadnych chrupnięć, zacięć, oporów - po prostu włącz/wyłącz. Miło było potestować naprawiony mechanizm po śniegu na drogach osiedlowych ;)

     

    Swoją drogą wg mnie powinni zastosować tam albo nakrętkę kontrującą, albo śrubę z drobnym gwintem, bo oryginalnie jest tam bardzo gruby gwint i nie dziwię się, że się może popuszczać. W lecie być może dołożę sobie podkładkę kontrującą.

    • Lajk 1
  11. Witam!

     

    Powiedzcie mi , proszę, czy jeśli reduktor zaciął się (przymarzł??) w pozycji LO (czyli zredukowanej, niestety), to da się to jakoś na szybko, amatorsko i bez podnoszenia czy rozbierania połowy auta (pod blokiem) przestawić na normalny tryb? Choćby jednorazowo, żeby się dało jeździć, bo po Nowym Roku i tak pojadę z tym do mechanika do naprawy.

     

    Przestawiłem wczoraj na LO, bo musiałem przejechać kawałek po dziurawej, nieznanej mi, polnej drodze, po śniegu i lodzie, w dodatku po ciemku i nawet "jedynka" wydawała mi się za szybka, bo bym sobie chyba urwał zawieszenie, a po śniegu ciężko jest gwałtownie omijać dziury (wielkości lejów po bombach).

     

    Potem stało się tak, że gdy próbuję dźwignię opuścić na "Hi" = "normal", to nie gaśnie lampka "LO" na desce i czuję, że przesuwa się sama dźwigienka, nic nie ciągnąc za sobą. Normalnie było tak, że przy wrzucaniu HI czułem, że prócz dźwigienki coś jeszcze tam się przesuwa ;)  Próbowałem opukiwania dźwigienki, przerzuceń powolnych i gwałtownych, na raty i na raz, z włączonym i wyłączonym silnikiem, ze sprzęgłem i bez, na biegu i bez, a nawet trochę się rozpędziłem po dziurawej drodze, wrzuciłem na luz i trzymając sprzęgło przestawiłem na chwilę dźwignię w dół licząc, że od drgań coś się odetnie - nic z tego :(

    Da się coś z tym zrobić na szybko? Bo auto mi jest potrzebne... :(

  12.  

     

    Powiem tak: jeśli sam Twój text tak wygląda to co dopiero na drodze musi z Ciebie wyłazić ;) Sorry ale nie chciałbym Cię spotkać na drodze...

    Człowieku, co od Niego chcesz?! Normalna reakcja - niegodzenie się na poniżanie, chamstwo i stwarzanie zagrożenia na drodze dla Niego i ew. rodziny! To co, mamy oczywiście wszystkim odpuszczać, aż faktycznie zaczną nam pluć w twarz i na nas szczać, a my mamy mówić, że deszcz dziś jakoś tak nagle padać zaczął?? Nic z Kolegi nie "wyłazi", po prostu ma zwyczajnie dość traktowania jak obywatela gorszej kategorii przez tych, którym się wydaje, że "rządzą", i "są panami świata". To nie chodzi o to, żeby ich wychowywać, bo do kretyna i tak nic nie przemówi (może oprócz brutalnej siły, którą się brzydzę, wolę argumenty umysłowe), tylko o to, żeby im pokazać, że ZWYKLI LUDZIE MAJĄ DOŚĆ i zaczynają stawiać opór.


     

     

    Co innego jak komuś się dzieje krzywda a co innego jak koleś MNIE i tylko mnie faka pokazuje - ja w każdym razie w takiej sytuacji nie wysiadłbym z samochodu ani z uśmiechem ani bez uśmiechu bo takie zachowanie typek może odebrać jako atak na niego

    Jak to "atak na niego"? Przecież to on zaczął od pokazania faka, więc to on powinien się SPODZIEWAĆ WSZYSTKIEGO włącznie ze zglebowaniem - w końcu nie wiadomo, jak ktoś na faka zareaguje, a jak trafi na gościa z mafii, który wyjmie broń? I gdzie się kończy "tylko"? Dziś to "tylko fak", jutro "tylko mi wypłacił buta", a za rok "tylko mi przestrzelił kolano"?


