Skocz do zawartości

Przyśyłajcie jakieś fotki z rozbitymi Subarkami!!!


Mateusz

Rekomendowane odpowiedzi

- nauczy się jeździć nieagresywnie na drodze - i wogóle mieć oczy dookoła głowy;O!

1. Rpowerzysci sa najagresywniejsi na drodze. Walcza o swoje miejsce i robia to ginac przy okazji. Sa rwoniez potwornie bezwzgledni dla pieszych. kazdy kto sie przesiada z auta na rower wie, ze nagle od aut wymaga sie zatrzymywania na pasach, kiedy ja pelnym gazem przejzezdzam. NIEZGODNIE Z PRAWEM.

Aj, waj, co Pan tu wypisujesz?...

Najbardziej zauważalni są ci agresywni, ale to nie znaczy że większość taka jest. Na tej samej zasadzie można pojechać na Patpong i powiedzieć potem że "wszystkie Tajki to dziwki" (a z kolei w wielu "egzotycznych" krajach młodzi mężczyżni uważają że wszystkie Europejki to dziwki i najbardziej lubią seks z kilkoma facetami na raz - w końcu naoglądali się tego na filmach "przyrodniczych"...).

Agresywność na rowerze jest totalnie bez sensu - jakie szanse ma rowerzysta w zderzeniu z samochodem? To jak by wszyscy oni byli tacy agresywni jak Pan piszesz, to... już by ich dawno nie było na drogach.

"Bezwzględni dla pieszych"? "Każdy kto się przesiada z auta na rower wie..."? Nie podejmuję plemiki - ale nie znaczy, że się zgadzam. (Poczekam na argumenty merytoryczne.)

od aut wymaga sie zatrzymywania na pasach, kiedy ja pelnym gazem przejzezdzam. NIEZGODNIE Z PRAWEM.

No... nie polemizuję. Przejeżdżanie pełnym gazem przez przejście dla pieszych jest -istotnie- niezgodne z przepisami.

 

Pieszy won z chodnika.

?? Mi no anderstend...

 

Nie raz najechali na mnie - NA POLNEJ DRODZE!!!! - rowerzysci, kiedy biegne z psami, oblany potem. Zmuszaja mnie, kiedy ja jestem na 10km do zejscia im z drogi.

A może to znaczy, że CI akurat ludzie byli chamscy - a przy okazji jechali rowerami? Jak jadą samochodami, to pewnie też nie puszczają pieszych na przejściach, tylko trąbią jak pieszy próbuje przejść przez ulicę na pasach...

A tak wogóle to skąd Pan wiesz, że oni nie byli na 60. kilometrze wycieczki? A skąd oni mieli wiedzieć że Pan jesteś na 10.? A -tak w ogóle- jakie te kilometry mają znaczenie?

 

A jak droga była taka wąska że nie zmieścilibyście się obok siebie, to -uważasz Pan- oni mieli sie zatrzymać i zsiąść z rowerów? Czy może jechać przez pole?

(Mimo wszystko pieszemu łatwiej się zatrzymać czy przejść parę kroków po "nie drodze" niż przejechać dłuższy znacznie odcinek -wymijając pieszego- po tej "nie drodze" rowerem.)

A może oni patrzyli na tą sytuację jak Pan chwilę powyżej ("wymaga się zatrzymywania .... kiedy ja pedałuję pełnym gazem po drodze")? No to w takim razie było to po prostu "pięknym za nadobne" - czyli wszysto OK... - ?

Czy może obowiązuje tu zasada "co wolno mi to nie ci"?

 

2. Rowerzysta w miescie na pewno, nie ma wyjscia zostanie w koncu niezle potracony.

 

Prawda Tischnerowska trzeciego rodzaju - podobnie jak większość powyższego.

Możesz mi Pan piwo postawić i przy okazji popatrzyć na mnie jako na ten corpus delicti.

Siedem lat jeździłem rowerem po takim jednym mieście, praktycznie codziennie, po 20-30 km dziennie - a jak było więcej jeżdżenia to nawet 60-80 km (jakieś 8 - 10 kkm rocznie).

 

A zwyczaje tam panujące na drogach to: kierowcy nagminnie nie włączają migaczy, włączają je pod koniec skrętu, albo trzy skrzyżowania wcześniej (i często jeszcze nie ten migacz co trzeba).

Wyobraźni mają przeciętnie tyle co średnio inteligentna małpa (z naciskiem na "średnio"...); dzień w dzień o 7:30 wieczorem jest tam już noc - przy czym niektórzy potrafią jeszcze o dziesiątej nie zauważyć że się ściemniło (i jeżdżą bez świateł).

