Skocz do zawartości

Maruda

Użytkownik
  • Postów

    1062
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Maruda

  1. Maruda

    I'm in love...

    Zasadniczo... nie masz. :wink: Nie chciałem Cię urazić, i przez myśl mi nie przeszło, że tak to odbierzesz. Przepraszam, jeśli tak to odebrałeś. Pisałem swoje posty "na wesoło" i "z przymrużeniem oka" - a przynajmniej taki był zamiar. Widać, muszę popracować nad stylem. Zasadniczo chodziło mi o dwie kwestie: zwykłą poprawność i szczerość. "Zerżnął bym je wszystkie" - to było szczere i "po imieniu" (= poprawne nazwanie sprawy); "I'm in love" - takie trochę "ni w p...., ni w oko". Wątek mógłby się nazywać -na przykład- "Laski, że aż guziki* strzelają" czy "Yo, suczki" - i to byłoby może "grube", ale także "szczere" - a przede wszystkim "poprawne" (w sensie, tytuł pasowałby do treści). To jedno. A drugie, to zawłaszczanie pojęć "wyższych" do spraw "pospolitych" - tu, przyznaję, bywam marudny... Tu chodzi o coś, co w filmie "Imię Róży" powiedział mnich (Sean O'Connery) do swego "ucznia" (?): "My boy, you're confusing
  2. Powiedz "Negro" (nie "Nigger"!!!) w Ameryce. Albo jeszcze lepiej - napisz to w gazecie. W bardzo pozytywnej konotacji... Marudzisz. :cool: "Może być" odnosiło się do "Cygana" przecież. Konotacja, czyli coś jak kontekst - ale nie ten "ściśle sytuacyjny", a ten bardziej "ogólny". (Może nie jest to bardzo precyzyjne czy super-poprawne określenie, ale chyba łapiesz w czym rzecz.) Dane słowo może budzić skojarzenia (silne lub słabe) - niezależnie od kontekstu (= "bez kontekstu"). W danym kontekście, z "ogólnej konotacji słowa" (n.p. Żyd) wybierzemy sobie konkretną interpretację i wydźwięk emocjonalny (wyznawca religii, członek grupy etnicznej, sknera, nieuczciwy handlarz, etc.) To oni już nie śpiewają "Negro Spirituals"? :shock: Nie znam tamtejszych realiów i subtelności emocjonalnych związanych obecnie (!) z tym, (czy innym) słowem. Zawsze sądziłem, że polskie Murzyn to odpowiednik "Black". A nie tłumaczy się "black" na "czarny" właśnie ze względu na treść (emocjonalny wydźwięk) tych słów - zresztą, "murzyn" to właściwie też znaczy "czarny" (inna rzecz, źe raczej od brudu/ sadzy, ale mało kto o tym teraz wie). A "negro" to z hiszpańskiego chyba - i znaczy... "czarny"? Sens - niby identyczny, wydźwięk - jakby niezupełnie. Nigger to tyle (mniej więcej) co nasze swojskie "czarnuch" (ew. pier... czarnuch). Z założenia niejako obraźliwe, niezależnie od "chęci" czy "zamiarów" ("panie Ch.." czy "ty ch.." - egal). Ale "polish" może być już i "joke", i "ham", i "vodka") - tu jest konotacja słaba i/lub niejednoznaczna; w zależności od kontekstu będzie odebrana "dobrze" lub "źle". Redneck - wiadomo, nie ma wątpliwości. Burak - warzywo, czy poseł? Trza sie zastanowić... :roll: Ależ nie chodzi mi o prawdziwość definicji w Wikipedii. Chodzi mi o to, że Wikipedia (czy jakakolwiek inna encyklopedia) anglojęzyczna do polskiego znaczenia i konotacji jakiegoś słowa ma się jak pięść do nosa. No właśnie - o tym pisałem wcześniej: nasz murzyn vs black (czy też getto i Ceylon). Zaś odesłanie do Wikipedii nie dotyczyło "obraźliwości" "Cyganów", a tylko "nieścisłości" tej nazwy (pomijam czy prawdziwej, czy domniemanej). (Szwed czy Holender raczej się nie obrazi gdy Indus powie o nim "Niemiec", ale jednak będzie wolał być nazywany "Szwedem" czy "Holendrem" - a przynajmniej "Europejczykiem" zamiast "Niemcem" - i tyle.) To tylko świadczy o kompleksach. Niemcy jakoś nie obrażają się, że Leipzig nazywamy Lipskiem, Muenchen - Monachium a Koeln - Kolonią. Zmiana nazwy nie zmienia rzeczywistości, ale zmiana nazwy bywa rodzajem "marketingu społeczno-politycznego" - czyli manipulacją w istocie. Mnie się nie chce w tym uczestniczyć. Ta sama reguła odnosi się do innych, politycznie poprawnych nazw. Jak ktoś ma resztki godności, to nie protestuje przeciwko nazywaniu siebie swoim imieniem. O tyle, o ile - myśmy nie wydawali dowodów osobistych i wyroków śmierci na obywateli niemieckich z Muenchen (he, he... umlauty Ci zżarło, co? :cool: ) stemplowanych orzełkiem i napisem "Polskie Władze okręgu ........, Monachium". Szekspira, Paryż, Nowy Jork, Londyn czy inne takie nikt się nie żre, bo nie ma tej "drażliwej otoczki tematu". Zresztą, o Warschau żarł się ówczesny rząd ówczesnej "Republiki Ludowej" - co też ma swoją wymowę, i coś tam tłumaczy (i dlatego też było "Polska"). Indie, Cejlon - tam wspomnienia co do "oświaty kagańca" niesionego przez białego człowieka są takie trochę... ambiwalentne. Podczas kiedy większość docenia "zdobycze cywilizacyjne" (oświata, technika, infrastruktura, komunikacja, przemysł, struktury państwa i rządu, etc, etc.) to jednak ocena "wielowiekowych wpływów kulturowo-obyczajowych" oraz własnego statusu ("second class citizens") "pod miłościwym panowaniem Panów z Wilajatu" jest już jakby kwestią cokolwiek bardziej drażliwą. (I coś tam musiało być na rzeczy - w końcu, Gandhi nie kupił ich wszystkich kiełbasą wyborczą - był przecież wegetarianinem... ) Ja tam się nie dziwię, że Cejlończykom jakoś tak przyjemniej mieszka się na Sri Lance - nas "Prywiślańska Republika" też mogłaby trochę w uszy drażnić. Nazwa niby tylko nazwa, ale... M. PS: I nie łap mnie za słowa - ledwo myślę, padam na pysk i zara idę spać. Ino jeszcze kilka postów króciutkich, jakieś piffko - i lulu...
  3. Maruda