     

     

    powinnismy dawać dobry przykład a czytając ten temat wnioskuję że niestety nie jesteśmy lepsi niż każdy inny driver na drodze...

    Dla mnie dobrym przykładem było, gdy w moich latach młodości, jak jeden lumpek z podstawówki rzucił papierek, to go zwykły przechodzień (nie powiem, wyglądał na pracownika fizycznego, ale co za różnica), który to widział, od razu chwycił za kołnierz, kazał mu podnieść ten papierek i więcej tak nie robić. Albo w autobusie wsiada starsza pani a taki młodzian siedzi sobie rozwalony na krzesełku, to zaraz go ktoś do pionu stawiał. I małolat ani słowem nie śmiał pisnąć, bo starsi cieszyli się szacunkiem. Nawet jeśli pod nosem coś tam mamrotał, jakieś brzydkie wyrazy, to wiedział, że za ich głośne wypowiedzenie dostałby w tyłek lub gębę (zależy, na kogo by trafił - spokojnego czy nerwusa) i koniec.


     

     

    Niestety buraki i bandziory zawsze będą mieli nad nami przewagę bo albo są frustratami nie mającymi nic do stracenia a na dodatek mogą mieć jakąś broń a po drugie jeszcze jak się zaweźmie to pojedzie za Tobą do domu, rzuci kamieniem w szybę, podpali Ci auto albo porwie dziecko... Ja bym tego nie zrobił ale inny świr zrobi - i tyle będziemy mieć z wychowania...

    Widzisz, i wychodzi na moje: żeby tego uniknąć, musimy mieć nad nimi przewagę - muszą widzieć, że reagujemy, że nawet czasami ponad miarę, muszą się zacząć bać, że to MY IM, a nie oni nam rzucą kamieniem, porwą dziecko, podpalą dom. Że to ktoś IM przystawi lufę do skroni. Wtedy dwa razy się zastanowią. Czują się bezkarni, ot co, i tu jest problem. Bo ODWRACAMY GŁOWY.

    Wdrożyłem jednak już mój nowy plan na takie "dziwne" sytuacje (jeszcze nie zdradzę, jaki, bo nie jest w pełni przetestowany) i działa w dziwny, dość zaskakujący sposób: przestałem mieć "sytuacje" na drodze! Wyczuli czy co? :D  A może kretyni już się poowijali wokół drzew i jest ich mniej? :biglol:


     

     

    nie wiesz, czy zrobił to celowo, zagapił się, ma fatalny dzień czy zabrakło umiejętności.

    Wszystko OK do tego momentu Twojej wypowiedzi. A teraz pytanie: a jeżeli WIESZ, że zrobił to celowo?

  13.  

     

    czekaj teraz trzeba sprawdzic na allegro czy juz nie jest wystawiony :D

     

    Świeżo sprowadzony w dobrym stanie :D

     

    Kraj pochodzenia: Holandia :D

     

    zapomniałes o najważniejszym przebieg: do uzgodnienia :D

     

    Nie mogę się powstrzymać od małego OT:

    Przyjeżdża facet do "serwisu" zajmującego się kręceniem liczników.

    - Dzień dobry, czy mogę u Pana przestawić licznik?

    - Oczywiście. Ile odejmujemy?

    - Yyyy.... ale ja chciałem dodać 100 tys. km!

    - O przepraszam, nie poznałem pana, Panie Pośle.  :biglol:

    Sprawa zakończona!

    Mam już kilka fotek, więcej mi nie trzeba, ostatecznie użyję pewnie 2-3 szt.

    Serdecznie dziękuję wszystkim Forumowiczom, którzy pomogli mi w tym temacie, w szczególności Kolegom, którzy zgodzili się na użycie ich fotek :bowdown:

    Życzę wszystkim jak najmniej złych przygód drogowych i jak najwięcej przyjemności z jazdy!

  14. Tichy a byś zapytał sie tego znajomego jaki procent bierze od wygranej bo mam problem z odzyskaniem kasy z Generali pomimo wyroku sadowego nieuniewinniającego mnie.