Najlepsi są taksówkarze - jeden kiedyś wyprzedził mnie przed samym zakrętem i zaczął skręcać akurat przede mną (pas był dla jadących na wprost i dla skręcających) - zatrzymałem się na jego masce. Pytam się go grzecznie "co ty tu, fakinszyt jeden, odpier..." - a ten z ryjem do mnie.

Inny z kolei zatrzymał się na wyjeździe z parkingu (przed przejazdem przez "chodnik"), obrócił do tyłu, pogadał z pasażerem i... ruszył, nie patrząc czy coś mu nie wlazło w międzyczasie przed maskę (byłem tam ja, jadący jakieś 7-10 km/h).

 

Podobne historie można by mnożyć. Efekt jest taki, że jeżdżąc rowerem po mieście odruchowo trzymam palce na klamkach hamów - i "oczy dookoła głowy". Tak samo jak jadę samochodem - odruchowo zwracam uwagę na wszelkie "dziwnie" zachowujące się samochody i próbuję wyczaić co ten jadący przede mną za chwilę wywinie.

("Only The Paranoid Will Survive", jak to napisał Andy Grove... 8))

 

I co? No i -jak na złość- żyję... ("Ich lebe noch", że sparafrazuję dopisek autostopowiczów na takiej jednej tablicy strasząco-informacyjnej.)

 

Pozdrawiam,

Maruda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 416
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Ja coś czuję, że jak zacznę od cytowania, to to się skończy jak poprzednio, a czas obecny w święta obfituje - Rosh Hashana tuż za nami, Yom Kippur za chwilę, a potem Succoth i Simchat Tora... Czasu nie będzie, więc trzeba się skracać.

 

Panie Maruda

Wszystko słusznie Pan prawisz i zalety bicykla (żeby nie mieszać z czterokołem) ja znam i doceniam. Co więcej cała trójka moich latorośli tego urządzenia używa całkiem intensywnie (liczniki wskazują roczne przebiegi w granicach 2-3kkm). Problem w tym' date=' że mi się to coraz mniej podoba;

1. Rowerzyści mnie... denerwują (na drodze)[/quote']

Najwyższy czas się przesiąść na rower i pojeździć drogami... Jak to ktoś już tu słusznie zauważył:

Ano. Świadomość ograniczeń pomaga w zrozumieniu sytuacji i zwiększa tolerancję...

To mi przypomina mój stan wk******** na kierowców TIRów, że nie zjeżdżają na pobocze (....)

Ale trzeba to wiedzieć, by zrozumieć i tolerować...

;) :roll:

Pan chwytasz za słowa, Panie Maruda i myślisz, że ten sam schemat da się do wszelkich zastosować sytuacji. A to tak nie jest. Na TIRze jeździłem i zrozumiałem, a na rowerze też jeździłem i nie zrozumiałem. Może miałem przetlenione komórki w mózgu i dlatego nie wyszło. Rowerzyści mi się coraz mniej podobają. Stary jestem i mam prawo.

2. Rowerzystów nie widzę (na drodze)
Rozumiem, że chodzi o "nie zauważam, lub zauważam w ostatniej chwili" - ?

Zgodzę się, że nagminnym jest "u nas" lekceważenie bezpieczeństwa własnego (i bezpieczeństwa kierowców) przez różnej maści kierowników pojazdów dwukołowych roweropodobnych. Sam -nie raz- zauważałem w ostatniej chwili takiego czy innego buraka jadącego po zmierzchu nieoświetloną drogą przez wieś, odzianego w ciemną kufajkę i bez grama odblasku na rowerze - i też mnie wtedy szlag nagły trafia. Ale taki stan rzeczy to nie jest coś immanentnie związanego z jazdą rowerem "jako taką", a wynika jedynie ze specyficznego podejścia do tej kwestii kmiotków wiejsko-małomiasteczkowych, ze szczególnym uwzględnieniem rejonów Polski "na wschód od Konina" (oraz tzw. Ziem "Odzyskanych").

(Nawiasem mówiąc, problem ten dotyczy -jak mniemam- w równym stopniu pieszych "pozamiejskich".)

Tak więc fakt że większość "rowerzystów" jeździ "źle" nie jest dowodem na poparcie tezy że "rower jest ".

