Wy to macie szczescie, bo mnie nikt nie chce zaczepiac :sad: ale ale elo elo, kill klasyka to moze nie byl, w sensie kiedy wracam sobe do domu najprawdopodobniej ostatniego cieplego wieczoru tej jesieni i wyjezdzajac spod pewnej estakady dolem slysze, ze cos z gory zapjer****. patrzam, slk 230 cabrio, ponad 150kmh na zegarku, pan kierownik mlodziezowy szpaner sunglasses at nite, a pasazer calkiem calkiem blund kobitka, a grabie jej full relaks wyciagniete do gory w stylu wiatry we wlosach, a w grabiach jakas flanelcia powiewa. mowie, ze ale karwasz romansidlo, fuuuj, musze je zepsuc. zaraz zaraz swiatla byly, to sie za jakims dostawczakiem pomalutku skradalem i schowalem, a jak skaradalem sie, to nawet swiatla wylaczylem, zeby boze bron nie zauwazyli, taki glupi bylem.
no to zielone, slk rura a jakze, grabie wciaz w gorze. to ja z prawa i ukosa na luku time attack, predkosci juz bliskie kodeksowym, chociaz nie wiedziec czemu obroty wciaz na czerwonym polu, a kiedy sie zrownalem - redukcja, grzmot, i marchewa na pol metra oraz ryk boxera na pol dzielnicy /kolejnosc dowolna/ - elo, w koncu mnie zauwazyli! :razz: chusta z rak kobicie wypadla i pofrunela, taka podfruwajka byla