Skocz do zawartości

Garażowóz


H4lik

Rekomendowane odpowiedzi

Nie będzie to opowieść o pięciuset koniach, ani siedmiuset niutonometrach...

 

Meandry życiowe rzuciły mnie do kraju, w którym zima trwa pól roku, drogi odśnieżane są „na biało”, a większość społeczności zmotoryzowanej porusza się na kolcach. Cztery zimy przejeździłem autem tylnonapędowym na zwykłych zimówkach i stwierdziłem, że mam dość, bo przyznam szczerze – wielokrotnie jechałem z duszą na ramieniu, zastanawiając się – dojadę cało, czy nie? A że dodatkowo moje poprzednie auto mało praktyczne było, zapadła decyzja – szukam czegoś innego. O matko, cóż za skrajności przechodziłem – od Nissana Patrola, po Fiata Pandę 4x4, w międzyczasie dumając nad Kia, Dacia, Fordem, Citroenem, Suzuki i w ogóle wszystkim, co istnieje na świecie między Kia, a Suzuki. :P

 

Ślęcząc przed komputerem godzinami, postanowiłem zawęzić moje poszukiwania. Ustaliłem kryteria – kombi lub mini/van oraz napęd na wszystkie koła. Biorąc pod uwagę moje, z marnym skutkiem, wędkowanie, doszedłem do wniosku, że i prześwit mógłby być większy, a zważywszy na to, że wielokrotnie wracałem w pozycji „Rumuna”, czyli o dziwo – znajdowałem jeszcze miejsce dla siebie samego, zaczął wyłaniać się obraz tego, co sobie wymyśliłem. Poza tym zauważyłem, że zdziadziałem, no to jeszcze automat, a jak automat, to i tempomat. A co, se człowiek przynajmniej spokojnie w nosie podłubać mógł będzie! Jakby tego wszystkiego było mało, postanowiłem zrobić kolejny bezsensowny krok w moim życiu – fiut mały, to choć silnik DUZY! :P

No i tak błądząc po setkach stron, czytając dziesiątki opinii, wertując, przeglądając, zaglądając, odrzucając, stanęło na czterech modelach – Audi Allroad (czy jak to się tam pisze), Volvo XC, Alfa Crosswagon, no i Subaru Outback, a ponieważ teraz każdy „filmuje”, choćby nawet i sokowirówką, to sobie jeszcze pomarnowałem kilka dni na oglądaniu filmików z tymi autami w roli głównej. Obejrzałem chyba wszystkie, a do tej pory w internecie wszystkie to tylko porno obejrzałem. :P

 

Robiąc kolejną selekcję odpadały po kolei – Alfa – bo tylko diesel, a ja nie chciec, Audi – bo kradną :P, Volvo – bo na jednym filmiku nie mogło podjechać pod górkę, a Subaru podjechało. I tak oto ten jeden filmik przechylił szalę albo i przelał czarę goryczy, że Volvo pod górki nie podjeżdżają, na korzyść Outbacka.

Właściwie to fajnie się nawet stało, bo od kiedy pamiętam, to Subaru zawsze budziło we mnie emocje. Zapewne z racji tego, że od zawsze interesowały mnie rajdy, a raz to nawet koszulki Texaco nie chciałem od jakichś Francuzów, czy może Amerykanów. Jeden czort, kim byli. Ważne, że koszulki nie wziąłem, bo tak mnie rodzice nauczyli, żeby od obcych nie brać. Pamiętam, że trzeba było przełykać gluty – oni ze zdziwienia, że nie wziąłem, a ja z żalu, ze nie wziąłem. :P

No ale wracam do meritum – przeliczyłem oszczędności, zrobiłem kalkulację i z przerażeniem stwierdziłem, że stać mnie tylko na wypierdziane poniemieckie ulepki drugiej generacji. :P Powęszyłem trochę i doszedłem do wniosku, że dzierżoniowski MTS będzie miejscem, do którego zadzwonię z prośba o kilka słów na temat modelu, bo z opinii wynikało jasno – znają się na rzeczy. Po miłej rozmowie z panią Grażyną, z głupia frant, dostałem numer telefonu do jednej z ich klientek, która akurat chciała sprzedać Outbacka, jaki mnie akurat interesował. Pozostawała kwestia „dogadania się” oraz formalności.