A tu akurat, nie chodziło tylko o to, że te rowerzysty źle jeżdżą. Chodziło o to, że ja coraz to bardziej ślepy jestem i mam taką, niezależną od ślepoty właściwość, że na drodze widzę tylko czterokoły. Rower, motocykl - wsio rawno - nie widzę... I co na to poradzę? Oddać prawo jazdy mi chyba tylko przyjdzie. Jak taki jednoślad się zbliża na uprzywilejowanej - to dla mnie droga pusta... Czas jakiś temu się w tej właściwości mojego mózgu zorientowałem i natłok tych jednośladów mnie przerażeniem napawa.

 

Inna rzecz, że współegzystencja rowerów i samochodów na jednej drodze jest z niejako "z natury" potencjalnie mocno konfliktowa - szczególnie przy stanie naszych dróg, powszechnym braku ścieżek rowerowych (szczególnie tzw. "pełnych tras") oraz swoistej mentalności polackiej. Ale, jak już napisałem wcześniej, jest to kwestia nie "roweru jako takiego" a jedynie "szczególnych uwarunkowań lokalnych" (cokolwiek by miało to znaczyć... ;)).

 

I tu, Pan Maruda, Pan siegnąłeś do kwintesencji - to jest jak pies z kotem, jak goj w kibucu, jak mięso i mleko na jednym stole - to się nie da pogodzić...

I mnie tam... mało obchodzi "rower jako taki", ja tu, wśród wierzb płaczących i jodeł na gór szczycie muszę jeździć. I rowery mnie...

 

 

 

chodzi o to, żeby się czegoś uczył, a nie tylko d. woził...

To może... do jesziwy młodzież zapisać? :lol: :lol:

Toż do jakiejś chodzą, tylko tam mało o nadsterowności ich uczą.

PS: Widzę, że kwestia okazania przez latorośl należnej czci synowskiej nie została w żaden sposób zakwestionowana... :D

No i słusznie - nie na darmo IV-te przykazanie jest przed V-tym... ;)

 

To jest ciężki temat, Pan Maruda. Pan będziesz dzieci miał, to Pan sam zobaczysz. :roll:

 

Pzdr.

Gal

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja coś czuję, że jak zacznę od cytowania, to to się skończy jak poprzednio, a czas obecny w święta obfituje - Rosh Hashana tuż za nami, Yom Kippur za chwilę, a potem Succoth i Simchat Tora... Czasu nie będzie, więc trzeba się skracać.

AMEIN ;)

Najwyższy czas się przesiąść na rower i pojeździć drogami... Jak to ktoś już tu słusznie zauważył:

Ano. Świadomość ograniczeń pomaga w zrozumieniu sytuacji i zwiększa tolerancję...

To mi przypomina mój stan wk******** na kierowców TIRów, że nie zjeżdżają na pobocze (....)

Ale trzeba to wiedzieć, by zrozumieć i tolerować...

;) :roll:

Pan chwytasz za słowa, Panie Maruda i myślisz, że ten sam schemat da się do wszelkich zastosować sytuacji. A to tak nie jest. Na TIRze jeździłem i zrozumiałem, a na rowerze też jeździłem i nie zrozumiałem. Może miałem przetlenione komórki w mózgu i dlatego nie wyszło. Rowerzyści mi się coraz mniej podobają. Stary jestem i mam prawo.

 

Mnie też się rowerzyści za bardzo nie podobają. Natomiast rowerzystki, zwłaszcza młode... :lol: :lol:

Eee... ehem, tego, noo... Znaczy, chciałem powiedzieć że nie łapię tu za słowa (co, przyznaję, mam zwyczaj -i niejakie upodobanie- czynić), a jedynie pragnąłem podkreślić prostą zależność pt.: "punkt widzenia zależy od punktu siedzienia".

(A znam oba punkty siedzenia dobrze.)

 

 

(....) Tak więc fakt że większość "rowerzystów" jeździ "źle" nie jest dowodem na poparcie tezy że "rower jest ".

A tu akurat, nie chodziło tylko o to, że te rowerzysty źle jeżdżą. Chodziło o to, że ja coraz to bardziej ślepy jestem i mam taką, niezależną od ślepoty właściwość, że na drodze widzę tylko czterokoły. Rower, motocykl - wsio rawno - nie widzę... I co na to poradzę? Oddać prawo jazdy mi chyba tylko przyjdzie. Jak taki jednoślad się zbliża na uprzywilejowanej - to dla mnie droga pusta... Czas jakiś temu się w tej właściwości mojego mózgu zorientowałem i natłok tych jednośladów mnie przerażeniem napawa.

