Nie wiem czy tylko ja mam takie szczęście, ale gdy jadę w dłuższą trasę, to zawsze mam jakąś chamską sytuacje z udziałem BMW.W ostatni weekend byłem w Czechach z rodziną. Gdzieś między Radomskiem a Częstochową na ekspresówce jadąc lewym pasem widzę w lusterku pedzące nowe BMW serii 5. Jechałem ok. 110 więc grzecznie zjechałem na prawy pas po "puszczeniu" BMW wróciłem na lewy. Przez dłuższy czas jechałem za nim ok. 120km/h do czasu kiedy przed nami nie pojawiło się drugie starsze BMW serii 1. No i się zaczęło:
"Piątka" siadła "jedynce" na zderzaku. 1 nic.
5 mryga światłami. 1 nic, przyśpiesza.
5 miga światłami .1 przyśpiesza
W pewnym momencie chłopaki lecieli już myśle pod 200km/h "piątka" cały czas jakiś metr od zderzaka "Jedynki" (choć wcześniej jechał sobie 120)...
Za jakiś czas 1 skręciła a 5 dalej jechała sobie 120.
I tak sobie pomyślałem, kto w tym przypadku był większym chamem?
Kierowca BMW serii 5 z mryganiem i siadaniem na zderzaku?
Czy BMW serii 1 z przyśpieszaniem, blokowaniem pasa i nie zjechaniem na prawy pas?
Po prost powoli tracę wiarę w kierowców BMW.