Skocz do zawartości

Tichy

Użytkownik
  • Postów

    1062
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Odpowiedzi opublikowane przez Tichy

  1. Pozwolę sobie się nie zgodzić. W naszych regulacjach prawnych stale obowiązuje zasada ograniczonego zaufania, która jest terminem pojemnym jak beczka bezdenna.

    Teraz ja pozwolę sobie na niezgodzenie się. "Prawo o ruchu drogowym", dział II, rozdz. 1, art.4: "Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze mają prawo liczyć, że inni uczestnicy tego ruchu przestrzegają przepisów ruchu drogowego (...)". Czyli nie ma tak, że ja stosuję się do przepisów i muszę założyć, że robię to TYLKO JA - nie ma tak sympatycznie ;)  Jeśli ja się mam stosować, to inni też - albo ja serdecznie pier.... przepisy i też będę się nie stosował do przepisów, w dodatku wg własnego uznania. I, żeby wnerwić co poniektórych Kolegów z forum, zacznę np. szeryfować i blokować każdego jadącego szybciej niż max. dopuszczalna prędkość :biglol:

     

    Co do pierwszej czesci Twojej (Tichy) wypowiedzi to nie wrzucajmy wszystkiego do jednego worka (przekraczanie predkosci z wyprzedzaniem na pasach), bo zaraz na czerwonym zaczniemy jezdzic jak skrzyzowanie bedzie puste...

    No wiesz, że ja zawsze trochę lubię przerysować sytuację, żeby podkreślić pewne sprawy ;)

    A co do czerwonego, to mam filmik, jak motor (bez tablic rej.) przejechał na czerwonym, choć skrzyżowanie bynajmniej puste nie było... I to jedno z większych w Krakowie...

  2.  

     

    zeby jezdzic szybciej niz pozwalaja przepisy trzeba uniec jezdzic, miec doswiadczenie i wyobraznie.

    dodałbym jeszcze: oraz jeździć na wydzielonych odcinkach/torach, bo na drodze publicznej umówiliśmy się (odbierając prawo jazdy), że nie będziemy łamać przepisów :)  W przeciwnym przypadku może się okazać, że ktoś zignoruje inny przepis, dowolnie wybrany, używając podobnej "argumentacji", że przytoczę przykład: "Żeby wyprzedzać na przejściu dla pieszych trzeba umieć jeździć, mieć doświadczenie, wyczucie prędkości obiektów i dobry wzrok" :biglol:

    Oczywiście spojrzę też z drugiej strony: polskie drogi są, jakie są i po prostu wierzyć się nie chce, że w niektórych miejscach ktoś wpadł na pomysł postawienia ograniczenia do 30 km/h, gdy nawet melexem można by bez żadnego ryzyka pojechać szybciej. Ludzie to widzą, zauważają debilizm niektórych ograniczeń prędkości i pojawia się, widoczna nawet na tut. Forum, znieczulica, gdyż łamanie ograniczenia prędkości spotyka się (co poniekąd rozumiem) z dużą pobłażliwością ze strony kierowców.

    Generalnie chciałbym poznać kilku bałwanów, którzy tu i ówdzie postawili pewne ograniczenia prędkości - chciałbym w konkretnych przypadkach posłuchać, jaką mają argumentację "za" :)  Ale też są miejsca z sensownie postawionymi ograniczeniami, nie można generalizować.

  3.  

     

    Nie każdy - jak auto ma możliwość zblokowania wszystkich dyfrów to na jednym kole przyczepnym pojedzie :) Ale które auto tak ma ? Nissan Patrol ? Land rover ?

    Hmmm, w Suzuki Grand Vitara (5-letnim) znajomy miał blokadę dyfrów, którą mógł włączyć, ale nawet gdy kiedyś jeździliśmy sobie po wilgotnej łące, to nie włączał - i tak przejechał bez problemów, zresztą ja moim Forkiem też. Ale miałem wrażenie, że Suzuki jechało jakby bardziej jak czołg, zero uślizgów kół, chyba wjechałby tam, gdzie ja już nie mógłbym, zwłaszcza gdyby włączył blokady dyfrów. No i Pamiętajmy o Ładzie Nivie - chyba też ma (prócz lewarka od biegów ma ze 3 inne gałki) :o

  4. OK, w takim razie przenoszę się z tematu dot. Skody ;)

    Dziękuję za wyjaśnienia! Co do obszernego wywodu Kolegi Christoph, to nawet nie było takiej potrzeby, bo zasady działania dyferencjałów i szper (z grubsza) znam. Zastanawiało mnie tylko, jakim cudem Forek z filmu nie potrafi pokonać takiego "dinksa", podczas gdy mój, zupełnie zwykły Forek, wyjechał w takich okolicznościach i pod takie wzniesienia, że nie chciało mi się w to uwierzyć :o  Teraz już wiem, że kluczem do zrozumienia jest spreparowanie przeszkód pod konkretny napęd.