Hmm... No to ja teraz rozumiem. No, niedobrze jest.

Prawo jazdy oddać? Aj, waj... A jeździć tak bez zauważania "naszych braci mniejszych w ruchu kołowym" - też niedobrze...

No to ja tu nic nie poradzę ani doradzę. Na pewno są jakieś "treningi (s)postrzegania", ale ja nie wiem gdzie i co.

Ja oczywiście żartów sobie tu nie robię - sam mam coś podobnego - "niewidzenie (często) znaków drogowych" (z czasów rowerowych mi zostało).

Na rowerze to znak nieważny - jednokierunkową pod prąd po chodniku też da się przejechać i nikogo nie zabiję, dozwolonej prędkości nie przekroczę - a jak pojadę "główną" przez skrzyżowanie -nawet na zielonym- bez patrzenia w podporządkowaną (i ręcę na hamulcach!!) to może być moje ostatnie skrzyżowanie w życiu.

(Mój instruktor od nauki jazdy nie mógł się nadziwić że zawsze zwalniam przed skrzyżowaniem, nawet jak mam pierwszeństwo - i patrzę w podporządkowaną czy coś nie jedzie.)

 

Inna rzecz, że współegzystencja rowerów i samochodów na jednej drodze jest z niejako "z natury" potencjalnie mocno konfliktowa - szczególnie przy stanie naszych dróg, powszechnym braku ścieżek rowerowych (szczególnie tzw. "pełnych tras") oraz swoistej mentalności polackiej. Ale, jak już napisałem wcześniej, jest to kwestia nie "roweru jako takiego" a jedynie "szczególnych uwarunkowań lokalnych" (cokolwiek by miało to znaczyć... ;)).

I tu, Pan Maruda, Pan siegnąłeś do kwintesencji - to jest jak pies z kotem, jak goj w kibucu, jak mięso i mleko na jednym stole - to się nie da pogodzić...

I mnie tam... mało obchodzi "rower jako taki", ja tu, wśród wierzb płaczących i jodeł na gór szczycie muszę jeździć. I rowery mnie...

... lekko irytują?

Goj w kibucu? Panie Gal, to mój kolega Avinoam, co się od urodzenia w kibucu chował to on najbardziej świninę lubił... i cheeseburgery :lol:

Mięso i mleko na jednym stole? A co Abraham postawił na stole jak Jahwe z Aniołami przyszli go odwiedzić pod dębami w Mamre? Pan sam zobaczy: Rdz: 18,8... Aj, waj, a tu Rabbi garnek mięsny każe wyrzucać bo mleczna łyżka do niego wpadła... Nie ma sprawiedliwości na tym świecie... :roll: :lol:

 

PS: Widzę, że kwestia okazania przez latorośl należnej czci synowskiej nie została w żaden sposób zakwestionowana... :D

No i słusznie - nie na darmo IV-te przykazanie jest przed V-tym... ;)

To jest ciężki temat, Pan Maruda. Pan będziesz dzieci miał, to Pan sam zobaczysz. :roll:

 

No... chyba jak Abraham, któren Izaaka spłodził mając lat sto... :roll: ;)

Tylko że on miał przynajmniej małżonkę, Sarę - a kobieta wydaję się jednak (mimo całego dokonanego postępu medycznego) być warunkiem niezbędnym do posiadania potomstwa...

:roll: :?:

 

Pozdrawiam,

Maruda

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chce nikogo obrazac ale Panowie, czy wy jestescie normalni? :roll: :lol:

Myślę że wątpię.

:mrgreen: :roll:

 

pozdrawiam,

Maruda

 

Biorąc pod uwagę, co ostatnio zdaje się stawać NORMĄ... to ja też się zapisuję do tych nienormalnych.

 

Dobrowolnie i nieodwołalnie. Acz tym dwom nienormalnym, aktywnym powyżej, niestety nie dorastam erudycją w zakresie Tory i innych Pism Świętych.

 

Czytałem za to Marksa i Engelsa, tudzież paru innych autorów, mniej znanych szerokiej publice... Może być - zamiast...? :roll: :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowla,

Racje mam tylko ja.

Rowerzysta jest agresywny - bo jest w sytuacji zagrozenia. Poza tym, uwaza ze chroni go prawo a kierowcy sekuja.

To moim zdaniem ultra prosty mechanizm.

Maruda - co do 10 kilometra, to po 10 kilosach biegu, czlowiek wyglada jednak na 10 km biegu. A to byla nie drozka a droga polna , co napisalem.

