Chciałbym opisać w paru zdaniach ciekawą i zabawną historię jaka mi się wydażyła nie dalej jak dwa dni temu.
Tego dnia późnym wieczorem wracałem do domu jadąc przez Warszawę.Jakieś dwie godziny wcześniej przeszła przez stolicę pokaźna burza,co można było odczuć przejeżdżając przez spore kałuże.W pewnym momencię na Trakcie Lubelskim dojechałem do kilku aut stojących przed ogromnym rozlewiskiem,bo kałużą trudno to nazwać.Podszedł do nas gość w żółtej kamizelce informując,że droga jest nieprzejezdna i polecił się wrócić.Na moje pytanie jaka jest głębokość,nie był w stanie odpowiedzieć.Auta stojące przede mną posłusznie zawrócły,ja podjechałem bliżej wody i błyskając długimi zauważyłem w oddali utopione dwa auta.Było ciemno (brak oświetlenia ulicznego),ale domyśliłem się,że są to osobówki jedna to Golf stojąca tyłem do mnie,obok na przeciwległym pasie jakiś japończyk albo francuz,ale na pewno osobówka.Oba auta miały lampy nad wodą,więc wywnioskowałem,że nie jest aż tak głęboko i długo nie myśląc ładuje się w wodę. Opuszczam szybę zapinam jedynkę,bez gazu, bardzo wolno.Robi się coraz głębiej,woda chlupie pod autem,a ja czuję się coraz niepewniej.Cholera naprawde głęboko!Po chwili dojeżdżam do pierwszego auta i włosy jeżą mi się na głowie :shock: To nie Golf tylko Tuareg! A w nim facet z miną jakby mu dom spalili.
Nie jest dobrze myślę,silnik jakoś dziwnie pracuje coś się przelewa pod maską,chyba pasek klinowy miesza już wodę.Patrze na drugie auto,zwykła osobówka,wygląda jakby było płyciej więc zjeżdżam na lewy pas.W między czasie słyszę jak grupka ludzi stojąca na brzegu robi zakłady,przejedzie czy stanie :x Zbliżam się do drugiego topielca,ktoś siedzi w środku,ale szyby ma zamknięte.Znów konsternacja,To jest Citroen Xantia z podniesionym na maxa zawiasem!Ale z ciebie pajac,tak się dać zwieść naiwnie,przecież można się domyśleć,że nikt o zdrowych zmysłach nie pakowałby się w taką wodę zwykłym autem-myślę sobie.Przykozaczyli i natura ich skutecznie wyleczyła,a teraz na ciebie kolej.
Minąłem cytrynynę i zauważyłem,że można zjechać już na bok drogi (nie było drzew itp.) gdzie było na szczęscie płyciej.Po chwili uwolniłem się z opresji odczuwając dużą ulgę.
Wygląda ,że auto dzielnie znioso tę próbę,żadnych strat przynajmniej na tą chwilę nie zaobserwowałem,a w mojej prywatnej klasyfikacji zyskał sporo punktów :wink: