Wiem , że dla wielu z Was ta rajdowa wiedza jest znana- sami startujecie przecież.
Trochę wczoraj pogadałem z Mikołajem. Po raz kolejny po spotkaniu z nim utwierdzam się w przekonaniu , że rajdy to nie moja bajka:) za trudne dla mnie to przedsięwzięcie .
Sam Dzień rajdowy jest cholernie trudny. Pobudka w nocy, dojazd do bazy, dojazdówki , na których są jaja związane z korkami , za małą ilością czasu, czekającą na tych (zły rajdowców) Policją, słabą widocznością z r 5-tki w ruchu miejskim itp.
Cała rajdowa logistyka , "szachy" oponowe - na tym rajdzie szczególnie miało to znaczenie,bo warunki się zmieniały. Więc ciągły kontakt z kilkoma szpiegami rozstawionymi w roznych cześciach odcinka. W między czasie dbałość( na bieżąco)o kontakty ze sponsorami, ze stajnią Kresty( który jest geniuszem, ale też ekscentrykiem i artystą więc wiadomo....), kibicami, konkurentami....
Dowiedziałem się np ,że na odcinki miejskie jest zupełnie inny setup niż na resztę asfaltowego rajdu. Reguluje się zawias , staby, dba o rozkład mas za pomocą płyt pod silnikiem
Cała ta materialna/ finansowa rzeczywistość... ta gra którą toczysz żeby jeżdzić na najwyższym poziomie. Nikt przecież "dać" Ci nie chce Spotkania z grubymi rybami , cffaniakami itp
a na końcu.... te 5% to skupienie i myślenie jak tu szybko jechać:)
A wszystko to i wiele innych ciężkich biznesowych aspektów dotyczy mojego 23 - letniego kolegi w okularkach. Który jak widać jest nie tylko wybitnie szybkim kierowcą ale też wytrawnym graczem.
Acha.....
Ja w jego wieku byłem na studiach. Myślałem o furach, laskach i wódzie . Kombinowałem jak zdobyć kilka stówek na weekend .....i to nie w celach inwestycyjnych
To tyle