Pieszy won z chodnika - rozumiem, ze nie rozumiesz, bo nie napisalem wprost a ciut na obkoło. Powinienam napisac tak.

jestem rowezysta, jade sobie po chodniku, a na tym chodniku sie jacys pieszy paletyaja. WON mowie, won z chodnika. To moje miejsce jest!

Na sciezce w lesie raz wpadlem na rowerze pelnym gazem na staruszke.

Na mnie na chodniku wpadl rowerzysta. I widzialem wiecej takich przykladow.

O czym my w ogole rozmawiamy! Zakazac rowerow w miescie i w lesie. Tylko suche rowery w domu. Koniec z zagrozeniem zycia. Pieszych i narazaniem kierowcow na wyrok sadowy po potraceniu rowerzysty jadacego po pasach. - Bo pan nie zachowal nalezytej ostroznosci i zasady ogranicznego...

Kropka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jedno. Milek napisal CZY JESTESCIE normalni. Myslalem , ze chodzi o zabieranie watku w PRZYSYLAJCIE FOTKI Z ROZBITYMI SUBARAKAMI. To jest jakies napawanie sie cudza tragedia czy co?

Schadenfreude?? Cholera, co jest grane, co to za pomysl. Moze damy jeszcze watke:

Prosze przysylac zdjecia ofiar wypadkow drogowych i pozarow w wierzowcach pieciopietrowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem za to Marksa i Engelsa, tudzież paru innych autorów, mniej znanych szerokiej publice... Może być - zamiast...? :roll: :wink:

 

ZOO. Klatka "ze słoniem". Słonia nie ma. Jest tabliczka:

"Ze względu na brak słonia w zastępstwie znaczna ilość królików".

 

No, może być. Zamiast.

 

:mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

znaczna ilość królików

 

Znaczy: pięć litrów tych królików...? :roll:

 

I to by było na tyle - w charakterze merytorycznej polemiki w kwestii "zamiast"... :wink:

 

Pozdrawiam

wice-owoc

 

(chwilowy)

:lol:

No tak... Słowo wróblem wyleci, a wołem powraca... ;)

 

Pięć litrów? I to ma być znaczna ilość? :roll:

Z drugiej strony, jak powiedzieć "znaczna liczba", to brzmi jakoś dziwnie. "Mnóstwo"? Też nie bardzo...

(A tak "w ogóle" to dowcip był cytowany ;))

 

pzdr,

M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

znaczna ilość królików

 

Znaczy: pięć litrów tych królików...? :roll:

 

I to by było na tyle - w charakterze merytorycznej polemiki w kwestii "zamiast"... :wink:

 

Pozdrawiam

wice-owoc

 

(chwilowy)

 

Wy się WiSower nie czepiajcie, bo Maruda ma wykształcenie humanistyczne i się na liczbach nie zna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowla,

Racje mam tylko ja.

Rowerzysta jest agresywny - bo jest w sytuacji zagrozenia. Poza tym, uwaza ze chroni go prawo a kierowcy sekuja.

To moim zdaniem ultra prosty mechanizm.

Maruda - co do 10 kilometra, to po 10 kilosach biegu, czlowiek wyglada jednak na 10 km biegu. A to byla nie drozka a droga polna , co napisalem.

Pieszy won z chodnika - rozumiem, ze nie rozumiesz, bo nie napisalem wprost a ciut na obkoło. Powinienam napisac tak.

jestem rowezysta, jade sobie po chodniku, a na tym chodniku sie jacys pieszy paletyaja. WON mowie, won z chodnika. To moje miejsce jest!

Na sciezce w lesie raz wpadlem na rowerze pelnym gazem na staruszke.

Na mnie na chodniku wpadl rowerzysta. I widzialem wiecej takich przykladow.

O czym my w ogole rozmawiamy! Zakazac rowerow w miescie i w lesie. Tylko suche rowery w domu. Koniec z zagrozeniem zycia. Pieszych i narazaniem kierowcow na wyrok sadowy po potraceniu rowerzysty jadacego po pasach. - Bo pan nie zachowal nalezytej ostroznosci i zasady ogranicznego...

Kropka.

 

Suche rowery - to jest rozwiązanie. Moja żona ma taki. Patrzę na to ustrojstwo i tak myślę; ten gość, co to wymyślł, to Nobla powinien dostać - płacisz kupę kasy za pojazd który nie jeździ. Pedałujes z sił wszystkich, a to g**** się nie ruszy ani o centymetr. Ale chciała, to ma - jeszcze jeden grat do odkurzania.

