Skocz do zawartości

Maruda

Użytkownik
  • Postów

    1062
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Maruda

  1. Co dotyczy zarówno tych wyjeżdżających bezmyślnie z podporządkowanej, jak i tych, równie bezmyślnie grzejących poza autostradą powyżej 150... Przez wsie, lasy, łąki i pola. Przez skrzyzowania z podporządkowanymi i obok wyjazdów ze stacji benzynowych oraz spod przydrożnych knajp. Koło szkół i wiejskich sklepów, do których dzieci na rowerkach jeżdzą. Pamiętajcie, moi mili, że 90% użytkowników polskich dróg nie przypuszcza, że "coś" może się zbliżać w TAKIM tempie... A na wyjaśnienia i wzajemne pretensje jest już potem za późno. No ale te 90% co "nie przypuszcza" to właśnie ten "niski poziom wyobraźni"... Ma prawo jazdy, po drogach jeździ - i "nie przypuszcza"? :roll: Zresztą, nie wiem skąd te "150". W "tym" przypadku wystarczyłoby 90 km/h i szybki wyjazd malucha z cepeenu na drogę - i zonk gotowy. Nie wiemy jak do tego doszło. Brat kiedyś jechał "drogą zdecydowanie poza miastem", pustą, w jasny słoneczny dzień, "na światłach" (zawsze jeździ na światach, cały rok). Na podporządkowanej (polnej), widocznej z daleka, podtacza się maluch, staje i czeka. A, czeka - czyli: widzi mnie, mogę dalej jechać te 120. No to jadę, a on sobie spokojnie czeka. A ten złamas kutany w ostatniej chwili robi zryw postrzelonego jelenia i pakuje się wprost pod maskę. Jakoś udało się na suchym asfalcie zatrzymać tego ciężkiego diesla (Toyota Camry), ale gdyby było mokro, to byłaby plama. Wcale nie trzeba jechać "ponad 150" żeby skasować jakiegoś annanocefalusa bocznym strzałem w drzwi "od kierowcy". M.
  2. I to jest właśnie chore. Po pierwsze, bo: Ten sprzęt, to jest niejednokrotnie "sprzęt ratujący życie", nie aparat do masażu stóp czy inne pizdryki fikuśne, prawda? Ale wszyscy (prawie) przechodzą do porządku dziennego nad faktem, że szpitale nie mają środków na zakup sprzętu potrzebnego im do wykonywania tego, do czego zostały powołane... a zamiast tego ludzie cieszą się, że jest taki Owsiak-orkiestra, co "załatwi". Jak dla mnie jest to po prostu funkcjonowanie w tym samym obszarze mentalnym co "wytężoną zbiórką makulatury zabezpieczamy sznurek żniwiarzom na czas kampanii cukrowniczej". Działalność O-o "w wymiarze bezpośrednim" jest "w sumie pozytywna", ale w szerszej perspektywie jest to taki plaster (i puder) na sumienie - leczenie objawowe, dające wrażenie (pozorne) "rozwiązania problemu" i komfort psychiczny, że "coś żeśmy zrobliźmy" - i powoduje to idący za tym brak działań "istotnych" (odnoszących się do przyczyn tego zjawiska). (Idźcie do porządnego szpitala w normalnym kraju i zapytajcie ordynatora chirurgii czy interny jaki procent posiadanego przez nich sprzętu -podstawowego i niezbędnego- pochodzi z darowizn typu akcja charytatywna - obawiam się, że reakcją pytanego będą tzw. "kwadratowe oczy".) A po drugie, to razi mnie cały ten zgiełk medialny wokół tematu, zahaczający wręcz o tani populizm i self-promotion. Tak, wiem, robienie wrzawy może przyczynić się do zwiększenia zbiórki, ale cała ta "medialność" również daje efekt taki, że przeciętny człowiek zaczyna mieć wrażenie, że polska charytatywność na O-o się zaczyna i kończy - i że nie ma nic innego, żadnych innych organizacji, Caritasu, zakonów szpitalnych, hospicjów - czy innych takich. Zresztą, "Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu." (Mt 6, 2-4) Właśnie. Zgadzam się, że istnieją pozytywne aspekty działania O-o, i nie potępiam go/ich w czambuł. %? Nie liczę; "od czasu do czasu" wyślę jakąś kwotę na rzecz tej, czy innej instytucji/ akcji. w ten sposob nie ma co rozmawiac. zwyczajnie znam wielu z tych ludzi, a wiedzy nie czerpie z RM,ND - czy innego medium. dla mnie EOT gruby! Ten typ tak już ma - on (adamusmax) tak zawsze, najpierw wypali z grubej rury do tego co akurat się w polu widzenia znajduje, a potem (jak go wziąć na spytki lub "przycisnąć") to "łeee... nooo... tego... ja właściwie to nie wiem, ale mnie to wk....wiło"... pzdr, M.