Sprawa przycichła na kilka miesięcy, do czasu mojego przyjazdu do domu. Gdy ten już nastąpił, sprawy potoczyły się dość szybko i w ten oto sposób, pod koniec września, stałem się właścicielem Subaru Outback II, w wersji z silnikiem dla małych fiutów :P, Silver Esprit, cokolwiek to wtedy nie znaczyło, w międzyczasie będąc kilka razy w MTSie, gdzie pan Marek wytłumaczył mi rzetelnie sprawy związane z tym modelem, jak i z Subaru ogólnie, łącznie z tym, jak obsługiwać skrzynie automatyczna i robiąc mi wycieczkę w trybie Power, przez co zapomniałem, o co miałem wypytać. :P

Auto było sprowadzone ze Szwajcarii w 2008 roku i od tego czasu w rękach pani Jolanty, która pozdrawiam, pomimo, że pewnie i tak nigdy tego nie przeczyta. :P

Pierwsze wrażenie – nieeee, znowu srebrny i do tego Esprit – jak moje poprzednie – też srebrne i też Esprit. No prześladuje mnie ten kolor, który mi się wcale nie podoba. Na szczęście kolor nie jeździ, ale za to te tysiące pokrętełko-przesuwaczków jeżdżą. Jeżdżą po mojej głowie, robiąc w niej dziurę i właściwie to mnie osączają – polowy nie używam, a druga polowa nie wiem, do czego służy, no ale są i niech już będą...

Przygotowałem się naturalnie na tzw. pakiet startowy w MTS, który w moim przypadku objął:

  • wymianę klocków hamulcowych
  • wymianę oleju wraz z filtrem
  • filtr powietrza
  • łączniki stabilizatora
  • jakieś pierdoły, co to nie wiem, jak wyglądają i do czego służą

Do tego rzutem na taśmę udało mi się kupić od pana Marka felgi, coby mieć na co zimówki założyć, jak i same zimówki już na miejscu – pierwszy raz w mej karierze – kolcowane! :)

 

Od tego czasu na spokojnie sobie ogarnąłem samochód na tyle, na ile bylem w stanie, po pracy, lub przed, po kolei:

  • wyczyszczenie podsufitki, bo wyglądała jak Całun Turyński, prawdopodobnie od fajek; efekt mnie jeszcze nie zadowala w pełni, a do tego zmechaciłem lekko tylna część
  • odkurzenie i przemycie środka samochodu, łącznie z częścią bagażową i zakamarkami
  • wyczyszczenie tapicerki bagażnika
  • wyczyszczenie i nałożenie odzywki na elementy skórzane – tu też poprawka będzie, bo mocniejszy środek potrzebuję – upierdliwe plamy nie zeszły
  • wyczyszczenie deski i elementów plastikowych
  • wymycie szyb od wewnątrz i z zewnątrz
  • wyczyszczenie i nasmarowanie uszczelek
  • wyczyszczenie i nasmarowanie szyberdachów oraz zawiasów, bo drzwi popiskiwały
  • próba wyczyszczenia felg, ale tez poprawka będzie
  • założenie zimówek
  • zdjęcie/odklejenie tych wszystkich H6, AWD i piętnastu naklejek na pól szyby
    myjnia
  • wyczyszczenie lamp i tylnej blendy
  • nałożenie wosku

Kosztowało mnie to wiele czasu i pracy, a biorąc pod uwagę temperaturę i fakt, że i owszem – posiadam garaż, ale wielkości skrzynki na cebulę, musiałem się nieźle nagimnastykować, przyjmując niejednokrotnie pozycję wygiętego Chińczyka. :P

Właściwie to jestem zadowolony z efektów, ale żeby nie było tak różowo – auto miało stłuczkę w Szwajcarii – zderzak przedni popękany, w kraju na maskę pospadały dachówki, obcierek też się nie ustrzegło no i to bym chciał ogarnąć w przyszłości, jeśli fundusze pozwolą. Najważniejsze że podczas jazdy w niczym to nie przeszkadza.