    I'm in love...

    Łe no, Jarmaj - mnie zwisa i powiewa co tam Milek sobie myśli i czym oczy ma zrośnięte - mnie sie właśnie rozchodzi o "nazywanie szpadla szpadlem". I stąd wolę "mam chcicę" (I'm on heat) w tytule, niż "zakochałem się" (I'm in love) - bo to niezupełnie to samo. (Zupełnie nie to samo...? ) M. PS: Kiedyś użyłem na forum neologizmu "r(uch)andka"... Pasuje? :cool:
  4. Czyli, trzecia płeć? No ja nigdzie nie napisałem, że mnie Cygan razi czy uwiera - jedynie tyle, że Romowie/ Cyganie mogą woleć swoje "Romani" od "Cyganie" - i nie widzę w tym nic złego. A że w telewizorni prezenterzy mówią "Roma"? No jeśli Cyganie tak "wolą"... W tej samej telewizorni Kaczmarek zaśpiewa "Graj Cyganie, graj ..." - i też nikt szat nie rozdziera, ani pozwów o zniesławienie nie wytacza - i mi to też jakoś nie przeszkadza. ("Polska" się kiedyś awanturowała o "Warschau"czy "Breslau" - Niemcy zrobili drogowskazy na "Warszawa" i "Wrocław" - i nikt się z tego nie śmiał.) Dla nas słowo "getto" ma dosyć konkretną konotację, ale niekoniecznie wartościującą jej mieszkańców (zapędzono ich tam siłą, wszystkich - szewców, woziwodów, profesorów, muzyków - cały naród, jak leci). W angielskim słowo "gettho" zastępowane jest "inner city", ponieważ (jak to wyklarował mi pewien Anglik, i to wcale nie młody student czy politycznie poprawny idiota - raczej wręcz przeciwnie) słowo to jest nacechowane bardzo pejoratywnie. OK, rozumiem, przyjąłem, nie ma sprawy. Ceylon czy Sri Lanka - dla nas to samo, ale jeśli mieszkaniec tego kraju poprosił mnie, żebym nie używał "Cejlonu" w miejsce "Sri Lanki" (wytłumaczył, dlaczego) to nie było dla mnie żadnym problemem przestawić się na "(Sri) Lanka". Zastępowanie "Murzynów" "Afroamerykanami" może wydawać nam się śmieszne (i mnie osobiście śmieszy, a czasami lekko irytuje ta politycznopoprawna nadgorliwość), ale też nasze swojskie "Murzyn" nie do końca ma takie samo zabarwienie emocjonalne co "Black" w Ameryce. Stąd, takie zamienianie jest "u nas" po prostu głupie; w Ameryce - nie wiem. Pedały mówią do siebie w żartach per "pedale" czy "cioto", ale to samo słowo w ustach heteryka brzmi dla wielu z nich obraźliwie. Głupie to jest? Może jest. Ale jest. :cool: M.
  5. Maruda

    I'm in love...

    Ilość nie przekłada się automatycznie na jakość, a wiek na doświadczenie... :roll: Tyle, że z moich doświadczeń wynika, że to, o czym jest ten wątek ma tyle wspólnego z miłością, co akademia pierwszomajowa z akademią medyczną... :cool: M.
  6. Obraża, obraża. Cygan jest passé. Jesteś prymityw i zwolennik Romana, jeżeli Roma nazwiesz Cyganem. Łoj. Konotacja to nie definicja - że wspomnę przywołaną wcześniej "dewiację" i "zboczenie". Może być pejoratywnie odbierane, tylko tyle - że jest taka możliwość. A za "The Oxford Dictionary": "actually - aktualnie, obecnie" Prawda? Actually, not quite so, my dear Watson... At least, not yet. :roll: Wiem, że Wikipedia jest jaka jest, i nie twierdzę że dam sobie rękę czy innego członka obciąć za prawdziwość i poprawność każdej zawartej tam informacji... :razz: Zacząłem pisać coś o "nazwach własnych" i nazwach "nadanych/ narzuconych" - jak np. Eskimo (wg Centkiewiczów pejoratywne "pożeracz surowego mięsa"), Calcutta/ Kolkatta, Bombay/ Mumbai (choć to ostatnie to jest szydera historii i śmiech na całego z głupoty "narodowców indyjskich" - ta zmiana była "pierwszą poważną" i był to chyba pomysł BJP, ichniego LPR-u...). Naszło mnie żeby sprawdzić w Wikipedii, wstukałem "gypsy" (czyli, "gips" :cool: ) do szukaczki, i wyskoczyło: http://en.wikipedia.org/wiki/Gypsy . Wrzuciłem informacje tam zawarte w charakterze "odsyłacza", nie napisałem Aflincie, że "się myli" czy "nie ma racji" - podałem możliwy powód chęci zamiany "Cyganów" na "Romów". M.
  7. Maruda

    Samobój idealny...

