Skocz do zawartości

Bobek666

Użytkownik
  • Postów

    182
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Bobek666

  1. Komplet KYB, też dedykowanych, zakupiłem za 220zł 

    Dystanse mam metalowe 3 po 1cm nałożone na siebie i prześwit pomiędzy oponą (205/70/15) a nadkolem wyszedł mi miej więcej taki jak na foto u kolegi Piotra Bednarczyka. 

    Metalowe dystanse wyjdą  chyba taniej.

  2. Witam, mam pytanie do osób, które podnosiły swojego  Forka na podkładkach pod amory.

    Niedawno dołożyłem 3cm z tyłu, już przy wyciąganiu zauważyłem, że każdy amortyzator jest innej firmy, co oznacza, że były nierówno wymieniane i jakoś czułem, że prędzej czy później będę miał z tym kłopot. Długo nie czekałem, zapakowałem trochę paczek do bagażnika, trochę polnych dróg i forek stoi krzywo. Widać, że jeden amor wylał. Nowy komplet wraz z sprężynami zamówiony, ale nie w tym sęk.

    Zostały mi podkładki pod przednie amory +2cm i zastanawiam się, czy ich przy okazji nie zapakować, ale i tu pytanie, czy z przodu są również potrzebne specjalne śruby mimośrodowe, do ustawienia kąta nachylenia  koła? Czy seryjna śruba wystarczy? 

  3. Kołyski super sprawa. Dostęp do wszystkiego, syf nie leci na głowę i wbrew temu jak to wygląda jest to w 100% bezpieczna metoda wszelkich działań w podwoziu. 

    Wstyd się przyznać, ale progi ominąłem. Od dołu wyglądało to ok, ale osłon nie zdjąłem. Na wiosnę planuję pomalować forka Raptorem i będę wszystko demontować więc progi będą sprawdzone. 

  4. Witam w moim SF 98r za rudą wziąłem się od razu po zakupie i póki co temat w miarę ogarnąłem (na jakiś czas).

    Standardowo oba nadkola były nadjedzone, zakupiłem reperaturki i blacharz zrobił to przyzwoicie (w przyzwoitej kwocie).

     

    Z kolei z podwoziem pobawiłem się sam. Od znajomego pożyczyłem kołyski, 4 osoby i położyliśmy forka na boku. Każdemu posiadającemu podwórko lub inny skrawek terenu polecam tą metodę, gdyż można wszystko samodzielnie i na spokojnie zrobić. Odnalazłem dwie dziury, które potem oddałem do zaspawania. Reszta przyzwoita, umyta, oczyszczona i na koniec potraktowana kilkoma warstwami baranka.

     

    Ostatnio zakładałem podkładki pod tylne amory i jakieś delikatne naloty rdzawe zauważyłem, ale po obejrzeniu twoich fotek dragon666666 chyba zagłębię się w temat.

    11.jpg

    222.jpg

    33.jpg

    44.jpg

    55.jpg

    66.jpg

    77.jpg

  5. Witam. Przymierzam się do liftu forka (1998r 122km). Opony (teraz są 195/65/15, a będą seryjne 205/70/15)  , podkładki, śruby do regulacji kupione.

    Przód pójdzie +2cm lub +1cm a tył +3cm, auto wkrótce będzie gazowane.

    Śruba regulacji kąta pochylenia to ta górna, która mocuje amortyzator?

    A drugie pytanie to, czy po takiej operacji zmieniają się tylko kąty pochylenia, czy również zbieżność?

     

    Na jednym z portali aukcyjnych takie cudo dostępne za 100-150zł

    I jeśli chodziłoby tylko o kąty, to zastanawiam się, czy można by samemu z tym powalaczyć.

    Czy dać sobie spokój i pojechać na geometrię komputerową?

    Jakie są u was ceny takiej przyjemności za przód i tył?