     

    A skoro już mamy taki wątek, to czy ktoś zrobił już filmiki porównujące np. słynnego Haldexa w nowej (tj. współczesnej) Yeti ze starym (np. moim z 2007 r.) Foresterem czy innym Subarakiem z tamtych lat i tamtym napędem? Bo szukałem, ale ciągle znajdują mi się inne niż oczekiwane - albo szukam źle, albo takowych filmów nie ma. Jak ktoś znajdzie, to proszę, wrzućcie linka. Ciekawią mnie zwykłe warunki "drogowe", np. właśnie powolny podjazd po śniegu czy po lodzie, podjazd po piasku, przejazd przez błoto. Coś, co symuluje sytuacje, w których można się znaleźć, nie żadne sztuczne przeszkody czy rampy. Zawsze mnie ciekawiło, czy te wszystkie współczesne "wynalazki" grupy VW lepiej wyciągają auto z tarapatów niż stare, dobre rozwiązania? Widziałem za to filmiki z Dacią Duster 4x4 w terenie (zza wschodniej granicy), dzielnie sobie dawała radę jak na tak tanie auto :o

  5. Na tym filmiku koła "na krzyż" tracą trakcję więc na każdej osi mieli jedno koło. Jedynym ratunkiem jest szpera.

    OK, ale skoro ja stałem na lodzie, to też można przyjąć, że na każdej osi miałem po jednym kole jakby "w powietrzu", a mimo to pojechałem do przodu i to dość zgrabnie - to nie to samo?

  6.  

     

    Z drugiej strony Subaru z CVT nie mia już klasycznej wiskozy i znacznie bliżej mu do Haldexa VAGa.

    Wiele skrzyń AT nie miało centralnego dyferencjału, w Subaru żadna to nowość.  

     

     

    prawda :)

     

    fajny filmik (z krainy znienawidzonej Skody, btw :mrgreen: ), ktory pokazuje "ulomnosc" takich skrzyn bez dyfra*

     

     

     

    *sam mialem Forka z taka "ulomna" skrzynia, ale w sumie zlego slowa nie moge o nim powiedziec - na dobrych oponach w terenie szedl jak czolg

     

    Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć jedną rzecz związaną z tym filmikiem? Bo nie rozumiem, na czym polega trick. Ostatnio było (przez chwilę) trochę zimy ;)  W ramach testów Forka (bo odkąd go mam, to zimy się skończyły) od razu pojechałem w nocy w takie miejsce, gdzie droga była całkowicie oblodzona i był lekki podjazd. W zwykłych "adidasach" nie bardzo mogłem tam ustać ;)  Ku mojemu zdziwieniu Forester nawet się specjalnie nie zmęczył i bez problemu podjeżdżał z zatrzymanego startu pod tę górkę. Pojechałem potem na taki bardzo ostry podjazd za miastem: na zamarzniętą ziemię napadało śniegu, tak z 10 cm świeżego leżało na 5 cm starszego. Podjazd jest na tyle ostry, że "ośką" z rozpędu przy większej wilgotności trawy nie da się wyjechać (to polna droga). Byłem głęboko przekonany, że tam się NIE DA wyjechać w takich warunkach, ale ciekaw byłem, jak wysoko dojadę (zjechać zawsze można, utknięcie w terenie mi nie groziło). Ku mojemu potężnemu zdziwieniu Forek bez żadnych ceregieli wyjechał na samą górę, po czym bezczelnie sobie nawróciłem na łące i zjechałem! :o  Wydawało mi się to "wbrew fizyce". Zaznaczam, że mam tanie, chińskie opony zimowe, mocno już zużyte (po nast. sezonie bieżnik pewnie osiągnie wartość minimalną dozwoloną). Jechałem z włączonym reduktorem. Nie mam żadnego CVT, VTD, AT, CIA ani innych "systemów", tylko ABS i reduktor ;)

     

    Czego nie rozumiem? Jakim cudem mój Forester przejechał bez problemów w obu tych przypadkach, a na filmie niby prawie taki sam Forek nie dał rady po suchym przez małe wybrzuszenie przejechać??? :huh:  Przecież z takim "napędem" to pod ten lekki podjazd z lodem w ogóle nie powinienem ruszyć? To mój taki "dobry" czy ten z filmu jakiś "rzęch"?

  7.  

     

    tylko nie prowokuj już nas!!! :yahoo:

    Jak rozkaz, to rozkaz! :)


    Może i Tichy to fajny gość. Kto wie.
    Niestety kierowców z takim podejściem nie cierpię i tyle.

    Tichy, nie gniewaj się, ale za dużo nerwów straciłem przez kierowców, którzy mieli podobne podejście do Twojego, żeby w końcu tego nie napisać.

    Szczerze Ci życzę, żebyś na drodze nie trafił na kogoś, komu nie spodobają się Twoje "edukacyjne" zapędy.

    Nie gniewam się, masz prawo do własnego zdania i do własnych sympatii lub antypatii - nikt nie każe Ci kochać wszystkich kierowców :)  Ale wielokrotnie już pisałem, że ja tak NIE JEŻDŻĘ, bo mi życie miłe, znam realia, nawet jeśli mi się nie podobają! ;)


     

     

    Bo przecież ta teoria nie może tyczyć się jedynie autostrad i ekspresówek :P

    Głupia sprawa, ale pisałem głównie w kontekście miasta... :rolleyes:  Hmm, to powiem tak: nie jeździj za mną, bo będziesz przeklinał :D  Gdzieś nawet wspomniałem, że autostrad (szczególnie płatnych) unikam.

  8. Tichy - wpadnij lepiej na następny Retrokomp. Tam sobie wypijemy i pogadamy o ciekawszych 8-mio bitowych tematach.

     

    Myślę, że fajny z Ciebie gość tylko wpadłeś w sidła własnej argumentacji i nie chcesz się wycofać  :D

     

    Spectrum rulez!!!