    Jak "odwołany" i "w zawieszeniu" to znaczy chyba, że tylko w charakterze "pana w okienku" tam siedzi? Przyjąć papiery, wydać formularz, zakrzątnąć się wokół spraw "porządkowych" i "codziennych" - ale nie ma już pełni władzy i możliwości "robienia w poprzek" (nie reprezentuje już rządu polskiego), czy dobrze rozumiem? No to może nie całkiem takie głupie jest zostawić takiego "urzędasa-kadłubka na placówce" do czasu znalezienia "właściwego zastępcy" na jego miejsce - niż zamykać ambasadę w cholerę? M.
  8. Maruda

    I'm in love...

    Tytuł tego wątka wprowadza lekki dysonans w odniesieniu do jego treści - proponuję zmienić go na "I'm on heat"... W końcu, szczerość w naszym klubie to norma - no nie, chłopaki?! M.
  9. A w jakimkolwiek serwisie informacyjnym typu Wiadomości, Fakty, Teleekspress, Informacje słyszałeś by ktoś powiedział cyganie? Teraz jest społeczność romska i romowie. Trochę dziwnie to brzmi, no ale w sumie to nie temat na ten wątek Nie ma takiego offtopu, którego by to forum nie uciągło... Słowa zmieniają swoje znaczenie ([moderator czuwa], chój, dziewka, kobita czy wreszcie swojsko brzmiący wyraz, który był ongiś eufemizmem - łac.: "opi seda" = "miejsce, na którym się siedzi":--> opisda --> opizda --> piiii... ). No to słowniki muszą nadążać za uzusem i co jakiś czas się aktualizować. "Poprawność polityczna" (co za debilne określenie, bajdełej... ) to po prostu pewna nadgorliwość w tym zakresie. Cygan vs Rom: Cygan ma zdecydowanie negatywną konotację: "oszust", "złodziej" (cyganić, ocyganić; "to nas chcieli wykastrować, a ty sobie cycki przyprawiasz, cyganie jeden?" - z Seksmisji; "przyjdzie Cygan i cię zabierze", "Cygan zawinił, kowala powiesili" - choć z tego co mi wiadomo pierwotnie było "ślusarz zawinił, kowala powiesili"). Podobnie Żyd - (judzić, podjudzać - chyba od "jude"?). Co do "Cyganie" a "Romowie" - za Wikipedią: "Gitanos or Ciganos, a Roma people in Spain, Portugal, and southern France" - wychodzi, że mówić "Cyganie" na wszystkich Romów, to tak jak by mówić "Niemcy" na mieszkańców Wielkiej Brytanii, Niemiec, Austrii, Szwajcarii, Irlandii, Holandii i Szwecji. M.
  10. Mniam, mniam. Poproszę te wytłuszczone. A ogórka, jak wiadomo, mam własnego (...) Dlatego była tylko woda z ogórków. Wyszynk chwilowo zamknięty - było łapać okazję, jak była. :cool: Rozgryzł nas... :cool: Ale czemu dopiero rano...? :roll: :wink: No wiesz... Rano - no jak to rano. Człowiek się budzi, rozgląda... Yyyhhh... nie żyję.... gdzie ja jestem... a ta obok - co to, skąd, jak... ...I te sprawy. M.
  11. Nie, nie, nie. Ja nie piję tylko pisze jakieś durne dyrdymały o uzdrowionej sanacji :wink: :sad: Nie dotyczy wątków seksualnych... :cool: Gdzie mijasz sięz prawdą? Chyba nie jesteś parą panów W i S starających się o adopcję? :shock: WIIITEEEK!!! PLIIIIZ, do ciężkiego łupieżu!!! Uff. Sorry. Musiałem. :razz: M.
  12. Nie dotyczy wątków seksualnych... :cool: :razz: (Ćwiczę zwięzłość wypowiedzi. W razie jakby ta robota jednak była. ) Co do Karmi i "wytrawnego Martini po piwie": po pobieżnym przeglądzie zapasów mogę zaproponować: - Karmi ("zwykłe" i Lamai); - Pilzner Urquell (podróba od Kulczyka); - Passoa; - Beherovka; - Jägermeister (ciepły, niestety); - ouzo (wersja bimber, lód jest) - bimber (wersja ouzo, rocznik '86/ 70+%, tak "na oko"); - Żołądkowa Gorzka; - Siwucha (resztka...) - duże wiadro (do... yy... wywnętrzenia się "zaś potem"); - lód i wodę z kiszonych ogórków (na rano). W garażu jeszcze jest czerwone wytrawne (Casilliero del Diablo, Chile) - ale tym się nie podzielę. Są jakieś granice szczerości, w końcu... Cheers M.
  13. Ech... Po piwie - wytrawne martini jakoś dziwnie smakuje... ale nie miałem nic innego otwartego ;-) Może petycję wystosować? O zmianę szyldu na klubie na "... nocnych pijaków"? W końcu, "szczerość w naszym klubie to norma"... M.
  14. Nie miałem ani jednego... stąd pewnie kłopot z oceną niezbędnego na długi wieczór litrażu. :wink: Jakbyś był tak miły... Siebie - jak rozumiem? Z litr poproszę... A myślałem że tylko ja taki niedoświadczony... :roll: (W temacie litrażu, rzecz jasna. ) Zara idę do garażu, tamtaramtam... :cool: M.
  15. Maruda