     

    A może zdjęcie będzie użyteczne na stronę www co prawda nie rozbity doszczętnie ale szkody widać :

    http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/21ce14332d5d43ac.html

     

    i jeszcze jedno moje po dachowaniu , tak wiem to nie subaru ale też Japończyk :P

    http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/952943f9931c0b94.html

    Zasadniczo to oni zajmują się, hmmm, etapem wcześniejszym, bo to kancelaria radcowska :)  Ale zapytam, czy są tu w stanie coś pomóc, zawsze możesz im coś zlecić :)  Poza tym albo się przejęzyczyłeś, albo ja czegoś nie rozumiem: masz wyrok, który Cię "uniewinnia" czy (jak napisałeś) "nieuniewinnia" czyli uznaje za winnego? ;)

    Co do fotek, to ew. nr 2 może by się przydał, jakbym go zamierzał użyć, to oczywiście odezwę się na PRIV.

     

    No co jest, nikt nie sprzedawał powypadkowego Subaraka i nie robił mu fotek przed sprzedażą? Nikt nie sprzedawał swojego ulubieńca "na części"? No chyba że nikt nie życzy sobie udostępniać swoich fotek za free, no cóż, to oczywiście rozumiem. Gdyby to było dla mnie i miałbym z tego konkretne profity, chętnie bym coś odpalił, ale tu niestety nic z tego. Chyba że ktoś z Krakowa i chce reklamowy długopis, bo dostałem kilka :biglol:  Ale uprzedzam, że takie same można sobie niedrogo kupić w papierniczym, tylko bez nadruku :D

  15. Ta, niestety robione telefpnem i to pare lat temu. Nie mam w zwyczaju robic sesji w takich okolicznosciach :P w takim razie reszte kasuje co by sie w swiat nie nioslo ;)

    Dzięki, możesz usunąć ze strony, jeśli chcesz, już zassałem. Poczekam jeszcze do jutra, może ktoś podzieli się jeszcze jakąś "ładną" fotką. Gdybym miał użyć Twojego zdjęcia, odezwę się jeszcze na PRIV, żeby jednak mieć Twoją oficjalną zgodę np. na e-mailu :)

  16.  

     

    Masz coś z google grafika

    Tylko widzisz, jak pisałem na wstępie, Google odpada - kwestie praw autorskich, praw do użycia itp. :(  Dlatego moja dziwna prośba.


     

     

    Moge byc pierwszy ;) Wszystko moje :D Jak Ci bardzo zalezy na Subaru to tez gdzies znajde na lapku.

    Dzięki! To ostatnie mi się podoba - to jest max. jakość tej fotki?

    Poczekam jeszcze, może Ty lub ktoś inny wrzuci jednak Subaru i może w trochę lepszej jakości. Nie zaszkodzi przy okazji takiej "przysługi" promować naszą ulubioną markę :P

  17. Witam!

     

    Bardzo dziwna prośba: potrzebuję kilka fotek... rozbitego Subaru :rolleyes:  Żeby mi jeszcze ktoś napisał w mailu, że nie oczekuje wynagrodzenia i zgadza się na publikację na komercyjnej stronie WWW :)  Przyznaję, że nie mogę zaoferować żadnych pieniążków, ale też nic na tym nie zarobię, zapewniam.

     

    Chodzi o to, że znajomy ma firmę, która m.in. zajmuje się odszkodowaniami (w zakresie np. wydzierania należnego odszkodowania od wykręcających się firm ubezpieczeniowych, więc jakby w naszym interesie). Gdy zapytał, czy pomogę mu urozmaicić stronę WWW, podsyłając 2-3 zdjęcia rozbitych aut, od razu pomyślałem o The Forum ;)  Nie rozbiję się przecież celowo, żeby mieć kilka "fajnych" fotek :biglol:   Z internetu nie mogę wziąć, bo pojawia się wtedy problem ze zgodą na użycie itp., a nie chcę mieć problemów prawnych ani wkopać w takowe znajomego.

     

    Jeżeli ktoś miałby ochotę się podzielić jakąś (koniecznie własnoręczną, nie cudzą czy z netu!!!) fotką rozbitej Subaryny (też koniecznie własnej, przynajmniej w momencie robienia fotek!), to bardzo proszę o kontakt na PRIV, dogadamy szczegóły, podam maila itp. Może być to nawet bardzo stary model Subaru, byle fotka była dobrej jakości i w kolorach! I żeby nie było ludzików na pierwszym planie czy wewnątrz auta.