    O tak, Spectrum rulez! :)  A co do "sideł", to bez obaw - wielokrotnie w życiu dawałem się przekonać innym, ale interesują mnie tylko merytoryczne stwierdzenia. Nie wycofam się, jeżeli uważam, że mam rację, ale mogę przemilczeć swoje poglądy. Zresztą ja tak trochę się przekomarzam, nie traktujcie całkowicie na serio słowo w słowo tego, co piszę! Chciałem przekazać pewną ideę, pokazać, że można pójść inną drogą rozumowania, chciałem trochę ściągnąć złą opinię z tzw. "szeryfów" i pokazać, że bez stwarzania zagrożenia mogą być czasem nawet trochę przydatni ;)  Widzę jednak, że nienawiść do szeryfowania jest straszna i poddaję się, cóż mogą jednostki przeciw tysiącom :biglol:

    Tichy, ale to, ze oni lamia przepisy (przekraczajac predkosc) to ich sprawa (i policji). Jadac szybciej niz pozwala kodeks raczej nikomu nie przeszkadzaja (no bo jak?), za to Ty jadac lewym pasem w sytuacji nieuzasadnionej (jade bo mam taka ochote) juz mozesz przeszkadzac innym (tym lamiacym przepisy). I o to chodzi w tym temacie (cham na drodze). Bo chamem nie jest ten kto przekracza dozwolona predkosc, tylko ten ktory utrudnia zycie innym (no chyba, ze dla Ciebie chamem jest ktos kto moze/potrafi/chce przekroczyc dozwolona predkosc a Ty nie bo np. nie potrafisz badz Twoj samochod na to nie pozwala, ale to juz Twoj problem).

    To mowilem ja, czesto przekraczajacy dozwolona predkosc i nie czuje sie chamem.

    Jak znajdę dziś lub jutro chwilę, to Ci odpowiem na PW, jakie mam argumenty, bo już nie chcę zaśmiecać Forum, i tak przesadziłem (ale cóż, mnie łatwo podpuścić i sam lubię podpuszczać innych, wiecie, taki trochę psotnik ze mnie) ;)

     

    Wiechu po 4 piwie teoria Tichego nabiera sensu naprawdę - spróbuj się wczytać...Teoretycznie ON ma rację aczkolwiek w realnym życiu teoria rzadko idzie w parze z praktyką...

    Coś Ty, po 4 piwach (mam słabą głowę, bo nie pijam alkoholu) to ja bym pewnie poszedł (pojechał :facepalm: ) w praktyce stosować moje teorie :biglol:  Wiesz, odwaga po alkoholu rośnie, a rozum maleje wprost proporcjonalnie lub może i wykładniczo? ;) A tu pewnie zaraz mi ktoś przygada odnośnie tego rozumu, że pozycja startowa nietęga, to i spadek bardziej odczuwalny :D  A co tam, wszyscy się ze mnie nabijają, to i ja mogę. Ale gdybyście na serio ze mną pojeździli, to jedno powiecie na 100% - chamem na drodze nie jestem. Owszem, czasem przeklinam, gdy jadę sam.

  9. Ja mimo wszystko Tichego podziwiam. Tak bronić własnego zdania, w sytuacji kiedy wszyscy myślą inaczej, trwać przy swoich ideach i nie bać się o nich głośno mówić, wiedząc przecież, że zostanie to skrytykowane, na pewno nie spotka się ze zrozumieniem ... u mnie za sam ten fakt duży szacunek :) Absolutnie poważnie - pomimo tego, że moje poglądy stoją w skrajnej wręcz opozycji do poglądów Tichego.

     

     

    Wysłane z ajfona za pomocą tapatoka

    Dzięki :)  Tylko na Forum mam ten problem, że nie mogę w pełni przedstawić argumentacji, bo bym machnął 3 strony A4, lepiej byłoby pogadać i wtedy mógłbym może kogoś przekonać lub zrozumieć, gdzie moje rozumowanie ma lukę logiczną (bo być może ma). Rozumiem, że inni mają podobny problem z wyrażeniem swoich argumentów i pewnie dla tego ciężko im będzie mnie przekonać.

  10.  

     

    Ty serio wierzysz w to co piszesz???

    Ale to nie kwestia wiary. Zaznaczam jednak, że to TEORIA, w praktyce i w realnym życiu trudna do zastosowania. Ale powiedz mi, gdzie skłamałem? Powiem tak: jeżdżę na co dzień zgodnie z ograniczeniem prędkości, ale też, o ile to możliwe, przy max. dopuszczalnej. PRAWYM PASEM, podkreślam kolejny raz, że nie wcielam w życie części moich tez, bo chcę żyć :) Nigdy nie zdarzyło mi się, żeby mi ktoś "przeszkadzał" na lewym pasie - prócz oczywiście melepetów, którzy nie wiadomo czemu jadą 20-30 km/h mniej niż max. dopuszczalna, ale tych nie ma wielu. Za to jak wjadę na lewy w celu wyprzedzenia, to zaraz jestem poganiany z lewego, choć mam nawet powyżej max. dopuszczalnej. Ja im przeszkadzam? Może oni tak to widzą, ale gdyby nie złamali ograniczenia prędkości, to bym im nie przeszkadzał, co najwyżej jechaliby za mną w podobnym odstępie (albo ja za nimi, kolejność obojętna). To są fakty, nie wiara. Ale fakt, taki trochę wyidealizowany model, w rzeczywistości oczywiście DROBNE różnice są dopuszczalne, ale... poganiają zazwyczaj tacy, którzy jadą z prędkością ZNACZNIE większą. I przeciw temu protestuję w moich postach, twierdzę bowiem, że nie mają takiego prawa, sami łamiąc przepisy.

  11. Tichy ale ja już w sumie jestem zdezorientowany twoją postawą i tym co piszesz a wybacz ale nie mam siły czytać wszystkiego od początku.