 

Bo rowerzyści na drodze tudzież chodniku to jest po prostu kryminał. Gorsi są tylko ci biegający z psami. Biegają po 10km, pocą się, psy (bestie krwiożercze) pot ten węszą i agresja im się udziela. A wiadomo, że psy dzieci zagryzają. A niekiedy i bardzo dorosłych. Wszyscy o tym wiedzą.

No, to jak taka banda: biegacz, psy rozszalałe i dwóch rowerzystów za nimi, nadciąga, to ja chowam się. Do samochodu. Bo tam bezpiecznie. I wtedy rozumiem hasło: "Subaru - aktywne bezpieczeństwo".

 

Pzdr.

Gal

 

PS. Czy staruszka choć coś z tego miała?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak powiedzieć "znaczna liczba", to brzmi jakoś dziwnie. "Mnóstwo"? Też nie bardzo...

"Znaczne mnóstwo" bym rozważył... :roll:

 

to dowcip był cytowany

Wiem, ale mam dziś wredny nastrój :twisted:

 

Maruda ma wykształcenie humanistyczne i się na liczbach nie zna

Na liczbach niech się nie zna, ale na liczbie królików - mógłby... Poza tym, jak on jest nasz, to jemu i humanistyczne wykształcenie nie powinno zaszkodzić 8)

 

gość, co to wymyślł, to Nobla powinien dostać - płacisz kupę kasy za pojazd który nie jeździ.

Eeee tam, znam drożej sprzedawane takie wynalazki. Kiedyś u nas bywały na asygnaty, a teraz w wolnej sprzedaży...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biegają po 10km, pocą się, psy (bestie krwiożercze) pot ten węszą i agresja im się udziela.

 

A'propos krwiożerczych bestii: (najpierw przeczytać)

 

 

 

 

 

 

 

Co moze sie stac gdy Pitbull spotka jezozwierza?

Oczywiscie Putbull przystepuje do ataku..

Co robi zaatakowany jezozwierz?

Naturalnie wystawia swoje igly!

Czy nasz Pitbull sie tym przejmuje?

Nieeeeee........

Wiec jak moze wygladac wynik walki?

jak myslicie?.........

 

 

 

 

 

 

 

 

 

image0012be.jpg

image0026ea.jpg

 

:roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A'propos krwiożerczych bestii:

Makabra... :shock:

 

No... mnie też żal trochę tego jeżozwierza...

:twisted: :roll:

 

Wy się WiSower nie czepiajcie, bo Maruda ma wykształcenie humanistyczne i się na liczbach nie zna.

No, za bardzo na liczbach się nie zna, fakt.

Wykształcenie humanistyczne? Hmm...

;)

 

pzdr,

M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rowerzysta jest agresywny - bo jest w sytuacji zagrozenia. (......)

jestem rowezysta, jade sobie po chodniku, a na tym chodniku sie jacys pieszy paletaja. WON mowie, won z chodnika. To moje miejsce jest!

Na sciezce w lesie raz wpadlem na rowerze pelnym gazem na staruszke.

Na mnie na chodniku wpadl rowerzysta. I widzialem wiecej takich przykladow.

O czym my w ogole rozmawiamy! Zakazac rowerow w miescie i w lesie. ...

Kropka.

 

Wziąłem dzisiaj rower i pojechałem wyładować swoją agresję na bezbronnych staruszkach i psach z biegaczami na smyczy.

 

Psiakrew, ktoś musiał ich uprzedzić. Prawie żadnej staruszki, a te co były udawały że się mnie nie boją. I szły sobie spokojnie drugą stroną leśnej drogi.

Psy tak samo.

 

Normalnie na nikogo nie wpadłem, nikogo nie rozjechałem ani nie przegoniłem.

 

Jestem niepocieszony. Następnym razem pojadę na wycieczkę do lasu Foresterem. Rower będzie w środku - żeby motłoch czuł respekt.

 

O!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No... chyba jak Abraham, któren Izaaka spłodził mając lat sto...

Tylko że on miał przynajmniej małżonkę, Sarę - a kobieta wydaję się jednak (mimo całego dokonanego postępu medycznego) być warunkiem niezbędnym do posiadania potomstwa...

 

 

Maruda, pomyslales moze o banku spermy? Moze tam by mogli Ci pomoc? Przy okazji bylbys pierwszym facetem w ciazy i dostalbys 10mln :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...