     

    Obiecuję, że przed wysłaniem do znajomego zamażę wszelkie nr rej., ew. twarze w tle czy numer domu/bloku, zrobię tak, żeby nie dało się nic zidentyfikować. Za to czyjeś Subaru w pewnym sensie może stać się "sławne" - no może przesadziłem, nie jest to żadna wielka firma, taka raczej rodzinna :D

  18.  

     

    mam to gdzieś i naprawdę jeżdżę autem z przyjemnością, na spokojnie, kulturalnie itd. choć pewnie dla niektórych wyprzedzenie przez Evo to jest trauma na całe życie i pewnie dla części z nich jestem wariatem, aniołkiem nie jestem, ale mam swoje zasady i nikomu krzywdy nie robię, nie straszę, nie wymuszam, nie wykorzystuję mocy czy prędkości przeciw komuś itd. Naprawdę Panowie dajcie sobie na luz i tak jak pisałem wcześniej dajmy innym dobry przykład bo mnie osobiście się w głowie nie mieści, że pasjonaci samochodowi robią tutaj takie akcje i biorą się za wychowywanie innych a sami niestety leczą frustracje w swoich Subarakach...

    Mimo np. moich wielokrotnych tłumaczeń, że istnieje b.wiele "stanów pośrednich" między totalnym olewaniem i kamiennym spokojem a frustracją od zapalenia do zgaszenia silnika z obgryzaniem kierownicy włącznie, nadal najwyraźniej wiele osób sądzi, że jest albo tak, albo tak :)  Generalnie jeżdżę z przyjemnością, nawet jak mnie korek chwyci, ale nerwy łapię, gdy ktoś powoduje niebezpieczną sytuację Z PREMEDYTACJĄ albo cwaniakuje. Podobnie złapałbym nerwa, gdyby mi ktoś podłożył nogę - rozumiem, że przy podkładaniu nóg też lepiej ignorować? Wiem, jak to się kończy, już w szkole zetknąłem się z takimi "dręczycielami" i "cwaniakami" - jak się im nie postawisz, to masz przerąbane, zamęczą na śmierć. Jak się raz postawiłem, odpuścili, choć mogli mnie "załatwić" bez problemu.

  19.  

     

    Znam przypadek osoby która przejechała z Warszawy do mnie na wieś w środku nocy bez świateł, a ponieważ się wkurzała że nie ma podświetlenia deski rozdzielczej prędkość sprawdzała przyświecając sobie telefonem

    Niezła historia, mieliśmy ubaw z Żoną ;-) Ciekawe, czy ta osoba potem pojechała do mechanika, żeby naprawił jej oświetlenie deski rozdzielczej? I czy to może była kobieta, ta z Twojej opowieści? ;)

  20.  

    W każdym z tych przypadków była to zwykła nieszczelność rurek i złączek w obrębie komory silnika, łatwo i tanio usuwana u "gaziarzy". Czemu na początku chłodów i przed pełnym rozgrzaniem auta? Sądzę, że przez różnice w rozszerzalności cieplnej poszczególnych stykających się ze sobą materiałów.

     

     

    Dzięki kolego, problem usunięty. Rozmontowałem całą rurkownię pod maską, obciąłem wszystkie zmęczone końcówki wężyków i nasunąłem świeże końce na króćce, do tego skręcenie z wyczuciem - i nie śmierdzi :) musiała być gdzieś tam nieszczelność, bo po zdjęciu węża z reduktora gaz nawet nie syknął.

     

    Super! Cieszę się, że pomogłem, chociaż ze mnie żaden mechanik :-) Najważniejsze, że objawy ustąpiły i że się już nie "gazujesz" we wnętrzu, bo to "niepolitycznie" ;)

    Swoją drogą ostatnio było głośno o nastolatkach: siedzieli w garażu, w aucie z włączonym silnikiem i się niestety "zagazowali" (w tamtym przypadku spalinami) :(

  21. (...)

    Bylem grzeczny (: aaale mowie wam jakby zapyszczyl to by wylecial z tego swjego kurnika a ten paluszek ........

    I to jego zachowanie tylko za to ze ostrzeglem go ze zaraz przywal we mnie!!!! To sie nazywa cham!!!

