WiS
Użytkownik-
Postów
3985 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Artykuły
Wydarzenia
Pliki
Treść opublikowana przez WiS
-
I dobrze...
-
To akurat nie jest argument, za zasługi z przeszłości to się powinno dostawać medale - a nie powołanie na przyszłość. Cieszę się, że Janas ma odwagę postawić na "młodzież", a nie na kilku starych repów, co to ani motywacji, ani talentu... Gancarczyk, Jeleń - OK. Natomiast: - brak konsekwencji faktycznie razi, - kilku kolesiów jedzie chyba tylko dlatego, żeby ich cena przy sprzedaży do II ligi austriackiej była o parę euro wyższa (i prowizja menedżerów, przy okazji). Odrębna uwaga o bramkarzach, bo ta pozycja jest memu sercu najbliższa: 1. Po jakiego groma było powoływać Dudka na kolejne sparingi (na których zresztą wypadł nieźle) i stresować Boruca... zamiast np. dawać się ograć Kuszczakowi? 2. Zakładając, że Boruc będzie nr 1 (OK, nie jest zły, tylko.... eee... chimeryczny :wink: ) - i trafi mu się kontuzja albo gwałtowne załamanie: mamy w bramce jednego z dwóch nieotrzaskanych młodziaków. Owszem, też niezłych - ale winszuję spokoju obrońców, którym w meczu np. z Brazylią przyjdzie mnieć za plecami Fabiańskiego. Dudek, chociaż jako dubler, jednak by się przydał - bo nawet w słabszej formie daje jednak na takiej imprezie więcej, niż junior z polskiej ligi. 3. Czy ktoś wie, kto i gdzie po mistrzostwach sprzedaje Fabiańskiego - i kto się dorwie do prowizji? :wink: Nooo, chyba, że Kuszczak będzie nr 1 - a Boruc dublerem... :roll: Tylko dlaczego Kuszczak nie grywał więcej w sparingach...? Dla jasności - nie lubię Janasa od czasu, gdy występował w reklamówkach wyborczych Kwaśniewskiego... i powyższy post należy czytać przez pryzmat tej antypatii . A tak naprawdę, to po owocach ich poznamy... * * * * * A do meritum watku, to przyznam się Wam, że jak miałem +/- 16 lat, to sam nie tylko ganiałem z szalikiem, ale nawet zdarzało mi się rzucać kamieniami... Wyrosłem. Nie tylko z tego, na szczęście...
-
Albo chociaż zajrzyj wreszcie na PW... 8)
-
:shock: :shock: :shock: Stary!!! Z kilkutygodniowym wyprzedzeniem - to ja chyba tylko małżeństwo planowałem...
-
Daj znać, kiedy trzymać kciuki. I pochwal się potem, jak poszło...
-
michal, nie daj się, udowodnij Thanowi, że masz rację... :wink: PS. Z doświadczenia wiem, że dziennikarzom z reguły nie pokazuje się wszystkiego. Zwłaszcza w tzw. "materiałach oficjalnych".
-
I jeszcze o jednej wybitnej postaci z dawnych czasów (a przy okazji o ważnych imprezach "z epoki"): z: http://www.watra.pl/rozne/ripper/ Myślę, że jak na jeden szkolny referat, to prehistorii masz już pod dostatkiem... :roll:
-
...natomiast z rzeczy mniej oczywistych, warto odnotować, iż jeden z czołowych przedwojennych kierowców rajdowych - niejaki Wojciech Kołaczkowski - był zawodowym oficerem lotnictwa II RP, w czasie II wojny światowej należał do czołówki polskich pilotów myśliwskich, przejściowo dowodził słynnym Dywizjonem 303, a po wojnie z sukcesami ścigał się w Anglii i w USA; zmarł zresztą całkiem niedawno, o ile kojarzę... Ot, taka ciekawostka - dla młodzieży.
-
GolfstromJR, zob: http://www.mowiawieki.pl/artykul.html?id_artykul=1425 (z perspektywy jednego zespołu... ale waznego) http://www.pzm.pl/onas.asp?ID=on_hist6.html (o czasach tużpowojennych) http://www.promarcos.com.pl/autosport/historia/ (ogólna informacja o sporcie moto, ale jest trochę podstawowych faktów historycznych z naszego podwórka) To tak na szybkiego... efekt pięciu minut z guglem :wink: - okazuje się, że w necie też jest to i owo... 8)
-
Golfstrom JR, jak masz w zasięgu jakąś przyzwoitą bibliotekę, to zapytaj np. o "Moje dwa i cztery kółka", autor: Witold Rychter. Masz tam dużo o przedwojennych rajdach, a lektura kapitalna... Co do netu - google Twoim przyjacielem :wink: - pewnie jak się zaprzesz, to to i owo znajdziesz... Jak będę miał chwilę, to sam spróbuję Ci coś wyguglać - ale nie wiem, kiedy dam radę.