    Samobój idealny...

    Jak w temacie. Aleossochoci? :roll: M.
  16. A co z księżmi? :wink: Księża na Księżyc! :razz: Mt 19,12 M.
  17. Myślę, że się nie zgodzę z powyższym. Nie jestem pewien kogo masz na mysli mówiąc "wy". WiS napisał wszak wyraźnie, że nie jest za aktywnym promowaniem takich adopcji, ale też nie uważa faktu wychowywania dziecka przez "związek jednopłciowy" za największe nieszczęście jakie może się dziecku przydarzyć. Ja - podobnie. Michał Bajorek - też raczej, jak widzę, zajmuje stanowisko "wyważone". Gal czy Alex mają zapatrywania raczej bliższe Twoim, niż im przeciwne. Czendo powiedziała Ci kilka słów "od serca", gdyż zapewne "nie jest obyta" z Twoim stylem wypowiedzi. Ja wiem, że Ty masz tendencję do przerysowywania, ale czy przypadkiem nie wyważasz teraz drzwi otwartych na oścież? Bo ja takie właśnie mam wrażenie, choć mogę czegoś nie rozumieć... :roll: (O gejach i adopcji nadal nic nie piszę...) M.
  18. Taa... Nie musisz. I tak już jesteś zakwalifikowany. ...lecz jeszcze nie zaadaptowany. Znaczy, zaadoptowany. (Whatever... :cool: ) M.
  19. Znudził - to mało powiedziane... A nie lepiej zmienić OS-a ? Logo Subaru? Łe tam, "idź na całość": jabłkowa zasłonka na Łokienko. M.
  20. Fajnie sobie przeczysz. Pozwoliła byś umierać swojemu dziecku jeśli było by chore na chorobę dającą się wyleczyć tylko niedawno wynalezionymi lekami? XX wiek przyniósł odkrycia wielu leków, zwalczania wielu chorób, ale to jest nienaturalny wymysł człowieka sprzeczny z naturą. Gdyby człowiekowi była potrzebna odporność na te choroby to by się uodpornił przez te ileś tam tysięcy lat, które biega po ziemi, czyż nie? Chyba nie chcesz sprzeciwiać się selekcji naturalnej? :shock: Jakoś dziwacznie próbujesz skręcać moje słowa. Nie widzę wiele wspólnego między tym, co piszę, a Twoim "rozwinięciem". Nie uważam, żeby to było to samo. Nie mamy skrzydeł, bo nie potrzebujemy ewolucyjnie latać. Mamy odpornośc na rózne choroby, bo potrzebujemy się przed nimi bronić. Odpornośc niektórych jest mniejsza niż innych. Wiele współczesnych chorób jest wywołanych przez cywilizację i wielokrotnie walczymy "nie-naturalnymi" środkami z "nie-naturalnymi" chorobami. Nie wiem, o czym tu mówić. Geje wypadkiem genetycznym? Jak zdeformowane konczyny? Ręce opadają. To są argumenty z zabarykadowanego umysłu, który trzyma się swojego bezpiecznego białego patriarchatu. Tak jak ktoś już tu powiedział - ci, co zrozumieją - nie muszą słuchac, bo już sami wiedzą. A do reszty nie dotrze. ... Ehem. Moderato, kochani. O ile dobrze zrozumiałem, Witek nie stawia znaku równości pomiędzy zniekształconą kończyną, a homoseksualizmem - a jedynie pomiędzy domniemanym powodem jednego i drugiego. W sensie, jest to takie genetyczne (czy inne) zawirowanie, które daje "odchyłkę od statystycznej normy". I w zależności od kierunku tego zawirowania daje nam ono niezwykły słuch muzyczny, zamiłowanie do własnej płci, autyzm, niezwykłe talenty przywódcze, mukowiscydozę, umiejętność opanowania 17 języków, daltonizm, długowieczność, jasnowidztwo, albo chorobę Lou-Gehriga i niezwykły talent "matematyczno-fizyczny" jednocześnie... i inne takie. A taki -n.p.