    Piękna akcja, mi się podoba, choć pewnie będę w mniejszości ;-) Nie ma rady, musimy zacząć idiotów wychowywać, niech się nauczą, że inni ludzie też żyją na tym świecie, nie tylko oni, egocentrycy i egoiści.

    Hmm... ktoś powie: "on cham a Ty agresor"... Jaki jest sens? coś się stalo wielkiego że Ci faka pokazał? a jakby zamiast przeprosin itd gościu wyciągnął kosę i Cię poczęstował?? Ja bym nigdy tak się nie zachował bo nie wiem na kogo trafię i jestem zdania że na Kozaka w końcu się trafi większy Kozak. Lepiej się zastanów zanim następnym razem wyskoczysz z auta ;)

    Ale jeżeli nasz Kolega miał np. w zanadrzu bazookę czy RPG (tego nie wiesz, bo nic na ten temat nie napisał, ale kto wie, co ze sobą wozi), to może się okazać, że istnieje minimalne prawdopodobieństwo trafienia na "większego kozaka" :D  A w tej opowieści to właśnie On był "większym kozakiem" od prymitywa, którty potrafił tylko wystawić palec ;)

    Heban71, no właśnie tutaj byłoby pytanie, kto był większym chamem. Tym gorzej, że Ty według opisu sobie całą sytuację skalkulowałeś i wyszło Ci, że to najlepsza metoda działania.  :huh:

    No i dobrze skalkulował, co zresztą pokazało doświadczenie (czyli ta konkretna sytuacja). Chyba nie zaprzeczysz ewidentnym faktom?

    Ja sie oduczylem, odkad kiedys cham stojacy przede mna na swiatlach wywalil cala torbe smieci z McDonalda za okno i ja wysiadlem i mu ja z powrotem wrzucilem... :mrgreen:

     

    Wkurzyl sie. Duzy byl. I chcial mnie z auta wyciagnac.  :huh:

    To mi się jeszcze bardziej podoba! Niestety, aby to robić, to trzeba mieć jakieś "argumenty", chociażby "potężny" wygląd czy tzw. "twarz bandyty", że o sztukach walki czy broni palnej nie wspomnę :D  Ale gratulacje za pomysł i odwagę! Ja bym nie potrafił, choć oczywiście marzę o tym, że (wyglądając jak Stallone w "Cobrze") robię coś takiego :biglol:

     

    Ja ja uważam, że jak sytuacja na to pozwala to trzeba buraków uczyć kultury.

     

    A ja uważam że buraka nie nauczysz a przy okazji możesz zarobić kosą w brzuch...

     

    Dlatego lepiej byłoby mieć coś wiecej niż "kosę"... ;) 

    Nie każda ;) tylko takie co pokazują że (przynajmniej ja tak to odbieram) mimo że jesteśmy maniakami motoryzacji i tak zacnej marki jak Subaru zamiast dawać dobry przykład co poniektórzy wolą też być chamami, agresorami, na agresję czy chamstwo odpowiadać agresją itp. Wcale jak widać nie jesteśmy do końca "lepsi" od tych innych chamów, których spotyka się na drodze. od karków w BMW itp.

    Naprawdę zastanówmy się jak sami reagujemy, jaki dajemy przykład tu na forum, jaki dajemy przykład naszym dzieciom itd.

    NIGDY sam chamsko czy agresywnie nie "zaczynam", szczerze mówiąc większość ludzi ma o mnie bardzo dobrą opinię, uchodzę za spokojnego i dobrze wychowanego ;-) Ale na wymierzoną we mnie agresję czy chamstwo odpowiadam adekwatnie, żeby ten, który zaczął, od razu poczuł, jakie to, co robi, jest niemiłe dla innych. Zrozumie - dobrze, nie zrozumie - trudno. Ale skakać sobie po pagonach nie dam, JUŻ NIE.