  3. Maruda

    O komputerach Apple

    Mądre ludzie powiadają, że urządzenia elektryczne działają najlepiej, kiedy są włączone do prądu. A jak zawiodą wszystkie inne metody, to warto jeszcze spróbować przeczytać instrukcję obsługi. :roll: (...)Nie wiem jak obecne klawiatury obsługują takie funkcje systemowe jak Exposé - ta moja klawiatura nie wywołuje tego, ale może dlatego że to starszy sprzęt/soft. Cytat z formularza usterek: [Pilot]: Usterka: "IFF nie działa". [Mechanik]: Rozwiązanie: "IFF nie działa w pozycji
  4. Maruda

    Emirates Airlines

    Quantas w porównaniu do Emiratów wypada przaśno-siermiężnie. Im się żaden jeszcze samolot nie wywrócił? W przyrodzie nie ma cudów; z każdym rokiem rośnie prawdopodobieństwo, że się wreszcie wywróci... :cool: M.
  5. Maruda

    Emirates Airlines

    Będziesz miał międzylądowania, to się najarasz. Emiraty to jedne z beściejszych linii - miałem okazję lecieć parę razy kilka lat temu, i bardzo sobie chwalę. Personel importowany, pełna kultura, polewają też - i to nawet lepiej niż na niektórych innych liniach. Zawsze "w razie jakby co" i "na wszelki wypadek" możesz kupić sobie jakąś skromną ćwiartuchnę w Duty Fruti - colę z lodem lub iny sok Ci zawsze doniosą. Jak jesteś palący, to pomysł z nastrzelaniem się "bo palić nie można", wydaje się być lekko mądry inaczej - po alkoholu chce się palić jak złe; przemyśl sobie tą sprawę. A "człowiek w turbanie" to chyba tylko na filmach. M.
  6. Jak nie na temat? A z czego chcesz utrzymywac adoptowane dziecko? Z udzielania lekcji tańca :razz: M.
  7. No monopole to pewnie są ale nie wiem czy Pumex wszystkiego nie wykupił :wink: Pumex to głównie browar sączy.
  8. Ja tam człowiek skromny, i na kawiory nie łasy.
  9. No to odp. może będzie się chciał przyłączyć :razz: Jaaasne. Już widzę jak Intaka do Kraka zapieprza - bo bliżej żadnego monopolu nie ma... :wink:
  10. za duzo przebywasz w niektorych watkach poza tym kazdy sadzi podlug siebie Podług siebie? Hłe hłe... :cool: Można też po czyichś wypowiedziach, hłe hłe... :razz: jak to sie mowi "glodny glodnemu wytknie" Nie, nie tak. :razz: To było: "głodnemu chłop na myśli". M.