    Broniłem twoich tez i starałem się złagodzić polemikę ale cały czas świadomie myślałem o problemie w sensie chyba innej sytuacji drogowej.

    Sądziłem że stricte opisujemy tu sytuację w której ty jako pojazd [a] wyprzedasz sznur samochodów i podczas tego manewru dogania cię pojazd i zmusza do zjazdu na prawy pas używając przy tym świateł drogowych oraz "podjazdów pod zderzak". Dodatkowo dodam że pojazd [a] porusza się prędkościami ogólnie uśrednionymi wliczając w to przekłamania liczników czyli od 120-140km/h 

    Wtedy chamem jest pojazd

    Jeżeli w tej sytuacji jeżeli pojazd [a] celowo zwalnia - stajesz się Szeryfem :P

    jeżeli pojazd [a] utrzymuje tor jazdy lewym pasem mimo możliwości zjazdu na prawy -stajesz się Szeryfem 

    Ja zawsze jeżdżę jak to tylko możliwe prawym pasem lewego używam jedynie podczas manewru wyprzedzania często samochody jadące okolice 180-200 biorą się z pod ziemi a lepiej dla nas i innych użytkowników drogi aby ominęli nas jak najszybciej i możliwie bez przeszkód :)

    Z taką wykładnią zasadniczo się zgadzam, no może mam drobne zastrzeżenia do fragmentu "jeżeli pojazd [a] utrzymuje tor jazdy lewym pasem...", ale dyskutować nie będę ;)

    W skrócie chodzi mi o to, żeby unaocznić, że jadący lewym pasem cały czas, przy założeniu prędkości RZECZYWISTEJ (nie licznikowej) minimalnie powyżej max. dopuszczalnej teoretycznie nikomu nie będzie przeszkadzał ani nie stworzy żadnego zagrożenia, gdyż zwyczajnie (zgodnie z prawidłami fizyki) nikt go nigdy nie dogoni :)  A kto go może dogonić? Tylko taki, co łamie ograniczenie prędkości, ale taki nie może sobie rościć pretensji do jadącego lewym pasem wbrew przepisom bo... sam się do nich nie stosuje. Poza tym ten na lewym pasie działa tak samo jak odcinkowy pomiar prędkości, a te (podobno) są dla naszego dobra, pożyteczne itp. ;)

    Strasznie dluga dyskusja, ale wydaje mi sie, ze wiekszosc zapomniala o tym, ze kodeks mowi jasno, ze nalezy sie trzymac prawej krawedzi jezdni :) Kropka!

    Oraz stosować się do ograniczeń prędkości, a wtedy ci nie trzymający się prawej krawędzi jezdni (o ile nie jadą wolniej od prędkości max. oczywiście) nie stanowią żadnego problemu, są wręcz niezauważalni :)

  12.  

    w kwestii przerobienia samochodu na gaz.

     

    Ja bym wolał żeby dobrze instalację założył, a nie samochód odparowywał. ;)

     

    O rany, dobry tekst, rozbawił mnie, dzięki :)  Ale pomyśl: z drugiej strony jaki debeściak z takiego musi być, który potrafiłby odparować CAŁY samochód! Myślisz, że nie zostało by nic żużla? :biglol:  W sumie atomówka na pewno daje radę ;)

  13. @Tichy, ujmę to tak. Jeśli jedziesz z nieprzepisową prędkością, ale nikomu nie przeszkadzasz i nie tworzysz zagrożenia - jessteś po prostu "nieprzepisowym" kierującym. Jeśli kontynuujesz jazdę (nie wyprzedzasz) lewym pasem w miejscu, gdzie możesz jechać prawym(domyślnie przeszkadzając innym) jesteś zarówno "nieprzepisowym" jak i zwykłym chamem. Do "nieprzepisowych" nic nie mam. Chamstwa nie trawię ;)

     

     

    Wysłane z ajfona za pomocą tapatoka

    O widzisz, mamy tu ciekawe podsumowanie i pewien konsensus. Choć prywatnie mam nieco inne zdanie, którego tu absolutnie nie wyrażę, ale nie sposób też odmówić Ci dobrej argumentacji.

    No widzisz, nie do końca jest tak. Krytykujemy tu CHAMSKIE zachowania, które siłą rzeczy z reguły wiążą się również ze złamaniem przepisu (ów). Ale przedmiotem krytyki jest CHAMSTWO. Jeśli ktoś tylko łamie jakiś przepis, to sprawa wyłącznie jego i stróżów prawa. Dopóki nikomu nie przeszkadza ani nie zagraża, nie spotka się tu z potępieniem, bo byłaby to z naszej strony czysta hipokryzja ;)

     

     

    Wysłane z ajfona za pomocą tapatoka

    No tak, można do tego tak podejść - inaczej po prostu postrzegasz "chamstwo" z definicji. Widzisz, ja wystartowałem z innego poziomu: przyjąłem, że skoro "umówiliśmy się" na przestrzeganie przepisów, to każde ich złamanie (niezależnie od ich "groźności", przeszkadzania innym czy też "wytłumaczenia" ich łamania) jest dla mnie równoznaczne z rodzajem "chamstwa". Pozostanę jednakowoż przy swojej interpretacji, ale w takim razie będę tu ew. opisywał przypadki wg Twojej definicji, chyba że inni wolą moje podejście (jakoś nie sądzę, bo jest mniej.... hmmm, wygodne?) :)

  14.  