- rak jest z nami od początku ludzkości, i do dziś nie ma nań jednego i skutecznego lekarstwa. Cywilizacja "dała" nam jedne choroby (schorzenia), ale też dzięki niej nie umieramy na ospę i potrafimy leczyć trąd. I nie bijcie. (O gejach i adopcji nadal nie będę pisał. ) M.
  21. Jak w temacie. Gdyby wszyscy z Tobą się zgadzali usechłbyś z nudów, jak ta stara panna do okienka której nikt już nie puka. :wink: Tru, mister, tru... :roll: W powyższym chcialem jeno wyklarować myśl przewodnią. Niech pomyśle (masz rację Przemeq, fajne uczucie), zielone na dole? Miałem kiedyś znajomka pracującego w Tepsie jako instalator. Kolorowe kabelki i te sprawy. Powinien się pogubić? A jednak dawał rade. Well, well. "Poczekaj, niech pomyślę..." - to chyba można powiedzieć sobie jako instalator? A jako kierowca, w ruchu? Jakby trudniej, co? "Czerwone na górze, zielone na dole" - to jedno, ale są też inne oznaczenia, gdzie używa się kolorów kontrastowych dla kolorowych, niekontrastowych dla daltonistów - i tu może być zonk. I bęc. Znak drogowy to nie banan, gdzie inny kolor = inna faktura skórki. Nikt nie brał daltonistów pod uwagę tworząc system oznaczeń ruchu drogowego, i wątpię, by jako kierowcy poradzili sobie oni równie sprawnie jak "kolorowi". A potencjalne skutki "nieporadzenia sobie" mogą być dosyć poważne. Nie uważam, że "na 100%" daltonista nie dałby sobie rady w ruchu drogowym (zresztą, "daltonizm wiele ma odcieni i kolorów..." :cool: ) i czy "słusznym, sprawiedliwym i zbawiennym" jest pozbawianie ich możliwości uzyskania tych uprawnień a priori - zauważyłem tylko, że "nie uważam, żeby dawanie daltonistom prawa jazdy było dobrym pomysłem" O adopcji i gejach pisać już nie będę. M.
  22. Ja nie widzę przeciwskazań. "Nie widzę przeszkód", jak powiedział ślepy koń pytany, czy startuje w Wielkiej Pardubickiej. Pomyślałem właśnie, że napisanie na wstępie: "Lekko mnie zęby bolą, jak czytam wynurzenia co poniektórych w tematach jak wyżej", po którym następuje "ustosunkowywanie się" do wielu wypowiedzi może sprawiać wrażenie, że "zęby mnie bolały" jak czytałem wszystkie te wypowiedzi, które uwagami opatrzyłem. Oczywiście, nie. Tych wypowiedzi, które wywołały u mnie sensacje stomatologiczne, raczej nie komentowałem - poza tą właśnie "uwagą na wstępie". Panie Leon, ja wiem, że daltoniści nie widzą kolorów, ale za to widzą lepiej inne rzeczy, o których my, "kolorowi", nie mamy pojęcia. Daltonista potrafi jednym rzutem oka odróżnić dojrzałego (żółtego) banana od niedojrzałego (zielonego) na podstawie różnic faktury skórki, albo zauważyć z daleka tegoż zielonego banana na tle zielonych liści - co "kolorowym" sprawia wielką trudność. "Kolorowy" jeśli wejdzie z nasłonecznionej ulicy do lokalu, w którym panuje półmrok potknie się o pierwszy z brzegu stolik - podczas gdy daltonista żwawym krokiem podąży w najciemniejszy kąt sali omijając wszystkie przeszkody. Ale jednak "przekaz informacyjny w ruchu drogowym" opiera się -jak sądzę- w znacznej mierze "na kolorach" (i ich widzeniu) - to po pierwsze. A po drugie, tu nie o daltonistach mowa. Oni się tylko pojawili jako taki zumbajszpil, na ten przykład. Ano. Pokrewieństwo... eee... dusz. Po tym, jak naziści wprowadzili obowiązek noszenia przez Żydów opasek z gwiazdą Dawida, w Danii te opaski założyli wszyscy - tak przynajmniej powiedziała mi jedna Żydówka z Łodzi (żona brata mojego ojca), mieszkająca tam (w Danii) od czasu drugiej nagonki na Żydów ('72, czy coś koło tego). Nie wiem, czy tak było naprawdę. Ale idea mi się spodobała. M.
  23. PO to zaledwie lekkie dziwactwo, ale SLD - to już faktycznie zboczenie... TO już raczej Marudzie przez usta nie przejdzie. Właśnie. Ani przez żaden inny otwór... Lekko mnie zęby bolą, jak czytam wynurzenia co poniektórych w tematach jak wyżej. Nie lubię żadnej nietolerancji - ani tej "prostej" (typu "czarny, pedał, żyd") ani tej "odwróconej" (polityczna poprawność, cenzus liczbowy, równouprawnienie poprzez szczególne przywileje, zacieranie fundamentalnych i oczywistych różnic). 3/4 facetów racjuje widok dwóch (lub więcej) figlujących razem panieniek (mnie też), a widok dwóch całujących się facetów podobnież wywołuje obrzydzenie nawet u kobiet (także "pszczółek"). I co z tego? A widok pani Ziuty (w balzakowskim wieku i rubensowej postury) figlującej z sąsiadem, (łysym i z brzuszkiem) - ładny jest? No nie jest. No i co z tego? (Są także wielbiciele pisemek z gatunku "Forty 'n' Norty" - i pewnie całkiem sporo ich jest, jeśli takie pisemka wychodzą...? BTW, większość modelek tam jest raczej "forty + VAT".) Nie jestem zwolennikiem "małżeństw" homoseksualistów (podobnie "jak UPR", i z podobnych powodów) i tak samo jestem przeciw ich (homoseksualistów) dyskryminacji (tak społecznej, jak i podatkowej). Nie jestem zwolennikiem adopcji dzieci przez parę dwóch facetów, ale też nie uważam, że musi to być to -automatycznie i nieodwołalnie- dramat. A z kolei przeciwstawianie sobie "szczęśliwej rodziny dwutatowej" i "patologicznej rodziny mamotatowej" jest trochę "nadużyciem argumentacyjnym" - patologie potrafią być w każdym typie związku, a jedna jaskółka wiosny nie czyni Rodzina w rodzaju "dwie kobiety => mama+babka" (albo "dwóch facetów => tata+dziadek") to jednak nie do końca to samo, co "mama i jej kochanka/ partnerka" ("tata i