  11. Problem przewozenia papieru jest tak samo wielki jak przewozenia zlota, nawet wiekszy - latwiej uciekac z workiem pelnym papieru, niz skrzynka zlota Napadow to nie wyeliminowalo! Pozwolę się nie zgodzić... ale nie będę uzasadniał dlaczego. :cool: W przypadku złota czy diamentów jest zawsze opłacalna... (To samo w przypadku "czeki vs złoto".) Czy tylko ja mam takie wrażenie, że dyskusja się toczy "trochę nie na temat"? M.
  12. Przecież nie napisałem gdzie pije :razz: No ale nie napisałeś o tym w wątku "Wielkopolanie łączcie się", nie? 8) - i to w odpowiedzi na pytanie Intaka do "wielkopolan"... M.
  13. pije He he... Poznaniak pełną gębą z dziada pradziada się odezwał... M.
  14. A coś Ty wypił? Na biegunie północnym nie ma niedźwiedzi? Powiedz to niedźwiedziom i eskimosom... Ni eskimosa, ni misia. Gdyby to bylo 100 mil, to moze by sie trafil... :> Tereny w promieniu jednej mili od bieguna polnocnego sa zdecydowanie zbyt daleko od miejsc wystepowania misiow i eskimosow, co by na takowe trafic... Misie łażą po lodzie polując na foki, to i mogą z krą zdryfować. No to wlasnie malymietki zrobil. Byly dobre osesy, a oni przyszli i powiedzieli, ze "nic" jest lepsze;) pieniadz papierowy - najwiekszy kant w historii. ...ale dzięki temu udało się go szeroko wprowadzić na rynek. 8) Kantem jest nadużywanie braku rzeczywistego powiązania ilości pieniądza w obiegu z faktycznymi rezerwami finansowymi emitera papierowych pieniędzy - jeśli relacja ta jest zachowana to jest OK (= uczciwe; czyli, nie ma kantu). Poza tym są dwie kwestie: łatwość przewożenia "papieru" względem przewożenia równoważnej mu wartością ilości "kruszcu", oraz - w przypadku czeków czy obligacji - nieporównywalnie większe bezpieczeństwo. (Ma sens obrabowanie podróżnego z tysiąca złotych dukatów, ale z kartki papieru, na której Rotszyld prosi Blumsztajna, żeby ten wypłacił Rozenkrancowi sto tysięcy talarów - już nie.) M.
  15. za duzo przebywasz w niektorych watkach poza tym kazdy sadzi podlug siebie Podług siebie? Hłe hłe... :cool: Można też po czyichś wypowiedziach, hłe hłe... :razz: M.
  16. Oj oj. Byś się zdziwił, ilu z tutejszych "nieprzedszkolaków" miało problemy z rozwiązaniem tej łamigłówki kiedy ją jakiś czas temu w stosownym wątku wlepiłem... :cool: (Zresztą, to była tylko próba wykręcenia się sianem i odbicia piłeczki do czendo - i do niej pytanie skierowane było... ) A coś Ty wypił? Na biegunie północnym nie ma niedźwiedzi? Powiedz to niedźwiedziom i eskimosom... M.