-
Papirus z tym tekstem miał ponoć w dłoni Tutenhamon, gdy go odkopali... Subarowa "przyjazność gejom" była już zresztą omawiana na forum, bodajże w zeszłym roku o tej porze. Redaktory zrobiły porządki w archiwum, jak rozumiem, no i wysmażyły tzw. syntezę Tak przy okazji, wzruszył mnie podtytuł cytowanego periodyku: Moje pierwsze skojarzenie: - Pani Zosiu, pani sprawdzi tam na górnej półce... dużo nam jeszcze tych dyrektorów do opchnięcia zostało...? Dwóch? To pani ich odkurzy i na paletę - klient dzwonił... Może ich weźmie? Pozdrawiam (ewentualnie tu obecnych) Dyrektorów Marketingu :wink:
-
...no i chwała Bogu! Bo jakby nie było, to byłbym, eeee... w kłopocie. A szczegóły tego "kłopotu" - to już chyba zbyt wiele, jak na ramy i odporność forum motoryzacyjnego :wink: .
-
Preferowałem, jak byłem w 3 klasie... po raz pierwszy, drugi i trzeci :wink: . Teraz najbardziej interesuje mnie 4 i 5 rok... Pozdrów ode mnie... 8) Z perspektywy akurat tych 20 lat: 1) fajna rola w życiu... 2) nie, nie jesteś normalny, ale dzięki takim nienormalnym ten padół jeszcze jako-tako nadaje się do życia, 3) daj Boże, żebyś nie wyrósł. Pozdrawia niewyrośnięty... :wink: A ad meritum: o wyższości pasztetu nad kawiorem i vice versa jakoś nie chce mi się gadać, wolę o marzeniach... 8)
-
Ale interesy Pan robisz (i tworzysz fakty) raczej z tymi, do których masz jakie-takie osobiste zaufanie. Im bardziej interes mniej przezroczysty, a bardziej szemrany - tym rola empatii i zaufania do partnera większa. Teraz Pan sobie to przełóż na politykę, i na charakter geszeftów w niej robionych - i na naszą pozycję w Pakcie i w Unii. Prosty przykład: jeszcze za czasów nieświętej pamięci gabinetu Millera zawiązała się europejska wspólnota wywiadowcza. Się spotkali mało znani, acz wpływowi panowie z kilku krajów - i punkt po punkcie uzgodnili procedury współpracy, wymiany informacji, wzajemnego ostrzegania, koordynacji działań operacyjnych, etc. Naszych tam nie zaprosili. Pewnie wiedzieli, dlaczego. I jak Pan myślisz... teraz prawdopodobieństwo zaproszenia kogoś znad Wisły do takiej współpracy jest większa, czy mniejsza, niż wtedy? Pytanie drugie - warto być w takiej wspólnocie, czy nie? Pytanie trzecie - w ilu obszarach współpracy NAPRAWDĘ WAŻNE DECYZJE zapadają w kuluarach, wśród ludzi, którzy mówią o wspólnych problemach mniej więcej wspólnym językiem? Pytanie czwarte - jakie (w dobie tzw. globalizacji) szanse ochrony swoich zbiorowych interesów ma mały naród, wciśnięty pomiędzy strefy wpływów wielkich graczy, jeśli postanowi działać na własną rękę, zamiast grać w drużynie i współpracować z innymi...? I to było chyba na tyle z mojej strony w tej kwestii... 8) PS. Owoc, bez przesady, z Millerów i Oleksych też żeśwa się śmiali... ale fakt, AŻ TAKIEJ furii tzw. "elit opiniotwórczych" to tamci nie wywoływali. Może dlatego, że elity są u nas w cudzysłowie... ale może też trochę dlatego, że ci obecni rządzący są strasznie serio - a kwachomilleryzm jednak miał jakiś dystans do siebie i przynajmniej nie udawał, że zbawia świat...? A ci, przez swój brak poczucia humoru i autoironii, siermiężność i skrajną niekompetencję - bardziej przypominają Gomułkę, niż Kwasniewskiego - to i bardziej się proszą o zabicie śmiechem. :roll:
-
Może... :roll: Ale przyznasz Pan, że PRAWDOPODOBIEŃSTWO wypowiedzi drażniących i niepokojących dla naszych istotnych partnerów wzrasta, gdy twarzami (i głosami) Rządu RP są panowie Giertych i Lepper... Pamiętasz zapewne szutkę o Wołodii Iljiczu, który golił się, miał brzytwę w ręku... mógł zabić - a nie zabił!!! Ludzkie panisko. Nie wszyscy. Ale wielu wyrabia sobie opinię o Polsce na podstawie komentarzy Monda, NewYork Timesa i Financial Timesa, a niektórzy, niestety, nawet Guardiana. Komentatorzy tych tytułów natomiast: 1) w większości nie mają o Polsce bladego pojęcia, 2) sądzą albo po rzucających się w oczy pozorach, albo na podstawie podpowiedzi suflerów... 3) suflerami często bywają albo koledzy z kręgu GW (no, inni rzadko znają francuski, na przykład...), albo z Międzynarodówki Socjalistycznej (przypadkiem), albo wprost z Łubianki (bez żartów, od zawsze był tam specjalny wydział do tych spraw, a ostatnio zdaje się wzrósł mu budżet). Złóż Pan sobie to do kupy - i powiedz, czy aby na pewno martwię się na zapas...?