jego kochanek/ partner") - dzieci wprawdzie "do sypialni nie wchodzą" (noo... nie powinny, przynajmniej), ale "seks" (czyli cała sfera erotyki międzyludzkiej) nie do samej sypialni się ogranicza - więc dziecko jednak widzi i obcuje z czymś więcej niż tylko "jeden sprawdza moje lekcje, drugi zmywa w tym czasie naczynia". Homoseksualizm "jako taki" (w postaci "czystej") zaraźliwy nie jest, ale też nasz "seksualizm" (czyli to, jaki on jest) nie jest wyłącznie i zawsze skutkiem jedynie "popędu" - jest on również (szczególnie u młodych mężczyzn) "wypadkową społeczną" (jak to widać na przykładach innych kultur). Co "samo w sobie" złym może nie jest, ale też życia (przynajmniej w naszej kulturze) nie ułatwia - a już na pewno każe się zastanowić nad tym, czy rzeczywiście "nie ma żadnego znaczenia" czy jest "dwóch tatów", czy "mama i tata". I nieprawdą jest, że "każdy ma prawo do szczęścia" - ma tylko prawo dążenia do szczęścia, i to jedynie pod warunkiem, że nie będzie tego robił kosztem innych. Podsumowując: sprawy dziejące się pomiędzy dwoma/ dwiema/ dwojgiem dorosłych i świadomych ludzi są tylko i wyłącznie ich sprawą (zakładam, oczywiście, że mówimy o wolnym wyborze), i nie rozumiem wtykania nosa pod kołdrę. Natomiast wychodzenie ze swoją seksualnością do szeroko pojętej przestrzeni społecznej (i odnoszenie tej seksualności do przywilejów i praw w tej społeczności funkcjonujących) niejako automatycznie stawia ją wobec tych norm społecznych i praw - inaczej, nie można z jednej strony wynosić swej seksualności (= sprawy prywatnej) "do ludzi", a z drugiej oburzać się, że to co wyniesiemy "do ludu" przez ów lud oceniane będzie i komentowane. Jakoś tak, jednak, nie uważam, żeby dawanie daltonistom prawa jazdy było dobrym pomysłem, ani też nie chciałbym lecieć liniami lotniczymi Affirmative Action. Inaczej, jeśli jestem "przeciw" adopcji dzieci przez parę facetów (a ściślej, jestem za bardzo ostrożnym przyznawaniem tego prawa), to nie dlatego, że chcę odmówić tym facetom "prawa do szczęścia", ale raczej "z braku pewności co do braku przeciwwskazań". I nie jest to alternatywa "dwóch tatów" vs dom dziecka, a "dwóch tatów" vs "tata + mama" - nie ma co porównywać "apples and oranges". Holendrzy są w ogóle szalenie "postępowi" - ale mam wrażenie, że u nich "postęp" i "tolerancja" stały się ich nową świecką religią, i jest to po prostu kwestia "wiary" i "dogmatów" - a nie "rozumu" i "zrozumienia". A tu by trzeba się zapytać tego dziecka, czy ono chce robić za królika doświadczalnego - ale żeby jego zgoda była ważna, trzeba by się je spytać, jak ono będzie już pełnoletnie. Tyle moich uwag luźnych w temacie (albo nawet nie na temat). Trochę chaotycznie i nieskładnie jest to napisane, ale "wiadomo o co chodzi". :roll: M.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...