     Stąd wniosek, że... większość z Forumowiczów ma tendencję do przekraczania dozwolonej prędkości, czyż nie tak? ;)  CBDU (co było do udowodnienia) :P

     

    Jasne że tak. Ci co nie mają tendencji do przekraczania prędkości kupują Fabie 45 KM, a nie STI lub XT  :yahoo:

     

    Fakt. miałem takową, ale... 55KM, nie wiem, czy się liczy :biglol:

     

     

    @Tichy, ale dlaczego tak sie czepiłeś tego przekraczania prędkości i tego, ze osoby krytykujące permanentna jazdę lewym pasem notorycznie ja przekraczają?

    To nie tak. Czepiono się mojej tezy dot. jazdy lewym pasem, i to bardzo się czepiono - więc zacząłem się domagać "sprawiedliwości". Dla równowagi zacząłem się więc czepiać przekraczania prędkości na lewym pasie proporcjonalnie do czepiania się innych moich wywodów o jeździe lewym pasem :)  Uważam bowiem, że jeśli krytykujemy tu chamskie czy też nieprzepisowe zachowania na drodze, to krytykujmy po równo wszystkie, a nie "jazda lewym to beee", a przekraczanie prędkości "no trochę niedobre, ale w sumie spoko". Nie podoba mi się taki brak proporcji, pomijając fakt, że z dwóch ww. przewinień groźniejsze wg mnie jest to z prędkością. Ale to moje zdanie i wierzę, że wielu ma inne - niech tak pozostanie, na ten temat nie będę dyskutować, bo wprost mówię, że to moje subiektywne odczucie.

     

     

    Dobra inna sytuacja: jadę 110km/h, wyprzedza mnie auto jadące 120km/h, powoli oddala się, znika za horyzontem nadal na lewym pasie. @Tichy, znasz może przyczynę takiego zachowania?

    Znam, ale w życiu nie napiszę o tym na Forum, bo mógłbym potem od razu skasować swoje konto ;)  No a Kolega SJAK na pewno by się wtedy do mnie z Kałachem wybrał, jak nic, i tak ma już na mnie alergię ;):biglol:

  15.  

     

    gdy mnie poprosil o sledzenie tamtego samochodu i pozostanie na linii - powiedzial, ze oczywiscie ze nie ;)

    O, to jest ważna informacja. Zastanawia mnie tylko, czy przypadkiem nie totalnie "uznaniowa", jak w urzędzie skarbowym: jeden interpretuje tak, inny zinterpretuje inaczej, jak to w naszym państwie bywa :angry:


     

    O! Szeryf z PKS-u jedzie w moje rodzinne strony. Może to ten sam debil co w Czarnej wymusił na mnie na skrzyżowaniu pierwszeństwo,do dziś nie wiem jak udało się uniknąć wjazdu pod tylną oś. Przemilczę co chciałem z kierowcą zrobić.

    Przytulić? :)

     

    Taaaa... zapewne uściskać z dubeltówki :biglol:


    Oprócz litery prawa istnieje jeszxze (nie mniej ważna) kultura. A jedna z podstawowych jej zasad to nieprzeszkadzanie innym na drodze. (w miarę ofc możliwości i bezpieczeństwa jazdy) Jeśli ktoś mnie wyprzedza, niezależnie czy przekracza dozwoloną prędkość czy nie, z nielcznymi wyjątkami mi nie przeszkadza. Jeśli ktoś mi się "plącze pod kołami" - znów, niezależnie od dopuszczalnych prędkości - to owszem - przeszkadza. Zauważasz tę różnicę? Zobacz - nikt Cię tu nie potępia za jazdę 180. Ty potępiasz wszystkich, którzy ośmielą się przekroczyć prędkość. Lub złamać jakikolwiek inny przepis, nie powodując jednocześnie zagrożenia.


    Wysłane z ajfona za pomocą tapatoka

    Gdyby ten "prujący" lewym pasem stosował się do przepisów jak większość innych użytkowników dróg, nie odczuł by w żaden sposób, że ktoś mu na lewym pasie "przeszkadza" czyli - jak to ująłeś - zachowuje się w niekulturalny sposób. Spostrzeżenie o braku kultury jest POCHODNĄ i subiektywnym odczuciem tego "spowalnianego", pierwsze było jego niestosowanie się do ograniczenia prędkości. Oczywiście masz rację z punktu widzenia tego "spowalnianego" i oczywiście złośliwe blokowanie lewego pasa jest niezgodne z przepisami. Cały czas zmierzam do tego, że osoba jadąca znacznie powyżej ograniczenia prędkości lewym pasem MUSI się spodziewać, że co jakiś czas nadzieje się na "spowalniacza" przed sobą - nawet nie złośliwego, tylko po prostu takiego, który jedzie przepisowo i np. wyprzedza kogoś, tylko bez przekraczania prędkości, a więc nieco wolniej niż ten "spieszący się" z tyłu. I ten "spieszący się", moim zdaniem, NIE MA PRAWA się w żaden sposób na to oburzać ani poganiać światłami itp., bo to ON PIERWSZY wykroczył poza ramy zasad drogowych, na które wspólnie się umówiliśmy, dostając prawo jazdy. W jakimś sensie więc to ON PIERWSZY złamał też i zasady kultury na drodze i musi spodziewać się, że inni mogą (nie muszą) zachować się równie "niekulturalnie". Tu dochodzimy do kolejnej rzeczy, o której uznanie "walczę" (jak to ktoś wcześniej ujął): o bezzasadną wybiórczość przestrzegania przepisów. No bo skoro on sobie wybiórczo traktuje przepis o ograniczeniu prędkości, to MUSI spodziewać się, że nie tylko on na to wpadł, problem w tym, że inni mogą wybiórczo traktować odmienne przepisy, w naszym przykładzie będzie to przepis o dążeniu do prawego pasa.

