Ja nie mówię o istocie odwoływania/nie odwoływania imprez, o wprowadzaniu narodowej żałoby, pielgrzymkach w intencji, czy wymuszonym żalu i współczuciu na pokaz. Mówię o zwykłych ludzkich reakcjach na śmierć kogoś z najlbiższego otoczenia. Staram się nie być hipokrytą i nie powiem, że każda śmierć jest taka sama. Że jeśli tak, to w taki sam sposób powinienem przejąć się śmiercią setek ludzi na drogach. Gówno. Doskonale wszyscy wiemy, jak MY reagujemy... Nie interesują mnie powody, dla których gdzieś tam kontynuowali zabawę, jak gdyby nigdy nic, zresztą - mogło tych powodów być wiele.
Tak jak skomentował to mój serdeczny przyjaciel - kiedyś ludzie rodzili się w domach i w nich umierali, dzisiaj oglądamy to w telewizji. Ludzie dzisiaj patrząc własnymi oczyma na śmierć, zdają się sprawiać wrażenie, jakby oglądali właśnie jakiś program, za chwilę przełączą telewizor na inny kanał i po sprawie...
Ja nie chcę się o to kłócić, to bez sensu, nie chcę też w żaden sposób nikogo przekonywać do takich czy innych racji - ja wyrażam jedynie swoje zdziwienie. Bo się dziwię. Widać - dziwny jestem...