  6. kriskristoffers - póki co forek jak forek, ciut blacharki do zrobienia, opony za małe jak dla mnie 195/65/15, więc szykuję się do modyfikacji. Jak skończę zdam jakąś fotorelacje. 

     

    pajac_am - dzięki za odpowiedzi. Fajny patent z tymi lampami, muszę przetestować. Autem będę 99% czasu jeździć sam, więc faktycznie  chyba lepsze będą podkładki, zwłaszcza, że zawsze można coś dołożyć lub zabrać. 

  7. Witam od tygodnia jestem szczęśliwym posiadaczem Forestera SF 98r 122km manual, którego zakupiłem od jednego z forumowiczów.
    Samochód już pełnoletni, więc tym bardziej potrzebuje większego zainteresowania. Pierwszą 400km trasę (powrót do domu) ma za sobą i poradził sobie świetnie. 
    W poprzednim temacie sugerowałem, że będzie wołem roboczym, ale póki co nie ma takiej potrzeby i chcę go doprowadzić do jak najlepszego stanu technicznego (przede wszystkim) jak i wizualnego. Stąd pozwolę sobie, z waszą pomocą, poszerzyć swoją wiedzę  i rozwiać pewne wątpiwości. 

     

    1. Sprzedający sugerował, że sprzęgło łapie wyżej i dosyć szarpie. Mnie się z kolei wydaje, że łapie nisko (blisko podłogi) i faktycznie trzeba je wyczuć (zwłaszcza 2,3 bieg). Po kilku dniach jazdy jest to do przyjęcia i wyćwiczenia. Nie ślizga się. Pytanie - wymiana, czy czekać aż będzie gorzej?

     

    2. Występują delikatne szarpnięcia przy dodaniu i odejmowaniu gazu w okolicach 1800-2500 obrotów (również tutaj przy mega wyczuciu można je ominąć). Przejmować się?

     

    3. Parują przednie reflektory (są szklane prawda?), dziś wylewałem z nich wodę. Podejrzewam, że są sklejone. Czy ktoś się bawił w otwieranie ich, czyszczenie i ponowne sklejanie? Czy nawiercic w plastiku kilka odpowietrzników?

     

    4. Przy wrzuceniu biegu 2,3 i mocnym dogazowaniu można usłyszeć stuk w tylnym dyfrze. Żadnych innych niepokojących dźwięków z tamtych okolic nie wychwyciłem, tylko w takiej sytuacji. Jakaś poduszka? podpora?

     

    5. To już gdy uporam się z resztą niedociągnięć - planuję delikatny lift. Czytałem kilka tematów w tej kwesti, więc albo podkładki i dłuższe śruby na tył do regulacji albo sprężyny (np. ironman). Pytanie, czy przy lifcie na sprężynach jest również wymagana geometria kół? Czy są jakiej polskie firmy, które na zamówienie produkują takie sprężyny? Znajomy napomniał mi o takiej firmie (z której usług sam kilka lat temu skorzystał, podnosząc swojego SG), jednak już się tym nie zajmują.

     

    Z prac i obserwacji po tygodniu: póki co wyczyściłem przepustnice, ciut podciągnąłem linke gazu. Silnik na jałowym chodzi świetnie, równo. Po rozgrzaniu na skręconych kołach jedzie ok, więc wiskoza w porządku. Forek ma wycięty katalizator (świeci się check), zakupiłem tłumik przedni z nowym kat i we wtorek daję do wymiany, bo chyba nie poradzę sobie z odkręceniem śrub.

    Z góry dziękuję za odpowiedzi.

  8. Kilka dni nie zaglądałem, ale widzę, że temat żyje.

    4 godziny temu, leonard17 napisał:

    Wy chyba nie kumacie ile zarabia listonosz......

    Daj spokój już prawie przeganiamy, co niektóre markety;) 

     

    Póki co w ndz jadę obejrzeć forka jednego z forumowiczów.  

     

    Podejrzewam, że skrajne odmienne zdania nt. kosztów utrzymania forestera wynikają z innego podejścia do tychże kwot. 

    Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że suzuki ma u mnie dożywocie, a do tego to jedyny taki ignis w powiecie.

    Forek na podwórku stanie, to pewne, prędzej czy później.

    Po zakupie na pewno się pochwalę i podzielę emocjami.

     

    Bezcenna jest mina osób (zwłaszcza kobiet), którym pokazuję jak wygląda generacja SF.

     

     

     

     

     

     

     

  9. Ok zgodzę się, że kwoty zwalają z nóg, ale jednak wolnossące silniki 125km czy 122km są uznawane za bardzo dobre, trwałe i mało usterkowe.

    Mam klienta posiadającego forka SG 300tys na gazie, a stan licznika 330tys, dwa razy sprawdzane luzy zaworowe (raz regulowane), auto pod względem silnika w świetnej kondycji bez większej ingerencji i wydawania takich kwot.

    Także wydaję mi się, że pakiet takich wydatków nie jest obowiązkowy dla każdego posiadacza Forestera.

  10. 2 minuty temu, Spiochu napisał:

    - Forek jest za duży, zbyt drogi i zbyt niepewny w naprawach

    Czy za duży to kwestia sporna, jeżdżą pasaty b4, cytryny berlingo, także dałby radę.

    A jakbyście mogli trochę naświetlić sprawę tych napraw.

     

    Rozumiem, że główną bolączką finansową mogą okazać się układ przeniesienia napędu i silnik?

     

     

  11. 10 godzin temu, leonard17 napisał:

    pamiętaj że odpalanie jest zawsze na benzynie więc i benzyny wezmie sporo chyba że gazownik zamontuje Ci extra przełanczanie ręczne i to by było najbardziej rozsądne rozwiązanie bo jak już silnik ciepły będzie to przełączysz tylko na gaz

    W ignisie mam ustawione, że z rana wiadomo chodzi na benzynie, a gdy się rozgrzeje sam wchodzi na gaz i każde następne odpalenie (jeśli jest odpowiednia temperatura) jest prosto z gazu. 

     

    10 godzin temu, leonard17 napisał:

    ja do rozwożenia listów kupiłbym jakiegoś szrota za 1000zł np. golfa i cała naprzód po błocie i jak by pękł na pół to drugiego bym kupił

    Z praktyki ci powiem, że są u nas tacy co dwa golfy mają - albo jeden chodzi albo drugi i naprawiają je faktycznie sami, ale Golf II jest ewenementem. 

    Z drugiej strony pracodawca płaci ustawową kilometrówkę, jest za co te auto utrzymać.

    Pierwsze auto (renault clio) kupiłem chyba za niecałe 2tys, wytrzymało rok, w między czasie włożyłem w nie koło 3tys, także te szroty (doliczając koszty rejestracji, przeglądy itp, które przez częstą wymianę na kolejny samochód się nawarstwiają) wcale nie są, aż tak dobrym wyjściem

    10 godzin temu, Zbyszek_ napisał:

    Suzuki Jimny w las !

    O nim myślałem, ale jednak trochę za mały (czasem paczek mam po sam dach) i 3 drzwiowy, a dzieciaki wożę do przedszkola i po prostu większa wygoda mieć 5cio drzwiówkę.

     

    Odkąd trochę mnie tu postraszyliście Ignisem jeździ mi się coraz lepiej hehe

    Ale na forka choruję dalej, choćby takiego weekendowego. 

     

  12. 6 godzin temu, ozarek napisał:

    Będziesz wybierał w wiekowych autach o nieznanej historii serwisowej, jakbyś nie sprawdzał i jakbyś go nie przygotował to tryb eksploatacji będzie bardzo szybko weryfikował niedomagania i zaniedbania serwisowe poprzedników.

    Dlatego, pewnie odpuszczę sobie komisy i handlarzy, a poszukam kogoś kto subaru ma od iluś lat w swoich rękach i jest w stanie coś mi o nim opowiedzieć.