     

     

    Problemem jest cały system, przez który dochodzi do masy tragedii - co powiesz na 17-to letnią dziewczynę, potrąconą przez samochód w Warszawie, która ... utonęła w kałuży w obecności tłumu gapiów, ponieważ wszyscy bali się jej ruszyć - bo może mieć uszkodzony kręgosłup. Sekcja wykazała, że nie miała ŻADNYCH obrażeń, wystarczyło wziąć ją za włosy i wyciągnąć twarz z kałuży. Tego typu tragedii jest niestety duuużo więcej. Drugą sprawą są tragiczne błędy w infrastrukturze drogowej, a (to, na co mamy natychmiastowy wpływ) zwłaszcza w oznakowaniu. Począwszy od zbyt dużego "nagromadzenia" znaków na małym obszarze, co nie pozwala przeciętnemu kierowcy skutecznie zarejestrować ich przekazu (żadnego z nich), a skończywszy na nieadekwatności oznakowania do rzeczywistych zagrożeń, co powoduje naturalne ignorowanie informacji, również tych istotnych. Sprawa nr 3 - brak nieuchronności kary - w Polsce karanych jest szacunkowo MNIEJ NIŻ 0,01 promila popełnionych wykroczeń. Potrzebny komentarz? I w końcu rzecz moim zdaniem najważniejsza - system szkolenia i weryfikacji... instruktorów nauki jazdy. Może da Ci coś do myślenia informacja, że ok 70% polskich instruktorów nie zdałoby egzaminu z jazdy w krajach skandynawskich. Egzaminu na prawo jazdy :o !

    Ależ masz całkowitą rację! To wszystko wiem (oraz duuużo więcej), co mogę, to robię. W głosowaniach/wyborach itp. (zwłaszcza tych "lokalnych") staram się głosować na takich, którzy przynajmniej trochę wyglądają na chętnych do zmiany tego "zastałego" stanu rzeczy, piszę pisma tu i ówdzie, stawiam "bierny opór" systemowi w tych punktach, które są ewidentnym debilizmem, oczywiście w budżecie obywatelskim, który był w tym roku w Krakowie, zagłosowałem i to na takie projekty, które mogą poprawić bezpieczeństwo lub infrastrukturę drogową (co ciekawe, większość przepadła w głosowaniu, m.in. stworzenie ogólnodostępnego placu/toru do doskonalenia technik jazdy!). Nawet piszę często maile do programu "Jedź bezpiecznie" :-) Od pewnego czasu np. wieszczę wzrost wypadków z udziałem pieszych, gdyż zaróno parlament, jak i "Jedź bezpiecznie" i podobne programy robią od pewnego czasu z pieszych i rowerzystów święte krowy, co wg mnie skończy się tragicznie. Ale o wszystkim, co napisałeś, decydują ludzie na stołkach, obsadzeni odgórnie, często bez żadnego merytorycznego zaplecza (filolodzy jako szefowie departamentów/działów odpowiedzialnych za infrastrukturę itp.), zwykłe urzędasy bez żadnych kompetencji i wyobraźni, co powoduje, że mamy jak mamy :-(

  22. Pisałem przed chwilą w temacie o spalaniu że strasznie dużo LPG ciągnie mój Legaś, i tak mi przyszła do głowy jedna rzecz. Teraz, gdy zrobiło się zimno, przez krótki czas czuć gaz w kabinie. Dokładnie dzieje się to miedzy momentem przełączenia na gaz (ustawione na 45 st) a pełnym rozgrzaniem. Potem gazu już w ogóle nie czuć. Czy może być reduktor do regeneracji? W sensie, czy jego zużycie może się objawiać właśnie zwiększonym spalaniem i popuszczaniem gazu? Alaska ma nalatane 35.000 to chyba trochę mało jeszcze żeby regenerować?

    Sądzę, że przyczyn może być sporo, ale ponieważ jeżdżę już czwartym zagazowanym autem w życiu, to mogę się oprzeć na doświadczeniach własnych: miałem tak 1x w Golfie i 2x w Fabii, dokładnie zaraz po włączeniu gazu, a przed rozgrzaniem się auta i zawsze, jeżeli się pojawiało, to na początku okresu zimowego. W każdym z tych przypadków była to zwykła nieszczelność rurek i złączek w obrębie komory silnika, łatwo i tanio usuwana u "gaziarzy". Czemu na początku chłodów i przed pełnym rozgrzaniem auta? Sądzę, że przez różnice w rozszerzalności cieplnej poszczególnych stykających się ze sobą materiałów.

    • Lajk 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...