  17. Maruda! A nie wystarczyło napisać "To wcale tak nie było! To tak tylko wyglądało, że zerżnęli podpatrzone wynalazki Xeroxa, ale tak naprawdę, to programiści Apple'a z błogosławionym Steve'm na czele, działali pod wpływem łaski i wszystko wymyślili sami. A później to jeszcze udoskonalili..." Wesołych Świąt i myszki pod choinkę! :wink: Hłe hłe... "To wcale tak nie było" - zgoda. Co do reszty - nie. O czym zresztą było w rozwinięciu... :cool: No było, było. Tylko słabo jakoś... :cool: Co ja poradzę na to, że to "rozwinięcie" brzmi mi jak "kombinowanie konia pod górę". :roll: Pomysły racjonalizatorskie "obniżające koszty produkcji" albo "zmniejszające ilość pamięci potrzebnej do upchnięcia danej funkcji" (tyle, że okrojonej) nie wnoszą nowej jakości - nie są wynalazkiem - są tylko racjonalizacją... Jeżeli Win jest plagiatem Mac OSa (jak powszechnie wiadomo, nieprawdaż... :cool: ), to Mac OS bez wątpliwości jest plagiatem Alto. Tyle, że Alto się gorzej sprzedało niż Mac OS, a Mac OS gorzej niż Win... To, co mnie najbardziej zadziwia, to konstatacja, że Jobs'owi było potrzeba dwudziestu lat by zrozumieć, że oszczędność na klawiszach w myszce nie ma sensu. W Xerox'ie wiedzieli to już w latach 70-tych... Maruda! Mac OS nie powstał pod wpływem natchnienia, ani nawet na skutek "poprzednich doświadczeń" inżynierów projektujących ten system. Był, jak zwykle, wypadkową ich doświadczeń, pomysłów podejrzanych u innych i własnych rozwiązań. To, co zrobiło Apple, to "wprowadziło komputer pod strzechy". A MS wprowadził PC na każde biurko, w każdym biurze - i dlatego wygrał. I jeszcze raz Wesołych Świąt! No dobra. Będzie "po łebkach", bo nie mam czasu teraz na roztrząsania rabinackie o wyższości świąt Pesach nad Chanukami. Co jak komu brzmi to już zależy, co kto usłyszeć chce :cool: Nigdy nie twierdziłem, że "Mac OS powstał pod wpływem natchnienia", ani że inżynierowie projektujący ten system robili to "á la Konklawe" - i nie było tu "jak zwykle, wypadkowej ich doświadczeń, pomysłów podejrzanych u innych i własnych rozwiązań". Sęk w tym, że można mieć "więcej podejrzanych pomysłów" a mniej "własnych rozwiązań i doświadczeń" - i posklejać to do kupy á la Frankestein (czy inne Windows/ Landwind/ Roomster) - a można też mieć własne pomysły i doświadczenia, coś podpatrzyć u innych, i zrobić z tego elegancką i sprawną całość jak MacOS (czy Alfy/ Ferrari - te dawne przynajmniej). Diabeł tkwi w szczegółach. Artykuł "o myszy" (i nie był to tekst z "Mac Addict" ) wykazywał dość jednoznacznie (wg mnie), że: 1. Mysz "taka jaką ją znamy" to nie dzieło Xeroxa - różnica pomiędzy ustrojstwem laboratoryjnym, które kosztuje $ 700 (ówczesnych!) i wymaga półrocznego treningu, a "sprzętem domowym", które potrafi obsłużyć "z marszu" średnio inteligentna małpa jest nie tylko "ilościowa" - ona jest już "jakościowa". Wkładem Appla nie było tylko i wyłącznie "zmarketyzowanie" myszy, ale dokonanie czegoś dużo większego - takie zaadaptowanie i przerobienie pewnej idei, że ją dało się w ogóle wprowadzić na rynek. (Różnica jak przejście z alfabetu ideograficznego do fonetycznego, albo przejście od barteru do pieniądza - czy też od pieniądza "kruszcowego" do papierowego.) 