Aaaa, grill też nieoryginalny, stąd to 3/4 w opisie, a taki powinien być:

 

Silver_Esprit2.jpg

 

 

Samochodem jeżdżę w koło komina, bo wolę rower, no ale często się przydaje, stąd też i nazwa tematu.

Nie wiem, czy ktoś w ogóle dotarł do tego momentu. :P

Na koniec kilka zdjęć moim prostym aparacikiem, a i aura nie sprzyjała

 

IMG_0010.jpg

IMG_0016.jpg

IMG_0008.jpgIMG_0002.jpg

IMG_0013.jpg

 

Dziękuję za poświęcony czas i pozdrawiam! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziekuje za cieply odzew. :)

Do tej pory gdzie sie nie wpisalem, to watek umieral. Zaczalem podejrzewac, ze smierdze. :-P

 

Zapomnialem napisac, ze i podloga wyprana i dywaniki.

A wczoraj konserwowalem opny, a ze sprawnie poszlo, to sie za zamki zabralem. Chyba nie byly od nowosci ruszane. O ile od strony kierowcy jeszcze jakos mozna bylo pokrecic, tak pasazerska dzialala w jedna strone, a najgorszy byl bagaznik - kluczyk ledwie wchodzil. Mam cos, co sie zwie Alaskan Oil, z takim dziubkiem specjalnym, zrobionym z mysla o zamkach. Podobno odmraza, czysci i konserwuje za jednym zamachem, to sprobowalem. Po dwudziestu minutach juz ladnie wszystkie zamki dzialaly, choc troche sily trzeba bylo uzyc, a balem sie, ze kluczyk polamie.

Skoro poszlo sprawnie, to na tapete wrocila walka z hakiem - najpier ten specyfik - zalalem zamek "do pelna", odczekalem chwile i proba - cos sie ruszylo...

A nie, najpierw uzupelnie historie - otoz wypytywalem i poprzednia wlascicielke i pana Marka o kluczyki od haka, ale rozczarowanie - kluczykow nie ma. Niesiony jakims dziwnym przeczuciem wyjalem z tego schowka w bagazniku podnosnik i zaczalem grzebac we wnece. Po chwili znalazlem tam cos, co sie nazywa "Zapalki Szwedzkie" i chyba od nowosci tam jezdzily, a do tego dwa kluczyki. Hehe, proba...

 

...pasuja! :D

Wygladaja bardzo zle, no ale sie nie dziwie - dziesiec lat tam pewnie przelezaly. Probowalem je wyczyscic, troche WD40 tez psiknalem, ale efekt marny, poki co:

 

Zdj_cie009.jpg

 

Zdjecie telefonem starym robione, ale raczej widac ten ich dramat.

No i wlasnie - czy ktos ma jakis pomysl, czym je wyczyscic? Ma to sens jakikolwiek, czy moze po prostu dorobic dwa nowe, o ile to mozliwe?

No to powracam do haka - cos juz moglem pokrecic, ale jeszcze nie wiedzialem jak, bo mi nikt nie odpisal (bo smierdze? :-P ) - troche gimnastyki i juz wiedzialem, jak to ugryzc - najpierw obrot po zielonym pasku, nastepnie wcisniecie tej czarnej klapki i przekrecenie jeszcze o jakies 60 stopni po czerwonym pasku, po czym wyszarpalem hak.

Podsumowujac - poltorej godzinki na pizgawicy i mam dzialajace zamki oraz odpiety hak! :D

 

Jeszcze pytanie o trojkat ostrzegawczy, bo tez nikt nie odpisal - jak powinien wygladac i gdzie sie znajdowac w oryginale? Poki co, woze jakiegos pudelkowca i mi sie tam tlucze na zakretach, no ale coz zrobic, motyla noga... :-P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic nowego nie wniosę ale skrobnę. Świetny opis. Zdanie: "kupiłem srebrne Subaru" napisane w taki sposób, że czyta się z uśmiechem na ustach, widząc po drugiej stronie bratnią duszę. :)

Auto też fajne, jak każde Subaru. A mam przeczucie, że przy Tobie będzie przeżywać druga młodość. Gratulacje. Miłego użytkowania życzę 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Legacy bardzo ładny, ale że to 'nielegal' to może jakieś propozycje modów do niego? :)

 

Ode mnie w ramach ciekawostki taki drobny mod wnętrza:

 

http://www.youtube.c...ghtycarmods?s=3

 

Kto by pomyślał, że subaru już tyle lat temu dopasowało wymiary konsoli środkowej to tego wynalazku :D

 

Pozdrawiam,

Edytowane przez soha
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hejooo! :smile:

 

Dziekuje raz jeszcze za cieple przyjecie do grona Plejadow :-P Plejadowiczow.