    W skrócie:

    1). "spieszący się" PIERWSZY łamie przepis o ograniczeniu prędkości (mówimy o dużych różnicach, żeby się ktoś tych 10%+4 nie czepiał).

    2). w którymś momencie dogania "powolnego", który wyprzedza lewym pasem zgodnie z ograniczeniem (w jego oczach to "szeryf", który go blokuje).

    3). sam zaczyna "szeryfować", próbując na tamtym wyegzekwować przepisy (do niektórych ich zapisów sam się wcześniej też nie zastosował!), czyli zjazd na prawy pas.

     

    Obu można uznać za "szeryfów", niech Ci będzie.

    A mnie chodzi o to, że po Waszych postach można wyciągnąć wniosek, że wszyscy uważają za "duże zło" moją koncepcję jechania przepisowo (pod względem szybkości) lewym pasem, podczas gdy koncepcji przekraczania prędkości nikt nie krytykuje! Sam widzisz, że nikt nie krytykuje Twoich "propozycji" przekraczania prędkości przez tego "spieszącego się" (nie przyjmuję argumentów o tym, że nikomu nie przeszkadzał, nie ma czegoś takiego w przepisach i wymiar sprawiedliwości też nie uznaje takiej argumentacji, ale masz prawo wierzyć w swoją interpretację), za to na moją "propozycję" lewopasowego ruchu zgodnego z ograniczeniem jest niezła nagonka. Stąd wniosek, że... większość z Forumowiczów ma tendencję do przekraczania dozwolonej prędkości, czyż nie tak? ;)  CBDU (co było do udowodnienia) :P

  16.  

    Nie zakładałbym, że stanowiłem zagrożenie dla innych, bo jeżdżę naprawdę nieźle jak na amatora,

    Zakładasz właśnie,że inni przekraczający prędkość stanowią zagrożenie na drogach i nie mają wyobraźni. :P

    Cosik mi tu nie gra.Ty przekraczając znacznie prędkość,nie stanowisz zagrożenia,bo jeździsz nieźle,inni jadąc szybciej niż Ty stanowią ogromne niebezpieczeństwo. :huh:

    Kali może,inni nie?! :mrgreen:

     

    Bardziej cały czas parłem w kierunku może nie aż takiego "niebezpieczeństwa" tej ich prędkości, ile faktu, że łamią przepisy, do których umówiliśmy się, że stosujemy się wszyscy (nazywa się to "prawo"). No widzisz, a gdy od jakiegoś czasu bębnię, że skoro ja mam trzymać się przepisów, to inni też muszą, to po mnie prawie wszyscy "jeżdżą" i nakazują mi trzymać się np. prawej strony i "olewać" tych z lewej, choćby i pędzili 120 na 70-tce. Też chciałbym takiej "wyrozumiałości" odnośnie mojej hipotetycznej jazdy lewym pasem! Właśnie cały czas chodzi mi o to, że skoro oni mogą sobie wybiórczo traktować przepisy ("jadę szybciej, bo jestem świetnym kierowcą i mam super wóz"), to ja też chcę je traktować wybiórczo, bo mi kilka "nie pasuje" - sprawiedliwie, albo wszyscy, albo nikt!

  17.  

     

    Tichy, mam przyjaciela, z którym często lubimy podyskutowac niemal o wszystkim i żeby nie było za nudno nawet jak sie zgadzamy to jeden często obiera funkcje adwokata diabła. Mam nadzieję, że Ty też w tej dyskusji pełnisz taką rolę a nie prezentujesz swoich faktycznych poglądów bo wieje trwogą.

    Tak, tak, sporo w tym racji ;)  Z kolegami w pracy często sobie dla odprężenia (he, he) takie "dyskusje" odprawialiśmy, że tynk się sypał od wibracji :)  Wyraźnie zaznaczałem, że nie robię większości rzeczy, o których piszę, choć nie ukrywam, że dużą część chętnie bym zrealizował chociaż raz w życiu (hmm, w sumie słaby jestem, więc to bardzo możliwe). Ile to razy człowiek myślał: "czekaj ty, chamie, draniu, szmato, ty mi zajechałeś, to teraz ja ci tak zajadę, że ruski miesiąc popamiętasz!" - ale zawsze gdzieś tam jakiś hamulec się włączał. Jakbym tak był wielkim pakerem i jeździł czołgiem... Już ja bym wszystkich nauczył i wychował... :biglol:

  18.  

     

    7% od maksymalnej wartości wskazanej na szybkościomierzu to niegdysiejsza definicja. Aktualna ( ECE R39 ) dopuszcza +10% faktycznej prędkości + 4km/godz. Innymi słowy np. przy faktycznych 100 km/godz maksymalne wskazanie to 110 + 4 = 114 km/godz. Oczywiście wskazanie poniżej faktycznej prędkości nie jest dopuszczalne.

    Oto odpowiedź na moje pytanie! Kolega SJAK nie musi już odpowiadać ;)  Technika idzie do przodu, mogli by robić liczniki pokazujące DOKŁADNIE prędkość, a oni zwiększają (i to potężnie!) dopuszczalne odchyłki :facepalm:  Czyli jadąc 68 km/h mogę mieć na liczniku 80 - paranoja, to chyba dla Amerykanów robione ;)  Oczywiście 90% aut będzie miało podobną odchyłkę i ani przy dolnej, anie przy górnej granicy, żeby przypadkiem nie przekroczyć norm. Będą celowali w środek widełek lub ciut powyżej środka, pewnie ok. 6% +4, co dla 70 km/h da... 78.2 km/h. Masakra.