2. Mysz oraz GUI nie były boskim natchnieniem ani wynalazkiem tylko i wyłącznie Xeroxa - podobnie jak pieniądz czy alfabet fonetyczny nie były wynalazkiem tylko i wyłącznie Fenicjan (choć od nich akurat je przejęliśmy). Dla każdej średnio rozgarniętej osoby "robiącej w komputerach" w tamtym czasie, było oczywistym, że CLI (Command Line Interface) jest ślepą uliczką, i że "coś trzeba z tym zrobić" - Xerox nie był jedyną firmą "kombinującą" z GUI (Graphic User Interface) czy z myszą. Wizyta Jobsa w Xeroxie mogła być momentem przełomowym, ale nie była "eureką" czy "olśnieniem". A już w żadnym wypadku nie można mówić, że MacOS był "rip-off'em Alto" - tak samo jak myśliwce z II WŚ nie były rip-off'ami samolotu braci Wright. Natomiast można by się spierać, czy późnowojenne myśliwce amerykańskie były plagiatami "Zero", czy nie - bo też skala podobieństw i użytych gotowych rozwiązań jest nieco inna niż w przykładzie wcześniejszym - gdzie chodzi o rozwinięcie i udoskonalenie pewnej idei (bo tylko ona jest "wspólna"). Ostrej granicy między "racjonalizacją" a "nowym produktem" nie ma - ale nie znaczy to wcale, że nie ma między nimi żadnej różnicy. (Suma drobnych usprawnień daje w końcu nową jakość - i to chyba jest poza dyskusją.) MacOS nie był "plagiatem Alto" (choć mógł być nim zainspirowany) - natomiast Windows był (i jest nadal) "plagiatem" MacOS - i nie piszę tego jako "obrońca Appla i Jobsa" (co do tego drugiego zwłaszcza mam mieszane uczucia) tylko jako jako ktoś kto tematowi GUI poświęcił swego czasu trochę czasu i uwagi. (Przecież, w końcu, to nie Apple kupowało u MS licencje na elementy GUI, tylko na odwrót.) Zresztą, współpraca między Apple a Xerox była jak najbardziej oficjalna i legalna: http://www.mackido.com/Interface/ui_history.html 3. W Xeroxie mysz była pomyślana dla kompletnie innego użytkownika, i jako taka była zaprojektowana pod zupełnie innym kątem - tak samo jak diametralnie różnią się od siebie samochody rajdowe i dupowozy. "Drugi" przycisk myszy obsługuje menu kontekstualne - jaki zatem dla przeciętnego użyszkodnika pożytek z przycisku do obsługi czegoś, co właściwie wcale nie istnieje? (wtedy nie istniało). ( http://www.igeek.com/articles/Interface ... nMouse.txt ) Do biur wprowadził komputery IBM, który był przeciwny "decentralised computing" - wg ich wizji to powinno być "mainframe computer" + "dumb terminals". Pecet był trochę niechcianym dzieckiem, i raczej starali się mu przyciąć skrzydełka (użycie jednego z kiepściejszych dostępnych CPU - i inne takie) niż nauczyć go latać. Popularność zaś peceta zawdzieczamy obejściu specyfikacji BIOSa pierwszych pecetów (z"hack"owanie ich przez innych "z branży", którzy się chcieli załapać na rynek PC) i powstaniu rynku klonów. MS zaś zdobył rynek OS (!) i softu nie dzięki "lepszemu produktowi" a dzięki strategii FUD (Fear, Uncertainty, Doubt) oraz "Vapourware". Historia powstania DOS-a to też osobny smaczek: kupiony przez MS QDOS (Quick and Dirty OS) sprzedawany potem pod własnym szyldem - a także "wycinanie" innych DOSów (m.in. metodą "vapourware" i FUD). Zaś współpraca MS i IBM-a (OS/2 / pierwsze Windows) to historia z rodzaju "to było tak: bociana dziobał szpak, a potem była zmiana, i szpak dziobał bociana. (Albo: "jak się dać wyru... na własną prośbę".) Podsumowując: obecna sytuacja na "rynku komputerowym" to podręcznikowy wręcz przykład na to jak można zmonopolizować rynek najgorszą tandetą, o ile tylko jest się wystarczająco bezczelnym by złamać wystarczająco wiele zasad przyzwoitości i umów licencyjnych, przy niemal całkowitej bezczynności agencji rządowych, które powinny takie praktyki ukrócić, oraz przy postawie konkurencji (Apple), która kopie sobie grób własnymi rękami (swego czasu udział Maców w rynku "domowych" komputerów wynosił 50%, z tego co mi wiadomo). Nie mam zamiaru ciągnąć dłużej tego tematu: raz, że nie mam czasu, a dwa - nie miejsce (jest osobny offtopic poświęcony makówkom. :razz: ) Możemy sobie kiedyś pogadać o tym przy piwie - przy czym proszę mi więcej nie wciskać iżbym twierdził, że "maki są dobre na wszystko" ani że "MS wygrał, więc pecety są
  18. :shock: zabiłeś mnie... masz juz prezencik dla Przemqa??? Ta. Sam mu się ofiaruje... M.