-
Mnie tam Roman Giertych w roli ministra edukacji również nadmiernie nie przeszkadza, póki co. Po pierwsze, ten resort przeżył już w III RP w roli szefów np. tow. Wiatra i tow. Łybacką - osoby bardzo zasłużone w głoszeniu i wdrażaniu pewnej ideologii, bardzo nietolerancyjnej i de facto bliskiej faszyzmowi. "Komunizm" się nazywała, przypominam młodzieży. I co? I nic. Ministrami oboje byli takimi sobie, nadmiernie nie narozrabiali, tylko bajzel administracyjny trochę wzrósł... jak zwykle. A ci, którzy dziś nagle domagają się fachowca w roli szefa resortu - powinni się zastanowić, czy to z ich strony tylko niewiedza o kwalifikacjach poprzednich ministrów, czy może raczej hipokryzja... Po drugie, Giertych nie ma (normalka) wolnej ręki we wdrażaniu swoich (ewentualnie) radykalnych pomysłów. Zrobienie czegokolwiek w naszej rzeczywistości biurokratycznej nie jest takie łatwe. Znacznie prostsze jest nierobienie niczego. Po trzecie, Roman jest racjonalnym politykiem... a jako taki, wcale niekoniecznie musi przewracać polskie szkolnictwo do góry nogami. Owszem, być może będzie czasem gadał to i owo do swojego elektoratu, ale w płaszczyźnie realnej raczej skupi się na dobrym administrowaniu, bo to dla niego szansa pozbycia się gęby radykała i na poszerzenie swojej strefy wpływów. Natomiast - UWAGA - martwi mnie Giertych jako członek rządu w randze wicepremiera. Z jednego powodu: bo każde jego słowo będzie w świecie odbierane inaczej, niż słowo Romka G., lidera radykalnej i marginalnej partyjki. A dziś główna batalia toczy się w Waszyngtonie, Brukseli, Rzymie, Londynie i Lizbonie o nasz obraz - w oczach decydentów i w oczach opinii publicznej. Słowa Romana mogą ten obraz dramatycznie pogorszyć... Bo Polska bardzo potrzebuje zrozumienia. Dla swojej specyfiki, dla swoich fobii i realnych obaw... Potrzebujemy sojuszników. Tymczasem ten rząd raczej będzie budował barierę niezrozumienia i niechęci...
-
michal, nie pierwszą... a tak mi czegoś brakowało... A tak serio, to jestem chojrak, bo mam chody :wink:
-
To zaczyna być ciekawsze niż SR - i niż te kille pod światłami... bo to już nudne było...
-
Jak jakiś kawior wydaje tyle kasy na bezsensowne auto, zamiast ufundować stypendia dla dzieci z wiosek popegieerowskich, to jego problem. A skatować i sponiewierać mu ten symbol luksusu i znieczulicy - to jedyna broń nas, proletariuszy... Tako rzecze Czegewara.
-
...ale można zmieniać biegi bez sprzęgła... Trochę co prawda zgrzyta... ale jak się włączy radio na full, to nawet to za bardzo nie przeszkadza. Tobie też się tak udawało? PS> Dobrze, że na zdjęciach nie widać tego otarcia z tyłu, paskudnie psuje wrażenie.
-
No z ust Pan mię żeś to wyjął... tfffu....
-
raju, za Volkswageny (i pochodne, ale... te tylko w dyzlu) jest chyba zniżka w pokucie... Loucyphre: 1) Łysica jest w paśmie Gór Świętokrzyskich, a tuż pod Łysicą jest parę fajnych gospodarstw agroturystycznych... co niektórzy forumowicze poświadczają wysoką jakość atmosfery i zakąski :wink: 2) ...jeśli już licytujemy się na drogową durnotę :wink: , to mój prywatny rekord jest mniej-więcej porównywalny - centrum Kielc do centrum Wawy (DWLot. na Nowowiejskiej) - ok. 180 kilometrów, wczesne popołudnie, dzień roboczy - 1.5 godziny. Polonezem. Służbowo. Dziś bym tego nie zrobił... ani służbowo, ani prywatnie, mam nadzieję. Też wysiadłem lekko spocony 8) .
-
Hehe... No, kilka znajomych nazwisk znalazłem (poza własnym :wink: ) - DZIĘKUJĘ! PS. Nie, żebym wierzył w jakąś szczególną moc sprawczą tego typu apeli, ale jednak... wielkie liczby czasem robią wrażenie na adresatach.
-
Pod powyższym listem można dodać swój podpis: http://krnp.ipipan.waw.pl/ Zachęcam... Nie tylko bezpośrednio zainteresowanych. Bo to nie tylko interes środowiska akademickiego, IMHO.
-
I to jest najzabawniejsze, że w naszych warunkach drogowych (zarówno w mieście, jak i poza nim) wariacka i "ostra" jazda daje najczęściej zysk czasowy zupełnie pozorny i pomijalny... Szkoda męczyć siebie i samochód, że o ryzyku nie wspomnę. Wiem to od dawna. A mimo to - czasem i tak męczę...