 

Naturalnie, mam kilka planow zwiazanych z samochodem, ale to, co podsunal soha to jest calkowity odlot i przekierowalo mnie to na inne tory. Jak tylko fundusze pozwola, a pan Marek ogarnie to, co tam jeszcze wypadnie do zrobienia, bo to priorytet dla mnie, by mechanicznie bylo cymes, to kurde - biore sie za ta propozycje z tabletem. Juz sobie nawet nakreslilem, co i jak - tablet wielkosci tego icostam, ale na androidzie, do tego program Torque, elm327 bluetooth, przeniesienie kamery na tylna klape, wzmacniacz niedrogi i mam ameryke - kamerka cofania, komputer pokladowy, nawigacja i Angry Birds, w ktore to nigdy nie gralem. :P Ale sie podjaralem! :mrgreen:

Outback to nie Impreza, takze grzebania w silniku raczej nie przewiduje, ale to, co jeszcze chodzi mi po glowie to wydech - zeby tak troche bardziej subarowo brzmial, choc z tego, co wynalazlem na forum, z H6 wcale nie jest za latwo, bo tam jakies powroty porobili i cuda na kiju i nie mozna sie przebic ni chu#a. :-P

Jak bede w domu, byc moze w czerwcu, to ocenie moje mozliwosci finansowe i trzeba bedzie podzialac cusniecus. :grin:

No a w dalszej kolejnosci wyglad zewnetrzny - ogarniecie blacharki i swita mi, zeby zostawic srebrna gore, a dol zrobic w kolorze tytanowym (?). Ogolnie uwazam, ze Outback bialy wyglada kozacko, ale to chyba krok za daleko i nastepny to juz tylko zlote felgi i maska od modelu z turbo i dres w trzy pasy. :P

Chociaz... :rolleyes:

 

 

Edytka - jak bym umial, to by soha pomuka dostal, ale nie wiem, jak to uskutecznic.

Edytowane przez H4lik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

O tym, ze o polnocy bede jadl sledzie palcami mialem sie dopiero dowiedziec...

 

 

Poza panna ma osobista i szwagrem osobistym nie mniej, nikt na Szwecje sie nie skusil, choc informowalem kilkukrotnie, ze mamy dwa miejsca, a wyjazd budzetowy bedzie. Zalujta, no! :P

Spakowani, wyladowani kielbasami, ruszamy na prom. Stowke pyknac w warunkach zimowych, to dla naszej pary - mnie i Outbaczka przyjemnosc, niczym seks z...

 

...eee, to nie o tym... :lol:

W miedzyczasie wkraczamy do HongKongu po zakup drewna, na planowane ogniska. Nie wiem, dlaczego sklep sie tak nazywa, ani wiedziec nie chce, wcale, a wcale. Wazne, ze drewno maja. :D

Na odprawie meldujemy sie pierwsi, trzy godziny przed promem. Nie mialem pewnosci, jaki czas obowiazuje na pokladzie, a lepiej nie ryzykowac, wiec czekamy. Pogoda fatalna, ale pelni energii siedzimy w aucie, sluchajac radia. W koncu jest! :D

Rajd_007.jpg

 

Rejs trwa dwanascie godzin, umilony jednym piwkiem, przygrywaniem barda i sauna...

 

...za siedem euro! Az mi galoty opadly, jak sie dowiedzialem. Przyzwyczajony do darmowej sauny na promie do Polski, uznalem to za cios, ale moja duma nie pozwolila mi sie wycofac, a to przeciez jeszcze jedno piwko by bylo. No ale zdrowo zyj! :yahoo:

W Sztokholmie meldujemy sie o szostej rano...