  19. O tak zgadzam się !!! ja polecam FRANZISKANER HEFE - WEISSBIER Piwo jasne pszeniczno-drożdżowe. Super!!! Przeciez tego pic sie nie da!!! Przynajmniej na trzezwo;) A ty skąd wiesz? Wytrzeźwiałeś, czy ktoś Ci powiedział? :wink: M.
  20. Rychłość niewątpliwie będąc tutaj skrupulatnie nieokreśloną zmienną. Pytania są tendencyjne. :razz: Lew jaki jest każdy widzi, co z kolei przywodzi na myśl Św. Patryka (i Czarnowskiego), który jednakże, w odróżnieniu od Sherlocka, z lwem nic wspólnego nie ma. Zaczyna się to powoli układać w logiczną całość... :cool: Z tego zaś wynika, że lew ma coś wspólnego z Sherlockiem, który wykręca kotu ogon. A Święty Patryk mówi przy tym, żeby strzec się fałszywych proroków. Beware of dog. (A Czarnowski to wszystko opisuje w swej pracy.) Poddaję się. :wink: Myśliwy wyruszył na południe, przeszedł milę i skręcił na wschód. Przeszedł kolejną milę, i skręcił na północ. Po przejściu następnej mili znalazł się w punkcie wyjścia i zobaczył niedźwiedzia. Jakiego koloru był niedźwiedź? :cool: M.
  21. ...odpowiedziała Pytia, spytana o jakość jaka i kontekst podtekstu. :razz: Dam znać jak tylko coś zrozumiem. Don't hold your breath, though. :cool: M.
  22. No mnie się zawsze zdawało, że lew to lew - i już. A teraz się okazuje, że lew może nie tylko być "na zdrowy rozum" lwem, ale też może być lwem "wbrew logice". Ciekawe... :cool: Ano, wesołych. A z tego co widzę, to jeszcze przesyłasz bardzo gorące życzenia... :cool: (I przezornie nie będę wnikał w ich dokładniejszą zawartość. ) Dobranoc, M. PS: Z tym Św. Patrykiem... o co chodzi? Jedyne co znalazłem, to info, że taka książka jest, i "o Św. Patryku jako takim" - ale o żadnym lwie nic... :?:
  23. Maruda! A nie wystarczyło napisać "To wcale tak nie było! To tak tylko wyglądało, że zerżnęli podpatrzone wynalazki Xeroxa, ale tak naprawdę, to programiści Apple'a z błogosławionym Steve'm na czele, działali pod wpływem łaski i wszystko wymyślili sami. A później to jeszcze udoskonalili..." Wesołych Świąt i myszki pod choinkę! :wink: Hłe hłe... "To wcale tak nie było" - zgoda. Co do reszty - nie. O czym zresztą było w rozwinięciu... :cool: Można dyskusję ograniczyć do postawienia tezy, i na tym zakończyć - precedensy w końcu są; tak przecież postępowały najtęższe umysły minionego wieku - Lenin, Stalin, Hitler, Pol Pot, Castro, Gomułka, Łukaszenko czy Michnik (by tylko te największe, pierwsze z brzegu wymienić... ). Niemniej, takie postawienie sprawy jakoś mnie nie satysfakcjonuje. Stąd załączone wywody. (A teza streszczona była w tytule i w pierwszych dwóch zdaniach tekstu. :razz: ) Za życzenia dziękuję, i wzajemnie życzę spokojności ogólnej, radości familijnej, i czego tam jeszcze człowiekowi na Święta (i nie tylko) potrzeba. Oraz dużo pozytywnych akcentów pod choinką - także tych nad á, é czy też ž. M.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...