     

     

    • Lajk 1
  13. A już myślałem ze na pozytywnych opiniach skończymy:)

    Podzielam wasze zdanie nt. kalkulacji. Tu Ignis zapewne pobije Forka na głowę (chociażby spalanie, teraz mam 9l Lpg na 100).

    Zdecydowana większość moich kolegów i koleżanek dobija stare corsy, polówki, golfy, matizy, więc suzuki to i tak rodzynek.

    Z drugiej strony spędzam w aucie około 5h dziennie, nie powiem, że motoryzacja jest moja pasją, ale staram się nią żywo interesować i oprócz jazdy od punktu A do B później C chciałbym odczuwać nieco frajdy z jazdy. 

     

    Spróbuję dojść do jakiegoś consensusu. Ozarek masz rację, jeśli auto wybiorę tylko sercem to zapewne cała kilometrówka pójdzie na jego utrzymanie.

    Póki co w planach dalej kupno Forka, którego wyszykuję sobie, posprawdzam "co potrafi", przygotuję aby był gotowy przede wszystkim technicznie.

    A Ignisa poujeżdżam ile starczy mu sił.

     

     

  14. Dzięki za odpowiedzi.

    Z tego co czytałem to automat większy muł z tym silnikiem i ciut więcej gazu pewnie spali.

    Za to rozumiem mam sprzęgło z głowy. A jak wypada eksploatacja takiej skrzyni pod względem finansowym? 

    Jak często dochodzi do uszkodzeń automatu? 

     

     

  15. Witam wszystkich forumowiczów.

    Przymierzam się do zakupu mojego pierwszego Subaru, wałkuję forum, ale mimo wszystko proszę was o  porady.

    Potrzebny mi samochód do pracy - listonosz wiejski. Specyfika: około 2-3 tys. km miesięcznie, odpalanie i gaszenie auta około 50 razy dziennie, drogi: 50% asfalt 40% szutry, polne, leśne, 10% totalne zadupia. Auto musi być przede wszystkim niezawodne i w miarę ekonomiczne (zapewne otrzyma instalację LPG).

    Zachorowałem na Forestera już kilka lat temu, jednak od dwóch lat pracuję na Suzuki Ignis 1.3 benzyna+lpg 2001r. Fajne małe autko, które świetnie mi służy i jeszcze nikt nigdy nie musiał mnie wyciągać z rowu, błota itp., ale cóż to nie Subaru;)

     

    Budżet do 11 000 zł

    Plany: Forester SF  2.0 manual, wolnossący 

    Moje pytania:

    Wiadomo, że w tej cenie to raczej Forek SF, może jedynie po lifcie. Takie egzemplarze mają już dobrze ponad 200k albo i nawet ponad 300k. Czy takie auto warto jeszcze zagazować? I liczyć, że pokona około 100-150k.?

    Czy mając na uwadze charakterystykę pracy lepiej dozbierać trochę złotówek i zainwestować w kupno SG?

    Myślę bardziej o pierwszej generacji, gdyż żal mi "ładniejszego" samochodu do pracy, gdzie zarysowania, kontakty ze zwierzyną, obtarcia i inne kosmetyczne uszczerbki są dość częste. 

    Nie jestem żadnym specem, ale mając trochę narzędzi potrafiłem w swoim suzuki część napraw wykonać samemu typu: świece, przewody, cewki, chłodnica, amortyzatory, sprężyny, olej, klocki, tarcze, czy w Subaru będzie podobnie? Czy raczej wymiana części eksploatacyjnych tylko u mechanika? 

     

    Liczę na wasze trafne spostrzeżenia i podpowiedzi, które utwierdzą mnie, że trzeba zakupić lek na chorobę :)  lub  zaproponujecie odwyk i pozostanie przy obecnym japończyku. Z góry dziękuję. 

     

     

×
×
  • Dodaj nową pozycję...