...godzine wczesniej, niz myslelismy - roznica czasu. Mamy 111 kilometrow do przejechania, a czasu...

...szesc godzin. Jakbym mial Zaporozca, to chyba akurat, no ale nie mam, tak wiec decyzja - ruszamy do centrum switem bladym, a snieznym:

 

Rajd_025.jpg

 

Po dwudziestu minutach mamy dosc szwedania sie bez sensu - aura nie sprzyja, glodni nie jestesmy, pic sie nie chce, takze ruszamy po szwagra na lotnisko w Sztokholmie...

...111 kilometrow od Sztokholmu! :o W ten oto sposob mozna miec lotnisko we Wroclawiu w Kudowie Zdroju, albo w Warszawie w Plocku. :P

Na szczescie nie robimy wielkiego odchylu i ruszamy, calkiem na spokojnie. Zreszta snieg tak nawala, ze przy 70 na godzine juz zaczyna byc problem z widocznoscia, a nam sie wcale nie spieszy, to dziadkujemy, dojezdzajac okolo dziewiatej do, jak to panna okreslila - Njuszoping, choc szopingu nie planowalem zadnego :P . Dla mnie to Nykoping, ale po szwedzku to ja znam tylko "Gott fran Finland" - na twarozku, ktory lubie, tak jest napisane, to mi sie zapamietalo. :D

Miasteczko niewielkie, ale ladne, zadbane i znalazlem cos, czego nigdy niewidzialem ani nie zapomne:

Rajd_042.jpg

 

Toz to pompka pana Kleksa! :biglol: Podpompowalem sobie troche zmarszczki i bicepsy, a w miedzyczasie dostalem wiadomosc, ze lot jest opozniony. Nerwy szwagra, a nasz strach; do glowy zaczynaja naplywac uporczywe mysli "a co bedzie, jak odwolaja lot?" Staramy sie przelknac te zabe:

 

IMG_0783.jpg

:OO:

 

Kawiarnia naprawde super i raczej z tych, co warto zajrzec, bowiem masa ludzi sie przewinela. A obsluga jaka bajeczna - sliczna dziewczyna, taka Szwedka typowa i jeszcze ten jej glos spiewajacy. Chcialem sobie z nia zdjecie zrobic, ale odpuscilem, zeby ekscesow w zwiazku nie wszczynac. :P

Zjedlismy zabulca, wypilismy kawke i nigdzie sie niespieszac zrobilismy rundke po centrum, zaliczajac to ichnie System Bolaget, czy jak sie to zwie - w celu rozeznania. :D

Spory wybor piw byl, wlasciwie z calego siwata, no ale polskich nie widzialem. Za to rzucilo mi sie w oczy jakies z Alfredem Noblem, czy kto to tam byl na etykietce i skomentowalem, ze bardzo drogie, jak za 0.33l, bo cena rzeczywiscie jakas nieludzka, po czym udalem sie do ekspedientki zapytac o regionalne. No i czego sie dowiedzialem?

Oczywiscie regionalne to to nieludzkie! :biglol:

Kupilsmy butelke Alfreda, jakies z losiem i jakies ze stateczkiem, coby na start miec.

Szybko zdazylismy zmarznac, a ze juz nic specjalnego nam sie w oczy nie rzucilo w Njuszopingu, takze zadecydowalem, ze jedziemy na lotnisko i tam juz czekamy - znalazlem miejsce niedaleko od portu lotniczego, bo na samym lotnisku wszystkie parkingi nieludzko platne, niczym Alfred. ;)

 

Rajd_027.jpg

 

...a sam Outback do koczowania nadaje sie idealnie:

 

Rajd_031.jpg

 

Zdazylem sie wygnic, dziewuszka przeczytac ksiazke (nie wiem, chyba Antka czytala :P ) i jest wiadomosc - szwagier sie wznosi w przestworza! :thumbup:

 

No to jeszcze mala drzemka, w zasadzie na sile, i ruszamy na lotnisko. No i w koncu szwagier wyladowal:

 

Rajd_048.jpg

 

A g#wno, to nie on! :wacko:

:P

 

Godzina pietnasta - w koncu jest!! :dance:

Wstapila w nas nowa energia, telefon do schroniska, ze troche pozniej bedziemy i rura! Kierunek - Karlstad. Tym razem zaczyna nam sie spieszyc - jade lekko naginajac przepisy, ustalajac z dziewczyna plan, a tymczasem zmeczony szwagier spi sobie spokojnie z tylu, tylko czasem dajac o sobie znac lekkim chrrr, chrrr. :biglol:

Przyjezdzamy po trzech godzinach, lekko sie gubiac juz w miescie, bowiem gps zwariowal, no ale szybki telefon i juz mamy namiary, gdzie sie kierowac. Po pieciu minutach meldujemy przybycie, pytamy o stacje paliw i ruszamy po bilety oraz magazyn rajdowy, a pozniej juz prosto na SSS, podazajac mozolnie za tlumem w korku. Ufff, udalo sie - dziesiec minut do startu! :)

Ludzi cala masa, szwagier kupuje czape, idziemy wokolo, badajac teren. Niesiony przeczuciem mojego wielkiego nochala, namawiam reszte Ekipy, zeby pojsc nieco na ubocze, bo jakies dzwieki mnie stamtad dochodza. No i to byl dobry strzal:

 

Rajd_054.jpg

 

Na zdjeciu szwagier w calej swej okazalosci. :superhero:

 

...no i tak na te auta patrzymy, a tu stoi sobie Mikko Hirvonen! No nic, przeciez mnie nie zje - podszedlem, porozmawialem chwilke, zyczac szczescia. Skrupulatnie skorzystalismy z okazji:

 

Rajd_052.jpg

:yahoo:

 

Po chwili zjawil sie Jari Matti Latvala, z ktorym takze zamienilem chwile, ale poniewaz widzialem, ze sie przygotowuje do startu, krzatajac sie wokol samochodu, to nie chcialem mu glowy zawracac i tak z doskoku sobie zrobilismy:

 

Rajd_064.jpg

 

Rajd_066.jpg

 

Za moment i Sebastien Ogier sie pojawil, ale juz nie chcielismy sie wszedzie wpychac. Troche teraz zaluje, ze nie zaczekalismy nieco, bo i samochod Sebastiena Loeba stal, co oznaczalo, ze i sam Mistrz sie lada moment pojawi. To choc na pamiatke:

 

Rajd_059.jpg

:D

Uznajac wspolnie, ze wystarczy, powedrowalismy juz na wlasciwe miejsce, probujac nasycic sie rajdem i jego atmosfera, bowiem gdzies tam siedzi w nas swiadomosc, ze chyba juz nigdy sie nie pojawimy na Rajdzie Szwecji.

Do schroniska wrocilismy okolo 22:00. Szybka kolacja, prysznic, no i testujemy piwa, a wlasciwie to piwka, okraszajac je wrazeniami z pierwszego dnia. Wlasciwie to smieszne to bylo - troje doroslych ludzi walnelo po 0.33 litra piwa i szykuje sie do spania, ale naprawde - na wiecej nie mielismy sil, a wstac chcielismy wczesnie rano, bowiem do OS mielismy okolo 80 kilometrow, a jak to sie czesto zdarza na obcym terenie, na imprezie masowej - bralismy pod uwage pomylenie drogi, korki, czas na znalezienie miejscowki. Podsumowujac - przed polnoca kazdy z nas juz spal.

Raniutko ruszylismy w droge, podazajac szybkim (bardzo szybkim :D ) tempem za rajdowka nr 68, obierajac za cel Hagfors, a dokladnie miejsce, gdzie jest calkiem przyjemna hopka i zaraz za nia ostry zakret, a chwile pozniej konczy sie caly odcinek specjalny i szok - pierwszy pojawia sie Michal Kosciuszko! Az nas ze szwagrem zatkalo, ze mamy lidera!