  19.  

     

    Czy to Ci wystarczy, czy znajdziesz kolejny "niepodważalny" argument dla obrony swoich wyobrażeń?

    Hmmm, widzisz, i to jest jakiś argument, tak można rozmawiać :-) Ciekawe to 7%, chciałbym poznać źródło, z którego czerpiesz informacje (tj. jaki przepis taką odchyłkę dopuszcza). O tyle ciekawe, że słyszałem (nawet być może że na tym Forum) o max. 5%, ale przyznaję, że to "zasłyszane", więc w sumie nie wiem na pewno. Czy to 7% obowiązuje tylko w górę (czyli że ma zawyżać), czy w dół też? Słyszałem, że MUSZĄ zawyżać, nie mogą zaniżać - czy ktoś to może potwierdzić? Ale mam wobec tego 2 pytania: dlaczego były w Polsce przypadki, że Straż Miejska ustawiała fotoradary na 72 km/h, gdy było ograniczenie do 70 - na "jakie 72" ustawiali? 72+7%=77km/h czy dopplerowskie 72? A może 72-7%=67km/h, o ile to 7% działa też w dół? I jaką tolerancję mają fotoradary?

    A co powiesz na taki przypadek, że było takie miejsce niedaleko mojego miejsca zamieszkania (już go nie ma), gdzie było ograniczenie do 70 km/h i zainstalowany radar, ale nie robił fotki, tylko wyświetlał wielkie ostrzeżenia, gdy się przekraczało 70-tkę. Metodą przejeżdżania i nawracania ustaliłem, jaką odchyłkę ma mój prędkościomierz :)  Czyli dysponuję, wbrew Twoim obawom, dość dokładnym pomiarem prędkości. Pokazuje o 5 km/h za dużo. Co ciekawe, to więcej niż 7%, dokładnie 7.1%, co potwierdza Twoją teorię.


     

     

    Np FXT ma skalę do 260 km/h, czyli dopuszczalne odchylenie wynosi ok 19 km/h dla DOWOLNEJ prędkości. Oznacza to, że mając na liczniku 120 faktycznie być może jedziesz 101

    Dziwnie to liczysz :huh:  260x7%=18.2, a 120x7%=8.4, więc 120-8.4=112 km/h, chyba że znasz alternatywną matematykę ;)  Żeby ze 120 zrobić 101, to przekłamanie wynosiłoby 15.8%.


    To po co się rozpędza i stanowi zagrożenie dla innych? ;)

    Proszę o uważne czytanie ;)  Napisałem, że zrobiłem to raz w celu przetestowania auta po naprawie. Nie zakładałbym, że stanowiłem zagrożenie dla innych, bo jeżdżę naprawdę nieźle jak na amatora, nie sama prędkość mnie przerażała, tylko konsekwencje zdrowotne ew. dzwona przy takowym "spidzie", co też napisałem ;)


     

     

    Sugestia: dyskusja jest ogólnie bardzo interesująca, ale postarajmy się ją prowadzić bez niepotrzebnych emocji, bardziej racjonalnie. Inaczej sami doprowadzimy ciekawy temat do poziomu takich forów jak Onet itp.

    To prawda, i mnie trochę poniosło, przyznaję uczciwie. Będę pisał mniej i rzadziej (wielu odetchnie z ulgą, wiem, wiem) :) , postaram się też o większy dystans. Więcej o chamstwie na drodze, w końcu o tym ten wątek. Oczywiście warto rozgryzać, co wg nas chamstwem jest, a co nie - też warto poznać zdanie innych.
    Postaram się też ciągle nie polemizować z Kolegą SJAK'iem, choć czasem aż mnie korci, tak się często diametralnie różnimy w ocenie sytuacji :mrgreen:  Coż, czas pokaże, czy istnieje jakaś obiektywna "racja" i czy któryś z nas ją miał.

  20.  

     

    Tichy, nie bawmy się w przepychanki prawne, bo nawet na tym gruncie nie masz racji, nie mówiąc już o z acznej większości Twoich przemyśleń.

    Tego się po Tobie niestety spodziewałem: autorytatywne stwierdzenie, że nie mam racji, oczywiście żadnych argumentów merytorycznych. No więc ja stwierdzam w takim razie równie "dogmatycznie", że to Ty nie masz racji i opowiadasz androny, bo - jak pewnie się domyślasz - taką "argumentację" może zastosować każdy wobec każdego i nie masz monopolu na prawdę. Może to Ty się mylisz? Ale nie, Ty oczywiście jesteś nieomylny (choć zaraz powiesz, że nie, ale Twoje wypowiedzi aż kipią od pewności swojej racji i w podtekście dajesz do zrozumienia, jak mierny jest mój umysł). Może nie jestem najmądrzejszy, fakt, ale trochę tam intelektu mam i skąd wiesz, czy np. nie jestem mądrzejszy od Ciebie? Zapewniam, że też uważam, że mam rację, ale czasem zdarza się, że ktoś mnie przekona o tezie przeciwnej ;-) Ale argumentami i logiką, nie dogmatyką i wycieczkami osobistymi.


     

     

    sorki jestes dla mnie nieszczesliwym, sflustrowanym czlowiekiem, juz wiem, ze nie zrozumiesz tego co powyzej do Ciebie napisalem...

