Michał Bajorek,
Po wyprowadzce z mokotowskich blokowisk (czyli kompletnie bez praktyki radzenia sobie z własną chatką - takie bezradne dziecko socrealu ;-)) przez pierwszą zimę próbowaliśmy ogrzewać się prądem. Michale, jak obserwowałem ten talerzyk w liczniku to aż mi go żal było...biedak mało się nie urwał w tych swoich sferycznych obrotach. No a potem (po 3 miesiącach) to już było mi żal tylko mojej kieszeni...przyszła fakturka na okrągłe - 5000 PLN. To było 7-8 lat temu, trochu ważyło.
W trybie ekspresowym kupiłem piec olejowy, jakiś takiś byle jakiś Dietrich, czy jak mu tam i spisuje się luks do tej pory. Wiem tylko, że 24 kWi dwufunkcyjny.
Owoc, ja się tam nie znam ale wszystkie szpaki w okolicy ćwierkają, że te Viessmany to jednak profecha (trochę nieporównywalna z Valiantami i Budersami). Oczywiście, rzecz zależna od modelu, czyli ceny. Zależność jest taka sama, jak zawsze
Fido, ekonomia ogrzewania gaz płynny - olej jest mocno zbliżona. Olej ma ten plus moim zdaniem, że (o ile posiadasz oczywiście jakieś miejsce w garażu, piwnicyb chaty) mniej problemów ze posadowieniem zbiornika. Taki olejowy pakujesz do piwnicy i szlus. Gazowy musi spełniać kilka norm, choćby minimalne odległości od domu, ogrodzenia cudzej posesji, betonowe wylewki...czyli trochę chała, bo przy niedużej działce może się okazać, że jej punktem ciężkości jest przecudnej urody zbiornik z gazem
Pozdrawiam
G.