Naturalnie bez dostepu do internetu nie mielismy pojecia, ze losowali miejsca, to choc mielismy podjarke na tym zimnie. :biglol:

 

Rajd_087.jpg

 

Po pierwszym przejezdzie, zmarznieci jak diabli, ruszamy, oproznic nieco zapasy:

 

Rajd_093.jpg

 

Nikomu nie przeszkadzalo, ze sobie robimy ognisko, przy okazji pozdrawiajac przejezdzajace obok auta. Ludzie serdeczni - chetnie odpowiadali gestami, ciekawie przekrecajac glowy. :)

 

Wrocilismy na parking na drugi przejazd i pomimo, ze zewszad bylismy otoczeni przez Volvo i Saaby, cos tam wypatrzylem, poraz drugi kierujac sie duzym nosem :P

 

Rajd_097.jpg

 

Spotkalismy przy okazji Polke mieszkajaca w Hagfors - chwila milej rozmowy i znowu lapiemy w pluca rajd:

 

Rajd_100.jpg

Lider! :thumbup:

 

Rajd_125.jpg

 

Bardzo podobala mi sie jazda Michala Solowowa - odwaznie i szybko. O to wlasnie chodzi! :D Michala Kosciuszke trapila niestety awaria skrzyni biegow. :mellow:

 

Po dwoch przejazdach czas bylo wracac, bo wieczorem kolejny SSS w Karlstad:

 

Rajd_135.jpg

 

Ogladalismy przejazdy do konca, cieszac sie wystepem trzech polskich zalog na arenie swiatowej. Michal Solowow zrobil masakre z Evo; zastanawialem sie, czy roznica nie byla liczona w godzinach. ;)

 

Wracajac do schroniska zawitalismy w sklepie, zaopatrujac sie w towary roznorakie - piwo i sledzie. :P Jeden z klientow zyczyl mi wesolych swiat, a kasjerka szczesliwego nowego roku. Maja moc!! :respect:

Obiecywalismy sobie, ze w piatek musowo do jakiejs knajpki pojdziemy, ale bylismy tak padnieci, ze nikt nie mial ochoty sie szwedac po miescie, totez zgodnie z nowopowstala tradycja - kolacja, prysznic, po Alfredzie i do spania, a ze to mial byc baaaardzo dlugi dzien, postanowilismy sie wygnic - az do calej osmejtrzydziesci! :biglol:

Zgodnie z planem na spokojnie pojechalismy do parku serwisowego, po drodze trafiajac na:

 

Rajd_171.jpg

 

...oraz "Uwaga Dziki", ale sie szwagier nie chcial zatrzymac, komentujac, ze jeszcze cos nas zezre w tych lasach. :biglol:

W parku serwisowym porozmawialismy chwile z Michalem Kosciuszka:

 

Rajd_173.jpg

 

Do Michala Solowowa sie spoznilismy z mojej glupoty (bo sie uparlem na Latvale czekac:

 

Rajd_175.jpg

 

a nic z tego nie wyniknelo) i tylko zobaczylismy, jak wsiada do Peugeota i nam macha na dozobaczenia, a zespol Lukasza Kabacinskiego akurat jadl, czy tam moze pil :P to dalismy spokoj.

Szwagier poczynil zakupy, tym razem dla syna, no i ruszylismy na nasze ostatnie podrygi Rajdu Szwecji - Hagfors Sprint, a poniewaz mielismy w planach sobie cos na cieplo zjesc, to heja:

 

Rajd_179.jpg

Zostalo nam chyba z pietnascie kielbas, a ze szkoda bylo wyrzucic, to zaczalem atakowac ludzi - najpierw przestraszonego Czecha, pozniej najedzonych, jak sie okazalo, Wlochow, a na koniec trzech Anglikow, ktorzy chetnie sie do nas przylaczyli i tym sposobem bogaty narod polski nakarmil kielbasami biedny narod angielski. :lol:

 

Najedzeni, chwytalismy ostatki rajdowej uczty:

 

Rajd_189.jpg

 

Zostalismy do samego konca, zmarznieci, ale szczesliwi, z akumulatorami naladowanymi do pelna! :)