    Co tak się do mnie przyczepiliście? Nie znacie mnie przecież. Co ciekawe, jestem na co dzień wesołym, wiecznie żartującym (i objadającym się) człowiekiem, raczej filozoficznie nastawionym, intelektualistą niż pracownikiem fizycznym, lubię ciszę, spokój i dobrą, nie hałaśliwą muzykę ;)  Jestem bardzo szczęśliwy, mam super Żonę i Dziecko, na życie mi wystarcza, choć kokosów nie ma, mieszkam w szarym, wielkopłytowym bloku z głębokiego PRL-u i mam tyle hobby, że na 4 inkarnacje by starczyło :P

    Trochę frustracji jest, nie przeczę, bo świat nie jest ani miły, ani sprawiedliwy, ani uczciwy, a ja wolałbym, żeby taki właśnie był i czasem źle mi z ludzką głupotą, ciemnotą i nieuczciwością.

    Mam od dziecka tylko jedną cechę: nie boję się iść pod prąd ani wyrażać swoich opinii, nawet jeśli mam świadomość, że są kontrowersyjne. Potrafię jednak oddzielić mentalnie moje poglądy od mojego życia, choć wiem, że wielu z Was tego nie zrozumie ;)  To, że np. (powtarzam: "na przykład", żeby nie było, że taki mam pogląd!) powiedziałbym: "jestem zwolennikiem anarchii", to nie znaczy, że latam na anarchistyczne demonstracje, palę opony i wybijam szyby! Znaczyłoby to tylko w moim przypadku, że uważam niektóre lub wszystkie tezy anarchistów za słuszne.

  21. Tichy, totalnie nie rozumiesz o co chodzi! Ty, my wszyscy mamy obowiazek na drodze dwu, trzy pasmowej jechac jak najblizej prawej strony, koniec kropka.

    Tak właśnie jeżdżę, więc powiedz mi, proszę, czego wg Ciebie tu nie rozumiem?! Tylko dlaczego ja mam się stosować do pewnych przepisów, a inni mogą się nie stosować do innych? Poza tym czy pomagając innym w wykroczeniu (poprzez zaniechanie - w tym przykładzie zaniechaniem byłoby odblokowanie lewego pasa dla psychola, który chce jechać 140 na ograniczeniu do 70) sam nie staję się - przynajmniej moralnie - współwinnym? U mnie wzbudza to mieszane uczucia, gdy takiego puszczam przodem (choć jeśli tylko mogę, to puszczam).

     

     

    A od kontrolowania tego czy lewym pasem jedzie ktos szybciej / wolniej niz na to pozwalaja przepisy sa stosowne sluzby, instytucje etc i Ty, my inni uzytkownicy drogi nie mamy prawa osadzac ich postepowania i zmuszac ich do jezdzenia zgodnie z przepisami!!!

    Stosowne służby się nie sprawdzają - ale rozumiem, że myślisz inaczej, a może za mało o tym wiesz. Ja mam w tej materii swoje doświadczenia i nie przekonasz mnie teorią, bo znam praktykę.

    Mam prawo osądzać postępowanie innych i będę to robił, to wolny kraj i ne możesz mi zabronić posiadania własnych poglądów i osądów.

    Co takiego złego jest w zmuszaniu innych do jeżdżenia zgodnie z przepisami, zwłaszcza jeśli jest to oddolny, obywatelski ruch? Pytam: co ZŁEGO?! Gdyby większość zaczęła tak robić, to by się polepszyło w temacie przestrzegania przepisów, nie pogorszyło! Chyba że uważacie, że przepisy są w ogóle do kosza, to OK. Większość tak na mnie naparza (nawet mimo tego, że podkreślam, że tak nie postępuję na drodze, co by było, gdybym tak naprawdę postępował), że dochodzę do wniosku, iż przestrzegających przepisów nie ma tu zbyt wielu i większość ogarnia przerażenie, że zwykły, inny człowiek na drodze mógłby ich powstrzymać od jeżdżenia wg własnego upodobania.

  22.  

     

    Powtarzam: osoby tak przestrzegające przepisów, jak tu większość opisuje, nigdy nie odczują tego, że im przeszkadzam, jeśli będę nawet 50 km jechał lewym pasem z max. dopuszczalną prędkością, bo nigdy mnie nie dogonią.

     

    szeryf z ciebie ;)

     

    Zakładasz błędnie, że ja tak postępuję na drodze - otóż nie, nie mam ani czasu, ani nerwów na takie "szeryfowanie". Ale biorę w obronę tych, którzy są "twardzi" i tak robią ;)  Np. podobał mi się kumpel, który kiedyś gestami porozumiał się z wyprzedzanym pojazdem i jechali ładną chwilę obok siebie ciut powyżej max. dopuszczalnej - dlatego, że za nimi slalomował "poganiacz" w służbowym aucie z leasingu (już się nawet za pobocze brał), który chciał wręcz przefrunąć nad nimi, tak go szlag trafiał, że musi chwilę jechać zgodnie z ograniczeniem, które, jak powszechnie wiadomo, jest tylko dla "mięczaków", "idiotów" i "leszczy", ogólnie dla wszystkich "podludzi" w drabinie społecznej, ale nie dla nich, bezstresowo wychowywanych "władców świata".

     

    Pokazuję tylko pewną hipotezę. Udowodnij na gruncie logiki, że nie mam racji, a nie przypinaj łatki. Jak mi powiesz, komu mógłbym przeszkadzać taką jazdą, to co innego - ale interesują mnie tylko przestrzegający przepisów, nie przyjmuję argumentów w stylu "Frogowi byś przeszkadzał" :D

×
×
  • Dodaj nową pozycję...