Mieliśmy taką nowoczesną, małą butlę Primus. Na promie nikt nie pytał o takie rzeczy, więc bez problemów (wiozłem nówkę sztukę, czyli pełną). Mieliśmy ją tak na wszelki wypadek i prawdę mówiąc ani razu jej nie użyliśmy.
Po zjechaniu na ląd od razu skierowali nas do osobnej kolejki. Pewnie wszystkich na polskich (słowiańskich) blachach tam kierują Druga kolejka (niemieckie, austriackie itp. blachy) jechała od razu bez kontroli. Trochę sobie poczekaliśmy, aż w końcu kazali wjechać do takiego przelotowego garażu. Na szczęście nie robili kipiszu tylko popytali, czy coś wieziemy nielegalnego, do oclenia itp. Ale samochód obok dokładnie przetrzepywali.
Nie na wszystkich kempingach jest kuchnia. Z tych, co my byliśmy, to była w Hafnarfjordur, ale w Skaftafell i w Laugarvatn nie było (w tym ostatnim pryszniców też nie było, ale na pobliskim basenie były). Jednak zawsze obok była jakaś hamburgerownia lub restauracja. Zawsze też robiliśmy po drodze zakupy i mieliśmy jedzenie na kolację/śniadanie (obiady też jadaliśmy zazwyczaj po drodze w hamburgerowniach/restauracjach).