Jeszcze tylko zakupy w lokalnym sklepie, wyslanie pocztowek i w droge na lotnisko. Ustalilismy ze szwagrem, ze ja jade polowe i zamianka. Zaraz za Hagfors, z przeciwnej strony, utworzyl sie korek wracajacych z OSu, dlugi na siedem kilometrow i to wlasnie tutaj hamowalem naprawde awaryjnie, pierwszy raz trabiac na innego kierowce, choc w tym wypadku lepiej pasuje okreslenie "barana" - wyskoczyl z podporzadkowanej lesnej drogi pikapem, niemalze pod moje kola, az mi sie wlosy zjezyly! :czerwona: Przez chwile zapanowala cisza, ktora przerwal szwagier stwierdzeniem "Dobre masz hamulce". Dziekuje ci Subaru, dziekuje panie Marku! :respect:

Reszta trasy juz bez przygod - w polowie zmiana kierowcy, a nie wiedzial, ze przyjdzie mu leciec w nadswietlnej:

 

Rajd_192.jpg

 

U mnie warunki byly w porzadku. Wiedzialem, kiedy sie zmienic. Alez ja jestem przebiegly! :P

 

Docieramy na miejsce okolo 22:00. Samolot o siodmej rano, prom o siodmej rano. Mamy kilka wolnych godzin, co nas wcale nie cieszy. Zostawiamy samochod w tym samym miejscu, w ktorym dwa dni wczesniej koczowalismy we dwojke i idziemy na lotnisko. W srodku wlasciwie pusciutko, no to zajmujemy miejsca, skracajac sobie czas rozmowa. Okolo polnocy nachodzi nas glod, no i wlasnie wtedy pojawia sie pomysl zjedzenia sledzi. Sloiczek nieduzy, a widelcow oczywiscie nie mamy. Naturalnie - w samochodzie zostalo ze czterdziesci plastikowych, no ale tutaj nie mamy i juz. Coz poczac - mozolnie wygrzebujemy je palcami, nakladajac sobie na kromki chleba. Moja dziewuszka w tym udzialu postanowila nie brac. Widocznie nie lubi sledzi. :P Po chwili slyszymy przez megafony "Drodzy pasazerowie, uprzejmie prosimy nie wyjadac sledzi palcami".

 

...a nie, to juz nasza wyobraznia. Zmeczenie daje o sobie pomalu znac. :lol:

Zjadamy wlasciwie wszystko, co nam zostalo, na koniec zagryzajac taka metrowa, kwasna guma, w dlugasnym opakowaniu, ktora kupilismy na promie i o godzinie drugiej zegnamy sie ze szwagrem, ruszajac na prom.

Pogoda sie zdecydowanie wyklarowala, dojechalismy spokojnie do Sztokholmu, a byla to godzina trzecia i nagle obled - stoimy w megakorku w centrum miasta! O trzeciej w nocy!! My i tysiac taksowek!!! :krecka_dostal: Boze, co ja tam wygadywalem z nerwow. Wyskoczylem z samochodu do jakiejs panny, z pytaniem, co jest grane, ale chyba czesc po szwedzku mi nawijala, bo nic nie zrozumialem. W ten sposob zostalismy zablokowani na pol godziny przez stado dzikich taksowek! No paranoja po prostu i do dzisiaj nie wiem, o co chodzilo. Podejrzewam, ze jakis koncert duzy byl, albo moze dyskoteki pozamykali, bo tego to sie po Szwedach mozna by spodziewac. No ale wydostalismy sie z tego zakletego kregu, obskakujac na szybko kilka miejsc, tak zwanym rzutem na tasme:

 

IMG_0808.jpg

 

 

Pod muzeum az dziaaadyy warte wystawily. Bali sie, ze przyjechalismy odebrac zrabowane rzeczy. Na to przyjdzie jeszcze kiedys czas! :D

No i zgodnie z tradycja - na odprawe znowu stawilismy sie jako nadgorliwi:

 

IMG_0826.jpg

 

...co bylo pretekstem do ponownego koczowania w samochodzie - spiworek i czterdziestominutowe spanko, bo juz naprawde padalem z nog.

I w ten oto sposob pozegnalismy goscinna Szwecje. My i nasze Subaru:

 

IMG_0828gold.jpg

 

 

 

Edytka - zostawie to sobie tutaj, tak na pamiatke, ale jeszcze wkleje w dwa inne miejsca. To chyba moj najdluzszy post w zyciu. Taki to ze mnie :troll:

Edytowane przez H4lik
  • Lajk 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...