Musze się przyznać, że sam miałem podobną sytuację, rowerzyści bez oświetlenia , czy kamizelki odblaskowej to prawdziwa plaga. Szczególnie w moich rejonach, gdzie codziennie pokonuję drogą powiatową z pracy i z powrotem - droga naprawdę fajna i w dodatku prosta :cool: .
Też była godzina poranna około 7, widzę jadą 4 gości gęsiego z prędkością ślimaka winniczka :razz: . Migacz , redukcja i jazda .... jeden , drugi.... nagle widzę jedzie pokraka z naprzeciwka dosłownie sekundy, pedał hamulca w podłogę jeden , drugi przelatuje i ładuję się na koniec kolejki w między czasie trąbiąc na kolesia. A gość na rowerze mina w stylu (" ale o co chodzi"). Kto kogo wtedy skopał... :???:
Widzę, że nie jesteście zaznajomieni z naszym narodowym sportem ekstremalny nazwanym przez pana Skibę 'Night Rower' Wystarczy rower (może być 'ukraina' z czasów II RP), ubiór maskujący (brudny waciak daje radę) i tzw. 'cojones de la ferra'. Przed przystąpieniem do uprawiania tegoż sportu upewniamy się, że rower nie posiada żadnych źródeł światła, tudzież elementów światło mogących odbić (czarny sprej to podstawa, światła można oderwać używając siły fizycznej). Usuwamy z ubioru wszystkie elementy odblaskowe (na błuszczące zamki, guziki itp. również działa czarny sprej). Co bardziej ortodoksyjni najtrowerowicze smarują również twarze pastą do butów. Tak przygotowani wyjeżdżamy na możliwie najruchliwszą okoliczną drogę, koniecznie po zmroku. Adrenalina nie gorsza niż podczas skoków na przetartym bungee
Tylko najgorsze, że jak zawadzisz autem takiego kamikadze to Ty jesteś przestępcą Ja już dłuższy czas wyzywam na takich nieoświetlonych podróżników. Często na CB ostrzegają przed taką atrakcją na poboczu bardziej niż przed suszarką. Uważam, że ludzie za brak oświetlenia czy chociażby odblasków powinni dostawać większe mandaty niż kierowcy za przekroczenie prędkości.